Patryk Piwnicki, autor filmu "Świeczki": Od lat nosiłem w sobie tę historię
2019-12-13 14:20:45(ost. akt: 2019-12-13 21:52:41)
Do pracy inspirują mnie silne emocje – wtedy przychodzi natchnienie do pisania. Zaczynam tworzyć kolejny film — mówi Patryk Piwnicki. Niedawno w Auli Teatralnej na Wydziale Humanistycznym UWM odbyła się premiera jego filmu „Świeczki”.
Produkcja Patryka Piwnickiego to nie klasyczna fabuła filmowa. Stanowi raczej rodzaj filozoficznej przypowieści, która przesuwa się przed oczami widza w rytmie obrazów składających się na przekaz do rodziców: Bądźcie przy swoich dzieciach. One potrzebują was, jako podpory, szczególnie w tym trudnym dla wielu z nich momencie usamodzielniania się i przejmowania odpowiedzialności za swoje życie.
W filmie Piwnickiego młoda dziewczyna zdmuchuje kolejne świeczki na urodzinowym torcie, a każda z nich budzi kolejne wspomnienie z pierwszych 18 lat życia. Widzimy więc malutką Maję, jak bawi się z rodzicami. Kilkanaście lat później: na lekcji w liceum rówieśnicy nie akceptują jej próby wystąpienia z referatem podejmującym ważny temat społeczny. Kolejna scena to impreza w gronie rówieśników, podczas której chłopak Mai nie ma ochoty zachować się jak dżentelmen. Ot życie...
Maja nie potrafi odnaleźć się w świecie, przymierza się nawet do próby samobójczej. Na szczęście nieudanej.
Patryk nosił tę historię w sobie od paru lat, wspominając swój okres dojrzewania. Aż nareszcie... stworzył scenariusz oparty o swoje osobiste przeżycia. Kiedy miał 18 lat, wielu dorosłych, w tym rodzice, nie potrafiło go zrozumieć. Tak samo jego bohaterka zmaga się z niezrozumieniem otoczenia.
Rolę 18-letniej Mai zagrała Karolina Obrębska: — Od czterech lat udzielam się w teatrze studenckim, może dlatego umiałam odnaleźć się na planie filmu Patryka. Współpracowaliśmy już przy jego poprzedniej produkcji pt. „Piramida z domina” i kiedy teraz zadzwonił do mnie z kolejną propozycją, zgodziłam się od razu. Tamta produkcja to była historia człowieka, który zaczyna pracę w korporacji i nagle jego życie bardzo się zmienia. Karolina zagrała tam rolę „Pani Używki”, do której niektóre osoby, żyjące w ciągłym stresie, odwołują się szukając pozornego ukojenia.
Role rodziców bohaterki zagrali Grażyna i Tadeusz Janczewscy, olsztyńskie małżeństwo. Pani Grażyna gra tu zołzowatą matkę, która nie ma zrozumienia dla dorastającej córki. — Nam, dorosłym, problemy dorastającej młodzieży wydają się dosyć błahe, ale dla tych młodych ludzi stanowią często wielkie wyzwanie, któremu nie zawsze potrafią stawić czoła. A widzę teraz, ile niedobrych rzeczy może się wydarzyć, kiedy dzieci nie mają wsparcia w rodzicach. Chciałabym, aby rodzice dostrzegli to, zanim ich dzieci zdecydują się na jakiś desperacki krok. To świetnie, że Patryk poruszył ten bardzo ważny temat — mówi pani Grażyna, a jej mąż dodaje: — Skoro moja pani przyjęła rolę matki, wypadało, żeby tatę zagrał jej mąż — żartuje pan Tadeusz.
Rolę chłopaka Mai przyjął Konrad Żukowski. — Trafiłem do tej produkcji dzięki mediom społecznościowym. Znajomi polecili mnie Patrykowi i tak się zaczęło. Nie było wcale łatwo zagrać bezdusznego typa, który nie jest gotowy zaopiekować się swoją dziewczyną. Ale cóż…
Patryk daje aktorom wolną rękę w interpretowaniu zapisów scenariusza. Sam zagrał w swoim filmie rolę brata głównej bohaterki. Uznał, że nie zaszkodzi być jak Tarantino i pojawić się na planie własnego filmu.
W filmie Piwnickiego zwraca uwagę znakomita ścieżka dźwiękowa, będąca także bardzo wysokiej jakości technicznej. Jak opowiada młody filmowiec, Dagmarę Pawłowską poznał w sieci. Zgodziła się zrealizować kilka jednominutowych "numerów' i zrobiła to zupełnie gratis. Tak zresztą jak aktorzy. Patryk miał własny sprzęt nagrywający, a mieszkania użyczyli znajomi.
Rolę chłopaka Mai przyjął Konrad Żukowski. — Trafiłem do tej produkcji dzięki mediom społecznościowym. Znajomi polecili mnie Patrykowi i tak się zaczęło. Nie było wcale łatwo zagrać bezdusznego typa, który nie jest gotowy zaopiekować się swoją dziewczyną. Ale cóż…
Patryk daje aktorom wolną rękę w interpretowaniu zapisów scenariusza. Sam zagrał w swoim filmie rolę brata głównej bohaterki. Uznał, że nie zaszkodzi być jak Tarantino i pojawić się na planie własnego filmu.
W filmie Piwnickiego zwraca uwagę znakomita ścieżka dźwiękowa, będąca także bardzo wysokiej jakości technicznej. Jak opowiada młody filmowiec, Dagmarę Pawłowską poznał w sieci. Zgodziła się zrealizować kilka jednominutowych "numerów' i zrobiła to zupełnie gratis. Tak zresztą jak aktorzy. Patryk miał własny sprzęt nagrywający, a mieszkania użyczyli znajomi.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Moim żywiołem jest kino zaangażowane
— Od takich bezkosztowych produkcji, kręconych nie do końca profesjonalnym sprzętem, zaczynało już paru filmowców, nazwiska których są teraz dobrze znane miłośnikom X Muzy. To rodzaj powołania?
— Motywuje mnie samo tworzenie, realizacja, a nie tantiemy czy profity, więc można mówić o swego rodzaju powołaniu. Pierwszy swój film wyprodukowałem w wieku 8 lat. Był to zbiór animowanych obrazków stworzonych przy pomocy prostego programu Paint: jakieś patyczaki, słońca – nic szczególnego, patrząc na to teraz. Ale wtedy byłem na pewno bardzo z siebie dumny.
— To był twój wielki start...
— Od tego wszystko się zaczęło, choć nie traktowałem tego wtedy zbyt poważnie. Bardziej skupiłem się wtedy na rysowaniu i malowaniu. I dopiero w liceum film wysunął się na pierwszy plan. Ta forma wyrażenia tego, co masz w sercu, najbardziej mi odpowiada.
— Ten ostatni film zrealizowałeś dzięki kontaktom nawiązanym w Internecie.
— I tak zaczynają też wyglądać ostatnio relacje międzyludzkie. Szczególnie pomiędzy najmłodszymi członkami naszego społeczeństwa.
— Z tego, co mówisz, wynika, że skłaniasz się jednak w stronę kina zaangażowanego społecznie, podejmującego ważne dla młodych ludzi tematy.
— Te sprawy dotykają wielu z nas i jeżeli mogę zabrać tutaj głos, to chcę to robić.
— Kiedyś jeden w wybitnych malarzy powiedział, że prawdziwym artystą nie jest ten, kto chce nim być. Tylko ten, kto musi, ponieważ nie ma innego wyjścia, ponieważ nie daje mu spokoju wewnętrzna potrzeba tworzenia. Czy ty też musisz?
— Nie wiem, czy muszę. Do pracy inspirują mnie silne emocje – wtedy przychodzi natchnienie do pisania. Zaczynam tworzyć kolejny film. Następny film będzie o osobie, która prosi Boga o pomoc i otrzymuje od niego dość nietypową propozycję rozwiązania problemu. Potem planuję zająć się tematem zwierząt kupowanych jako prezenty pod choinkę lub na imieniny, które wkrótce potem nudzą się właścicielom i marnie kończą. Dużo się ostatnio o tym mówi, myślę jednak, że potrafię pokazać ten temat w jeszcze inny sposób i naprawdę poruszyć serca widzów.
— Motywuje mnie samo tworzenie, realizacja, a nie tantiemy czy profity, więc można mówić o swego rodzaju powołaniu. Pierwszy swój film wyprodukowałem w wieku 8 lat. Był to zbiór animowanych obrazków stworzonych przy pomocy prostego programu Paint: jakieś patyczaki, słońca – nic szczególnego, patrząc na to teraz. Ale wtedy byłem na pewno bardzo z siebie dumny.
— To był twój wielki start...
— Od tego wszystko się zaczęło, choć nie traktowałem tego wtedy zbyt poważnie. Bardziej skupiłem się wtedy na rysowaniu i malowaniu. I dopiero w liceum film wysunął się na pierwszy plan. Ta forma wyrażenia tego, co masz w sercu, najbardziej mi odpowiada.
— Ten ostatni film zrealizowałeś dzięki kontaktom nawiązanym w Internecie.
— I tak zaczynają też wyglądać ostatnio relacje międzyludzkie. Szczególnie pomiędzy najmłodszymi członkami naszego społeczeństwa.
— Z tego, co mówisz, wynika, że skłaniasz się jednak w stronę kina zaangażowanego społecznie, podejmującego ważne dla młodych ludzi tematy.
— Te sprawy dotykają wielu z nas i jeżeli mogę zabrać tutaj głos, to chcę to robić.
— Kiedyś jeden w wybitnych malarzy powiedział, że prawdziwym artystą nie jest ten, kto chce nim być. Tylko ten, kto musi, ponieważ nie ma innego wyjścia, ponieważ nie daje mu spokoju wewnętrzna potrzeba tworzenia. Czy ty też musisz?
— Nie wiem, czy muszę. Do pracy inspirują mnie silne emocje – wtedy przychodzi natchnienie do pisania. Zaczynam tworzyć kolejny film. Następny film będzie o osobie, która prosi Boga o pomoc i otrzymuje od niego dość nietypową propozycję rozwiązania problemu. Potem planuję zająć się tematem zwierząt kupowanych jako prezenty pod choinkę lub na imieniny, które wkrótce potem nudzą się właścicielom i marnie kończą. Dużo się ostatnio o tym mówi, myślę jednak, że potrafię pokazać ten temat w jeszcze inny sposób i naprawdę poruszyć serca widzów.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.
Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez