Najpierw cisza, a potem patrole. Olsztynianie wspominają stan wojenny

2019-12-13 14:02:20(ost. akt: 2019-12-13 20:45:57)
Gdy wracaliśmy piechotą, a była już północ, było jakoś dziwnie na ulicy — tak noc z 12 na 13 grudnia wspominają Janina i Leszek Niedzielscy

Gdy wracaliśmy piechotą, a była już północ, było jakoś dziwnie na ulicy — tak noc z 12 na 13 grudnia wspominają Janina i Leszek Niedzielscy

Autor zdjęcia: Zbigniew Woźniak

W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku został wprowadzony stan wojenny. W Olsztynie, tak jak i w całej Polsce, to był trudny czas. Z samego rana w telewizji zamiast "Teleranka" pojawił się Wojciech Jaruzelski. Jak wspominamy tamte dramatyczne chwile?
Dla Janiny i Leszka Niedzielskich 13 grudnia 1981 roku zaczął się wesoło. Dzień wcześniej świętowali imieniny znajomych.

— Gdy wracaliśmy piechotą, a była już północ, było jakoś dziwnie na ulicy. Pamiętam, że szliśmy wzdłuż Limanowskiego i nie było żywego ducha. Nie jechał nawet żaden samochód. Czuliśmy, że coś jest nie tak, ale do głowy nam nie przyszło co się dzieje. Była kompletna cisza — opowiada Janina Niedzielska z Olsztyna. — Rano, gdy wstaliśmy, chcieliśmy obejrzeć telewizję. Ale nie było obrazu. Chwyciliśmy telefon, żeby zadzwonić do bliskich. Ale nie mogliśmy, bo nie działał. Telefon był głuchy. W końcu w telewizji pojawił się Jaruzelski z przemową. Złapałam się za głowę: o co chodzi?

— Nie wiedzieliśmy, co się dzieje w naszej Polsce. Byliśmy wstrząśnięci, pełni niepokoju. I jeszcze na lekkim rauszu, jak to po imieninach — dodaje Leszek Niedzielski, mąż pani Janiny. — Z domu wyszedłem dopiero około południa. Na ulicach były patrole i się zaczęło. A właściwie się skończyło… Spokój się skończył.

Rano obudził się też Zygmunt Walewski, który 38 lat temu miał szesnaście lat. Ale pamięta ten dzień doskonale. Miał być jak każdy inny, a jednak zaczął się zupełnie inaczej.

— Wstałem jak zawsze bardzo wcześnie. Włączyłem telewizor i nic się nie pojawiło. Był tylko ekran kontrolny, a miał być „Teleranek”. Co się stało? Telewizor się zepsuł? „Teleranek” się skończył? Stałem jak wryty przed ekranem aż raptem pojawił się facet w okularach. Miał mundur i ciemne okulary. Mówił, że rozpoczyna się stan wojenny. Pomyślałem wtedy: znowu będzie wojna? — wspomina Zygmunt Walewski z Olsztyna. — Ale po chwili się ucieszyłem. Wojna wojną, ale do szkoły nie będę chodził. Ale potem okazało się, że może nie być tak kolorowo. Bo młodszy brat wyszedł z domu. Gdy wrócił, był przerażony. Mówił, że żołnierze kontrolowali go aż pięć razy. Ale jak to? Dzieciaka kontrolowali? Okazało się, że gdy widział patrol, od razu przebiegał na drugą stronę ulicy. Patrol myślał, że ucieka, więc sprawdzali go, co za jeden. I wtedy właśnie pomyślałem, że wcale nie ma się z czego cieszyć.

Ignacy Gryko i Danuta Borowska przyjechali do Olsztyna w 1979 roku. Nie spodziewali się, że to, co wydarzy się dwa lata później, będą chcieli wymazać z pamięci. Pan Ignacy do dziś niewiele mówi o tamtych dniach. Jedynie to, że właśnie 13 grudnia „wezwało go wojsko”. Ale nie chce zdradzać szczegółów. Widać po nim, że wspomnienia dużo go kosztują.

— Niby nic się nie stało, a jednak się stało. Dziś, gdy mówię o tamtych dniach, stają mi przed oczami sceny. Na początku Jaruzelski, który odczytuje coś w telewizji. Właściwie to było pół biedy, bo byliśmy w domu i nic nie mogło się stać. Słowa padały z telewizora. Niby tylko słowa… — wspomina Ignacy Gryko z Olsztyna. — Ale im było później, tym gorzej. Nie byłem już w domu. Widziałem na przykład, jak pluton żołnierzy ładuje amunicję do magazynków i jedzie na akcję pod Stomil. Albo jak wyjeżdżają i przyjeżdżają czarne wołgi. Przywożeni byli nimi chłopy, można powiedzieć, wzięci prosto od pługa. Nikt ich nawet nie golił, a potem przebierano ich za rezerwistów. Szli potem z pałami na akcje. Te same wołgi przywoziły im skrzynki wódki. Proszę więc sobie wyobrazić, w jakim stanie ci ludzie jeździli na akcje…

— Do dziś mieszkamy przy szpitalu. Widzieliśmy ewakuację wszystkich oddziałów, co było straszne. Patrzyliśmy przez okno i myśleliśmy, że wojna wybuchła. W dodatku po ulicach chodziło wojsko, więc nie wyglądało to dobrze. Nie wiadomo było, czy można było wyjść z domu, czy był zakaz. Czy sklepy będą otwarte, czy je zamkną. Trzy dni nic nie wiedzieliśmy — dodaje Danuta Borowska, żona pana Ignacego. — Nie było telewizji, nie było telefonów. Była cisza.

— Najgorsze było to, że musiałem spędzić wigilię poza domem — dodaje pan Ignacy. — Początkowo myślałem, że nie będzie mnie tylko dwa tygodnie. Ale się przedłużyło.

— Pamiętam, że w wigilię był straszny mróz. Było minus dwadzieścia cztery stopnie — opowiada pani Danuta. — Widziałam przez okno tych biednych żołnierzy, którzy patrolowali ulice. Zapraszałam ich do klatki schodowej, żeby dać im coś gorącego do picia. Nie było łatwo… Zostałam przecież sama z dziećmi, bo męża 13 grudnia zabrali.

Akcja "Azalia", której celem było zablokowanie obiektów radiowych i telewizyjnych oraz wyłączenie central telefonicznych, rozpoczęła się jeszcze 12 grudnia. Po północy telefony zamilkły, a wiadomość o tym, dlaczego tak się dzieje, podano po godzinie 6 rano, gdy w telewizji, zamiast regularnego programu, zaczęto emitować wystąpienie Jaruzelskiego. Generał informował w nim, że ukonstytuowała się Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON), a na mocy dekretu Rady Państwa wprowadzony został stan wojenny.

Jeszcze w nocy rozpoczęto zatrzymania osób związanych z "Solidarnością" i opozycją. W akcji "Jodła" wzięło udział 10 tysięcy funkcjonariuszy, a efektem ich działań były liczne aresztowania. Szacuje się, że w pierwszych dniach stanu wojennego zatrzymano około 5 tysięcy osób zaangażowanych w działalność opozycyjną. W czasie całego stanu wojennego liczba ta się podwoiła.

Na ulice miast wyjechały czołgi i wozy opancerzone, wprowadzono też godzinę milicyjną. Aby wyjechać poza miejsce zamieszkania, potrzebna była przepustka. Korespondencja podlegała oficjalnej cenzurze. Zawieszeniu uległa działalność instytucji kulturalnych, odwołano też zajęcia w szkołach. Zakazano wydawania prasy, poza „Trybuną Ludu” i „Żołnierzem Wolności”. Zawieszono działalność wszystkich organizacji społecznych i kulturalnych, a także zajęcia w szkołach i na wyższych uczelniach. Stan wojenny trwał do 22 lipca 1983 roku.

ADA ROMANOWSKA


Ich żony i matki przeżywały gehennę


W stanie wojennym Władysław Kałudziński, który pracował wtedy w Polmozbycie i był działaczem Solidarności, został internowany. Na początku trafił do Iławy, potem do Kwidzyna (został tam ciężko pobity), a następnie został osadzony w więzieniu w Elblągu. Za kratami przesiedział ponad rok. Za Solidarność, za walkę o godność, o wolność.

Dziś wielu Polaków nie pamięta nawet daty wprowadzenia stanu wojennego.
— My pamiętamy — mówi Władysław Kałudziński. — Ówczesne władze chciały się nas pozbyć. I tak się stało... Część trafiła do wiezienia, część wyjechała. Wtedy nie myślało się o tym, że można zginąć. Liczyliśmy się z tym, że możemy zostać aresztowani. Klawisze nam otwarcie mówili, że jak dostaną rozkaz, to zrobią z nami, co im każą. I tak było z Marcinem Antonowiczem, z ks. Popiełuszko, ze wszystkimi ofiarami stanu wojennego. Zbrodniarze stanu wojennego nie zostali rozliczeni i to jest tragedia naszych czasów — dodaje.

Gehennę przeżywały wtedy żony i matki internowanych działaczy.

— Zostałyśmy z małymi dziećmi — wspomina stan wojenny Teresa Kałudzińska. — Najgorsza była niepewność: co dzieje się z mężem, na jakiej komendzie jest, w jakim miejscu został internowany, co dalej? Byłyśmy w cieniu mężów, wspierałyśmy ich, później jeździłyśmy do miejsc internowania. Trzeba było stać w długich kolejkach, pisać podania o widzenia. Przyjeżdżały żony, matki z w całej Polski. Bardzo się integrowałyśmy, podtrzymywałyśmy na duchu. Tego nie da się zapomnieć.

ANDRZEJ MIELNICKI


Czytaj e-wydanie
Gazeta Olsztyńska zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze. Roczna prenumerata e-wydania tylko 199 zł.

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl


Komentarze (16) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Były #3023885 | 10.10.*.* 20 gru 2020 13:45

    Były w historii dwa wydarzenia które wynikały z konieczności chwili. Pierwsza to zamach majowy Józefa Piłsudskiego w 1926 r , druga to stan wojenny wprowadzony przez Wojciecha Jaruzelskiego w 1981 r. Oba były koniecznością dla Polski .W obu przypadkach położono kres wytworzonemu totalnemu burdelowi i destabilizacji kraju i wprowadzono porządek ratując kraj przed anarchią. Na korzyść Generała przemawia tylko to, że zrobił to praktycznie bezkrwawo, natomiast Marszałek nie pieścił się i krew polała się mocno. Zatem Wieczna chwała Generałowi Jaruzelskiemu.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. babcia #2835824 | 88.156.*.* 15 gru 2019 11:52

    13 grudnia , rano syn włączył telewizor. Na ekranie generał Jaruzelski ogłosił stan wojenny. Telefony nie działały , mąż był w pracy w Stomilu . Nie wiedzieliśmy co będzie., ale po pracy mąż wrócił , więc już tak bardzo się nie martwiłam. 14 grudnia byliśmy w pracy w Stomilu , atmosfera nerwowa , zamiast pracować dyskusje. Koło południa polecono nam opuścić fabrykę , przed biurowcem stało ZOMO w pełnym uzbrojeniu. Nie wszyscy opuścili fabrykę , na hali produkcyjnej została grupa ludzi i moja wtedy jeszcze koleżanka Ania . Wiem , że dyrektor nakłonił ich do opuszczenia hali koło północy. Anka i moi koledzy zostali aresztowani , a mnie i koleżanki przesłuchiwano na milicji. Gdzieś w lutym była rozprawa sądowa i wszyscy zostali skazani na od2 do 3 lat. Wyszli po roku . Jedni z nich emigrowali inni nie żyją , innym woda sodowa uderzyła do głowy . Im dalej od tych wydarzeń , tym bardziej rosną represje i ich tzw. martyrologia . O tych co pomagali , podtrzymywali na duchu , nikt nie pamięta .

    odpowiedz na ten komentarz

  3. kodżak #2835821 | 82.31.*.* 15 gru 2019 11:49

    Pamiętam jak Pierwszy Spawacz zarzucil przemowę. Pamiętam jak mama kazała zanieść jedzenie żołnierzom żeby nie szukali trawy po ogródku. Pamiętam kretynów, którzy sprawdzali dokumenty dzieciom szukając wrogów i zaplutych karłów reakcji. Z tego miejsca wpołczuję ludziom, którym zmarnowali całe życie w PRL np ktoś się urodził 1948 a zmarł 1988r nie doczekawszy wolności.

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. internowany #2835779 | 188.147.*.* 15 gru 2019 10:06

      Dzięki Stanowi Wojennemu uniknęliśmy dalszej anarchii, Niedługo doszłoby do przelewu krwi a jeszcze gorszy scenariusz gdyby wojska z Kaliningradu w Bezledach wjechały to dopiero by się działo. Powinniście się wszyscy modlić za gen. Jaruzelskiego.

      Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Kronos #2835758 | 88.156.*.* 15 gru 2019 09:28

        Szanowni Państwo Zapytajcie samych siebie po prawie 40 latach, dlaczego został wprowadzony stan wojenny. Nie pytam dzieciaków do 50 roku życia.

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

        Pokaż wszystkie komentarze (16)