"Zniszczyło mnie państwo". Przedsiębiorca czeka na sprawiedliwość
2019-09-25 18:07:23(ost. akt: 2019-09-25 18:35:55)
W Gazecie 4 lipca opisaliśmy historię przedsiębiorcy z Węgorzewa, którego firmę zniszczyli urzędnicy, a kolejne sądy, włącznie z Sądem Najwyższym, odmawiały uznania ich winy. Po tej publikacji pojawiło się światełko w tej sprawie.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE:
Przypomnijmy pokrótce tę sprawę. Ryszard Gasparski prowadził w Węgorzewie zakład konfekcyjny produkujący odzież na eksport dla partnerów w Europie Zachodniej. Miał podpisane z nimi długoletnie kontrakty i przyszłość wydawała się rysować w jasnych barwach. Skrzywdziło mnie państwo. Moja dobrze prosperująca firma przepadła z kretesem
Urząd Pracy w Węgorzewie udzielił przedsiębiorcy 130 tysięcy złotych pożyczki na utworzenie kilkunastu nowych miejsc pracy potrzebnych do obsługi kontraktów.
Niespodziewanie wiosną 2000 roku w węgorzewskim zakładzie pojawili się zamaskowani i uzbrojeni funkcjonariusze UOP, którzy ustawili pracowników pod ścianami, powrzucali dokumenty do kartonów, nie robiąc jednak przy tym żadnego spisu. Odjeżdżając, pozostawili wszystko — wbrew przepisom kodeksu postępowania karnego — na pastwę losu, nie zabezpieczając ani drogich maszyn, ani produkcji przechowywanej w magazynie. Właściciela zakładu aresztowano w domu, nie pozwalając mu się nawet porządnie ubrać.
Niespodziewanie wiosną 2000 roku w węgorzewskim zakładzie pojawili się zamaskowani i uzbrojeni funkcjonariusze UOP, którzy ustawili pracowników pod ścianami, powrzucali dokumenty do kartonów, nie robiąc jednak przy tym żadnego spisu. Odjeżdżając, pozostawili wszystko — wbrew przepisom kodeksu postępowania karnego — na pastwę losu, nie zabezpieczając ani drogich maszyn, ani produkcji przechowywanej w magazynie. Właściciela zakładu aresztowano w domu, nie pozwalając mu się nawet porządnie ubrać.
Kiedy po czterech miesiącach aresztu pan Ryszard powrócił do firmy, zastał tam obraz nędzy i rozpaczy. Jak wspomina: „Nawet kable złodzieje powyrywali ze ścian”.
Także Sąd Najwyższy stwierdził tylko, że „skarga kasacyjna jest oczywiście bezzasadna”, odmawiając uzasadnienia tego stanowiska na podstawie odpowiedniego artykułu kodeksu postępowania karnego.
Podjął wtedy kilka prób dochodzenia sprawiedliwości przed sądami. Niewiele jednak uzyskał, poza 25 000 zł odszkodowania za „niewątpliwie niesłuszne aresztowanie”.
Także Sąd Najwyższy stwierdził tylko, że „skarga kasacyjna jest oczywiście bezzasadna”, odmawiając uzasadnienia tego stanowiska na podstawie odpowiedniego artykułu kodeksu postępowania karnego.
Zniszczonemu przez państwo przedsiębiorcy pozostało już tylko liczyć na instytucję skargi nadzwyczajnej, chociaż — biorąc pod uwagę liczbę spraw czekających na rozpatrzenie w tym trybie oraz tempo działania polskiego wymiaru sprawiedliwości — trudno było liczyć, że ten zrujnowany finansowo i schorowany człowiek zdoła doczekać należnego mu odszkodowania.
Poseł Iwona Arent wystąpiła wtedy do starosty powiatu węgorzewskiego z prośbą o rozważenie możliwości pozytywnego dla pana Ryszarda Gasparskiego zakończenia sprawy jego zobowiązań wobec Urzędu Pracy w Węgorzewie. Przed aresztowaniem pan Ryszard zdążył spłacić już blisko połowę uzyskanej z urzędu pożyczki, a wtedy druga połowa powinna zostać mu umorzona.
Pierwsza oznaka możliwości poprawy sytuacji byłego właściciela firmy odzieżowej pojawiła się po publikacji w „Gazecie Olsztyńskiej” artykułu z 4 lipca.
Poseł Iwona Arent wystąpiła wtedy do starosty powiatu węgorzewskiego z prośbą o rozważenie możliwości pozytywnego dla pana Ryszarda Gasparskiego zakończenia sprawy jego zobowiązań wobec Urzędu Pracy w Węgorzewie. Przed aresztowaniem pan Ryszard zdążył spłacić już blisko połowę uzyskanej z urzędu pożyczki, a wtedy druga połowa powinna zostać mu umorzona.
Jednak po upływie 12 lat urząd zaczął domagać się od przedsiębiorcy całej kwoty. W e-mailu do redakcji „Gazety Olsztyńskiej” jego rzecznik wyjaśnił, że chodzi tutaj także o odsetki od należności głównej, zapłatę których nakazał zresztą Sąd Okręgowy w Suwałkach. Na szczęście węgorzewski Urząd Pracy wyraził jednocześnie gotowość do umorzenia części długu, co rzeczywiście nastąpiło po interwencji poseł Arent. 4 września starosta powiatu węgorzewskiego Marzena Supranowicz umorzyła w całości „wierzytelności na rzecz powiatu węgorzewskiego — Powiatowy Urząd Pracy w Węgorzewie w kwocie 106.656,95 zł. W tym: kwota główna 64.453,22 zł i odsetki — 42.203,73 zł.”
— Ze względów społecznych, samorząd powiatu węgorzewskiego, we współdziałaniu ze stroną społeczną - Powiatową Radą Rynku Pracy w Węgorzewie, przy osobistym zaangażowaniu mecenasa Lecha Obary i jego współpracowników, ostatecznie przychylił się do zaproponowanego przez strony rozstrzygnięcia sprawy pana Ryszarda Gasparskiego — mówi Eugeniusz Pieczul, przewodniczący Komisji Spraw Społecznych i Finansów Rady Powiatu w Węgorzewie.
Łukasz Czarnecki-Pacyński
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
Gosia #2796197 | 83.9.*.* 26 wrz 2019 14:32
Miejmy nadzieję, że Sz. P. Osłanka Ivona Arent podobnie wybroni agenta T. od odpowiedzialności za ukradzionych z Helpera 14 milionów zł...
odpowiedz na ten komentarz
jan #2796076 | 217.99.*.* 26 wrz 2019 10:21
Takie zniszczenie człowieka , zasługuje na wielką pogardę ale to jest mały począteczek
odpowiedz na ten komentarz
fib #2795963 | 83.9.*.* 26 wrz 2019 02:01
Obara na promowaniu siebie to sie doskonale zna
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
Jag #2795927 | 176.221.*.* 25 wrz 2019 21:49
Brawo Panie Mecenasie, brawo Pani Poseł. Tak trzymać.
odpowiedz na ten komentarz
Pytanie #2795922 | 83.9.*.* 25 wrz 2019 21:42
Czy został skazany i za co?
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)