Beata Milanowska z UWM i jej Kosmiczny Oskar [ROZMOWA]

2020-01-04 13:20:00(ost. akt: 2020-01-03 19:48:47)
Beata Milanowska i jej międzynarodowa drużyna

Beata Milanowska i jej międzynarodowa drużyna

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Niedawno skończyła studia, a już ma na koncie Kosmicznego Oskara. Nie boi się nauki, bo, jak mówi, po prostu trzeba chcieć, wtedy wszystko jest w zasięgu ręki. Z Beatą Milanowską, asystentką z Wydziału Geodezji, Inżynierii Przestrzennej i Budownictwa UWM w Olsztynie, rozmawia Andrzej Mielnicki.
— Została pani laureatką Kosmicznego Oskara 2019 w kategorii University Challenge w prestiżowym międzynarodowym konkursie Galileo Masters, organizowanym przez Komisję Europejską na wykorzystanie technik satelitarnych. Czego pani dokonała?
—To jest sukces całego naszego sześcioosobowego zespołu, który powstał podczas międzynarodowej szkoły letniej nt. globalnych systemów nawigacji satelitarnej. Szkoła letnia zorganizowana przez Europejską Agencję Kosmiczną i Wspólne Centrum Badawcze Unii Europejskiej odbyła się w lipcu 2019 r. w Vila Nova de Cerveira w Portugalii. Naszymi wykładowcami byli znani specjaliści z zakresu geodezji satelitarnej, w tym autorzy książek, z których korzystałam podczas studiów. Podczas szkoły letniej nasz zespół zaproponował nowe zastosowanie techniki GNSS, któremu nadaliśmy nazwę „FreeWheel". Nasz projekt został najwyżej oceniony w konkursie letniej szkoły i potem zgłosiliśmy go do europejskiego konkursu Galileo Masters.

— Zajęcia na pewno były po angielsku, a tematyka trudna.
— Przyznam, że trochę się bałam tego wyjazdu, szczególnie właśnie tego, czy moja znajomość angielskiego, również tego specjalistycznego, jest na tyle wystarczająca, aby móc swobodnie zrozumieć wykłady. Jednak profesor Paweł Wielgosz, nasz dziekan, bardzo mnie zachęcał do tego wyjazdu i okazało się, że był to bardzo dobry pomysł.

— No tak, ale jak się kończy studia z bardzo dobrym wynikiem na angielskojęzycznej specjalności geodezja i geoinformatyka na UWM, to co się dziwić. Choć pewnie łatwiej byłoby studiować po polsku.
— Jednak język angielski staje się coraz bardziej powszechny, a też jeśli chodzi o geodezję, to większość nowości, publikacji jest po angielsku. I jeśli chce się być na czasie, to trzeba znać angielski.

— Na czym konkretnie polega wasze rozwiązanie?
— Pomaga osobom o ograniczonej mobilności, w szczególności osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich, w dotarciu do określonego celu. Odbywa się to przy użyciu aplikacji na smartfony, która w czasie rzeczywistym wyznacza dogodną trasę pozbawioną barier architektonicznych, takich jak np. schody. Do wyznaczenia owych tras wykorzystane są dane geolokalizacyjne pozyskane przez użytkowników (tzw. crowdsourcing) również za pomocą aplikacji mobilnej. Na podstawie tych danych zostają wygenerowane optymalne trasy, które zostaną przekształcone w usługę nawigacji.

— Rzecz bardzo przydatna. Pytanie tylko, czy to nowatorskie rozwiązanie ma szansę wyjść poza fazę propozycji.
— Oczywiście to jest dopiero koncepcja,  jednak mamy nadzieję, że na tym się nie skończy, że pomysł nie pozostanie w szufladzie. Nasze rozwiązanie z pewnością mogłoby ułatwić życie osobom poruszającym się na wózkach, dlatego zgłosiliśmy się do konkursu Galileo Masters, który daje duży rozgłos.

— Czy — poza prestiżem i dyplomem — kryje się więcej za tym Kosmicznym Oskarem?
—W imieniu naszego zespołu nagrodę w Helsinkach odebrali dwaj członkowie — Lotfi Massarweh oraz Niklas Hehenkamp. Ja wciąż czekam na przysłanie mojego certyfikatu, ma być także nagroda pieniężna.

— Jest pani z Olsztyna?
— Tak, skończyłam tu IV LO.

— I zawsze chciała być pani "skoczybruzdą", choć dziś w dobie satelitów, określenie to pewnie odchodzi do lamusa, nie ma już nic wspólnego z rzeczywistością.
 — Już od gimnazjum chciałam być geodetą. Ale rzeczywiście kiedyś zawód geodety kojarzył się tylko z pracą w polu, w terenie. Dziś geodezja jest o wiele bardziej rozbudowaną dziedziną i to właśnie głównie dzięki technikom satelitarnym.

— Czy studia są ciężkie?
— Myślę, że tak, aczkolwiek jeśli robi się to, co się lubi, nauka nie sprawia trudności. To moja pasja.

 — Dlatego zdecydowała się pani pozostać na uczelni i zająć pracą naukową?
— Przygotowywałam pracę magisterską pod kierunkiem prof. Wielgosza w ramach projektu naukowego z Narodowego Centrum Nauki. Okazało się, że moje badania mogę dalej rozwijać, mogę też skończyć studia doktoranckie, stąd taka decyzja. Mam nadzieję, że sprostam wyzwaniu.

— Zdradzi pani, czego dotyczyła ta praca magisterska, ale tak, żeby politolog zrozumiał.
 —Badałam różne modele jonosfery. Sprawdzałam ich dokładność i wiarygodność podczas różnej aktywności słonecznej.

— I wszystko jasne. Żartuję. Patrząc na skład waszego zespołu w szkole letniej, widać, że dominują mężczyźni. Czyżby panie bały się geodezji? Dlaczego?
— Może odstrasza je praca w terenie, trzeba dźwigać sprzęt. Poza tym bardzo przydatna jest również znajomość programowania, co nie każdy lubi.

— Nie tylko nauką żyje geodeta, wiem, że pani też biega i to szybko.
— Może kiedyś (śmiech). Ale rzeczywiście biegam w klubie AZS UWM Olsztyn. Nawet wspólnie z koleżankami z klubu dwukrotnie byłyśmy mistrzyniami Polski juniorów w sztafecie 4x400m. Teraz już mam mniej czasu na treningi, ale dalej reprezentuję moją uczelnie na zawodach akademickich.

— Mogła pani zostać sportowcem, a wybrała pani karierę naukową. Co przeważyło?
— Po prostu lubię geodezję, czuję, że mogę się w niej rozwijać i przede wszystkim może to być mój plan na przyszłość. Natomiast, żeby móc utrzymać się tylko ze sportu, trzeba być naprawdę wybitnym sportowcem, posiadać ogromny talent. Jednak przygoda ze sportem bardzo wiele mnie nauczyła i wciąż czerpię z tego korzyści.

— Inne zainteresowania?
— Lubię też czytać książki i chodzić na koncerty muzyki alternatywnej.
Andrzej Mielnicki


Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci



Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl