Poruszyć ludzkie serca i dusze. Znane sopranistki opowiadają nam o świątecznych zwyczajach w ich domach [ROZMOWA]
2019-12-22 19:00:00(ost. akt: 2019-12-20 16:57:31)
Święta to jest czas magii, dobroci i rodzinnych spotkań. Ale Boże Narodzenie to też wymarzony klimat do śpiewania, nie tylko zresztą kolęd. Piękne drzewko gdzieś z boku, zapach piernika, delikatne, drżące światło świeć… Wszystko wręcz woła o piękny, donośny, radosny śpiew! Dlatego postanowiłam sprawdzić, jak te Święta wyglądają u słynnych sopranistek…
Na co dzień tworzą zgrane trio Sopranissimo i występują na scenach oper, filharmonii i teatrów całej Polski i świata. Ale jak spędzają święta Bożego Narodzenia? Śpiewająco — czy właśnie odpoczywając od wszelkiego repertuaru? Jakie tradycje panują w ich domach, jak wygląda choinka, kto pierwszy rwie się do rozpakowywania prezentów, kto bije bombki — a kto jest największym łasuchem? I co jeszcze oznaczają Święta dla sopranistek? Panie i Panowie, z przyjemnością przedstawiam: Agnieszka Adamczak, Joanna Horodko i Agnieszka Sokolnicka, czyli Sopranissimo w komplecie!
— Jak wygląda Boże Narodzenie u pań w domach? Jakie potrawy muszą obowiązkowo pojawić się na wigilijnym stole? Jakie tradycje panują w kolejne dni Świąt?
— W moim domu rodzinnym Święta obchodzimy w sposób tradycyjny — mówi Agnieszka Adamczak. — Około godziny 17 dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia i zasiadamy do wigilijnego stołu. Króluje na nim karp, barszcz, paszteciki, groch z kapustą i wiele innych specjałów. Potem śpiewamy kolędy i wręczamy sobie prezenty. O północy idziemy na pasterkę. Kolejne dni Świąt to czas podróży między domami moich bliskich.
— W moim domu rodzinnym Święta obchodzimy w sposób tradycyjny — mówi Agnieszka Adamczak. — Około godziny 17 dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia i zasiadamy do wigilijnego stołu. Króluje na nim karp, barszcz, paszteciki, groch z kapustą i wiele innych specjałów. Potem śpiewamy kolędy i wręczamy sobie prezenty. O północy idziemy na pasterkę. Kolejne dni Świąt to czas podróży między domami moich bliskich.
— A moje Święta są dość standardowe — przyznaje Joanna Horodko. — W moim domu rodzinnym obowiązkowa była zupa grzybowa i makiełki. Jednak z czasem, w miarę przybywania nowych członków menu się rozrastało. No to teraz mamy i zupę grzybową, i barszczyk, całe stosy pierogów do wyboru, do koloru, kutię, a nawet ziemniaczki i kasze. I oczywiście ryby na różne sposoby. Pełne multi culti — śmieje się pani Joanna. — Tak najbardziej w Bożym Narodzeniu kocham to, że cała rodzina spotyka się razem. Jest dużo śmiechu, żarty, czasem pełne emocji dyskusje, zwłaszcza gdy tematy niebezpiecznie zboczą na sprawy polityki… Ale najważniejsze jest właśnie to wspólne spotkanie. Kolejne dni trwa tradycyjne obżarstwo — chyba, że wzywa praca. Bo zdarzały mi się wyjazdy na koncert w drugi dzień Świąt.
— Święta Bożego Narodzenia to najpiękniejszy czas w roku — aż wzdycha Agnieszka Sokolnicka. — Wraz z mężem spędzamy go bardzo rodzinnie. Cieszymy się, bo możemy spotkać naszych najbliższych, wszystkich obdarowywać prezentami i smakować wspólnie przyrządzone potrawy. Bardzo często Boże Narodzenie spędzamy w naszych rodzinnych stronach, czyli w Wałbrzychu. Obowiązkami dzielimy się po równo. A potrawy, bez których nie wyobrażam sobie Świąt? Oczywiście barszcz z uszkami, przepyszny karp, pierogi z kapustą i grzybami, krokiety z kapustą, ryba po grecku… Aż mi już leci ślinka, bo nie mogę się doczekać…! Prezenty zaraz po kolacji rozdaje najmłodszy członek rodziny: od lat zazwyczaj to zadanie spada na moją siostrę Natalię, która jako dziecko z wiadomych przyczyn wyjątkowo szybko pochłaniała jedzenie. Przez co szybciej mogła dobrać się do prezentów…! — śmieje się pani Agnieszka. — Dziś to już dojrzała kobieta, ale zapał w tej kwestii nie minął jej ani trochę…! A o północy też idziemy na pasterkę, z której wracamy i tak w środku nocy zaczynamy pałaszować wszelkie domowej roboty słodkości: serniczki, pierniczki, makowce, orzechowce... Bo przecież każdego ciasta trzeba koniecznie posmakować, zanim rano oficjalnie wjedzie na stół — tłumaczy pani Agnieszka, a ja dokładnie wiem, co ma na myśli…!
— A spędzacie Święta wspólnie? Wpadacie do siebie? A może Sylwester?
A.A. — Ponieważ Agnieszka [Sokolnicka] jest siostrą mojej bratowej — zdarza nam się spędzać kolejne dni Świąt razem. Wtedy stół się ugina, a my całymi dniami biesiadujemy. Natomiast Sylwestra zazwyczaj spędzamy razem z Sopranissimo — bo mamy koncert. W tym roku będzie to Filharmonia Zielonogórska. Tak to już jest, że w te dni, gdy inni się bawią — my bardzo często pracujemy. Ale na szczęście to bardzo przyjemna praca…
J.H. — Święta każda z nas poświęca swojej rodzinie, ale Sylwestra od lat spędzamy w pracy. Strasznie nierodzinny ten nasz zawód — droczy się pani Joanna, bo przecież wiem, że wszystkie trzy sopranistki kochają swoją pracę. — Nowy Rok, karnawał to dla nas gorący czas podróży i koncertów. Choćby w tym roku, 30 grudnia śpiewamy w Filharmonii Sudeckiej, potem ta Zielona Góra, a Nowy Rok witamy w Toruniu. Trzy dni później śpiewamy w Krakowie. I oczywiście zapraszamy na wszystkie te koncerty!!! W te świąteczne dni najważniejsza jest logistyka: liczymy więc kilometry i godziny — czy zdążymy dojechać. Pamiętam taki rok, kiedy Aga Sokolnicka śpiewała Sylwestra w Białymstoku, a ja w Lublinie. Po koncercie Aga o godzinie 23 ruszyła zamówioną dwa miesiące wcześniej taksówką — i o 5 rano była w Lublinie…! Stamtąd ruszyłyśmy do Krynicy Zdroju, gdzie o 13 zaśpiewałyśmy próbę, a potem dwa koncerty. Wszystko wyliczone co do minuty. Cud, że pogoda nam wtedy sprzyjała, bo to przecież zima…! I pamiętam także powrót z Jeleniej Góry: już w czasie prób do koncertu w Filharmonii Dolnośląskiej dwie Agi dostały telefon z Magdeburga z prośbą o nagłe zastępstwo w „Cyganerii” Pucciniego. Policzyły trasę, czas i zapadła szybka decyzja: zaraz po koncercie w pełnych makijażach ruszyłyśmy w drogę do Poznania, kilka godzin drzemki i one pojechały do Niemiec. Oczywiście po kolejny sukces…! Jest taki dowcip o artystach, że to zawodowi kierowcy — tyle, że z własnym… repertuarem! I coś w tym jest… — śmieje się pani Joanna.
A.S. — Święta spędzamy osobno, ale Sylwestra zwykle razem. Tak jak mówią moje koleżanki — to właśnie w tym czasie zapraszają nas filharmonie, domy kultury. A my zapraszamy miłośników muzyki!!!
— Dużo koncertujecie po Polsce i po świecie. Czy jakieś tradycje z innych regionów przeniosłyście — „przeszczepiłyście” panie do swoich domów?
A.A. — Mogą to być jedynie potrawy. Czasami rzeczywiście chcemy zmienić menu na wigilijnym stole i podkradamy przepisy z innych regionów.
J.H. — A mojemu sercu polska tradycja jest najbliższa i jakoś trudno mi wyobrazić sobie Święta przy Wiener Schnitzel — śmieje się pani Joanna, a ja wiem, że mówi całkiem poważnie…!
A.S. — To fakt: dużo koncertujemy. A każdy wyjazd w Polskę lub w świat — to kolejne kulinarne inspiracje i nie tylko. A jednak najwięcej inspiracji zaczerpnęłam z wojaży włoskich: sporo więc w mojej kuchni parmezanu, dojrzewającej szynki, suszonych pomidorów, oliwy, bazylii, czosnku, octu balsamicznego i makaronów — najlepiej tagliatelle. Właśnie z tego zestawu wyczaruję najlepsze pyszności…!
— Jak dużo jest muzyki i śpiewu przy choince? Czy króluje muzyka klasyczna — czy swojskie polskie piękne kolędy? Bo rozumiem, że to panie nadajecie ton…
A.A. — Z tą muzyką przy choince to jest tak, że zazwyczaj nie możemy się doczekać prezentów i każdy śpiewa te kolędy z lekką niecierpliwością. I w końcu pada hasło: dobra, koniec i teraz prezenty…! No i wiem, że oczekiwała pani innej odpowiedzi…! — śmieje się pani Agnieszka.
J.H. — Oj, u mnie przy stole też krucho z tym śpiewaniem — przyznaje pani Joanna. — Wszyscy chcą się nagadać. Rzadko spotykamy się w tak licznym gronie i jesteśmy za sobą stęsknieni. Czasem trzeba nadrobić cały rok niewidzenia…!
A.S. — Gdy byłyśmy małe, wspólnie z siostrą zawsze grałyśmy kolędy na skrzypcach — bo uczęszczałyśmy do szkoły muzycznej. Czasami przyjeżdżał brat mojej mamy, gitarzysta, i wtedy wspólnie ze wszystkimi kuzynami staraliśmy się stanąć na wysokości zadania i tworzyliśmy zespół wokalno- instrumentalny. Repertuar składał się oczywiście z pięknych polskich kolęd. Czasem jeszcze powtarzamy te występy, ale to zawsze ja nadaję ton!
— Choinka żywa czy sztuczna? I co na niej wisi?
A.A. — Oczywiście, że żywa. Lubię zapach choinki w domu. Ozdoby naturalne i białe lampki. Minimalistycznie.
J.H. — Choinka obowiązkowo prawdziwa. Wiem, wiem, ale ja sobie Świąt bez tego zapachu drzewka nie wyobrażam…! Dekoruje ją mój syn. Sam! Gdy był mały, na choince wisiały bombki do wysokości jego wzrostu. Też bywały różne: jakieś papierki, kuleczki z nie wiadomo czego ze sznureczkiem przez środek… Teraz choinka jest już obwieszona po sam czubek i dość tradycyjnie: głównie bombkami, które zdołały ocaleć — wzdycha melancholijnie pani Joanna i wszystkie wybuchamy śmiechem. — A lampki przed domem wiesza mój tata. Bo on jeden wie, jak to zrobić i jednocześnie nie wysadzić korków…!
A.S. — Choinka koniecznie prawdziwa, wysoka i gęsta. W naszym rodzinnym domu zwykle stoją dwie choinki, a my czujemy się, jakbyśmy mieszkali w lesie — śmieje się pani Agnieszka. — Jako dzieci sami kleiliśmy ozdoby albo łańcuchy z kolorowego papieru, jakieś gwiazdy wycinaliśmy… Teraz trochę idę na łatwiznę i wspólnie z mężem wieszam dużo różnych cukierków, bombki, światełka. I obowiązkowo gwiazdę betlejemską na szczycie!
A.S. — Choinka koniecznie prawdziwa, wysoka i gęsta. W naszym rodzinnym domu zwykle stoją dwie choinki, a my czujemy się, jakbyśmy mieszkali w lesie — śmieje się pani Agnieszka. — Jako dzieci sami kleiliśmy ozdoby albo łańcuchy z kolorowego papieru, jakieś gwiazdy wycinaliśmy… Teraz trochę idę na łatwiznę i wspólnie z mężem wieszam dużo różnych cukierków, bombki, światełka. I obowiązkowo gwiazdę betlejemską na szczycie!
— A jednak Święta to nie tylko choinka i fura prezentów pod nią. Jako tercet znane jesteście panie z wielu inicjatyw charytatywnych. Jak wielką radość sprawia paniom dzielenie się dobrem? I czy trzeba być Świętym Mikołajem, by obdarowywać innych?
A.A. — Rzeczywiście, co roku staramy się wziąć udział w jakiejś akcji charytatywnej. Zazwyczaj jest to koncert w kościele, z którego dochody przekazywane są na jakiś szczytny cel. W zeszłym roku brałyśmy również udział w koncercie z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
J.H. — Jeśli nasze głosy mogą komukolwiek pomóc — nigdy nie odmawiamy. Bogusław Linda powiedział kiedyś, że „teraz pomaganie jest modne, kiedyś nie było modne — było oczywiste”. Dla nas jest właśnie oczywiste…!
A.S. — Dzielenie się dobrem to właśnie podstawa tych Świąt. Kilka razy wystąpiłyśmy w świątecznym czasie, wspierając potrzebujących i różne inicjatywy charytatywne. Daje nam to wiele radości i motywacji do dalszej pracy. A także wiele wzruszeń — to cudowne, że własnymi głosami możemy poruszyć ludzkie serca i dusze, a w efekcie wspomóc najbiedniejszych.
Magdalena Maria Bukowiecka
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
emi #2841036 | 88.156.*.* 29 gru 2019 14:42
Byłam. Przepiękny koncert . Sopranistki wspaniałe i ... dyrygent też!
odpowiedz na ten komentarz