Kamil Dejna, stypendysta Fundacji Konrada Adenauera: Warto jest mówić po niemiecku

2019-10-22 10:49:38(ost. akt: 2019-10-22 11:02:47)
Kamil Dejna

Kamil Dejna

Autor zdjęcia: Konrad Poświata

Do odważnych świat należy. Kamil Dejna, student germanistyki na UWM, też ma takie podejście. Gdy był w wakacje Niemczech, znalazł ogłoszenie o stypendium Fundacji Konrada Adenauera. Zgłosił się. Teraz cieszy się, bo dostał stypendium!
Fundacja Konrada Adenauera wspiera wybitne młode osoby, które w przyszłości będą budować elity rządzące swoich krajów. Brzmi poważnie, więc tym bardziej zdobycie stypendium tej organizacji to ogromne wyróżnienie. I marzenie wielu studentów, bo przyznawane jest tylko najlepszym. Nie zniechęciło to jednak Kamila Dejny, który już czwarty rok studiuje germanistykę na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim. Jako że zna świetnie niemiecki, postanowił to wykorzystać i w wakacje pojechał pracować do Niemiec.


Wśród wymagań były m.in. znajomość języka niemieckiego na poziomie co najmniej B1, dobre wyniki w nauce, zaangażowanie społeczne i polityczne.

— Musiałem też napisać CV i list motywacyjny w języku polskim i niemieckim. Potrzebne były również dwie opinie od nauczycieli akademickich. Z tym też nie miałem problemu — opowiada Kamil. — Wysłałem wszystko i nawet nie czekałem, że ktoś się do mnie odezwie. Bo takich jak ja było zapewne wielu. Po miesiącu otrzymałem wiadomość, że zakwalifikowałem się do drugiego etapu. A jednak, czyli pierwszy przeszedłem! Ale nadal nie wierzyłem, że mi się uda. Ale skoro zacząłem, nie mogłem się poddać.

Kamil musiał pojechać do Warszawy. Tam 26 września miał spotkać się z przedstawicielami fundacji. Czekała go rozmowa kwalifikacyjna po niemiecku. Gdy pojawił się w wyznaczonym miejscu, miał sporą konkurencję. Takie rozmowy odbywały się przez cały dzień, a każdy miał tylko piętnaście minut, żeby opowiedzieć coś o sobie.

— Rozmowa dotyczyła mojej aktywności społeczno-politycznej, obecnej sytuacji w Polsce i Europie, a także moich zainteresowań i planów na przyszłość. Bardzo się stresowałem, ale byłem zadowolony. Odpowiedziałem na wszystkie pytania i miałem możliwość wyrażenia swoich opinii na wiele ważnych tematów — dodaje Kamil. — Gdy się okazało, że komisja dobrze mnie oceniła, byłem z siebie dumny. Udało mi się! Jednak na wiadomość, czy dostanę stypendium, musiałem czekać kilka dni. Ale było warto.


— Trudno mi nawet powiedzieć, na co przeznaczę stypendium, bo jeszcze się nie zastanawiałem. Na pewno będą to pomoce naukowe, ale również podróże. A że podróże kształcą, więc będą to dobrze wydane pieniądze — podkreśla student. — Stypendium wiąże się spotkaniami z innymi stypendystami. Będę z nimi wymieniał się doświadczeniami, poglądami i nowymi umiejętnościami. Będę miał również możliwość wzięcia udziału w licznych wykładach, seminariach i spotkaniach ze znanymi politykami i ludźmi kultury. To dobra okazja, aby poznać wiele osób, które na co dzień obserwuje się na szklanym ekranie.
Fundacja Konrada Adenauera jest niemiecką fundacją polityczną. Jej głównym celem jest prowadzona na poziomie narodowym i międzynarodowym edukacja polityczna na rzecz pokoju, wolności i sprawiedliwości.

Można nawet powiedzieć, że Kamil wszystko zawdzięcza swojej nauczycielce z gimnazjum. To ona zaraziła go pasją do języka niemieckiego.

— Wioletta Kur prowadziła fantastyczne lekcje. Motywowała nas do nauki. To nie były tylko lekcje w szkole, bo organizowała wycieczki i wymiany. Pracowaliśmy w grupach, dużo rozmawialiśmy. Tak mi się to spodobało, że postanowiłem studiować germanistykę — opowiada Kamil Dejna. — I teraz wiem, że z językiem niemieckim chcę też związać swoją przyszłość. Ale kim będę? Jeszcze dwa lata studiów przede mną. Wiem jednak, że niemiecki jest strzałem w dziesiątkę. Gdy dziś przeglądam ogłoszenia o pracę, znajomość tego języka jest znacznie bardziej pożądana niż angielskiego. To mnie cieszy, że dobrze wybrałem.

Ale nie samym niemieckim Kamil żyje. Teraz czeka go kolejna wizyta w Warszawie. Jedzie na mecz piłki nożnej. Będzie kibicował naszym na stadionie narodowym.

— Nie jestem jakimś wielkim kibicem, ale ciekawią mnie emocje, jakie będą towarzyszyły meczowi ze Słowenią. Chciałem jechać na mecz z Macedonią 13 października, ale pracowałem w komisji wyborczej. Cóż, siła wyższa, ważniejsza — opowiada Kamil. — Dużo osób kojarzy mnie z Kazimierzem Deyną. Pytają, czy coś nas łączy… Nie wiem. Ale moja rodzina pochodzi z Starogardu Gdańskiego, gdzie urodził się piłkarz. Również moje nazwisko kiedyś pisało się przez „y”. Po wojnie jednak pisownia się zmieniła, być może z przyczyny pomyłki urzędnika. Kto wie, być może to rzeczywiście coś więcej niż tak samo brzmiące nazwisko…

Ada Romanowska

Więcej informacji o naszym uniwersytecie: >>> kliknij tutaj.

Obrazek w tresci