Władysław Katarzyński, "Mój Olsztyn": Ze wsi do miasta, z miasta na wieś
2020-02-08 19:55:00(ost. akt: 2020-02-07 19:36:30)
Było to w czasach, kiedy mieszkańcy wsi przenosili się masowo do miast, gdzie było łatwiej o pracę i mieszkanie. Dzisiaj coraz więcej mieszczuchów zmęczonych wielkomiejskim gwarem w poszukaniu spokoju osiada na wsi. Ba, zostają nawet... sołtysami.
Z lat dziecięcych pamiętam koński rynek, na którym stały furmanki Warmiaków z podolsztyńskich wsi. Tych, co pamiętali gehennę ostatnich miesięcy wojny, którzy nie wyjechali. Rolnicy przywozili na sprzedaż produkty, w tym także te, których brakowało w sklepach. Nie było tylko żywca, bo sprzedawano go w systemie kartkowym w sklepach uspołecznionych. Za to oferowano kury, gęsi, jajka, owoce i warzywa, a nawet gołębie i króliki.
W tamtych latach chodziliśmy jako dzieciaki na dworzec autobusowy, który mieścił się przy ulicy Partyzantów, żeby posłuchać oczekujących tam na autobus „szwabek”, jak nazywaliśmy mieszkanki okolicznych wsi — Niemek i Warmiaczek. Kiedy nam się słowo „szwabka” przy nich wyrywało, uśmiechały się pobłażliwie, mówiąc: „Dej noma synek spokój, masz bombona” (cukierek ) czy coś w tym rodzaju. Potem rodzice wybili nam te zaczepki z głowy.
Pamiętam też pewnego Warmiaka z Klebarka Wielkiego zatrudnionego na kolei. Rozwoził węgiel, który na podstawie zaświadczenia o deputacie węglowym wydawał rodzinom kolejarzy. Kiedyś pod wpływem spopularyzowanej przez harcerstwo akcji „Niewidzialna ręka” postanowiliśmy pomóc jednemu z kolejarskich emerytów. Podczas jego nieobecności wrzuciliśmy mu węgiel przez otwarte okienko do piwnicy. W tym zapale pomyliliśmy adresata, przez co węgiel trafił do piwnicy sąsiada. Nazajutrz nie poszliśmy do szkoły, przenosząc pracowicie ładunek na właściwe miejsce.
W jakiś czas później, już jako uczeń ogólniaka, zarabiałem na wakacje rozładunkiem węgla na bocznicy kolejowej, poznałem innego Warmiaka, którego dom na wsi spodobał się jednemu z partyjnych bonzów. Zdesperowany naciskami, w końcu zdecydował się go sprzedać i przenieść do miasta. Zarabiał rozładunkiem węgla i cementu na kolei, żeby kupić synowi, który właśnie założył rodzinę, mieszkanie w mieście. Potem jeden i drugi wyjechali do Republiki Federalnej Niemiec.
Kiedy podrosłem, zaczęliśmy jeździć na zabawy strażackie do okolicznych wsi, głównie do Bartąga. Odbywały się w domu kultury. Jechało się po trzech na jednym motorze. Miejscowi tylko szukali okazji do zaczepki. Pamiętam, że ubikacja w domu kultury mieściła się na piętrze. Kiedyś z niej skorzystałem i — schodząc na dół — potrąciłem stojącą na schodach butelkę wódki, którą raczyło się kilku miejscowych osiłków. Z przerażeniem obserwowałem jak — skacząc ze schodka na schodek, flaszka spadła na kamienną posadzkę i rozprysła na kawałki. Natychmiast — wzywając pomocy — zamknąłem się w ubikacji. Negocjacje moich kolegów z poszkodowanymi zakończyły się ugodowo. Zrobiliśmy składkę i wódkę im odkupiliśmy.
Jeździliśmy też na zabawy do Bartążka, gdzie w świetlicy wiejskiej były dyskoteki (grywaliśmy tam również w ping-ponga), a na dole nad jeziorem działała wypożyczalnia kajaków. Jeździliśmy też na zabawy do Jarot, które wtedy były jeszcze wsią. Odbywały się w grzybku. Jego położenie trudno mi obecnie zlokalizować, bo gęsto tam od zabudowań. We wsi było również piaszczyste boisko, na którym toczyliśmy zacięte mecze piłki nożnej w miejscowymi.
W Jarotach mieszkało jeszcze wielu Warmiaków, w tym Herbert Monkowski, którego poznałem po latach, kiedy już był rzecznikiem pojednania polsko-niemieckiego, prezesem Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyńskiego. Od lat mieszka w Niemczech, ale na Jarotach ma mieszkanie „na lato”, z którego do niedawna widział przez okno drzewo, jakie posadzono w czasach jego dzieciństwa.
W Jarotach mieszkało jeszcze wielu Warmiaków, w tym Herbert Monkowski, którego poznałem po latach, kiedy już był rzecznikiem pojednania polsko-niemieckiego, prezesem Stowarzyszenia Byłych Mieszkańców Powiatu Olsztyńskiego. Od lat mieszka w Niemczech, ale na Jarotach ma mieszkanie „na lato”, z którego do niedawna widział przez okno drzewo, jakie posadzono w czasach jego dzieciństwa.
W Jarotach, w latach, jakie tu wspominam, nie było jeszcze kościoła, tylko kaplica, na rozbudowanie której otrzymał pozwolenie od władz ksiądz proboszcz Bronisław Magdziarz, co sprytnie wykorzystał. Zanim spróbowano go powstrzymać, wybudował przylegający do kaplicy kościół.
Jeszcze go tu nie było, kiedy w 1972 roku jako świeżo upieczony nauczyciel języka polskiego po Studium Nauczycielskim zacząłem w Jarotach uczyć. Trwało to z pięć, sześć lat. Mieszkałem w tym czasie na pięterku dawnego przedszkola. Niedaleko stąd znajdował się dom państwa Barczewskich, przed wojną siedziba polskiej szkoły. Budynek istnieje do dzisiaj. Właścicielem jest ta sama rodzina, ale tablicy pamiątkowej nie widać, bo zasłaniają ją drzewa.
Mieszkańców Jarot, w tym Warmiaków, poznałem bliżej, kiedy w kraju odbywał się narodowy spis powszechny. Wszedłem w skład komisji „spisowej”. Odwiedziłem warmińskie rodziny nie tylko Barczewskich, ale również Malewskich, Bienendów, Pudelskich, Rosmaitych, Rautenbergów, Zakrzewskich, Behrendtów, Sikorskich, Jackowskich, Stankiewiczów (Warmiaczką jest żyjąca do dzisiaj w starych Jarotach pani Stankiewicz). W życiu kierowali się pracowitością, dbali o rodziny, byli praktykującymi katolikami. Pamiętam, jak nieco raziły mnie niemieckie imiona niektórych dziewcząt, na przykład Waltraudt, bo kojarzyły się z męskimi. W Olsztynie mieszka dzisiaj jedna z moich byłych uczennic o tym imieniu, wtedy Waltraudt Zakrzewska. Używa jednak drugiego imienia — Anita. Z Niemiec przyjeżdża w sezonie do Jarot inna moja była uczennica — Grażyna Jackowska. Opuszczając Warmię, zabrała ze sobą śpiewnik z piosenkami w gwarze warmińskiej. Niekiedy się spotykamy, właśnie na Jarotach.
— Pamiętasz — mówi za każdym razem. — Tam, gdzie jest ten budynek na osiedlu Generałów, stał nasz dom i kuźnia.
Latem w Bartągu, pod brzozą, odbywają się festiwale teatralne z udziałem zespołów amatorskich, w tym miejscowego Teatru Prawie Dorosłego.
— Nie musimy jechać do Olsztyna do teatru, chociaż tam też bywamy — mówi Bogumiła Radaszewska, prezes stowarzyszenie Teatr Prawie Dorosły. — A dyskoteki? Młodzież ma ich pod dostatkiem w Olsztynie. Jadą tam, jak wy kiedyś tu.
O Bartągu ostatnio znowu głośno. Po jednej z niedzielnych wsi proboszcz Leszek Kuriata przedstawił w kościele psy, zachęcając wiernych do adopcji. Znak nowych czasów.
Do ładnie zagospodarowanej plaży w Bartążku można dojechać rowerem dogodną drogą wzdłuż jeziora. Olsztyn podchodzi pod sąsiadujące z nim wsie coraz bliżej, a wraz z nim na kupionej od miejscowych ziemi osiedlają się tu ludzie z miasta. Ba, nawet zostają sołtysami.
Władysław Katarzyński
Władysław Katarzyński
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (8) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
o #2865919 | 37.249.*.* 10 lut 2020 19:50
Władek, telewizyjna akcja niewidzialnej ręki to był początek lat siedemdziesiątych. To było skierowane do dzieci z podstawówek. Ty byłeś w tym czasie już stary byk, co ty znowu zmyślasz? No i jeszcze ta samotna flaszka na schodach. Zmyślasz i tyle.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
As #2865329 | 91.15.*.* 9 lut 2020 21:32
To jest na grunwaldzkiej przy dworcu zachodnim
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
retyk #2865212 | 83.5.*.* 9 lut 2020 18:06
Panie Władysławie szacunek za te artykuły.
Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz
Ziomal #2865200 | 92.73.*.* 9 lut 2020 17:49
Do co w tym dziwnego. Nie jesteś Olsztyniakiem tylko z pod Olsztyna. Miałem jak piszesz w patologi na zatorzu wielu przyjaciół. W razie potrzeby byli gotowi oddać wszystko aby ci pomocJ
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz
taaa #2865091 | 178.157.*.* 9 lut 2020 15:46
chyba dlugo po tej wojnie bo malucha widac
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz