Nawet milion na bruk

2020-03-25 12:00:00(ost. akt: 2020-04-07 12:57:04)
Zdjęcie jest tylko ilustracją tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją tekstu

Autor zdjęcia: Archiwum GG

Gospodarka || Już nie tylko małe firmy, ale także te duże przedsiębiorstwa dotykają skutki walki z epidemią koronawirusa. Dziś fabryka Michelin, największy pracodawca na Warmii i Mazurach, ma poinformować o swojej pracy w najbliższych tygodniach.
Na razie są tylko plotki, które elektryzują opinię publiczną. Jednak, gdy mowa o fabryce Michelin, największym pracodawcy na Warmii i Mazurach, który zatrudnia prawie 5 tys. osób, trzeba nadstawić ucha. Jak niesie wieść gminna, fabryka ma w kwietniu przerwać produkcję na dwa tygodnie. Powodem miałaby być oczywiście trudna sytuacja gospodarcza w Polsce i na świecie z powodu pandemii koronawirusa. Wiele firm zawiesiło swoją działalność, a ich pracownicy zostali wysłani na urlopy. Próbowaliśmy dowiedzieć się u źródła, a więc w Michelin, czy to prawda, że fabryka zawiesza produkcję, czy też staną tylko niektóre wydziały?

— W środę wydamy oficjalny komunikat dotyczący funkcjonowania fabryki w najbliższym czasie — powiedziała nam Ewa Konopka, rzecznik Michelin w Polsce, dodając, że na razie nic więcej nie może powiedzieć.

Jednak decyzja o czasowym wstrzymaniu czy też ograniczeniu produkcji nie byłaby żadnym zaskoczeniem. Fabryka Michelin już wstrzymywała częściowo produkcję, choćby w 2009 roku, kiedy gospodarka tonęła w wyniku światowego kryzysu finansowego. Wtedy fabryka na półtora miesiąca przerwała produkcję opon do samochodów ciężarowych.

Przerwa, spowodowana spadkiem popytu, rozpoczęła się na początku kwietnia i zakładano, że potrwa miesiąc, ale z powodu utrzymującego się braku popytu na ten typ opon, przedłużono ją o kolejne dwa tygodnie. W czasie przerwy w produkcji 400 pracowników nie przychodziło do pracy, ale otrzymywali 70-80 proc. wynagrodzenia.

A dziś mamy też kryzys wywołany tym razem przez epidemię koronawirusa. I też źle zaczęło się dziać w gospodarce. I ostatnie wieści z lutego z rynku pracy są chyba już ostatnimi — przynajmniej w najbliższych miesiącach — dobrymi informacjami. Ze wstępnych danych Ministerstwa Rodziny Pracy i Polityki Społecznej wynika, że pod koniec lutego stopa bezrobocia utrzymała się na podobnym poziomie, co w styczniu, czyli 5,5 proc. — podaje GUS. Na koniec lutego było 919,9 tys. bezrobotnych. Według poprzednich szacunków resortu pracy wynosiło 921 tys.
Dziś te dane są już przeszłością. Wywrócił je koronawirus i skutki walki z epidemią. Coraz więcej firm w wyniku wprowadzanych ograniczeń i obostrzeń wstrzymuje produkcję, zawiesza swoją działalność. Całe branże, jak turystyczna czy hotelowa mogą znaleźć się na granicy bankructwa.

W połowie marca w Olsztynie było zarejestrowanych 2660 bezrobotnych, a stopa bezrobocia w mieście wynosiła w styczniu 2,9 proc. Natomiast w powiecie olsztyńskim było 3889 bezrobotnych, a stopa bezrobocia w styczniu wynosiła 9,5 proc. To jednak już też przeszłość. W urzędach pracy już zaczyna przybywać bezrobotnych.

— Od 17 marca zarejestrowaliśmy 88 osób z Olsztyna i 103 z powiatu olsztyńskiego. To sporo — mówi Katarzyna Pietkiewicz, dyrektor Urzędu Pracy Powiatu Olsztyńskiego. — I naprawdę dziś trudno przewidzieć, jak to będzie dalej.

Rząd przygotował tarczę antykryzysową, która ma pomoc firm i ich pracownikom przetrwać ten trudny czas. Na pomoc gospodarce rząd chce przeznaczyć 212 mld zł. Jednak, jak zwracają uwagę ekonomiści, na konkretną pomoc finansową firmom z budżetu ma być przeznaczone tylko 66 mld zł. Reszta to gwarancje, zabezpieczenia finansowe.

Wczoraj premier Mateusz Morawiecki powiedział, że chciałby, żeby ta ustawa o "tarczy antykryzysowej" weszła w życie jak najszybciej. Premier liczy na to, że nastąpi to w najbliższych dniach, ale jeśli termin się przeciągnie, to chciałby, żeby te rozwiązania, które przedstawił małym i średnim przedsiębiorcom, obowiązywały od 1 kwietnia.

Czas nagli, bo według szacunków Krajowej Izby Gospodarczej (KIG), jak poinformowała „Rzeczpospolita", pracę może stracić od 320 do 480 tys. osób w optymistycznym wariancie obniżenia tegorocznego wzrostu PKB do 1 proc. oraz od 1,12 mln do 1,28 mln osób w wariancie pesymistycznym, gdyby PKB odnotował 5-proc. spadek.

Andrzej Mielnicki