W wiosce olimpijskiej kończą się żarty
2020-02-20 12:00:00(ost. akt: 2020-02-25 21:25:51)
Kiedy wchodzimy do gabinetu Dariusza Nowickiego witają nas ustawione na półkach książki psychologiczne po polsku i po angielsku. Psychologia sportowa to jego wielka pasja od ponad 30 lat, od kiedy pracuje z polską kadrą narodową.
— Za pół roku Igrzyska w Tokio i jednym z elementów wyszkolenia zawodników jest obecnie praca z psychologami sportu.
— Bo to zdecydowanie zwiększa ich szanse na sukces. Pamiętajmy, że to wyzwanie mentalne, przed którym staje zawodnik, przygotowując się do igrzysk, jest zdecydowanie większe od tego, które jest związane z przygotowaniami do mistrzostw Europy czy mistrzostw świata. Żeby troszeczkę obniżyć poziom stresu zawodników, staramy się ich przekonać, że to są takie same zawody, jak każde inne...
— Bo to zdecydowanie zwiększa ich szanse na sukces. Pamiętajmy, że to wyzwanie mentalne, przed którym staje zawodnik, przygotowując się do igrzysk, jest zdecydowanie większe od tego, które jest związane z przygotowaniami do mistrzostw Europy czy mistrzostw świata. Żeby troszeczkę obniżyć poziom stresu zawodników, staramy się ich przekonać, że to są takie same zawody, jak każde inne...
— I oni to „kupują”?
— Do pewnego stopnia tak, ale kiedy przyjadą do wioski olimpijskiej, to tam już jest koniec żartów. Troszeczkę lepiej mają żeglarze, ponieważ z reguły mieszkają oddzielnie. Są tylko w swoim gronie i wtedy można powiedzieć, że to są takie same zawody, jak każde inne.
![Z Lewandowski Team przed Rio 2016](https://m.wm.pl/2020/02/n/z-lewandowski-team-przed-rio-2016-610788.jpg)
Z Lewandowski Team przed Rio 2016
fot. archiwum prywatne
— Do pewnego stopnia tak, ale kiedy przyjadą do wioski olimpijskiej, to tam już jest koniec żartów. Troszeczkę lepiej mają żeglarze, ponieważ z reguły mieszkają oddzielnie. Są tylko w swoim gronie i wtedy można powiedzieć, że to są takie same zawody, jak każde inne.
![Z Lewandowski Team przed Rio 2016](https://m.wm.pl/2020/02/n/z-lewandowski-team-przed-rio-2016-610788.jpg)
Z Lewandowski Team przed Rio 2016
fot. archiwum prywatne
— Teraz bierzesz udział jako psycholog w przygotowaniu kadry narodowej do Tokio.
— Wspólnie z Janem Blecharzem przygotowujemy od 6 lat reprezentację polskich lekkoatletów w specjalistycznym „ciągu oddziaływań psychologicznych”. Oprócz tego pracuję indywidualnie z przedstawicielami innych dyscyplin: judo, strzelectwo, pływanie i golf. Przede wszystkim z tymi, którzy tego chcą. Dobrze jest także, kiedy ich trenerzy są do tego przekonani. Wtedy i medycyna wraz z fizjoterapią, i praktyka trenerska, i praktyka psychologiczna wspierają się nawzajem.
— Wspólnie z Janem Blecharzem przygotowujemy od 6 lat reprezentację polskich lekkoatletów w specjalistycznym „ciągu oddziaływań psychologicznych”. Oprócz tego pracuję indywidualnie z przedstawicielami innych dyscyplin: judo, strzelectwo, pływanie i golf. Przede wszystkim z tymi, którzy tego chcą. Dobrze jest także, kiedy ich trenerzy są do tego przekonani. Wtedy i medycyna wraz z fizjoterapią, i praktyka trenerska, i praktyka psychologiczna wspierają się nawzajem.
— I widać poprawę wyników?
— Kiedy spojrzysz na dorobek medalowy i punktowy z kolejnych mistrzostw Europy oraz mistrzostw świata, to ostatnie sześciolecie jest jednym z najlepszych, porównywanym do sukcesów słynnego lekkoatletycznego „wunderteamu” sprzed lat. Pracujemy nie tylko z zawodnikami, ale także z ich trenerami, pokazując im, co mogą sami zrobić podczas zawodów.
— Kiedy spojrzysz na dorobek medalowy i punktowy z kolejnych mistrzostw Europy oraz mistrzostw świata, to ostatnie sześciolecie jest jednym z najlepszych, porównywanym do sukcesów słynnego lekkoatletycznego „wunderteamu” sprzed lat. Pracujemy nie tylko z zawodnikami, ale także z ich trenerami, pokazując im, co mogą sami zrobić podczas zawodów.
— A co jest tutaj najważniejsze? Żeby zawodnik nabrał większego dystansu, zrelaksował się wewnętrznie, czy też przeciwnie, żeby parł do przodu, szedł jak burza łamiąc wszelkie przeszkody?
— Ukuliśmy z Jankiem Blecharzem akronim „mentalny KOP”. Gdzie „K” - jest jak koncentracja uwagi i umiejętności komunikowania się trenera z zawodnikiem. „O” to z kolei opanowanie emocji a „P” - pewność siebie. To są trzy kierunki naszych oddziaływań psychologicznych podczas treningu mentalnego zawodników. Pracujemy więc nad optymalną koncentracją uwagi oraz nad tym, żeby poprzez trening relaksacyjny zawodnicy uczyli się opanowania swoich emocji poprzez wyluzowanie, wyciszenie i uspokojenie. Nie wyczerpują wtedy swojej wewnętrznej energii poprzez niepotrzebne napięcie i zdenerwowanie. A praca nad pewnością siebie to budowanie wiary w to, że jesteś optymalnie przygotowany do startu.
— Ukuliśmy z Jankiem Blecharzem akronim „mentalny KOP”. Gdzie „K” - jest jak koncentracja uwagi i umiejętności komunikowania się trenera z zawodnikiem. „O” to z kolei opanowanie emocji a „P” - pewność siebie. To są trzy kierunki naszych oddziaływań psychologicznych podczas treningu mentalnego zawodników. Pracujemy więc nad optymalną koncentracją uwagi oraz nad tym, żeby poprzez trening relaksacyjny zawodnicy uczyli się opanowania swoich emocji poprzez wyluzowanie, wyciszenie i uspokojenie. Nie wyczerpują wtedy swojej wewnętrznej energii poprzez niepotrzebne napięcie i zdenerwowanie. A praca nad pewnością siebie to budowanie wiary w to, że jesteś optymalnie przygotowany do startu.
— To który z naszych najlepiej potrafi się skoncentrować, opanować i iść do przodu?
— Takich zawodników jest wielu. Nie możesz jednak zbyt wcześnie wieszać im medali na szyi. Mówienie, że ktoś jest pewniakiem medalowym, jest poważnym błędem metodologicznym. Owszem, ludzie to kochają. Spójrzmy na przykład na Pawła Fajdka, wielokrotnego mistrza świata w rzucie młotem, i jego dwa słabe starty olimpijskie: w Londynie 2012 i w Rio de Janeiro 2016. Na obydwie te imprezy przylatywał jako mistrz świata, z olbrzymimi nadziejami na medal, a potem coś nie wychodziło...
— Takich zawodników jest wielu. Nie możesz jednak zbyt wcześnie wieszać im medali na szyi. Mówienie, że ktoś jest pewniakiem medalowym, jest poważnym błędem metodologicznym. Owszem, ludzie to kochają. Spójrzmy na przykład na Pawła Fajdka, wielokrotnego mistrza świata w rzucie młotem, i jego dwa słabe starty olimpijskie: w Londynie 2012 i w Rio de Janeiro 2016. Na obydwie te imprezy przylatywał jako mistrz świata, z olbrzymimi nadziejami na medal, a potem coś nie wychodziło...
— Nie zagrało w psychice właśnie?
— Najwyraźniej tak. Wyciągnął jednak wnioski z tych doświadczeń. Jego trenerka bardzo dużo korzystała z treningów psychologicznych oraz z rozmów z Blecharzem i ze mną, no i na ostatnich mistrzostwach świata w Doha to był już zupełnie inny Paweł. Paweł, który wygrał te zawody.
— Najwyraźniej tak. Wyciągnął jednak wnioski z tych doświadczeń. Jego trenerka bardzo dużo korzystała z treningów psychologicznych oraz z rozmów z Blecharzem i ze mną, no i na ostatnich mistrzostwach świata w Doha to był już zupełnie inny Paweł. Paweł, który wygrał te zawody.
— Jak się zostaje psychologiem sportowym?
— W roku 1978 wymarzyłem sobie uprawianiu tego zawodu, tylko nie było wtedy w Polsce takiego kierunku. Wybrałem więc neuropsychologię na lubelskim UMCS. Tamtejsi nauczyciele akademiccy wyszli spod ręki słynnego prof. Aleksandra Łurii z ZSRR, nota bene doctora honoris causa UMCS. A dodatkowo mogłem także korzystać z wiedzy Nikodema Żukowskiego, trenera judo i jednocześnie doświadczonego psychologa sportowego.
— W roku 1978 wymarzyłem sobie uprawianiu tego zawodu, tylko nie było wtedy w Polsce takiego kierunku. Wybrałem więc neuropsychologię na lubelskim UMCS. Tamtejsi nauczyciele akademiccy wyszli spod ręki słynnego prof. Aleksandra Łurii z ZSRR, nota bene doctora honoris causa UMCS. A dodatkowo mogłem także korzystać z wiedzy Nikodema Żukowskiego, trenera judo i jednocześnie doświadczonego psychologa sportowego.
— Czyli konsekwentna realizacja wytyczonego kierunku...
— Jak wylądowałem po studiach w Warszawie do pracy w Instytucie Sportu, to równolegle zacząłem uczyć taekwondo, zakładając sekcję przy AZS Politechniki Warszawskiej. Tam był już kick-boxing i trochę ja trenowałem u nich, a trochę oni ćwiczyli u mnie. Potem przeniosłem się do Olsztyna i równo 31 lat temu założyłem sekcję taekwondo AZS WSP, która jest teraz sekcją AZS UWM. Mam zatem za sobą ponad 30 lat pracy w zawodzie trenera i równocześnie 35 lat pracy w charakterze psychologa sportowego.
— Jak wylądowałem po studiach w Warszawie do pracy w Instytucie Sportu, to równolegle zacząłem uczyć taekwondo, zakładając sekcję przy AZS Politechniki Warszawskiej. Tam był już kick-boxing i trochę ja trenowałem u nich, a trochę oni ćwiczyli u mnie. Potem przeniosłem się do Olsztyna i równo 31 lat temu założyłem sekcję taekwondo AZS WSP, która jest teraz sekcją AZS UWM. Mam zatem za sobą ponad 30 lat pracy w zawodzie trenera i równocześnie 35 lat pracy w charakterze psychologa sportowego.
— Wiele lat temu czytałem niezwykłą książkę „Zen w sztuce łucznictwa” autorstwa Eugena Herrigela, niemieckiego profesora filozofii, który w latach 20. wykładał na japońskim Cesarskim Uniwersytecie Tohoku. Przeszedł on w tym czasie długi i trudny trening Kyūdō − dawnego japońskiego łucznictwa ceremonialnego, łączącego w sobie elementy walki i opanowania umysłu oparte na filozofii zen. Ważnym elementem tego treningu było przygotowanie psychologiczne. Teraz nareszcie także Europa dojrzała do stosowania tych starych sprawdzonych metod?
— Współpraca psychologów z trenerami oraz z wybitnymi sportowcami miała miejsce już dużo wcześniej. Wspomnijmy choćby słynnego Feliksa „Papę” Stamma - pięściarza, sędziego i trenera bokserskiego. Bardzo dużo się mówiło, że był on urodzonym psychologiem. Nie wspominano natomiast przy tym, że z „Papą” Stammem i z jego zawodnikami ze „Złotej ekipy” pracował psycholog, prof. Edward Wlazło z Wrocławia. Ale nawet w naszych czasach nie wszyscy są gotowi, żeby mówić otwarcie o pracy z psychologiem.
— No właśnie. Amerykanin, jak ma kłopoty, to idzie do psychoanalityka, kładzie się na kozetce, wyrzuca z siebie wszystko i wraca do domu odświeżony wewnętrznie...
— ...a Polak idzie do wróżki. Tam kolejki są kilometrowe.
— ...a Polak idzie do wróżki. Tam kolejki są kilometrowe.
— Ale krępuje się pójść do psychologa, żeby pomógł mu przepracować pewne wewnętrzne problemy. To rodzaj takiej blokady kulturowej. Z czego ona wynika?
— Myślę, że wciąż kojarzy się Polakom zawód psychologa z chorobami psychicznymi, którymi zajmuje się przecież psychiatra. A psycholog to jest przede wszystkim trener mentalny. W przypadku psychologii sportu zbudowaliśmy w Polsce dobry system kształcenia specjalistów, którzy po uzyskaniu dyplomu studiów muszą mieć jeszcze co najmniej dwa lata praktyki. I dopiero potem można podjąć podyplomowe studia z psychologii sportu. To razem 9 lat przygotowania, zanim będzie można używać tytułu psycholog sportu. A potem kolejnych kilkanaście lat, zanim uzyska się prawo do używania tytułu psycholog sportu klasy mistrzowskiej.
— Myślę, że wciąż kojarzy się Polakom zawód psychologa z chorobami psychicznymi, którymi zajmuje się przecież psychiatra. A psycholog to jest przede wszystkim trener mentalny. W przypadku psychologii sportu zbudowaliśmy w Polsce dobry system kształcenia specjalistów, którzy po uzyskaniu dyplomu studiów muszą mieć jeszcze co najmniej dwa lata praktyki. I dopiero potem można podjąć podyplomowe studia z psychologii sportu. To razem 9 lat przygotowania, zanim będzie można używać tytułu psycholog sportu. A potem kolejnych kilkanaście lat, zanim uzyska się prawo do używania tytułu psycholog sportu klasy mistrzowskiej.
— I teraz przyjeżdża taki psycholog na zgrupowanie kadry i musi przekonać wybitnych sportowców, że warto mu zaufać. Jak to zrobić? Oni wszyscy znają swoją wartość, niektórzy mogą mieć także nieco wybujałe ego...
— Kiedy byłem jeszcze takim ledwo opierzonym młodym psychologiem, wtedy na pewno pomagało mi doświadczenie sportowe zawodnika judo, a potem taekwondo – ze startem w mistrzostwach świata włącznie. Dokładnie przecież wiedziałem, o co w tym chodzi. Poza tym moja praca dyplomowa dotyczyła właśnie treningu mentalnego i byłem w stanie proponować chłopakom konkretne ćwiczenia z tego obszaru, dobrze orientując się w potrzebach zawodników startujących w poważnych zawodach. A kiedy jeszcze poćwiczyłem wraz z nimi podczas treningu, i widzieli, że daję radę, to naprawdę mieli potem zaufanie, że wiem, co robię.
— Kiedy byłem jeszcze takim ledwo opierzonym młodym psychologiem, wtedy na pewno pomagało mi doświadczenie sportowe zawodnika judo, a potem taekwondo – ze startem w mistrzostwach świata włącznie. Dokładnie przecież wiedziałem, o co w tym chodzi. Poza tym moja praca dyplomowa dotyczyła właśnie treningu mentalnego i byłem w stanie proponować chłopakom konkretne ćwiczenia z tego obszaru, dobrze orientując się w potrzebach zawodników startujących w poważnych zawodach. A kiedy jeszcze poćwiczyłem wraz z nimi podczas treningu, i widzieli, że daję radę, to naprawdę mieli potem zaufanie, że wiem, co robię.
— Teraz, kiedy skronie posiwiały, pewnie ćwiczysz już trochę mniej?
— Czasem wybiorę się na jakąś przebieżkę albo poprowadzę rozgrzewkę z ćwiczeniami mającymi wpływ na układ nerwowy. W ten sposób także zdobywam zaufanie sportowców, bo mając blisko sześćdziesiątkę mogę jeszcze być ich partnerem w sali do ćwiczeń.
— Czasem wybiorę się na jakąś przebieżkę albo poprowadzę rozgrzewkę z ćwiczeniami mającymi wpływ na układ nerwowy. W ten sposób także zdobywam zaufanie sportowców, bo mając blisko sześćdziesiątkę mogę jeszcze być ich partnerem w sali do ćwiczeń.
— Pamiętam z książki Herrigela, że już samo zdobycie umiejętności napięcia łuku do strzału to była kwestia wielu tygodni trudnego treningu. Kiedy jednak adept opanował już tę sztukę, wtedy obowiązywała zasada „jeden strzał, jedno życie”. Każda strzała trafiała do celu dzięki treningowi oglądania tego faktu w wyobraźni. Czy również taką metodę stosujecie podczas trenowania sportowców w świecie zachodnim XXI wieku?
— Dokładnie tak. Trening wizualizacyjny, zwany też wyobrażeniowym, to jedna z ważniejszych części współczesnego treningu wyczynowego, na każdym etapie osiągania mistrzostwa w sztuce. W ten sposób koryguje się błędy oraz utrwala tzw. stan idealnego wykonania sportowego. Wizualizuje się nie tylko elementy ruchu, ale także pożądane stany emocjonalne, związane z koncentracją uwagi, pewnością siebie i wiarą we własne możliwości. Ten trening pomaga także w przypadku kontuzji, wyraźnie przyspieszając proces powrotu do pełnej sprawności fizycznej.
— Dokładnie tak. Trening wizualizacyjny, zwany też wyobrażeniowym, to jedna z ważniejszych części współczesnego treningu wyczynowego, na każdym etapie osiągania mistrzostwa w sztuce. W ten sposób koryguje się błędy oraz utrwala tzw. stan idealnego wykonania sportowego. Wizualizuje się nie tylko elementy ruchu, ale także pożądane stany emocjonalne, związane z koncentracją uwagi, pewnością siebie i wiarą we własne możliwości. Ten trening pomaga także w przypadku kontuzji, wyraźnie przyspieszając proces powrotu do pełnej sprawności fizycznej.
— Czyli uruchamiamy wtedy siły wewnętrzne organizmu?
— Ewidentnie możemy mówić o energii wewnętrznej organizmu związanej z siłą i odpornością układu nerwowego, a nie tylko o energii zewnętrznej związanej z siłą mięśniową.
![Dariusz Nowicki z Krzysztofem Hołowczycem](https://m.wm.pl/2020/02/n/dakar-610835.jpg)
Z Krzysztofem Hołowczycem
fot. archiwum prywatne
— Ewidentnie możemy mówić o energii wewnętrznej organizmu związanej z siłą i odpornością układu nerwowego, a nie tylko o energii zewnętrznej związanej z siłą mięśniową.
![Dariusz Nowicki z Krzysztofem Hołowczycem](https://m.wm.pl/2020/02/n/dakar-610835.jpg)
Z Krzysztofem Hołowczycem
fot. archiwum prywatne
— 20 lat temu Adam Małysz powiedział, że zawdzięcza swoje sukcesy właśnie pracy z psychologiem sportowym. Jednak talentu też potrzebował, prawda?
— Zacznijmy od tego, że na igrzyskach w 1998 roku w japońskim Nagano Adam Małysz był w klasyfikacji ogólnej przedostatni. I był o krok od decyzji, że rzuca to wszystko i wraca do pracy w swoim wyuczonym zawodzie dekarza. I wtedy Apoloniusz Tajner (w 1999 roku na stanowisku trenera polskiej kadry zastąpił Pavla Mikeskę - red.) stwierdził, że skoczkowie rzeczywiście potrzebują pomocy psychologa. Dostrzegał talent młodego zawodnika i nie wiedział, jak go odblokować od strony mentalnej. Nawiązali wtedy współpracę z psychologiem Janem Blecharzem oraz, równolegle, ze specjalistą od fizjologii wysiłku fizycznego Jerzym Żołądziem. Też miałem w tym swój udział, ponieważ wcześniej zbudowaliśmy wspólnie z Blecharzem model treningu mentalnego sportowca oparty na moich doświadczeniach z zawodnikami sportów walki.
— Zacznijmy od tego, że na igrzyskach w 1998 roku w japońskim Nagano Adam Małysz był w klasyfikacji ogólnej przedostatni. I był o krok od decyzji, że rzuca to wszystko i wraca do pracy w swoim wyuczonym zawodzie dekarza. I wtedy Apoloniusz Tajner (w 1999 roku na stanowisku trenera polskiej kadry zastąpił Pavla Mikeskę - red.) stwierdził, że skoczkowie rzeczywiście potrzebują pomocy psychologa. Dostrzegał talent młodego zawodnika i nie wiedział, jak go odblokować od strony mentalnej. Nawiązali wtedy współpracę z psychologiem Janem Blecharzem oraz, równolegle, ze specjalistą od fizjologii wysiłku fizycznego Jerzym Żołądziem. Też miałem w tym swój udział, ponieważ wcześniej zbudowaliśmy wspólnie z Blecharzem model treningu mentalnego sportowca oparty na moich doświadczeniach z zawodnikami sportów walki.
— A jakieś inne sukcesy tego rodzaju?
— Jako ciekawostkę mogę podać, że nasz obecny mistrz judo Maciek Sarnacki zaczynał w mojej sekcji taekwondo Korio Olsztyn, kiedy miał 7 lat. Dopiero potem przeszedł do ojca na treningi judo. A teraz przygotowuję go do olimpijskiego startu w Tokio. Kilka miesięcy przed igrzyskami w Seulu zostałem poproszony o pracę z reprezentacją olimpijską polskich judoków. Pracowałem wtedy z dwoma naszymi czołowymi zawodnikami: Januszem Pawłowskim i Waldemarem Legieniem. Janusz wrócił potem do domu ze srebrem, a Waldek ze złotem. Polski team odniósł wtedy największy sukces jako zespół w historii dotychczasowych startów. Sami zawodnicy potwierdzali, że to przede wszystkim robota psychologa przełożyła się na ich wynik sportowy, co denerwowało troszkę trenera. „Przegląd Sportowy” zrobił wtedy duży wywiad ze mną, podobnie Włodek Szaranowicz w programie telewizyjnym. Waldek Legień kontynuował współpracę ze mną aż do igrzysk w Barcelonie, które zakończył kolejnym złotym medalem. A potem były kolejne Igrzyska i praca z innymi naszymi olimpijczykami, m in. judokami Anetą Szczepańską (srebrna medalistka olimpijska z Atlanty w 1996 - red.) i Pawłem Nastulą (mistrz olimpijski z Atlanty - red.), chodziarzem Robertem Korzeniowskim (czterokrotny mistrz olimpijski w latach 1996-2004 - red), żeglarzem Mateuszem Kusznierewiczem (złoty w 1996 i brązowy w 2004 roku medalista olimpijski - red.) i Sylwią Bogacką (w 2012 w Londynie zdobyła srebrny medal w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10 m - red.)
![Dariusz Nowicki z Maciejem Sarnackim na drodze do Tokio](https://m.wm.pl/2020/02/n/z-maciejem-sarnackim-judo-gwardia-ol-droga-do-tokyo-610790.jpg)
Z Maciejem Sarnackim na drodze do Tokio
fot. archiwum prywatne
— Jako ciekawostkę mogę podać, że nasz obecny mistrz judo Maciek Sarnacki zaczynał w mojej sekcji taekwondo Korio Olsztyn, kiedy miał 7 lat. Dopiero potem przeszedł do ojca na treningi judo. A teraz przygotowuję go do olimpijskiego startu w Tokio. Kilka miesięcy przed igrzyskami w Seulu zostałem poproszony o pracę z reprezentacją olimpijską polskich judoków. Pracowałem wtedy z dwoma naszymi czołowymi zawodnikami: Januszem Pawłowskim i Waldemarem Legieniem. Janusz wrócił potem do domu ze srebrem, a Waldek ze złotem. Polski team odniósł wtedy największy sukces jako zespół w historii dotychczasowych startów. Sami zawodnicy potwierdzali, że to przede wszystkim robota psychologa przełożyła się na ich wynik sportowy, co denerwowało troszkę trenera. „Przegląd Sportowy” zrobił wtedy duży wywiad ze mną, podobnie Włodek Szaranowicz w programie telewizyjnym. Waldek Legień kontynuował współpracę ze mną aż do igrzysk w Barcelonie, które zakończył kolejnym złotym medalem. A potem były kolejne Igrzyska i praca z innymi naszymi olimpijczykami, m in. judokami Anetą Szczepańską (srebrna medalistka olimpijska z Atlanty w 1996 - red.) i Pawłem Nastulą (mistrz olimpijski z Atlanty - red.), chodziarzem Robertem Korzeniowskim (czterokrotny mistrz olimpijski w latach 1996-2004 - red), żeglarzem Mateuszem Kusznierewiczem (złoty w 1996 i brązowy w 2004 roku medalista olimpijski - red.) i Sylwią Bogacką (w 2012 w Londynie zdobyła srebrny medal w strzelaniu z karabinu pneumatycznego na 10 m - red.)
![Dariusz Nowicki z Maciejem Sarnackim na drodze do Tokio](https://m.wm.pl/2020/02/n/z-maciejem-sarnackim-judo-gwardia-ol-droga-do-tokyo-610790.jpg)
Z Maciejem Sarnackim na drodze do Tokio
fot. archiwum prywatne
— Czy w Tokio będą kolejne polskie medale olimpijskie?
— Czas pokaże. Bądźmy jednak dobrej myśli i trzymajmy kciuki za naszych zawodników.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
— Czas pokaże. Bądźmy jednak dobrej myśli i trzymajmy kciuki za naszych zawodników.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez![FB](/i/icons/fb.png)