PRZEWODNIK PO BIEGANIU|| "Narzeczoną jestem po treningu. Na nim — tylko zawodniczką". Sprawdzamy, co słychać u Agaty Kołeckiej

2019-10-20 09:00:00(ost. akt: 2019-10-20 09:08:47)
Jakub powiedział mi: "Mam na ciebie sportowy plan. Zaufaj mi, a będziesz biegała tak szybko jak nigdy przedtem." Cóż… ufałam mu w innych sprawach. Dlaczego miałabym nie zaufać w treningu — mówi Agata Kołecka

Jakub powiedział mi: "Mam na ciebie sportowy plan. Zaufaj mi, a będziesz biegała tak szybko jak nigdy przedtem." Cóż… ufałam mu w innych sprawach. Dlaczego miałabym nie zaufać w treningu — mówi Agata Kołecka

Autor zdjęcia: Tomasz Kasjaniuk

Każdy kto zastanawia się, czy spróbować swoich sił w sporcie. Niech to po prostu zrobi. To stany nieporównywalne z niczym. Tym zdaniem pożegnałam się z Wami w 53 odcinku Przewodnika po Bieganiu. Dziś z przyjemnością opowiem, co u mnie — pisze Agata Kołecka.
Opowiada Agata Kołecka:
Lekkoatletyka na poziomie Mistrzostw Polski seniorów zafundowała mi emocje z najwyższej półki.
Nazywam się Agata Kołecka. Od ostatniego spotkania zmieniło się wiele. Poprawiłam swoje rekordy życiowe, reprezentowałam Polskę na międzynarodowym meczu U-23. Zostałam inżynierem leśnictwa, a moim aktualnym trenerem jest mój… narzeczony. Życie biegnie razem ze mną.

Przyszedł jednak taki moment, że zatrzymałam się. Czy to co robię ma sens. Czy otrzymuję od sportu przynajmniej tyle, ile sama z siebie daję. Wiedziałam, że wszystko nie idzie tak, jakbym chciała. Nie idzie tak jak na to zasłużyłam w potwornie ciężkiej pracy. W 2018 roku podjęłam decyzję o zmianie trenera.

To nie był łatwy czas. Trenowałam z jednym z najlepszych trenerów w Polsce - Andrzejem Wołkowyckim, któremu bardzo dużo zawdzięczam w sportowym rozwoju. Jednak czułam, że czas na zmiany. Mój organizm potrzebował zmiany bodźców treningowych. Przyzwyczajenie do schematu powtarzalności blokuje rozwój. Trwanie nie jest dobrym rozwiązaniem.

Jakub, powiedział mi: "Mam na ciebie sportowy plan. Zaufaj mi, a będziesz biegała tak szybko jak nigdy przedtem."

Cóż… ufałam mu w innych sprawach. Dlaczego miałabym nie zaufać w treningu. Jakub Bałdyka jest absolwentem Akademii Wychowania Fizycznego. Jeszcze niedawno trenował ten sam dystans co ja. Decyzja zapadła. W naszym związku pojawiła się inna relacja: relacja trener - zawodnik.
Przestawienie się z osobistych oczekiwań na prawie zawodowe kontakty, to była dla mnie nowość. Czasami trudna do zrozumienia. To jedna z tych decyzji, która zmienia może nie wszystko, ale na pewno wiele.

Zawsze wydawało mi się, że dobrze się ze mną współpracuje. Każdy mój trener wydawał polecenia. Ja wykonywałam je bez komentowania. Trenerom zawsze ufałam. Jak moim trenerem został mój narzeczony, wtrącałam się w każdy trening. Tego za dużo, tego za mało, to mnie boli, tego robić nie będę. I tak w kółko. Nie wiem jak on ze mną wytrzymał.

Na halowych MP seniorek w Toruniu w finale 800 metrów pobiegłam 2:07;51. Uwierzyłam w jego treningowy plan na mnie. Po czterech miesiącach ciągłych przepychanek. Pamiętam jeden trening na siłowni. Miałam słabszy dzień. Większość ćwiczeń wykonywałam z błędami. Widziałam, że Jakub - trener tego nie lubi. Po kolejnym błędzie podszedł i powiedział, co myśli o takim marnotrawstwie czasu i energii. Dodał coś o skupieniu itp.

Zdziwienie i obraza, a jakże by inaczej. Jak mógł mi zwrócić uwagę przy wszystkich. Przecież tak nie można. Płacz ze złości. A w środku wulkan emocji. Narzeczoną jestem po treningu. Na nim tylko zawodniczką. Bez ulgi i z konsekwencją tego układu. Tak to później dogadaliśmy. Wybór był prosty. Tylko ja wcześniej go nie widziałam.

Teraz już się nie dziwię, znoszę uwagi, że pierwszy odcinek o 8 sekund za szybko, a ostatni - nie dobiegłam. Bo nie miałam siły.
Cóż, nikt nie jest idealny. Ważne, by wyciągać wnioski i nie popełniać takich samych błędów.
Jakub jeszcze niedawno sam trenował. To duże udogodnienie. Często rozprowadza mi treningi, biega ze mną najcięższe odcinki tempowe, zabawy biegowe, rytmy. Nie muszę martwić się o szybkość biegu. Moim zadaniem jest tylko trzymać. Od początku do końca, bez kontroli międzyczasów. To pewny pacemaker. Czasami gdybym wiedziała po ile biegnę, pewnie bym zrezygnowała po pierwszych metrach ze strachu.


Jakub ma wyczucie. Zna mnie i wie jakie akcenty przyniosą oczekiwany rezultat. Dużo rozmawiamy o treningu. Analizujemy wszystkie obciążenia. Prowadzimy dzienniczki treningowe. To konieczność. Bez nich wszystko można pogubić.

Obecność jego na starcie, wsparcie i ocieranie łez porażki czy dzielenie się radością zwycięstwa wynikowego, jest dla mnie ważne. Tak samo jak kuchenne rewolucje przeprowadzane przez niego w mojej diecie poprawiające wyniki żelaza w badaniu krwi. Czuję tą odpowiedzialność za mnie. Dziękuję za to.

Wiemy, że coś bierze się z czegoś. Że gorszy dzień może zdarzyć się każdemu. Wtedy zdejmujemy buty do biegania i po prostu wracamy do domu. Nie trenujemy na wariata. Moje studia, to często całodniowy pobyt w lesie na nogach. Po takim wysiłku nie ma sensu katować się treningiem. Rozbieganie z rytmami musi wystarczyć. Razem pokonujemy losowe zawirowania. Tego też musieliśmy się nauczyć.

Najważniejsze jest, że odkąd razem trenujemy, nie miałam żadnej kontuzji. Wcześniej, często ten stan wyłączał mnie z biegania na wiele dni. Przede mną ostatni rok studiów. To będzie decydujący dla mnie czas. Co dalej ze sportem wyczynowym. W życiu prywatnym już wiemy. Na razie wszystko idzie w dobrym kierunku. W zakończonym sezonie poprawiłam rekordy życiowe na dystansach 400 m, 600 m, 800 m i 1000 m. Powoli wracam do treningu po miesięcznym roztrenowaniu.


Na pewno przyjdą i gorsze dni, kiedy nie będzie mi się chciało wyjść na trening. Wtedy wystarcza jedno spojrzenie i bez gadania założę buty biegowe, by osiągnąć już nie tylko swój, ale nasz cel.

W lekkiej atletyce jestem od 7 lat. 7 lat radosnych chwil, mnóstwa zabawy, nowych znajomości, podróży. Ale to także 7 lat ciężkiej pracy w tysiącach kilometrów. Poświęceń, wyrzeczeń i łez.
To najpiękniejsze 7 lat mojego życia. Niech to trwa jak najdłużej. Wycisnę ze sportu tyle, ile się tylko da. Nic, tak nie uczy odporności na przeciwności życia.
Agata Kołecka

Trening 21-27 października. Mój tydzień w roztrenowaniu.

poniedziałek. Chyba trochę potruchtam.
wtorek. Wolne, ale rower - ile tylko się da.
środa. Pogram w tenisa.
czwartek. Roztruchtam po południu z rytmami. Albo spacer
piątek. Wolne, wolne.
sobota. Sprawność ogólna z truchtem. Troszkę siłowni.
niedziela. Wolne od biegania, basen.

Za tydzień – utrata siły to największa strata, nie tylko biegacza

Paweł Hofman, trener lekkiej atletyki

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. BOLO #2807116 | 176.221.*.* 20 paź 2019 13:20

    Proszę wiedzieć jedno: nie przeskoczysz koleżanko swoich granic. Wydawało się iż przeskoczy je Pani Jóźwik i co? Może koleżanka jest nie na tej najwyższej fali.

    odpowiedz na ten komentarz