Musi być pani od Tindera

2020-03-07 19:01:24(ost. akt: 2020-03-07 11:29:38)
To mit, że korzystamy z Tindera, by szukać seksu. Większość osób ma go po to, by spotykać się z ludźmi na randki i tam szuka relacji. Z Joanną Jędrusik, autorką książki "50 twarzy Tindera" rozmawia Katarzyna Janków-Mazurkiewicz.
— Przez kilka lat byłaś aktywną użytkowniczką Tindera. Masz za sobą różne doświadczenia, które opisałaś w książce. Nie zniechęciłaś się?
— Chyba tak. Kiedy napisałam książkę używając Tindera, czułam się trochę tak, jakbym czytała jej kolejny rozdział. Nie potrafiłam się już zdystansować. Umawiałam się jeszcze na randki, ale jednocześnie myślałam, że mężczyźni, z którymi chcę się spotkać, mogą mieć obawy, że ich opiszę w kolejnej publikacji. Inni mogliby z kolei stwierdzić, że prowadzę na nich badania terenowe. Nie, nie odinstalowałam aplikacji. Dlaczego? Jest teraz dla mnie źródłem informacji. Zaglądam do niej, kiedy chcę coś sprawdzić.

— Sprawdziłaś też, że to aplikacja, z której w Polsce korzystają niemal wszystkie grupy zawodowe. To artyści, prawnicy, lekarze.
— Akurat lekarze rzadziej korzystają z tej aplikacji, bo z uwagi na pracę zawodową, mają mało czasu. Dodatkowo też wielu lekarzy szuka drugiej połówki w swoim środowisku.

— Kto umawia się najchętniej?
— To trudno sprawdzić, ale są badania, które mówią o tym, które grupy zawodowe są preferowane przez innych użytkowników. W przypadku mężczyzn są to piloci, a wśród kobiet – dentystka, nauczycielka, przedszkolanka, stewardesa.

Czytaj e-wydanie

Aby przeczytać cały artykuł, kup weekendowe e-wydanie Gazety Olsztyńskiej.

Wejdź na stronę >>> kupgazete.pl lub kliknij w załączony PDF.