Mam nadzieję, że już mnie to nie spotka

2020-06-17 18:22:31(ost. akt: 2020-06-17 19:45:16)

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

W dobie koronawirusa ratownik medyczny Mirosław Potoczny musiał się pozbierać po otrzymaniu anonimu z żądaniem, aby się wyprowadził z Kandyt. Otrzymał jednak mnóstwo wyrazów wdzięczności oraz drugi list, zupełnie inny w treści od tego pierwszego.
Na początku maja Mirosław Potoczny, ratownik medyczny mieszkający w Kandytach (gm. Górowo Iławeckie), a pracujący w Olsztynie, znalazł w swej skrzynce pocztowej anonimowy list. Jego autor żądał, aby mężczyzna wyprowadził się ze wsi, bo "roznosi zarazę". List pojawił się w skrzynce ratownika, gdy ten wrócił do domu na kilka dni urlopu po dłuższym pobycie w Olsztynie, gdzie mieszkał w hotelu. Przeniósł się tam, bo już wcześniej docierały do niego sygnały, że w swojej miejscowości "nie jest mile widziany". Z racji swej pracy mógł przecież mieć kontakt z osobami zakażonymi koronawirusem.

Pan Mirosław opublikował anonim na swoim profilu na Facebooku. Zgłosił się też do miejscowego proboszcza. Był wtedy bardzo rozemocjonowany. Od razu otrzymał jednak wiele ciepłych słów i dowodów wsparcia. Na tym się jednak nie skończyło.


Czytaj e-wydanie

To jest fragment tekstu. Cały artykuł można przeczytać wśrodowym (17 czerwca) wydaniu Gazety Olsztyńskiej

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl