Zielona rewolucja jest dla nas za trudna?
2019-11-11 19:48:47(ost. akt: 2019-11-08 16:48:03)
Ekologia to ostatnio temat, który nie schodzi nam… z ust. Staramy się patrzeć producentom na ręce i żądamy zielonej rewolucji. Ma być zdrowo, nawet kosztem wyższych cen. Tylko że stawiamy wyżej poprzeczkę innym, szkoda, że nie sobie.
Mamy poczucie, że żyjemy w globalnej wiosce. Moda na ekologię jednak nie ma granic, a zielony jest niezaprzeczalnie kolorem numer jeden od kilku sezonów. Przedrostki eko, bio, dopiski na etykietach typu „nie zawiera konserwantów”, „produkowane z tworzyw naturalnych” widnieją obecnie na co drugim markowym produkcie. Im tego więcej, tym jesteśmy bardziej świadomi. Ta wiedza również wpływa na nasze decyzje zakupowe.
Jak podaje IBRiS, aż 69 proc. z nas wie, że za jakość trzeba płacić i jest skłonna wyłożyć z kieszeni więcej, żeby kupować zdrowe dla nas produkty: żywność, kosmetyki i odzież. Oczywiście najważniejszym kryterium podczas zakupów pozostaje cena i nią się kierujemy. Ale zwracamy uwagę na certyfikaty jakości i skład produktów. Chemia jest dla nas passé. Rzeczywistość jednak pokazuje, że mówimy jedno, a robimy drugie. Nawet sami ekolodzy często nie wiedzą, czy cieszyć się, czy płakać. Bo to dobrze, że chcemy dbać o środowisko. Dobrze, że wymuszamy na producentach zmianę ich myślenia. Ale powinniśmy przede wszystkim wymagać od siebie.
— Polak może i jest świadomy, ale leniwy. Dlatego lubi fast foody i dania gotowe. Czy one są zdrowe? Czy są ekologiczne? Są tanie, szybkie i wyłączają myślenie — uważa Łukasz Zamyłko, przedsiębiorca z Olsztyna. — Sam kiedyś jadłem dużo takich rzeczy. Jestem kawalerem, więc szedłem na łatwiznę. Ale taka dieta mi nie służyła. Środowisko też obrywało. Całe szczęście zmądrzałem i teraz kupuję to, co jest wartościowe. Sam sobie gotuję i czasami jestem wściekły, bo to zjada mi czas. Ale trudno, nie o to przecież chodzi, żeby zapchać brzuch. A potem zapchać kosz plastikiem. Ale widzę, jak żyją znajomi. Pizza, hamburgery, obiady z dyskontu… Ale gdy z nimi rozmawiam, wszyscy twierdzą, że nie robią przypadkowych zakupów. Jasne, w ich koszyku lądują warzywa, owoce, dobrej jakości wędliny. Ale nie zawsze. Gdy brakuje czasu, zapomina się o wszystkich zasadach.
Trudno też nam segregować śmieci. Gdy widzimy oceany pełne plastiku, nie ma wątpliwości — trzeba wziąć się w garść. I owszem, staramy się segregować odpady. 90 proc. z nas mówi, że to robi. Praktyce jednak prawdę mówi co trzeci z nas. Bo tak naprawdę jesteśmy ignorantami.
— To wręcz głupota. Bo jak inaczej można nazwać rodziny, które w domu mają kolorowe kosze na śmieci, ale ich wycieczka do lasu kończy się stertą odpadków między drzewami? Piknik był fajny, ale śmietnika nie było w pobliżu… A nawet jeśli stoi, trudno do niego trafić — zauważa Marta Przybylska z Olsztyna. — Gdy nikt nie widzi, jesteśmy obojętni wobec natury. Bo przemawia przez nas to słynne: „ta jedna butelka nikomu nie zaszkodzi”. Albo: „rzucę niedopałek, to tylko jeden”. Ale jeśli myśli tak każdy z nas? Olsztyn ma prawie 175 tys. mieszkańców. Niech każdy zostawi więc butelkę w lesie, niech każdy rzuci niedopałek. Będzie widać rozmiar naszej głupoty.
I dodaje: — Kiedyś, gdy byłam nad jeziorem, obok mnie siedział palacz. Siedzieliśmy na molo, było przyjemnie. Facet wyrzucił peta do jeziora. Aż mnie zmroziło, więc zwróciłam mu uwagę. Powiedziałam, że przecież każdy wyrzucony niedopałek papierosa zatruwa litr wody, szkodzi zwierzętom i… rozkłada się 10 lat. To najczęściej znajdowany na plażach śmieć, który jest toksyczny, trudny do usunięcia i recyklingu. Dlatego zawsze trzeba wyrzucać niedopałki do kosza, a nigdy — na piasek czy ulicę. Mężczyzna zbladł i przeprosił. Obiecał, że nie miał o tym pojęcia i że więcej tego nie zrobi.
Warmia i Mazury też słyną z plaż. Każdy chyba widział w piasku niedopałki. Ile? Trudno zliczyć.
Natomiast w 2018 roku na 30 tys. kilometrów plaż znaleziono 2,4 miliona petów. To więcej niż liczba znalezionych butelek, foliówek, pudełek po jedzeniu i prawie cztery razy tyle, co plastikowych słomek. One nie biorą się tam znikąd.
Każdy wyrzucony niedopałek papierosa zatruwa litr wody, szkodzi zwierzętom i… rozkłada się 10 lat. To najczęściej znajdowany na plażach śmieć, który jest toksyczny, trudny do usunięcia i recyklingu
Natomiast w 2018 roku na 30 tys. kilometrów plaż znaleziono 2,4 miliona petów. To więcej niż liczba znalezionych butelek, foliówek, pudełek po jedzeniu i prawie cztery razy tyle, co plastikowych słomek. One nie biorą się tam znikąd.
Trzeba bić na alarm w sprawie czystości naszych jezior. W sezonie na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich codziennie pływa kilkadziesiąt tysięcy ludzi — to jak średniej wielkości miasto. Większość, niestety, zanieczyszcza, wodę. Nie tylko niedopałkami, ale odchodami. Nie bez powodu na Mazurach głośno było o kampanii „Nie bądź żeglarzem za dychę”. Akcja miała zachęcać żeglarzy do opróżnianie jachtów z nieczystości w miejscu do tego przeznaczonym, a nie do wylewania za burtę. Za 10 zł, bo tyle kosztuje usługa wypompowania zbiornika jachtu bez względu na jego pojemność. Czy to jest 100 czy 500 litrów, cena jest ta sama. Ale biorąc pod uwagę zachowania żeglarzy, to chyba za dużo… I co z tego, że urlop pod żaglami jest ekologiczny? Tylko z nazwy... Dlatego bądźmy szczerzy, dla statystycznego Polaka ekologia to często pusty frazes. Tylko czy to się zmieni? Wystartował projekt Polska 2041, który pokazuje wyzwania na najbliższe 25 lat dla Polski. Również w kwestiach ekologii. Długa droga przed nami. Ale musimy zacząć od własnego podwórka.
— Nasze zachowanie w dużej mierze wynika z otoczenia, w którym się znajdujemy. Możemy deklarować, że ekologia jest dla nas ważna — uważa Adrian Wójcik, psycholog, który bierze udział w projekcie Polska2041 (dotyczącym rozwoju Polski). — Możemy w to nawet święcie wierzyć, nie potwierdzając jednocześnie tego codziennymi wyborami.
Możemy na przykład zapewniać, że dbamy o planetę, a jednocześnie jeździć samochodem. Bo mieszkamy pod miastem, bo musimy odwieźć dzieci do przedszkola, bo chcemy szybciej pokonać odległość i zaoszczędzić czas.
Podobnie nie będziemy angażować się na przykład w recykling, jeżeli inni ludzie wokół nas tego nie robią. Albo jeżeli kosze do niego są trudno dostępne. Przykłady tego typu można mnożyć Ekologia to dla nas abstrakcja. Ludzie reagują na zagrożenia wyczuwalne, łatwe do zaobserwowania. Jeśli widzimy tygrysa — uciekamy. Zmiana klimatu nie jest w stanie zmusić nas do natychmiastowych reakcji. Warto więc pokazywać takie zagrożenie, które są namacalne. Tak jest w przypadku smogu. Ten problem przebił się do powszechnej świadomości, bo dotyka nas na co dzień. Jeśli wychodzimy w mroźny dzień na ulicę, to mocno czujemy to zagrożenie. Powietrze przecież śmierdzi. Efekt potęgują dodatkowo czujniki informujące o stopniu zanieczyszczenia środowiska. Jeśli problem jest mierzalny, staje się realnym wyzwaniem.
Ada Romanowska
Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
bieda #2825308 | 77.253.*.* 27 lis 2019 08:48
Żyjemy w regionie o dużym wskaźniku skrajnej biedy i bezrobocia. Nie stać ludzi na ekologię a nawet nie stać na żywność w niektórych przypadkach.
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz
Świątnik #2817499 | 31.0.*.* 11 lis 2019 23:34
Pani Ada z okazji Święta Niepodległości powinna posprzątać kawałek lasu, tak jak zrobił to jej kol. z Wyborczej, a nie opluwać Polaków, że są śmieciarzami, tak jak zrobił to jej kol. z GW. Nie pozdrawiam.
Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)
Przebudzony #2817498 | 165.225.*.* 11 lis 2019 23:14
Ekologia ? Może zacznijmy od zakazu dodawania syfu do jedzenia ! Przeciętnego Kowalskiego trudno przypilnować , ale wielką fabrykę konserw już tak ! Czy kiedyś w latach 70-80 ktoś słyszał o kiełbasie o zawartości 70 % mięsa !?! Teraz z 1kg "mięsa" robi się 2kg "wędlin" , do jogurtów dodaje sie mąkę itp. Albo jakieś emulgulatory , uzdatniacze ,ulepszacze lub coś w tym stylu ! A jeśli chodzi o śmiecenie to troszeczkę za mało jest koszy w naszym mieście. A podwyższanie stawki za wywóz śmieci spowoduje ,że dopiero wtedy będzie syf w każdym lesie . Bo przeważnie TE osoby z domów jednorodzinnych uwielbiają podrzucać swoje śmieci !!! Może trzeba wrócić do tematu spalarni śmieci ! Tylko takie obiekty muszą mieć super filtry na kominach i trzeba poprostu wybrać mniejsze zło ! Człowiek sam w sobie jest uciążliwy dla przyrody ale podstawa to opracować pewne przepisy i zasady !
Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)