Nasza praca stanęła w ogniu

2019-10-25 08:18:46(ost. akt: 2019-10-25 08:42:08)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Szokująca informacja o pożarze w Kuźni Społecznej zastała Marka Borowskiego w stolicy. To tam prezes Banku Żywności opowiadał o przyszłości nowo otwartego miejsca, które miało stać się centrum rozwoju przedsiębiorczości i różnych działań społecznych.

— Pamięta pan chwilę, w której dowiedział się pan o pożarze?
— 16 października był Światowy Dzień Żywności. Byłem wtedy w Warszawie. Prezentowałem wówczas m.in. naszą Kuźnię, a następnego dnia miałem mieć spotkanie z jednym ze sponsorów Kuźni, więc zostałem tam na noc. Przed godziną 4 zadzwonił do mnie jeden z pracowników, pan Mateusz, który zwrócił się do mnie ze słowami: „Szefie, nie wiem, jak mam to powiedzieć, ale pali się nasza Kuźnia”. To postawiło mnie natychmiast na nogi. Spakowałem rzeczy, wsiadłem w samochód i przyjechałem do Olsztyna. Parę minut po 6 byłem na miejscu. Strażacy dogaszali pożar. Widok był przerażający. W płomieniach zobaczyłem dwa lata naszej ciężkiej pracy. To był trudny moment. Wkrótce zaczęli dojeżdżać na miejsce pracownicy. Mieli łzy w oczach. Wiedziałem, że muszę stanąć na wysokości zadania, a nie było to łatwe. Starałem się zadbać o wszystkich, przydzielić role, ustalić, co mamy do zrobienia.

— Ekipa nie zawiodła...
— Jestem megawdzięczny całemu zespołowi. Pani wiceprezes była na miejscu natychmiast, zanim jeszcze ja dojechałem z Warszawy. Kiedy zająłem się sprawami formalnymi, okazało się, że wszystkie ręce są na pokładzie. Po początkowym przerażeniu, w naszych rozmowach pojawiła się pewność, że Kuźnia będzie niedługo w takim samym stanie, w jakim była. Dlatego patrzymy w przyszłość i działamy.

— O tym, że ma pan świetny zespół, wiedział pan zapewne wcześniej. A czy zdawał pan sobie sprawę z liczby przyjaciół?
— To jest dla mnie bardzo przyjemne zaskoczenie. Tym bardziej że na co dzień wierzyłem w to, że tworzymy fajne miejsce i bardzo zależało nam na tym, żeby przyjaciele Banku czuli to razem z nami. I okazało się, że tak było. Wszystkie głosy wsparcia, które do nas dotarły, dały nam bardzo dużo siły. Dlatego kierujemy ogromne podziękowania za dobre słowa i za wsparcie finansowe, z którego już niedługo będziemy korzystać.

— To wsparcie jest pochodną zaufania...
— Myślę, że zawdzięczamy to konsekwencji w działaniu. 19 lat temu Bank Żywności powstawał właściwie z niczego. Zorganizowaliśmy więc pierwszą zbiórkę, drugą i kolejne. I udowodniliśmy, że potrafimy przeprowadzić wiele ciekawych działań. To zaufanie poszerzaliśmy o kolejne obszary działania. Zajęliśmy się edukacją żywieniową, przygotowaliśmy strategię walki z niedożywieniem dzieci w naszym województwie, znaleźliśmy partnerów. Poszerzaliśmy też swoje działania o ekonomię społeczną, o przedsiębiorczość społeczną. Pokazywaliśmy, jak aktywizować ludzi, jak ich wciągać na rynek pracy. Usłyszałem jakiś czas temu, że jesteśmy silną organizacją. To zasługa osób, które oddały się tej idei. Zbudowaliśmy sieć ludzi, którym na sercu leży los drugiego człowieka i wspólnie z nimi myśleliśmy, jak ten los zmieniać.

— Bank ma wiele sposobów na to, by nieść ludziom pomoc...
— Mamy kilka projektów, z których jesteśmy dumni. Stworzyliśmy np. program Pomarańczowa Szkoła, który składa się z 20 scenariuszy lekcji dotyczących zrównoważonego rozwoju. Zainicjowaliśmy także w Polsce i w Europie szereg działań edukacyjnych skierowanych do dzieci. Mamy też projekt aktywizacji FOLM skierowany do młodzieży, która w pewnym momencie znalazła się poza rynkiem pracy i poza systemem edukacji, a my chcemy ją do tych aktywności przywrócić. Szukamy niestandardowych metod, które pobudzą ludzi do działania, i staramy się podchodzić do każdego człowieka indywidualnie. Pomoc musi być przemyślana.

— Wędka zamiast ryby?
— To zależy. Czasami człowiekowi potrzebna jest wędka, czasami ryba. A zdarza się, że i jedno, i drugie. Dopóki nie rozpoznamy potrzeb, trudno jest to ocenić.

— Domyślam się, że to nie jest łatwy proces.
— Jakiś czas temu staraliśmy się zaktywizować zawodowo kobietę, która miała za sobą trudne przejścia. Odbyła staż, znaleźliśmy jej pracę. Już pierwszego dnia w nowej firmie postanowiła zrezygnować. Wówczas nasz pracownik postanowił spędzić z nią w tej pracy dwa dni. Kobieta pracuje do dziś. Wspieraliśmy też aktywizację osób bezdomnych i rodzin, które były w trudnej sytuacji. I czasami okazywało się, że trzeba zacząć... od nauki komunikowania.

— Wróćmy do samej żywności. Ucieszyła pana decyzja o karach dla sklepów, które wyrzucają produkty spożywcze?
Cieszę się, że ustawa została wdrożona, ale nie wszystkie rozwiązania przypadły mi do gustu. Nie podoba mi się np. to, że komunikuje się przedsiębiorcom, że jeśli będą marnować żywność, będą dostawać kary. Wolałbym, żebyśmy tworzyli system zachęt. Niech instytucje, które wprowadzają strategię przeciwdziałaniu marnowania żywności i np. zagospodarują 50 proc. strat, mogą na przykład liczyć na ulgi. Kiedy pojawia się wizja kary, firma zaczyna się zastanawiać, jak to obejść. System nagród motywowałby do tego, by sprostać wyzwaniu. Potrzebna jest inna retoryka.

— Zmiana retoryki przydałaby się też w szkołach. Ostatnio widziałam przy jednej z olsztyńskiej szkół ślady wojny na kefiry. Te kefiry, które dzieci dostają w szkołach jako porcję mleka...
— Nie lubię systemów, które dzieci do czegoś zmuszają. Każde dziecko ma otrzymać mleko albo marchewkę... A co z tymi, które nie lubią mleka albo marchewki, albo mają skazę białkową? Jestem za to zwolennikiem stworzenia systemu bezpłatnych posiłków dla wszystkich uczniów podstawówek. Towarzyszyć powinna temu kompleksowa edukacja żywieniowa. I nie chodzi tylko o to, żeby wprowadzić specjalne lekcje o żywieniu, ale żeby te treści pojawiały się na różnych przedmiotach. Odbyłem sporo rozmów z przedstawicielami różnych ministerstw. Były dobre chęci, ale problemy z realizacją, która wymagała międzyresortowej współpracy.

— Rozumiem, że nie ustanie pan jednak w lobbowaniu?
— Oczywiście, nadal będę próbował coś zdziałać. Tym bardziej że część naszych postulatów udało się zrealizować. Darowizny żywności zostały zwolnione z podatku VAT, od niedawna mamy też wspomnianą ustawę o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności. Teraz chciałbym, żeby żywność z krótkim terminem mogła być wykorzystywana w działalności charytatywnej do żywienia zbiorowego.

— Wspomniał pan o terminach przydatności żywności. Czy powinniśmy ich restrykcyjnie przestrzegać?
— Przeprowadziliśmy badania, więc wiem, że w Polsce 70 proc. osób nie odróżnia nazewnictwa w obszarze przydatności do spożycia. „Należy spożyć do” to sztywny termin związany z bezpieczeństwem żywności, więc lepiej nie spożywać produktów po wskazanej dacie. Natomiast „należy spożyć przed” to termin marketingowy. Jeśli chcemy zjeść taki produkt po terminie, to trzeba go oczywiście organoleptycznie sprawdzić. Nic nam się nie stanie, kiedy zjemy np. w lipcu makaron, który miał datę do czerwca. Kiedyś razem z dziennikarzami przeprowadziłem eksperyment i jadłem kaszę, która była przeterminowana prawie dwa lata. Miała tylko nieco inną konsystencję. Tymczasem polskie przepisy sanitarne są ostrzejsze niż unijne.

— W jaki sposób ratujecie więc żywność?
— Wychodzimy z założenia, że cała żywność, która została wyprodukowana dla konsumentów, powinna być przez nich spożyta. Podejmujemy więc współpracę na każdym etapie produkcji i dystrybucji, żeby zapobiegać jej marnowaniu i przekazywać ją osobom, których nie stać na pełnowartościowe odżywianie. Współpracujemy z rolnikami i sadownikami, sklepami i producentami. Mamy dla nich konkretne rozwiązania, dzięki którym udowadniamy, że przekazywanie żywności jest korzystne ze względów etycznych, ekonomicznych i ekologicznych. Staramy się też ułatwiać producentom przekazywanie żywności. My ją odbieramy, a następnie rozdzielamy do różnych organizacji, które mają rozpoznane potrzeby potencjalnych odbiorców.

— Na szczęście magazyny Banku nie zostały zniszczone, więc działania pomocowe trwają. A co z Kuźnią?
— Policja zakończyła swoje czynności, czekamy na protokół i wskazanie przyczyny pożaru. W środę odbyły się oględziny ubezpieczyciela. Teraz ruszyliśmy już ze sprzątaniem. Chcemy jak najszybciej uruchomić tę część budynku, która nie ucierpiała. Na to przeznaczymy pieniądze, które pochodzą m.in. ze zbiórki i z licytacji, za udział w których jesteśmy wdzięczni przyjaciołom Banku Żywności.

Daria Bruszewska-Przytuła

Zbiórka pieniędzy trwa na profilu facebookowym Kuźni Społecznej. Datki można także wpłacać na konto Banku Żywności w Olsztynie: Bank Żywności w Olsztynie
06 1930 1611 2400 0400 4551 0005
Tytuł wpłaty: „Gasimy pożar”



Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Dlaczego po akceptacji; #2809457 | 95.160.*.* 25 paź 2019 11:41

    Kierownictwo Banku ma duzo za uszami a po akceptacji komentarze nie ujrza swiatla dziennego.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz