Warto trzymać się razem. Z Markiem Prawdą rozmawiamy o sytuacji w Unii Europejskiej

2020-06-26 07:00:00(ost. akt: 2020-06-25 15:15:04)
Nadzwyczajna sytuacja, z którą mamy do czynienia, wymusi na nas nadzwyczajne decyzje, a dzięki nim integracja może przyspieszyć, wkroczyć na nowe tory — mówi dr Marek Prawda, dyrektor Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Warszawie, były ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Szwecji, Niemczech oraz przy UE.
— Rok temu na Warmińsko-Mazurskim Kongresie Przyszłości powiedział pan nam, że od dziesięciu lat Unia działa w trybie zarządzania kryzysami, trzeba było gonić od pożaru do pożaru. Wtedy nikt nie wiedział, że za rok przyjdzie pandemia, która wywróci nasze życie do góry nogami. Jak z obecnym kryzysem radzi sobie UE?
— Rok temu w Olsztynie omawialiśmy okres, który był dla Unii pasmem zachodzących na siebie kryzysów. Brakowało jej czasu, żeby się zastanowić nad wytyczaniem nowych kierunków, poprawą sprawności działania. Trzeba było — jak pan wspomniał — gonić od pożaru do pożaru. Myślę, że obecny kryzys wymusza jednak głębsze zmiany, dlatego nazywany jest kryzysem transformacyjnym. Nadzwyczajna sytuacja, z którą mamy do czynienia, wymusi na nas nadzwyczajne decyzje, a dzięki nim integracja może przyspieszyć, wkroczyć na nowe tory. Musimy wyjść poza dotychczasowy schemat. Do tej pory UE rozwijała się poprzez pokonywanie kolejnych kryzysów i zawsze wychodziła z nich mocniejsza. Dziś musimy na nowo przemyśleć cały model integracji.

— Chyba że pandemia doprowadzi do podziału UE, na zasadzie: ratuj się kto może. Czy jest takie ryzyko?
— Myślę, że najważniejszym wnioskiem z pandemii jest stworzenie nowego budżetu UE, bo poza tradycyjnym budżetem wieloletnim będzie też drugi budżet, tzw. fundusz odbudowy, który ma opiewać na kwotę 750 mld euro. Można powiedzieć, że jest to próba skompensowania tych wszystkich nowych podziałów, które mogą się pojawić po pandemii. Potrzebne są nadzwyczajne posunięcia, żeby gospodarki unijnych krajów mogły się odbić. Jednak są kraje bogatsze i biedniejsze, te drugie nie będą w stanie przeznaczyć tylu pieniędzy na wsparcie swoich gospodarek. To ratowanie gospodarek może być więc źródłem nowego, jeszcze głębszego zróżnicowania w UE. I żeby właśnie temu zapobiec, zrodził się pomysł dodatkowego budżetu. Najwięcej pieniędzy z funduszu odbudowy miałoby trafić do krajów najbardziej dotkniętych przez pandemię i tych, których gospodarki wymagają dużo większej kroplówki.

— To byłyby dodatkowe pieniądze? Czy koronawirus wpłynie na negocjacje dotyczące podstawowego unijnego budżetu na lata 2021-2027?
— Kiedy przygotowywaliśmy się do negocjacji w sprawie wieloletniego budżetu — ile to ma być, jak dzielić pieniądze na poszczególne cele — pojawiła się pandemia. I trzeba było się zastanowić, czy teraz nas w ogóle stać na te wszystkie ambitne, ale kosztowne programy, jak np. Europejski Zielony Ład. Może najpierw trzeba uratować gospodarki, a dopiero potem wziąć się za inne ambitne programy.

— Mówią, że nie szkoda róż, gdy płonie las...
— Tak, nie czas żałować róż, gdy płoną lasy, takie myślenie faktycznie się pojawiło. W Brukseli od razu ożywili się lobbyści, którzy próbowali przekonywać, że np. plastik jest niesłychanie potrzebny do zwalczania pandemii, więc ograniczanie jego produkcji trzeba odłożyć, że trzeba przyznać ulgi producentom samochodów itd. Każdy próbował przy okazji tego nieszczęścia ukręcić jakiś swój
biznes. I żeby to przeciąć, zrodził się pomysł osobnego budżetu, który by służył głównie odbudowie gospodarek. Natomiast wieloletni budżet z jego „różami”, czyli innowacyjnymi celami, miał pozostać na zaplanowanym poziomie, a więc 1 biliona 100 mld euro.

— Skąd ma pochodzić te 750 mld euro, ze składek krajów członkowskich?
— Nie, Unia Europejska się zadłuży i na tym polega to novum. Unia zaciągnie pożyczki pod gwarancje swojego wieloletniego
budżetu. Dwie trzecie z tego budżetu bis, czyli funduszu odbudowy, ma być przeznaczone na dotacje bezzwrotne dla krajów członkowskich, a reszta na tanie pożyczki. Pieniądze miałyby trafić do nich w pierwszych trzech latach nowej perspektywy finansowej.

— I na pewno te pieniądze bardzo się przydadzą. Tylko z czego UE odda te 750 miliardów euro?
— Tak jak sam budżet bis oparty na emisji obligacji przez Komisję jest rewolucyjnym pomysłem, tak też drugą innowacją jest radykalne zwiększenie własnych zasobów UE. Dziś Unia ma tylko ok. 20 mld euro z różnych podatków. Chodzi o zwiększenie wpływów do unijnego budżetu poprzez nowe podatki, np. cyfrowy, od emisji gazów cieplarnianych czy też od korporacji korzystających ze wspólnego rynku. Jeżeli by się to udało, to może się okazać, że kraje członkowskie w ogóle nie będą musiały zwracać tych 750 mld euro. A poza tym termin spłaty pożyczki jest bardzo odległy, bo od 2028 do 2058 roku.

— Dużo się mówi o uzależnieniu unijnej pomocy od przestrzegania zasad praworządności w danym kraju?
— Pomoc finansowa, przede wszystkim jeśli chodzi o fundusz odbudowy, ma być instrumentem modernizowania gospodarek, żeby się stawały bardziej cyfrowe, przyjazne środowisku naturalnemu. Te pieniądze będzie więc można otrzymywać w ścisłym związku z uzgodnionymi wspólnie celami. To pierwsza warunkowość. Druga to właśnie praworządność. Komisja pracuje nad mechanizmem uzależniającym dostęp do unijnych funduszy od przestrzegania zasady praworządności. Ponadto we wrześniu ma się ukazać raport o sytuacji w tej dziedzinie we wszystkich państwach członkowskich. Na pewno należy się liczyć ze wzmocnieniem środków ochrony praworządności.

— Czy wiadomo już, ile pieniędzy może dostać Polska w latach 2021-2027?
— Według wstępnych projektów budżetu wieloletniego Polska — w porównaniu z poprzednim rozdaniem — ma dostać ok. 20 mld euro mniej na politykę spójności, bo ok. 64 mld euro. Jednak fundusz odbudowy zrekompensuje to z nawiązką. Tu najwięcej mają otrzymać Włosi i Hiszpanie, ale Polska jako trzeci w kolejności beneficjent ma dostać ogółem, licząc granty i pożyczki, ok. 67 mld euro.

— Czy będą pieniądze dla takich biednych regionów jak Warmia i Mazury, bo koszula bliższa ciału?
— Regiony z dochodami poniżej średniej unijnej nadal będą otrzymywały proporcjonalnie więcej pieniędzy. Aczkolwiek mówi się też o podwyższeniu udziału własnego w projektach dofinansowywanych z unijnych funduszy. U nas jest to obecnie 15 proc, ale np. w Finlandii już 50 proc. Warto dodać, że w tym dodatkowym funduszu odbudowy nie zakłada się w ogóle udziału własnego. To niezwykle istotne dla samorządów. Komisja, jak zawsze, będzie się starała zachować wpływ samorządów na dysponowanie środkami. A co do kontynuacji takich programów operacyjnych jak Polska Wschodnia, który jest adresowany m.in. do Warmii i Mazur, to oczywiście decyzja zależeć będzie od rozmów Komisji z rządem.

— Coś się zmieni w unijnych priorytetach, jeśli chodzi o wydawanie pieniędzy?
— Będzie dużo bodźców w kierunku działań zielonych, innowacji ekologicznych, promocji zdrowej żywności oraz rozwijania turystyki, co jest bardzo istotne dla takiego regionu jak Warmia i Mazury. Do tej pory turystyka czy hotelarstwo to nie były gałęzie szczególnie promowane przez UE. Teraz to się zmienia. Łatwiej będzie o pieniądze na te inwestycje.

— Kiedy wybuchła pandemia, nasz rząd niewiele mówił o unijnej pomocy. Nie było tego wsparcia Brukseli?
— Już w pierwszych tygodniach pandemii Unia zmobilizowała rezerwy, fundusze na czarną godzinę, oraz maksymalnie uprościła procedury, aby wszystkie środki, które nie zostały jeszcze wykorzystane przez poszczególne kraje, w tym regiony, szybko przerzucić na walkę z pandemią. Powstał w ten sposób fundusz w wysokości 55 mld euro, z czego Polska dostała najwięcej, bo 13 mld euro. I te pieniądze zostały przeznaczone na wsparcie choćby szpitali czy przedsiębiorców, by firmy zachowały płynność i utrzymały zatrudnienie. A to był tylko początek udostępnienia prawdziwie wielkich środków do zmagań ze skutkami kryzysu. Przemilczanie, pomniejszanie czy relatywizowanie tej pomocy jest po prostu zdumiewające. Że nie wspomnę już o obrzydzaniu ludziom Unii przy okazji pandemii.

— Panie ambasadorze, na koniec, jaka lekcja płynie z pandemii dla UE?
— Najważniejsza, moim zdaniem, jest taka, że Europa po pandemii będzie miała szansę na nową opowieść — o tym, że potrafimy być solidarni w obliczu przeciwności losu. W tym prawie dwukrotnie powiększonym budżecie wyraża się nowe uzasadnienie projektu integracji.

— Słowem katharsis.
— Właśnie! To jest z jednej strony odwaga zrobienia czegoś, co dotąd wydawało się niewykonalne, ale też katharsis w tym sensie, że przez kilka ostatnich lat panowała moda na pesymizm, zarządzanie strachem. Ton publicznej debacie nadawali przeciwnicy Unii, teraz znów się obudzili, żeby przeciwstawiać sprawne państwa narodowe rzekomo niemrawej Wspólnocie. Mam nadzieję, że wszystkim miłośnikom takich opowieści będziemy mogli wkrótce opowiedzieć historię o Unii, która potrafi być solidarna, oraz że warto trzymać się razem, bo tak łatwiej przetrwać kryzys i się z niego wydobyć.
Andrzej Mielnicki

Obrazek w tresci


Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Nick #2940022 | 37.201.*.* 28 cze 2020 23:27

    Parlament Unii obudzil sie 2 tygodnie pozniej jak juz rzad Polski zaczal wprowadzac rozne obostrzenia w zwiazku z epidemia. Tak samo "szybko" zareagowali przywodcy panstw zachodniej Europy.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. blbl #2939447 | 95.41.*.* 26 cze 2020 07:19

    coś o polityce, gospodarce, uni, jak ja to odczuję , będę spłacał latami ?

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz