Wciąga ją nauka i... botoks

2020-02-02 21:11:00(ost. akt: 2020-01-31 11:57:59)
Ewa Lepiarczyk

Ewa Lepiarczyk

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Gdy weszłam na salę, sto osób stanęło i zaczęło bić mi brawo. Przez cały dzień studenci przynosili mi też kwiaty. Dostałam sześć wielkich bukietów! Z dr n. med. Ewą Lepiarczyk, która zdobyła tytuł Belfer UWM 2019, rozmawia Ada Romanowska.
— Belfer 2019... To dobrze brzmi, prawda?
— Muszę przyznać, że to bardzo przyjemne uczucie. Nie tylko dlatego, że zdobyłam pierwsze miejsce, ale także dlatego, że nasz Wydział Lekarski nigdy nie znalazł się nawet w pierwszej trójce.

— A pani jest absolwentką medycyny weterynaryjnej...
— Na studiach należałam do koła naukowego fizjologów i prowadziłam badania naukowe pod kierunkiem pana profesora Mariusza Majewskiego, który w chwili obecnej jest kierownikiem Katedry Fizjologii Człowieka, w której pracuję. Badania, które prowadziliśmy, dotyczyły chorób człowieka, ale przeprowadzaliśmy je na modelu zwierzęcym. Naszym modelem była świnia domowa, która wbrew pozorom pod względem budowy anatomicznej i procesów fizjologicznych jest bardzo podobna do człowieka. Kiedy pan profesor objął kierownictwo w tworzącej się Katedrze Fizjologii Człowieka na ówczesnym Wydziale Nauk Medycznych, akurat kończyłam studia i od razu zaproponował mi pracę.

— Szczęściara...
— Tak, jestem szczęściarą, bo bardzo lubię swoją pracę. Na uczelni ciągle coś się dzieje, ciągle coś się zmienia. Uczę studentów, co roku jest to około dwustu osób, ale prowadzę także bardzo ciekawe badania naukowe. Dotyczą one przede wszystkim plastyczności układu nerwowego. Innymi słowy układ nerwowy potrafi się dostosować albo zmieniać pod wpływem różnych czynników fizjologicznych i patologicznych. Mój doktorat dotyczył wpływu neurotoksyn na unerwienie pęcherza moczowego. Jedną z badanych przeze mnie toksyn znamy z medycyny estetycznej. Jest to toksyna botulinowa, która jest stosowana nie tylko po to, aby redukować zmarszczki. Wykorzystuje się ją również w urologii. Podawana jest do pęcherza moczowego, aby ograniczyć jego nadmierną kurczliwość.

— Nigdy bym nie przypuszczała, że botoks jest toksyną...
— Toksyna botulinowa wykorzystywana jest bardzo szeroko w medycynie. To toksyna, która leczy, jeśli jest stosowana w odpowiednich dawkach.

— Jak pani myśli, dlaczego akurat pani zdobyła tytuł Belfra 2019?
— To bardzo trudne pytanie. Ale wiem, że studenci mnie lubią, co podkreślali wielokrotnie w ankietach akademickich. Po każdym semestrze oceniają swoich nauczycieli. Od paru lat, gdy czytałam swoje ankiety, było mi niezmiernie ciepło na sercu. Ja także dobrze czuję się ze studentami. Nasze zajęcia są bardzo ciekawe. Uczę fizjologii człowieka, a to bardzo interesujący przedmiot. Studenci pracują w parach i wykonują badania na koleżankach i kolegach z grupy. Myślę, że to im się podoba. Na niektórych ćwiczeniach na przykład mogą jeść chipsy albo jeść czekoladki z likierem.

— Legalnie?
— Oczywiście nie na każdych zajęciach! Ale mamy takie ćwiczenia, na których omawiamy wchłanianie i metabolizm alkoholu, a po zjedzeniu czekoladki sprawdzamy alkomatem jego poziom w wydychanym powietrzu. A gdy jemy chipsy, kontrolujemy poziom glukozy we krwi i wchłanianie cukrów z przewodu pokarmowego. Oprócz tego prowadzimy dużo ćwiczeń laboratoryjnych, ćwiczenia z programami komputerowymi, w trakcie których studenci wykonują samodzielnie badania — na przykład EKG czy EEG. To są pierwsze ćwiczenia, podczas których studenci drugiego roku mogą już poczuć się jak prawdziwi lekarze. Wcześniej, na pierwszym roku, uczyli się bardzo ciekawych przedmiotów — anatomii i histologii, ale fizjologia dotyczy funkcjonowania organizmu, a na zajęciach wprowadzamy już elementy kliniki. To wciąga.

— A co panią wciąga?
— Ludzie. Lubię kontakt z drugim człowiekiem i mam szczęście prowadzić zajęcia ze studentami pochodzącymi z wielu krajów świata. Każdy anglojęzyczny student jest inny. Widać, że studenci byli inaczej wychowywani, w innej kulturze, ale i chodzili do różnych szkół. Polacy są trochę bardziej zachowawczy wobec nauczyciela. Muszą go wyczuć, żeby się otworzyć. Z kolei studenci ze Szwecji od razu są bezpośredni. Niemcy są natomiast bardzo systematyczni, a studenci z Krajów Arabskich są weseli i głośni. To dla mnie bardzo interesujące.

— Pani musi być też elastyczna i plastyczna, jak układ nerwowy...
— Nie mam na szczęście z tym problemu.

— A co robi pani po godzinach?
— Moją największą pasją jest muzyka. Nie potrafię ani śpiewać, ani grać na żadnym instrumencie, ale za to dobrze wychodzi mi słuchanie. Mam ogromną kolekcję płyt i uwielbiam z mężem jeździć na koncerty. Co najmniej trzy razy w roku to nam się udaje. W zeszłym roku byłam na przykład na koncercie Voo Voo, SBB oraz na pięknym występie Steva Hacketta w Poznaniu. A co przede mną? Sama jestem ciekawa. Muszę przyznać, że muzyka ciągle gra mi w głowie. Ale lubię też czytać. Głównie literaturę faktu. Interesują mnie książki podróżnicze, szczególnie o Skandynawii czy Grenlandii. Dużo się też ruszam, przede wszystkim na świeżym powietrzu. Nie uprawiam absolutnie sportu wyczynowego, ale w spacerach i w stretchingu, czyli rozciąganiu mięśni, dobrze się czuję. Po godzinach uwielbiam też... gotować. Lubię kuchnię tradycyjną, ale również azjatycką czy wegetariańską i wegańską. Oczywiście z tego najbardziej cieszy się mąż.

— A studentom pozwala pani jeść chipsy... Ale nie tylko to przesądziło o wyniku głosowania. Musi mieć pani „to coś".
— Jestem energiczna i jak wracam do domu po całym dniu zajęć, nie mam na nic siły. Bardzo angażuję się w swoją pracę. Prowadzę zajęcia na wesoło. Dużo się śmiejemy i dużo żartujemy.

— Czyżby nauka przez zabawę?
— Trochę tak. Ale studenci doceniają też konsekwentnych nauczycieli. Takich, którzy przestrzegają regulaminu. Jeśli ustalamy, że spóźnialscy nie wchodzą już na zajęcia, to... nie wchodzą. Studenci cenią też, gdy kolokwia są sprawdzane na czas, a pytania na zaliczeniach są zgodne z tematyką zajęć, a nie wzięte „z sufitu". Zdarza się, że stawiam dwójki, ale nie ma wtedy smutku. Studenci nie mają z tym problemu. Przychodzą i poprawiają.

— Lubiła pani takich nauczycieli, gdy sama studiowała?
— Też szanowałam zasady. Uwielbiałam nauczycieli, którzy mieli wiedzę. Dlatego dzisiaj i ja bardzo dużo czasu poświęcam na przygotowanie się do zajęć. Uczę już jedenaście lat, ale za każdym razem dużo czytam i szukam ciekawostek. Jeśli nauczyciel nie jest przygotowany, od razu to czuć. Wiedza jest ulotna i niektóre informacje po prostu znikają z głowy. A fizjologia jest nauką, w której ciągle następują zmiany. Nauczyciel nie może więc pozostawać w tyle.

— Dziś jest pani numerem jeden...
— I za to chcę bardzo podziękować moim studentom. Robiłam to już chyba z siedemnaście razy, ale zrobię raz jeszcze. Kiedy odbierałam statuetkę, nie wzruszyłam się tak bardzo, jak następnego dnia. Miałam akurat zajęcia ze swoimi studentami. Jestem opiekunką drugiego roku kierunku lekarskiego. Gdy weszłam na salę, sto osób stanęło i zaczęło bić mi przez pięć minut brawo. Przez cały dzień studenci przynosili mi też kwiaty. Dostałam sześć wielkich bukietów! Nie musieli tego robić, a jednak wpadli na taki pomysł. Jak mnie tylko widzieli, machali i gratulowali. To naprawdę ogromna energia, którą teraz będę mogła dobrze spożytkować.

ADA ROMANOWSKA


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania Gazety Olsztyńskiej i tygodnika lokalnego tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci