Niemcy, zdrajcy, renegaci
2020-07-07 12:00:00(ost. akt: 2020-07-09 17:38:18)
Jest wiele przyczyn tego, że to Niemcy wygrali plebiscyt na Warmii i Mazurach w 1920 roku. Na pewno zaciążyła na tym sama data jego przeprowadzenia. Ale też i to, że pozostał tutaj cały niemiecki aparat administracyjny od policjantów począwszy, a na nauczycielach kończąc. Niemcy na terenach plebiscytowych mieli siłę i pieniądze. Mieli też polskich renegatów, którzy mocno przyczynili się do niemieckiego zwycięstwa.
Plebiscyt na Warmii i Mazurach nie był wynikiem wolnej woli i przekonania ludności, lecz skutkiem doskonale zorganizowanej roboty niemieckiej, terroru, licznych fałszerstw (którym poświęcimy osobny tekst) i wreszcie niewłaściwej interpretacji brzmienia Traktatu Wersalskiego. W takim sensie, jak rozumiemy to dzisiaj, plebiscyt nie był uczciwym i demokratycznym aktem wyboru. Niemcy byli przeświadczeni i wyraźnie deklarują, że plebiscyt mógł wypaść na korzyść Polski, gdyby w pierwszym rzędzie termin głosowania został ustalony na początku 1919 roku, a nie w początkach lipca 1920 r. A więc, albo wcześniej, albo znacznie później, czego Traktat Wersalski ściśle nie określił. Odnośnie wczesnego terminu plebiscytowego pisze w swoich wspomnieniach Przewodniczący Wydziału Propagandy „Heimatdienstu”, kierownik niemieckiej akcji plebiscytowej na Prusy Wschodnie, Max Worgitzki, co następuje:
„Nie jest to do zakwestionowania, że plebiscyt, podjęty na wiosnę 1919 r. wydałby zupełnie inny rezultat, niż półtora roku później. Być może, że przy umiejętnej robocie Polaków byłby nam nawet
przepadł teren plebiscytowy. To może dziś brzmieć nieprawdopodobnie, ponieważ już wszystko
pokonaliśmy. Jednakże, kto się wnikliwie zagłębi we wspomnienia ówczesnych warunków, przyzna mi słuszność."
przepadł teren plebiscytowy. To może dziś brzmieć nieprawdopodobnie, ponieważ już wszystko
pokonaliśmy. Jednakże, kto się wnikliwie zagłębi we wspomnienia ówczesnych warunków, przyzna mi słuszność."
Faktem więc pozostaje, że jedną z głównych przyczyn niemieckiej wygranej było wyznaczenie terminu plebiscytu na dzień 11 lipca 1920 r. Trzeba podkreślić, ze w tym właśnie czasie Polska zaangażowana była w śmiertelny bój z bolszewikami i możliwa przegrana w tej wojnie rzutowała na nastroje Warmiaków i Mazurów, którzy mogli obawiać się wpadnięcia w bolszewickie ręce. Niemcy zdając sobie sprawę z niekorzystnego nastawienia większości mieszkańców i z braku zaufania do niemieckiej przyszłości, rozpoczęli intensywne prace przygotowawcze do plebiscytu jeszcze przed ogłoszeniem warunków Traktatu Wersalskiego w czerwcu 1919 roku. Natomiast polskie organizacje plebiscytowe rozpoczęły swoją działalność agitacyjną po przybyciu na tereny plebiscytu Komisji Międzysojuszniczej w lutym 1920 roku.
Najważniejszy punkt Traktatu Wersalskiego, który nie został wykonany, to § 978, który zakładał, że w przeciągu dwóch tygodni po uprawomocnieniu się Traktatu Wersalskiego wojska i władze niemieckie mają opuścić teren plebiscytowy. Mimo formalnego przejęcia pełni władzy przez przedstawicieli Komisji Międzysojuszniczej na obszarze plebiscytowym pozostała cała niemiecka administracja państwowa jak sądownictwo, poczta, skarbowość, szkolnictwo, żandarmeria, policja. Ograniczona kadrowo administracja aliancka nie była w stanie przejąć zadań starej administracji niemieckiej, stąd też w praktyce ograniczała się jedynie do nadzoru nad urzędnikami niemieckimi. Wszystkie urzędy były obsadzone przez Niemców, wrogów polskości. Każdy urzędnik, od prezesa regencyjnego, aż do
gminnego nauczyciela i żandarma, był czynnym członkiem "Heimatdienstu".
Strona niemiecka, miała ostoje dla swej działalności nie tylko w rozbudowanym aparacie urzędniczym, ale także w organizacjach wojskowych i półwojskowych, jak: „Sicherheitswehr"(straż bezpieczeństwa), „Bürgerwher" (straż obywatelska), „Sicherheitspolizei" (policja bezpieczeństwa), „Grenzschutz" (straż graniczna), „Einwohnerwehr" (straż mieszkańców). To z nich rekrutowały się bojówki niemieckie skupiające w swych szeregach około 70 tys. dobrze uzbrojonych członków posiadających doskonałe przeszkolenie wojskowe. Dla porównania, polskie oddziały samoobrony skupione w Straży Mazurskiej włącznie z Lotnymi Oddziałami Bojowymi nie przekroczyły 6 tys. członków.
gminnego nauczyciela i żandarma, był czynnym członkiem "Heimatdienstu".
Strona niemiecka, miała ostoje dla swej działalności nie tylko w rozbudowanym aparacie urzędniczym, ale także w organizacjach wojskowych i półwojskowych, jak: „Sicherheitswehr"(straż bezpieczeństwa), „Bürgerwher" (straż obywatelska), „Sicherheitspolizei" (policja bezpieczeństwa), „Grenzschutz" (straż graniczna), „Einwohnerwehr" (straż mieszkańców). To z nich rekrutowały się bojówki niemieckie skupiające w swych szeregach około 70 tys. dobrze uzbrojonych członków posiadających doskonałe przeszkolenie wojskowe. Dla porównania, polskie oddziały samoobrony skupione w Straży Mazurskiej włącznie z Lotnymi Oddziałami Bojowymi nie przekroczyły 6 tys. członków.
Na terenach plebiscytowych organizowano nacjonalistyczne organizacje niemieckie„Heimatsvereine" (związki ojczyźniane), które miały na celu przygotowanie ludności do plebiscytu i przeciwdziałania akcji polskiej. Równoczesnym, a być może o wiele większym jeszcze sukcesem działalności Heimatdienstu, było zorganizowanie doraźnej repatriacji z Niemiec 128 tys. reemigrantów do głosowania w plebiscycie (planowano nawet 150 tys.).
Na Warmii i Mazurach, już w marcu 1919 r. proniemieccy działacze powołali w Olsztynie "Ostdeutscher Heimatdienst” (Wschodnioniemiecka Służba Ojczyzny), która dysponowała siecią organizacji terenowych w całych Prusach Wschodnich, wspomaganych przez sieć mężów zaufania. W krótkim czasie organizacja liczyła 144 tys. członków. Jej myślą przewodnią było stworzenie jednolitego, złożonego z wszystkich warstw miejscowego społeczeństwa ciała, mogącego z kolei powołać do życia na szeroką skalę obmyślonej reprezentacji ludności terenów plebiscytowych. Tego też dokonano, powołując do życia w lipcu 1919 r., z połączenia związku Mazurów i Warmiaków, „Ermländer- und Masurenbund" (Związek Warmiaków i Mazurów), na czele którego stanął fabrykant, współzałożyciel i wydawca gazety "Ostdeutsche Nachrichten", Max Worgitzki. Na dzień 4 marca 1920 r. związek liczył już 1047 lokalnych grup w każdej miejscowości miejskiej i wiejskiej z ogólną liczbą 220 tys. członków. Dla porównania, w tym samym czasie Warmiński Komitet Plebiscytowy, na bazie Warmińskich Towarzystw Ludowych, posiadał 40 kół z 5 tys. członków.
Tak dużą ilość członków proniemieckiej organizacji, na terenach etnicznie zamieszkałych przez polskojęzycznych mieszkańców Warmii i Mazur, oceniał świadek tamtych wydarzeń Kazimierz Jaroszyk, redaktor "Gazety Olsztyńskiej, "Mazura" i "Mazurskiego Przyjaciela Ludu":
„(...) wójtowie, sołtysi, nauczyciele zebrali podpisy wszystkich Mazurów z maleńkimi wyjątkami pod deklaracją antypolskiego Masuren u.Ermlanderbundu. Urządzono plebiscyt przed plebiscytem i zobowiązano i zorganizowano cały lud mazurski...sprzyjających Polakom Mazurów terroryzowano w niesłychany sposób i za zdrajców ich uważano.”
O ile Heimatdienst działał przede wszystkim tajnie i dyskretnie i z ukrycia kierował robotą, zorganizowawszy sobie służbę łącznikową, wywiad, posterunki zastępcze poza granicami terenu plebiscytowego, własną pocztę prywatną, radiowe stacje nadawcze itp., o tyle zadaniem „Ermländer - und Masurenbund" miała być reprezentacja na zewnątrz i oficjalne pertraktowanie z Aliantami z chwilą przybycia Komisji Międzysojuszniczej. Niemcy byli zdania, że należy plebiscyt wygrać jeszcze przed samym głosowania, żeby już wobec Komisji wystąpić ilościowo i jakościowo jako jednolity front niemiecki. Na terenie plebiscytowym pozostał w pełnym składzie
niemiecki aparat administracyjny, dysponujący władzą, doświadczeniem i dużymi zasobami finansowymi, podczas całej akcji plebiscytowej dysponowali nieograniczonymi środkami finansowymi, na działalność przeznaczyli 300 mln marek, zaś strona polska tylko 30 mln.
Niemiecka akcja propagandowa nie przebierała w środkach dla zapewnienia zwycięstwa w plebiscycie. Prowadziły ją organizacje niemieckie, część duchowieństwa katolickiego i praktycznie całe duchowieństwo protestanckie. Oprócz organizowania wieców i manifestacji oddziaływano na ludność terenów plebiscytowych przez presję ekonomiczną (np. wydalenie z
pracy za prowadzenie polskiej agitacji lub sympatyzowanie z Polakami), przekupstwo, terror w stosunku do indywidualnych osób, jak również rozbijanie polskich wieców, demonstracji i zebrań.
niemiecki aparat administracyjny, dysponujący władzą, doświadczeniem i dużymi zasobami finansowymi, podczas całej akcji plebiscytowej dysponowali nieograniczonymi środkami finansowymi, na działalność przeznaczyli 300 mln marek, zaś strona polska tylko 30 mln.
Niemiecka akcja propagandowa nie przebierała w środkach dla zapewnienia zwycięstwa w plebiscycie. Prowadziły ją organizacje niemieckie, część duchowieństwa katolickiego i praktycznie całe duchowieństwo protestanckie. Oprócz organizowania wieców i manifestacji oddziaływano na ludność terenów plebiscytowych przez presję ekonomiczną (np. wydalenie z
pracy za prowadzenie polskiej agitacji lub sympatyzowanie z Polakami), przekupstwo, terror w stosunku do indywidualnych osób, jak również rozbijanie polskich wieców, demonstracji i zebrań.
W agitacji antypolskiej potężnym orężem było słowo drukowane, na co Niemcy nie szczędzili funduszy. W okresie 15 lutego 1919 do 11 stycznia 1920 r. na 1 mieszkańca terenów plebiscytowych przypadło 65 egzemplarzy gazet niemieckich, a tylko 3 egzemplarze gazet polskich.
Jeżeli chodzi o terror fizyczny i nacisk materialny, jaki mogli wywierać niemieccy urzędnicy i chlebodawcy, członkowie Heimatdienstu na ludność miejscową, aby ją uczynić sobie powolną, warto tu przytoczyć charakterystykę Warmiaków podaną przez działaczkę plebiscytową Annę
Łubieńską (Moje wspomnienia z plebiscytu na Warmii, Warszawa 1932 r. s. 21 /22):
Łubieńską (Moje wspomnienia z plebiscytu na Warmii, Warszawa 1932 r. s. 21 /22):
„W domu warmijskim, w dużej sali pierwszego piętra, zastajemy uczestników dzisiejszego zebrania. Wchodzę tu i widzę zebranych, czuję się od razu w Polsce. Tutaj, bezplebiscytu, przyjrzawszy się bacznie ludziom, można by łatwo rozeznać, kto do nas należy, a kto obcy. Lecz w walce, która ma się tu rozegrać, ten zwycięży, kto głośniej potrafi swoje życzenia wyrażać. A widząc owych potulnych, warmijskich gospodarzy, trudno przypuścić, aby umieli o swoje prawa się upominać, by potrafili walczyć z tak brutalnym, podstępnym, nie przebierającym w środkach wrogiem”
Tuż przed plebiscytem, pod koniec czerwca 1920 roku, Max Worgitzki, przywódca niemieckiej akcji plebiscytowej w okręgu olsztyńskim, chwycił się nowego podstępu polegającego na przekupieniu osób udzielających się dotychczasowo w polskich organizacjach plebiscytowych. Zaczęło się od Konitza, wyrzuconego z polskiego grona plebiscytowego, który przeszedł na stronę niemiecką, ogłaszając w niemieckich gazetach, że był między Polakami szpiegiem dla Niemców. Następnymi zdrajcami sprawy polskiej byli: Hieronim Żabka oraz Jan Jabłoński. Hieronim Żabka w okresie plebiscytu pracował w polskim konsulacie w Olsztynie. Wyrzucono go stamtąd z oskarżeniem, że kradł pieniądze i fałszował dokumenty.
Jan Jabłoński był pierwszym dowódcą Lotnych Oddziałów Bojowych i kierownikiem Straży Mazurskiej w powiecie olsztyńskim, polskich organizacji przeznaczonych do ochrony wieców, zebrań i działaczy plebiscytowych przed bojówkami niemieckimi. Jego zdrada i przejście na stronę niemiecką było dotkliwym ciosem dla Straży Mazurskiej. Podejrzewano go o przekazanie informacji o strukturze i działaniu Straży Mazurskiej, włącznie z listą członków tej organizacji.
Żabka i Jabłoński zostali użyci przez Niemców do utworzenia nowej warmińskiej organizacji plebiscytowej pod nazwą "Związek Utrzymania Warmji" (Bund zur Erhaltung des Ermlandes), której celem było dokonanie rozłamu pomiędzy polskojęzycznymi Warmiakami... Hasło tego związku "Die Warschauer müssen raus" (Precz z warszawiakami) było przejęte od niemieckiej organizacji " Heimatdienst" prowadzonej przez Worgitzkiego. Niemiecka prasa kontrolowana przez Worgitzkiego wystąpiła z hasłem, iż przeciwko Polakom z Warszawy, Poznania i Galicji zwracają się ich właśni współziomkowie z Warmii i Mazur i wracają obecnie na niemieckie łono. Mianem "obcego" określano nie tylko działaczy plebiscytowych z Polski, lecz również miejscowych agitujących na rzecz przyłączenia do Polski.
W ten sposób "stworzono" polskojęzycznych Warmiaków, którzy agitowali przeciwko Polakom...po polsku:
W ten sposób "stworzono" polskojęzycznych Warmiaków, którzy agitowali przeciwko Polakom...po polsku:
"My Warmyjacy mamy pracować, a te warszawiaki, poznańczyki i galicjaki chcą nas tylko komenderować."
"Nasza nadzieja do Polski była fałszywą nadzieją, z tego powodu my ją teraz odrzucili.Pozostańmy przy tej ziemce, która my znamy, a to jest prowincja naszej rodziny, to są Prusy wschodnie."
"My niemiecką konstytucję bardzo dobrze znamy. My wiemy, że ona nam gwarantuje utrzymanie naszej wolności, naszej katolickiej wiary i naszej polsko-warmińskiej mowy."
"My tylko samni chcemy los Warmji rozstrzygnąć, my nie chcemy, że by Warmja była rozdzielona, tylko ma cała pozostać przy naszej stary prowincji rodzinny przy Prusach wschodnich. My nie chcemy, że rodaki z rodakamy by się wojowali. Organyzacja Heimatvereinów podaje nam ręka do pokoju. Chwitajmy za nią, bowiem i oni mają tylko jeden cel przed oczema: Warmja przed warszawiakami i gallejakamy chcą ochronić."
W ten sposób Niemcom udało im się oszukać bardzo dużo ludzi, może nawet prawie połowę z tych, którzy do tej pory byli zdecydowani głosować za Polską.
11 lipca 1920 roku ogromna większość ludzi śpieszących do urn ostentacyjnie wymachiwała kartkami z napisem Prusy Wschodnie. Czyniło to także wielu ludzi znanych dotąd z patriotyzmu polskiego. Niemcy nazywali to oczyszczeniem się z polskiego brudu. Tysiące polskich Warmiaków wstrzymało się od glosowania. Naprawdę zaś biedni, sterroryzowani ludzie, czyniąc tak, chcieli siebie i swe rodziny uchronić przed zemstą, jaką im grożono. Nie było wioski, w której by nie rozchodziły się pogłoski, iż Niemcy podpalą domostwo każdego, który odważy się głosować za Polską.
Niedaleka przyszłość ukazała niemieckie zakłamanie. Po przegranym plebiscycie, zamknięto wszystkie szkoły polskie na Warmii. Warmińskie dzieci za rozmowę na terenie szkoły niemieckiej w gwarze warmińskiej karano cieleśnie i zawieszano im tabliczki z napisem "Polak". W warmińskich kościołach kasowano msze w języku polskim, a dzieci pozbawiano nauki katechizmu w ojczystym języku. Nie ograniczono się tylko do germanizacji polskojęzycznych Warmiaków, germanizowano na gwałt nazwy wiosek warmińskich, ażeby śladu polskości nie pozostało.
Niedaleka przyszłość ukazała niemieckie zakłamanie. Po przegranym plebiscycie, zamknięto wszystkie szkoły polskie na Warmii. Warmińskie dzieci za rozmowę na terenie szkoły niemieckiej w gwarze warmińskiej karano cieleśnie i zawieszano im tabliczki z napisem "Polak". W warmińskich kościołach kasowano msze w języku polskim, a dzieci pozbawiano nauki katechizmu w ojczystym języku. Nie ograniczono się tylko do germanizacji polskojęzycznych Warmiaków, germanizowano na gwałt nazwy wiosek warmińskich, ażeby śladu polskości nie pozostało.
Ryszard Popławski
W tym roku przypada setna rocznica plebiscytu na Warmii, Mazurach i Powiślu. W związku z tym codziennie publikujemy teksty autorstwa Ryszarda Popławskiego, który skupił się głównie na warmińskich wątkach plebiscytu. Ich autor to potomek rodziny wielce zasłużonej dla polskiej Warmii. Popławscy czynnie angażowali się w powstanie polskiej szkoły w Plusach koło Olsztyna. Otwarto ją w styczniu 1930 roku. Jej opiekunem z ramienia Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego został August Popławski. Pierwszy artykuł opublikowaliśmy 30 czerwca. Archiwalne wydania Gazety Olsztyńska w wersji elektronicznej: kupgazete.pl
Patroni merytoryczni publikacji
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
powiem tak #2946111 | 88.156.*.* 9 lip 2020 17:49
U Niemców był porządek ..ludzie w miarę dobrze żyli ...wystarczy popatrzyć na skanseny k Suwałk ..nasz Olsztynek ...pojedźcie zobaczcie jak żyli ludzie w Prusach i Polsce ....
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)