Wojna zostawiła we mnie trwały ślad

2020-05-24 17:48:33(ost. akt: 2020-05-24 17:58:55)
Pani Marianna z mężem, siostrą, szwagrem i swoim dzieckiem

Pani Marianna z mężem, siostrą, szwagrem i swoim dzieckiem

Autor zdjęcia: Arch. prywatne rodziny

Pani Marianna skończyła 91 lat. Jak na swój wiek to bardzo energiczna kobieta, która wiele w swoim życiu przeszła. Przeżyła II wojnę światową, śmierć męża i dwa razy stoczyła walkę z nowotworem. Zawsze stara się patrzeć na świat z optymizmem.
Pani Marianna Tańska, z domu Radomska, urodziła się 20 stycznia 1929 roku w miejscowości Brzozowo Stare w powiecie przasnyskim. Była drugim dzieckiem swoich rodziców. Miała starszą siostrę Walentynę, którą bardzo kochała. Dziecięce lata przerwała wojna...

— Pamiętam bardzo dokładnie dzień 1 września 1939 roku. Miałam wówczas 10 lat — wspomina pani Marianna. — Jednak musiałam przeżyć je w ciężkich, trudnych i zbrodniczych czasach wojennych. O tym, że wojna wybuchnie wiedział cały świat już kilka miesięcy wcześniej. Mówiło się o tym, jednak dla nas dzieci było to coś, czego nie mogliśmy sobie wyobrazić. Nikt jednak nie wiedział tylko kiedy i jaki będzie ona miała przebieg. Okazała się okrutna... Przeżyłam wiele tragicznych chwil, ale są takie, które szczególnie utkwiły w mojej dziecięcej pamięci. Nawet dziś, po prawie 80 latach od jej zakończenia wspomnienia wracają jak żywe i bolą wciąż tak samo. Tego, co widziałam na własne oczy, nie jestem w stanie wymazać. Czasem zamykam oczy i widzę te wszystkie okropności, które ludzie ludziom zgotowali. Opowiadałam często o tym co przeszłam swoim dzieciom i wnukom. Nie chciałabym nigdy, by oni musieli patrzeć i przeżywać to co my wtedy — dodaje ze łzami w oczach.

Obrazek w tresci

Kiedy ludzie zaczęli uciekać do Warszawy także rodzina pani Marianny zapakowała na wóz swój dobytek i wyruszyła w stronę Warszawy. Po drodze mijali wielu ludzi, którzy tak jak oni uciekali. Jedną stroną ulicy szli lub jechali na wozach ci, którzy zmierzali w kierunku stolicy, a drugą stroną szli żołnierze. Nie ujechali jednak daleko i musieli zawrócić. Dwa lat później zaczęła się okupacja.
— Niemcy nas wysiedlili i tam, gdzie mieszkaliśmy, powstał poligon — opowiada. — Zostaliśmy przesiedleni do miejscowości Leszno. Do Przasnysza mieliśmy 6 kilometrów. Był to majątek po Polaku, którym zarządzał stary Niemiec. Mieszkaliśmy u gospodarza w jednym pokoju i chodziliśmy do tego majątku pracować. Wtedy też zmarła nasza babcia. Trudy to był czas, ale najważniejsze, że byliśmy razem.

Kiedy pani Marianna miała 13 lat, Niemcy zabrali ją do kopania okopów pod Ostródą. Młoda dziewczyna znalazła się wśród kilkuset obcych osób. Byli tam cywile, dzieci w podobnym wieku, ale też żołnierze z Włoch i Francji.
— Byłam przerażona, zabrana od najbliższych... 13-letnie dziecko, tęskniłam za rodziną — wspomina. — Pracowaliśmy ciężko, jedni budowali bunkry przeciwpancerne inni, przeważnie dzieci i kobiety, zbieraliśmy ziemię i rozgarnialiśmy ją. Spaliśmy w szopach na słomie. Byliśmy brudni, wszędzie były wszy. Warunki były tragiczne, było nas tak wiele, a nie było żadnych środków czystości, panował głód. Wiele osób chorowało. To, co dostawaliśmy do jedzenia było okropne, nie nadawało się do jedzenia... ale musieliśmy to jeść. Po jakimś miesiącu pobytu odbyło się na placu zebranie, że będą nas zabierać do Królewca. Kilka osób postanowiło uciec. W nocy usłyszeliśmy strzały... Okazało się, że tych, których złapano podczas ucieczki bardzo bito, a jednego rozstrzelano. Rano zaprowadzili nas do tego zabitego chłopaka i powiedzieli nam, że rodzina na niego czeka, ale więcej go nie zobaczy. Za jakiś tydzień wywieźli do Królewca samych mężczyzn. Najgorzej traktowani byli jeńcy włoscy. Głodzono ich, poniżano, bito. Czasem podawaliśmy im trochę jedzenia. Sami mieliśmy niewiele, ale jak się na a nich patrzyło to żal człowieka za serce chwytał...

Pani Marianna przez prawie 3 miesiące pracowała na okopach. Z kilkoma innymi osobami postanowili uciec. Planowali przejść Narew nocą. Niestety na obu brzegach przy moście stali żandarmi. Na ich szczęście zaczął padać deszcz i pilnujący mostu żołnierze poszli przeczekać ulewę.
— Weszliśmy do wody, ale było bardzo głęboko, więc wycofaliśmy się i przemknęliśmy cicho przez most — opowiada. — Dobrze, że padał deszcz. Kiedy już byliśmy po drugiej stronie rzeki każdy poszedł w swoją stronę. Ja z jedną dziewczynką w podobnym wieku poszłam piechota do jej rodziny, która mieszkała nieopodal. Potem poszłam do domu. Tak się cieszyłam, gdy zobaczyłam ukochane twarze moich najbliższych.
Szczęście rodziny nie trwało długo, bo do kopania okopów zabrano tatę pani Marianny. Mężczyzna był bardzo chorowity, więc córka poszła i poprosiła żołnierzy, czy może zastąpić ojca. początkowo nie chcieli, jednak widząc, że dziewczyna nie zamierza ustąpić zgodzili się. Odesłano ojca do domu a jego pracę powierzono córce.
— Nie wiem, skąd wtedy było we mnie tyle odwagi — zastanawia się pani Marianna. — Pracowałam tam 3 dni, po czym uciekłam. Udało się i wróciłam do domu.

Obrazek w tresci

Pani Marianna jednak przeżyła ogromną traumę podczas jednej z wizyt w pobliskim Przasnyszu. Pojechała z mamą na zakupy. Dziewczyna stała w kolejce, a w tym czasie mama weszła do innego sklepu kiedy na koniach zajechali żołnierze niemieccy. Wszyscy zostali "zagnani" na rynek w centrum, gdzie był urząd niemiecki. Na placu stało pięć stołów i szubienice z pętlami.
— Plac był pełen przerażonych ludzi — wspomina pani Marianna. — Nie wiedzieliśmy, co się będzie działo. Po chwili przyprowadzono pięć osób, jedną kobietę i 4 mężczyzn. W tłumie szeptano, że kobieta to nauczycielka, któryś z mężczyzn był dyrektorem szkoły rolniczej... Kazano im stanąć na stołach i założono im pętle na szyję. Pozwolono im też powiedzieć kilka słów. Do jednego z mężczyzn podeszła kobieta z małym dzieckiem na ręku. Mężczyzna poprosił ją, żeby wychowała jego syna na dobrego Polaka. Skazani krzyknęli jeszcze "Niech żyje Polska", a żołnierze przewrócili stoły, na których stali. Cała piątka zawisła na sznurach, tłum zaś krzyczał "Niech żyje Polska". Nagle żołnierze zaczęli strzelać, a wszyscy zaczęli uciekać. Biegłam ile sił w nogach mając przed oczami wciąż wiszące ciała. Nie wiem ile osób wtedy zastrzelono, czy tylko strzelano aby wzbudzić panikę. Jednak dla mnie do dziś to traumatyczne przeżycie. Nie umiem opowiadać o tym bez emocji. To wciąż wywołuje łzy i smutek.

Po wyzwoleniu rodzina została przewieziona do Brzozowa - miejscowości, w której mieszkała przed wojną. Niestety, dom był zniszczony i nie nadawał się do zamieszkania. Podczas zebrania powiedziano im, że mogą się przenieść. I tak rodzina pani Marianny przeprowadziła się do miejscowości Olszyny w gminie Szczytno. Kiedy rodzina zamieszkała w Olszynach w 1945, pewnego dnia siostry wybrały się na zakupy do pobliskiego Szczytna. Wracając niosły w wanience kilka talerzy. postanowiły wejść do lasu i nazbierać trochę jagód.
— Weszłyśmy do lasu i zbierałyśmy jagody, przy okazji rozmawiałyśmy wesoło — opowiada pani Marianna. — W pewnym momencie tuż obok nich pojawił się żołnierz rosyjski z bronią i chciał zabrać moją siostrę. Długo tłumaczyłam mu, że siostra jest Polką i że mieszkamy niedaleko. W końcu puścił nas wolno. Do domu dotarłyśmy prawie biegnąc.

W roku 1950 pani Marianna poznała swojego przyszłego męża Antoniego. Pokochali się wielką miłością. Wzięli ślub i wspólnie prowadzili gospodarstwo rolne. Z tego związku urodziła się 6 dzieci: Halina, Mirosława, Krystyna, Bogdan, Janusz i Teresa. Z mężem w zgodzie i szczęściu przeżyli kilkadziesiąt lat. Pan Antoni zmarł w 1997 roku w wieku 72 lat. Dziś pani Marianna jest babcią dla 9 wnuków i 11 prawnuków.
— Męża miałam dobrego. Żyliśmy w zgodzie i w szczęściu. Kochaliśmy się, szanowaliśmy, a to najważniejsze w małżeństwie — zapewnia. — Każdego dnia budziłam się z uśmiechem na ustach, bo dzięki moim najbliższym, koszmar wojny zapadał w niepamięć. Cieszyliśmy się z mężem, jak rodziły się nasze wnuki i prawnuki. Byliśmy gotowi im przychylić nieba. Jestem dumna, że wyrośli na dobrych ludzi — dodaje.

W wieku 73 lat pani Marianna zachorowała na nowotwór piersi. Kobieta wyczuła guzek, udała się do lekarza i wykonała niezbędne badania. Okazało się, że trzeba usunąć całą pierś. postanowiła walczyć o swoje życie. Operacja się udała, kobieta wyzdrowiała. Niestety, kilka lat temu nowotwór znów pojawił się w drugiej piersi. Udało się zoperować guz szybko. Pani Marianna dziś cieszy się dobrym zdrowiem i tym, że wokół siebie ma swoich najbliższych.
— Zawierzyłam Bogu. Modliłam się i wierzyłam, że po tym wszystkim co w życiu przeszłam, łatwo się nie poddam — opowiada. — Patrzyłam na roześmiane twarze moich dzieci, wnuków, prawnuków i wiedziałam, że mam dla kogo żyć!

Obrazek w tresci

W ubiegłym roku rodzina z okazji 90-tych urodzin postanowiła w tajemnicy przed jubilatką zorganizować jej imprezę. Pani Marianna niczego się nie spodziewała, więc zaskoczenie było ogromne, gdy na mszy świętej pojawiła się prawie cała rodzina. Po odprawionej Mszy św. na dostojną jubilatkę czekało przyjęcie.
— To była wspaniała niespodzianka — opowiada z uśmiechem na ustach pani Marianna. — Był tort, kosz róż, płynące z sera życzenia i wiele wzruszeń. Jak człowiek patrzy wstecz to nawet nie zdaje sobie sprawy, że ten czas tak szybko minął. Lubię oglądać fotografie, wspominać i opowiadać o swoim życiu. Cieszę się z odwiedzin dzieci, wnuków i prawnuków. Mam prawnuczkę Klarę, która jest młodsza ode mnie o 90 lat. Jestem naprawdę szczęśliwa i wdzięczna Bogu, że dał mi przeżyć wojnę, założyć rodzinę i przetrwać chorobę. Cieszę się każdym dniem, który jest mi dany, bo wiele osób nie ma tego szczęścia.

Obrazek w tresci

Nie możemy zapominać o okropnościach wojny, bo wtedy zapomnimy o wadze pokoju. Te wspomnienia muszą nam cały czas przypominać o tym wszystkim, czym jest wojna. Pokazują nam, że wojna nie jest rozgrywka polityczną, ale tragedią ludzi. Wojna zmienia ludzi za zawsze. Musimy pamiętać o przeszłości by móc budować przyszłość omijając błędy poprzednich pokoleń. Wspomnienia są bolesne, ale kobieta często opowiada o przeżytej traumie.
— Żeby ludzie wiedzieli jak to było niedawno. Trzeba opowiadać o tym, bo kolejne pokolenia powinny mieć świadomość tego, jak zła jest wojna — mówi. — Wydarzenia z wojny i okupacji u wielu z nas wpłynęły na degradację psychiki. Najbardziej zakorzenione są ślady wewnętrzne. Wielokrotnie budzę się w godzinach nocnych ocierając dłonią pot z czoła i mając przed oczyma żołnierza z wycelowanym rewolwerem. Dla wielu ludzi współcześnie żyjących dzieciństwo to czas radości, zabawy i miłości. We mnie termin ten wywołuje zupełnie inne odczucia. Mam nadzieję, że przyszłe pokolenia nie będą musiały przeżywać tego, co ja. Chciałabym, ażeby już nikt nigdy nie miał wspomnień podobnych do moich.

Joanna Karzyńska


Czytaj e-wydanie


Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Codzienne e-wydanie Gazety Olsztyńskiej, a w czwartek i piątek z tygodnikiem lokalnym tylko 2,46 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


W weekendowym (23-24 maja) wydaniu m.in.


Staram się żyć po swojemu
Ewelina Jay ze Szczytna to kobieta, która ma wiele pasji. Spełnia swoje marzenia i realizuje wyznaczone cele. Wie, że nie zawsze jest łatwo ale nigdy się nie poddaje. — Życie z pasją staje się pełniejsze i szczęśliwsze, a więc ja wciąż poszukuję działań, które dadzą mi energię — mówi.

Maciej Musiałowski gra Tomka w filmie „Sala samobójców. Hejter”
Jestem człowiekiem, którego nie ominął hejt
– Byliśmy przerażeni widząc, jak nasz film wyprzedził prawdziwą tragedię – mówi Maciej Stuhr, odtwórca roli polityka Pawła Rudnickiego w filmie „Sala samobójców. Hejter”. Z aktorem rozmawia Joanna Sławińska.

Barbara KułdoBędę to robiła, dopóki starczy sił!
Jak to jest ratować bezdomne zwierzęta w czasie pandemii? Interweniować, kiedy dzieje się im krzywda w domach? Wie to doskonale Barbara Kułdo, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami i wielka miłośniczka braci mniejszych, walcząca o ich dobro od 17 lat. — Oczywiście, że interweniować! Pandemia mnie nie odstrasza — odpowiada.


Komentarze (9) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. zag #2930302 | 92.223.*.* 7 cze 2020 01:59

    Życzcie zdrowia życzcie, każdego miesiąca na emeryturę płacimy

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  2. poh #2930301 | 92.223.*.* 7 cze 2020 01:59

    Co to za jakies kurpiowskie wywody??

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  3. Zenon #2925181 | 89.65.*.* 25 maj 2020 11:04

    Szybko się babce ponieszalo

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-10) odpowiedz na ten komentarz

  4. Cheniek #2925103 | 80.62.*.* 25 maj 2020 07:02

    Za komuny też nie było wesoło.

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. zbychu #2925098 | 89.228.*.* 25 maj 2020 06:42

      Trzeba pamiętać o tych mostach,które łączą nas.

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

      Pokaż wszystkie komentarze (9)