Koronawirus niszczy biznes

2020-04-04 12:00:00(ost. akt: 2020-04-07 12:36:37)

Autor zdjęcia: Pracodawcy RP

Gospodarka\\\ Koronawirus już nie tylko zainfekował gospodarkę, ale ją wręcz zabija. Tak jak ludzi. A skutków gospodarczej pandemii nie da się dzisiaj przewidzieć. Ile firm przetrwa, ile osób straci pracę? Są tylko prognozy i to mało optymistyczne.
Tarcza antykryzysowa weszła już w życie, tyle że przedsiębiorcy, ekonomiści mówią, że to kroplówka i apelują do rządu o pilną nowelizację świeżo co uchwalonej „tarczy”.
W tzw. tarczy antykryzysowej  znalazły się m.in. takie rozwiązania jak: zwolnienie mikrofirm do 9 osób ze składek do ZUS na 3 miesiące, zwolnienie dotyczy składek za przedsiębiorcę i pracujące dla niego osoby, a skorzystać mogą także samozatrudnieni z przychodem do 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia (15 681 zł), którzy opłacają składki tylko za siebie. Tarcza zakłada świadczenie postojowe w kwocie do ok. 2 tys. — dla zleceniobiorców (umowa zlecenia, agencyjna, o dzieło) i samozatrudnionych o przychodzie poniżej 3-krotności przeciętnego wynagrodzenia przez dwa miesiące. A także dofinansowanie wynagrodzeń pracowników — do wysokości 40 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia i uelastycznienie czasu pracy — dla firm które są w kłopotach.

A już dziś ponad 90 proc. z nich odczuło spadek przychodów — z powodu koronawirusa, co pokazuje ankieta, którą przeprowadziła w poniedziałek i wtorek organizacja Pracodawcy RP. Wśród przedsiębiorstw, które na nią odpowiedziały, najliczniejsze były te zatrudniające do 9 pracowników oraz od 10 do 49 pracowników — każda z tych kategorii stanowiła po 30 proc. całości. Pozostałe to firmy zatrudniające od 50 do 249 pracowników oraz duże, z 250 lub więcej pracownikami.

Na pytanie, czy pandemia spowodowała spadek przychodów twierdząco odpowiedziało aż 93 proc. przedsiębiorstw!

Przy czym jedna trzecia z nich już straciła od 26 do aż 50 proc. przychodów. Od 51 do 75 proc. przychodów straciła niemal jedna czwarta firm.

— Nie mamy złudzeń. Koronawirus zainfekował polski biznes na dobre, z dnia na dzień firmy dosłownie stanęły. Perspektywy są słabe, a hucznie zapowiadana tak zwana tarcza antykryzysowa okazuje się dziurawa jak sito, firmy nie wierzą w jej skuteczność — mówi dr Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP.
Niemal 54 proc. zapytanych przedsiębiorców oceniło rozwiązania „tarczy” jako bardzo złe, a niemal 24 proc. — jako złe.
Pracodawcy RP zapytali przedsiębiorców także o plany dotyczące redukcji zatrudnienia. Rokowania są złe. W marcu zwolnienia z powodu pandemii przeprowadziło niewiele ponad 30 proc. zapytanych firm. Jednak pytanie o plany na kolejne trzy miesiące przyniosło niepokojące odpowiedzi – redukcję zatrudnienia planuje aż 66,5 proc.! Skala redukcji jest różna, ale np. jedna piąta pytanych zamierza zwolnić od 11 do 20 proc. pracowników, a co dziesiąta – od 21 do 30 proc. załogi.

— Niestety, przedsiębiorcy zawiedli się. Podejmują więc jedyną decyzję, która przedłuży żywot ich firm, tną koszty, a to oznacza również redukcję zatrudnienia — mówi dr Dudek.
Co zatem trzeba zrobić, że chronić firmy przed bankructwem, a ich pracowników przed bezrobociem? Przede wszystkim trzeba zapewnić firmom płynność finansową, czyli dostęp do żywej gotówki. Inaczej czeka nas także duży skok bezrobocia — to opinia kilkunastu naukowców skupionych wokół prof. Jerzego Hausnera, byłego wicepremiera. W swoim alercie gospodarczym proponują rządowi m.in.: natychmiastowe i automatyczne zdjęcie na okres trzech miesięcy danin  publiczno-prawnych z przedsiębiorstw małych i średnich oraz zawieszenie ich poboru w przypadku przedsiębiorstw dużych. A także przyspieszenie zwrotów VAT i zwiększenie dostępności kredytów w bankach na preferencyjnych warunkach.

Zresztą tego chcą też sami przedsiębiorcy, bo wśród ich postulatów do rządu jest właśnie wstrzymanie wszelkich egzekucji z danin publicznych takich jak: ZUS, VAT, PIT czy CIT, zwrotu nadpłaconego VAT-u i zawieszenia split paymentu.
Tak naprawdę teraz jest stan wyczekiwania. Przedsiębiorcy nie chcą zwalniać ludzi, których tak niedawno jeszcze z trudem szukali. Dlatego chcą wiedzieć, jak będzie wyglądać rzeczywista pomoc państwa, głównie zapowiadane dopłaty do wynagrodzeń. I kiedy konkretnie dostaną pieniądze.

Tym będą zajmowały się Wojewódzkie Urzędy Pracy, które będą przyznawały dofinansowanie do wynagrodzenia dla pracodawcy z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Urząd ma siedem dni na rozpatrzenie wniosku.

— Wnioski będą rozpatrywane bez zbędnej zwłoki — zapewnia Zdzisław Szczepkowski, dyrektor WUP w Olsztynie, dodając: —Tyle że spodziewamy się, że może być ich nawet 30 tysięcy.