Monodram, który powstał z przyzwoitości. „Słoń” Łukasza Staniszewskiego już dzisiaj na olsztyńskiej starówce

2020-07-17 15:25:37(ost. akt: 2020-07-17 14:37:49)
W piątek (17 lipca) o godzinie 20 na Scenie Staromiejskiej zostanie zaprezentowany monodram „Słoń”. Jego autorem jest prozaik i dramaturg Łukasz Staniszewski, który niedawno opublikował książkę „Małe Grozy”. W rolę przebywającego w celi śmierci Żyda wcieli się Dariusz Siastacz.
Jak wyjaśnia olsztyński pisarz, „Słoń” powstał z przyzwoitości, z niezgody na sytuację, która nie tylko miała miejsce kiedyś, w przeszłości, ale która może też się w każdej chwili powtórzyć. To niejako, zapośredniczone za pomocą tekstu monodramu, powtórzenie słów Antoniego Słonimskiego: „Bardzo proszę pamiętać, że ja byłem przeciw”. Przeciw czemu jest więc Łukasz Staniszewski?

Mówiąc najprościej — przeciwko obarczaniu ludzi odpowiedzialnością za to, na co nie mają wpływu (pochodzenie, orientacja seksualna), na szkalowanie ich za to, na pozbawianie godności.


„Słoń” to opowieść o człowieku, który staje się pewnym symbolem Innego. Siedząc w celi śmierci, dokonuje swoistej spowiedzi. Opowiada o tym, co doprowadziło go do miejsca, w którym się znalazł. A zaczęło się od kilku prostych słów, które bohater usłyszał, a które potem zaczęły przybierać na sile, nabierać znaczenia tragicznego w skutkach.

„Oni mi powiedzieli, że od teraz to ja jestem Żyd. Nigdy o sobie nie myślałem, że ja jestem Żyd, ale podobno ja muszę to koniecznie wiedzieć” — mówi bohater monodramu. I przyznaje, że równie dobrze można było w nim zobaczyć słonia. Bo ten element jego tożsamości, który jeszcze do niedawna nie miał dla niego większego znaczenia, nagle stał się ogromnym problemem. Zaczął być zauważalny, zaczął uwierać... innych. Niczym ta symboliczna trąba słonia, która pojawiłaby się nagle zamiast nosa któregokolwiek z nas. Zanim do tego doszło, bohater monodramu był zwykłym człowiekiem. Chodził do kawiarni, uwielbiał się przyglądać innym ludziom.

Czy autor tekstu bardziej boi się, że symbolicznego „słonia” mógłby ktoś dopatrzyć się w nim, czy raczej tego, że on sam kiedyś „słonia” zobaczy w innym człowieku?

— Na pewno bardziej boję się o siebie, o to, że ktoś we mnie będzie chciał widzieć słonia, niż o to, że ja sam mógłbym przeistoczyć się w brzydkiego człowieka. Brzydkiego, czyli takiego, który tak bardzo zazdrości czegoś innym, że jest gotów chcieć zniszczyć jego świat. Ten piękny świat, w którym sam nie uczestniczy, do którego nie ma dostępu — tłumaczy Łukasz Staniszewski.

Choć można mieć takie wrażenie, obserwując rozmaite konflikty społeczne, autor „Słonia” zauważa, że pewnym niedoprecyzowaniem obarczone jest twierdzenie, że ludzie się niczego nie uczą z historii. Zdaniem Łukasza Staniszewskiego uczą, ale na różne sposoby. Niektórzy na przykład uczą się, że na nietolerancji można zbić kapitał polityczny. Dorobić się. Poczuć się lepszym. Słowem, jak tłumaczy Staniszewski, czasem chodzi tylko o cynizm.

W piątek olsztynianie będą mieli okazję przekonać się, jakie ukryte sensy będą mogli wydobyć z tekstu Łukasza Staniszewskiego dla samych siebie. Swoją sceniczną interpretację bohatera „Słonia” zaprezentuje zapracowany, jak mówi o nim autor monodramu, aktor Dariusz Siastacz. Widzowie znają go nie tylko ze sceny elbląskiego teatru, ale i ze szklanego ekranu, bo Dariusz Siastacz pojawiał się m.in. w serialach „Świat według Kiepskich”, „Korona Królów” czy „Ojciec Mateusz”.

Panowie Staniszewski i Siastacz współpracują ze sobą nie pierwszy raz, bo olsztyński pisarz zaprosił aktora także do udziału w słuchowisku „Halo Ziemia”.
To, jak odbierane jest ich inne wspólne przedsięwzięcie, czyli „Słoń” mieli okazję skonfrontować już z widzami w wielu miejscach. Co ciekawe, zdarzały się też prezentacje dla społeczności żydowskiej.

— Nie ukrywam, że byłem w takich sytuacjach bardzo przejęty, a wręcz przerażony — mówi Łukasz Staniszewski. — Bo co ja miałem im do powiedzenia? Jak mogłem się mądrzyć np. przed Dziećmi Holocaustu w Łodzi? Przed napisaniem tego tekstu nie znałem przecież żadnego Żyda, a przynajmniej nic o tym nie wiedziałem. Nie miałem pewności, czy moje intencje zostaną przez nich dobrze odczytane, czy nie urażę ich uczuć. To jest przedstawienie, które wzbudza wiele emocji. Po spektaklu ludzie chcą z nami o nim rozmawiać, dopowiedzieć coś od siebie.

Można odnieść wrażenie, że temat „Innego” staje się dla Łukasza Staniszewskiego coraz ważniejszy. Jak zdradził w rozmowie, pracuje nad kolejnymi utworem, w którym chce się przyjrzeć historii kobiety, żony opozycjonisty. Ten tekst, będący kolejnym z jego sposobów na oddawanie głosu tym, którzy dotąd byli go pozbawiani, autor chce zadedykować swojej żonie. Jak przyznaje, łatwo mieć bowiem świadomość tego, ile kosztuje pewna idea, której jest się wiernym, ale dużo trudniej zauważyć, jakich wyrzeczeń wymaga ona od bliskich. — Jestem przekonany, że wszystkie matki i żony zasługują na to, by zadedykować im ten tekst. One codziennie ratują świat — podkreśla Staniszewski.

Na razie Łukasz Staniszewski, jak widać, odpoczywa od, jak to mówił w rozmowie z nami, „naturalizmu magicznego”, który poznaliśmy za sprawą „Małych Gróz”. Pracuje raczej nad tekstami dużo bliżej związanych z naszą codziennością, bo w planach ma na przykład ukończenie tekstu o mężczyźnie z Zespołem Downa, który buduje w oparciu o postać prawdziwego człowieka. Na efekty jego pracy trzeba jeszcze trochę poczekać. A czekając, można skorzystać z zaproszenia autora do obejrzenia monodramu „Słoń”. Początek na Scenie Staromiejskiej już o godzinie 20.


Daria Bruszewska-Przytuła


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl