Szukam swojego adresu
2020-07-05 20:31:00(ost. akt: 2020-07-06 08:09:40)
Gdy skończyła gimnazjum, wyjechała z domu na Mazurach do Gdańska. Przeprowadzała się 12 razy. Ciągle zadaje sobie pytanie „Gdzie jest mój dom?”. — Postanowiłam zadać je ludziom, którzy mają podobne doświadczenia i wykorzystać to w mojej pracy licencjackiej — mówi Michalina Miller, studentka kulturoznawstwa UG, wokalistka.
— Dlaczego już w wieku 16 lat wyjechałaś z domu?
— Pochodzę z Korsz, to małe miasto koło Bartoszyc. Jest tam jedynie urząd, szkoła i kolej. Nie widziałam dla siebie miejsca. W gimnazjum chodziłam na zajęcia wokalne i taneczne do domu kultury. Chciałam dalej się kształcić w tym kierunku. Byłam najmłodszym dzieckiem w rodzinie, mam jeszcze dwoje starszego rodzeństwa. Postanowiłam wyjechać, by robić to, co chcę. Rodzice zaakceptowali mój wybór, bo nigdy ich nie zawiodłam. Wybrałam klasę o profilu artystycznym, muzycznym w liceum w Gdańsku. To wspaniała szkoła, dużo się tam nauczyłam, to było najlepsze miejsce dla mnie na tamten moment. Jednak cały czas czułam niestabilność swojego życia.
— Pochodzę z Korsz, to małe miasto koło Bartoszyc. Jest tam jedynie urząd, szkoła i kolej. Nie widziałam dla siebie miejsca. W gimnazjum chodziłam na zajęcia wokalne i taneczne do domu kultury. Chciałam dalej się kształcić w tym kierunku. Byłam najmłodszym dzieckiem w rodzinie, mam jeszcze dwoje starszego rodzeństwa. Postanowiłam wyjechać, by robić to, co chcę. Rodzice zaakceptowali mój wybór, bo nigdy ich nie zawiodłam. Wybrałam klasę o profilu artystycznym, muzycznym w liceum w Gdańsku. To wspaniała szkoła, dużo się tam nauczyłam, to było najlepsze miejsce dla mnie na tamten moment. Jednak cały czas czułam niestabilność swojego życia.
— Dlaczego?
— Dwanaście przeprowadzek w ciągu ośmiu lat, ciągłe zmiany mieszkań spowodowały, że nie miałam spokoju. O każdym miejscu, w którym mieszkałam, mogłabym coś powiedzieć, w każdym działo się coś innego. Miewałam lepsze i gorsze momenty. W jednych czułam się na tyle komfortowo i bezpiecznie, że realizowałam postawione cele, mogłam twórczo rozwijać się. W innym jedyne, co mi się udawało, to prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później. Były okresy, gdy próbowałam śpiewać i grać w salkach prób lub tworzyłam salki prób w zamieszkiwanym domu. Wszystkie te czynniki miały wpływ na to, co i jak ze mnie twórczo wychodziło. Cały czas czułam, że te przeprowadzki zabierają mi mnóstwo czasu i energii. Mogłabym przeznaczyć te godziny i dni na rozwój, działanie artystyczne, mogłabym żyć spokojniej, inaczej.
— Dwanaście przeprowadzek w ciągu ośmiu lat, ciągłe zmiany mieszkań spowodowały, że nie miałam spokoju. O każdym miejscu, w którym mieszkałam, mogłabym coś powiedzieć, w każdym działo się coś innego. Miewałam lepsze i gorsze momenty. W jednych czułam się na tyle komfortowo i bezpiecznie, że realizowałam postawione cele, mogłam twórczo rozwijać się. W innym jedyne, co mi się udawało, to prokrastynacja, czyli odkładanie wszystkiego na później. Były okresy, gdy próbowałam śpiewać i grać w salkach prób lub tworzyłam salki prób w zamieszkiwanym domu. Wszystkie te czynniki miały wpływ na to, co i jak ze mnie twórczo wychodziło. Cały czas czułam, że te przeprowadzki zabierają mi mnóstwo czasu i energii. Mogłabym przeznaczyć te godziny i dni na rozwój, działanie artystyczne, mogłabym żyć spokojniej, inaczej.
— Bywało, że z dnia na dzień lądowałaś na bruku?
— Sytuacje były różne, takie podbramkowe też. Czasem po prostu sama czułam, że muszę natychmiast się wyprowadzić z mieszkania, które wynajmowałam. Ratowali mnie moi przyjaciele, miałam wokół siebie dobrych ludzi. Mogłam na nich liczyć...
— Sytuacje były różne, takie podbramkowe też. Czasem po prostu sama czułam, że muszę natychmiast się wyprowadzić z mieszkania, które wynajmowałam. Ratowali mnie moi przyjaciele, miałam wokół siebie dobrych ludzi. Mogłam na nich liczyć...
Czytaj e-wydanie
To tylko fragment artykułu. Cały przeczytasz w weekendowym (4-5 lipca) wydaniu Gazety Olsztyńskiej
Aby go przeczytać kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl