Statystyka jest jak latarnia
2019-10-06 16:00:00(ost. akt: 2019-10-06 17:56:20)
Na szczęście jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i instytucja Unii stanęła po stronie polskich obywateli — komentuje wyrok w sprawie frankowiczów Janusz Cichoń, poseł Platformy Obywatelskiej, z którym rozmawiamy także o przyczynach rosnącej inflacji.
— Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok w sprawie kredytów frankowych, który jest korzystny dla frankowiczów. Trybunał uznał, że można unieważnić całą umowę, jeśli zawarto w niej nieuczciwe klauzule. Czy to oznacza koniec kłopotów frankowiczów?
— To jest zielone światło, żeby dochodzić swoich praw, ale każdy indywidualnie będzie musiał wystąpić do sądu. Rząd PiS przez cztery lata nic nie zrobił w sprawie frankowiczów. Co więcej w 2007 roku, kiedy nadzór bankowy chciał ograniczyć kredyty walutowe z powodu ryzyka związanego ze zmianami kursów i narażeniem przez to polskich kredytobiorców na olbrzymie kłopoty, PiS zaprotestowało. Nie dopuściło do tego, żeby tzw. rekomendacja S zmieniła się w tym zakresie. PiS obiecywało załatwienie problemu. Kiedy my składaliśmy swoje propozycje, to ich nie przyjmowało, twierdząc, że ma lepsze. Bank, którym kierował pan premier Morawiecki ma dziś w swoim portfelu 8 mld zł kredytów denominowanych we frankach. A największy polski bank państwowy, czyli PKO BP, ma ich 22 mld zł. Aż strach pomyśleć, ile nieszczęść w tle, ile miało miejsce tragedii ze względu na zmiany kursów, ilu ludzi znalazło się w tarapatach finansowych. PiS obiecywało, że to załatwi. Na szczęście jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i instytucja Unii stanęła po stronie polskich obywateli. Nie potrafił tego zrobić przez cztery lata rząd PiS, który wpuścił Polaków w te kłopoty.
— To jest zielone światło, żeby dochodzić swoich praw, ale każdy indywidualnie będzie musiał wystąpić do sądu. Rząd PiS przez cztery lata nic nie zrobił w sprawie frankowiczów. Co więcej w 2007 roku, kiedy nadzór bankowy chciał ograniczyć kredyty walutowe z powodu ryzyka związanego ze zmianami kursów i narażeniem przez to polskich kredytobiorców na olbrzymie kłopoty, PiS zaprotestowało. Nie dopuściło do tego, żeby tzw. rekomendacja S zmieniła się w tym zakresie. PiS obiecywało załatwienie problemu. Kiedy my składaliśmy swoje propozycje, to ich nie przyjmowało, twierdząc, że ma lepsze. Bank, którym kierował pan premier Morawiecki ma dziś w swoim portfelu 8 mld zł kredytów denominowanych we frankach. A największy polski bank państwowy, czyli PKO BP, ma ich 22 mld zł. Aż strach pomyśleć, ile nieszczęść w tle, ile miało miejsce tragedii ze względu na zmiany kursów, ilu ludzi znalazło się w tarapatach finansowych. PiS obiecywało, że to załatwi. Na szczęście jesteśmy członkiem Unii Europejskiej i instytucja Unii stanęła po stronie polskich obywateli. Nie potrafił tego zrobić przez cztery lata rząd PiS, który wpuścił Polaków w te kłopoty.
— Ale za rządów PO i PSL też banki udzielały kredytów denominowanych we frankach.
— Owszem, były, ale tak naprawdę boom był w czasach rządu PiS w latach 2005-2007 i w czasach rządu PiS była próba ograniczenia tych kredytów, ale PiS na to się nie zgodziło.
— Owszem, były, ale tak naprawdę boom był w czasach rządu PiS w latach 2005-2007 i w czasach rządu PiS była próba ograniczenia tych kredytów, ale PiS na to się nie zgodziło.
— Teraz banki, które udzielały kredytów denominowanych we frankach mają problem...
— Mają problem, bo to będzie je kosztować. Trudno powiedzieć, ile. Padają różne kwoty, ale trzeba pamiętać, że te sprawy będą rozłożone w czasie, bo sprawy w sądach będą trwały. Ale sektor bankowy ma się dzięki PiS dobrze, bo zyski z roku na rok są coraz większe. W pierwszym półroczu tego roku, jak się nie mylę, zyski banków przekroczyły 10 mld zł.
— Mają problem, bo to będzie je kosztować. Trudno powiedzieć, ile. Padają różne kwoty, ale trzeba pamiętać, że te sprawy będą rozłożone w czasie, bo sprawy w sądach będą trwały. Ale sektor bankowy ma się dzięki PiS dobrze, bo zyski z roku na rok są coraz większe. W pierwszym półroczu tego roku, jak się nie mylę, zyski banków przekroczyły 10 mld zł.
— Inny gorący temat to zapowiedź skokowej podwyżki płacy minimalnej, która w 2023 roku na wynieść 4 tysiące złotych. Zarówno ekonomiści, jak i pracodawcy zwracają uwagę, że duże podwyżki minimalnego wynagrodzenia są wyzwaniem dla firm, a także mogą skutkować gwałtownym wzrostem inflacji. To prawda?
— Oczywiście. Mamy dzisiaj kłopot z inflacją, z drożyzną, bo tak trzeba to nazwać. Statystyka jest jak latarnia. Można się o nią podeprzeć, ale do domu nie zaprowadzi. I jak popatrzymy na dane dotyczące inflacji publikowane przez GUS, to jakby nie było wielkiego powodu do niepokoju.
— Oczywiście. Mamy dzisiaj kłopot z inflacją, z drożyzną, bo tak trzeba to nazwać. Statystyka jest jak latarnia. Można się o nią podeprzeć, ale do domu nie zaprowadzi. I jak popatrzymy na dane dotyczące inflacji publikowane przez GUS, to jakby nie było wielkiego powodu do niepokoju.
— No właśnie, w lipcu wynosiła inflacja w Polsce wyniosła 2,9 procent rok do roku.To niewiele.
— Tak, ale weźmy pod uwagę, że jak PiS zaczynało rządy to mieliśmy deflację, siła nabywcza pieniądza rosła. A inflacja ma to do siebie, że nakłada się na siebie, z roku na rok. Dlatego ta różnica w cenach między rokiem 2015, a 2019 jest kolosalna. Statystyka nie odzwierciedla tego, co się tak naprawdę wydarzyło w ciągu tych czterech lat, nie oddaje odczuć Polaków.
— Tak, ale weźmy pod uwagę, że jak PiS zaczynało rządy to mieliśmy deflację, siła nabywcza pieniądza rosła. A inflacja ma to do siebie, że nakłada się na siebie, z roku na rok. Dlatego ta różnica w cenach między rokiem 2015, a 2019 jest kolosalna. Statystyka nie odzwierciedla tego, co się tak naprawdę wydarzyło w ciągu tych czterech lat, nie oddaje odczuć Polaków.
— Najbardziej zdrożały żywność i napoje bezalkoholowe, bo aż o 7,2 proc. rok do roku. Nasz kieszenie muszą to odczuć?
— To rok do roku, a z roku na rok to działa jak procent składany. Dlatego skutki tego są dużo bardziej odczuwalne. Bo jak porównany ceny z 2015 roku do dzisiejszych, to ziemniaki zdrożały o 80 procent. Rząd PiS napędza inflację, wprowadził choćby 40 nowych podatków, opłat albo podwyższył dotychczasowe. To wszystko przekłada się na ceny, w tym żywności, na tę drożyznę.
— To rok do roku, a z roku na rok to działa jak procent składany. Dlatego skutki tego są dużo bardziej odczuwalne. Bo jak porównany ceny z 2015 roku do dzisiejszych, to ziemniaki zdrożały o 80 procent. Rząd PiS napędza inflację, wprowadził choćby 40 nowych podatków, opłat albo podwyższył dotychczasowe. To wszystko przekłada się na ceny, w tym żywności, na tę drożyznę.
Andrzej Mielnicki