Nikt nie powinien być samotny
2019-09-23 13:45:13(ost. akt: 2019-09-23 13:50:08)
Czego potrzebuje ciężko chory człowiek? Pacjent ma zupełnie inne potrzeby, niż wydaje się rodzinie. To dwa przeciwległe bieguny — zauważa Edyta Skolmowska, dyrektor Maltańskiego Centrum Pomocy w Barczewie, które obchodzi właśnie 15-lecie działalności.
— Życie bywa kruche, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawę...
— Każdy z nas w swoim życiu w jakimś momencie znajdzie się w trudnej sytuacji, np. kiedy u schyłku życia po prostu zabraknie sił albo ktoś z bliskich będzie potrzebował pomocy. Nawet wiek nie ma tu znaczenia. W Maltańskim Centrum Pomocy takie sytuacje są codziennością. Opiekujemy się generalnie ciężko chorymi osobami z respiratorami, osobami starszymi cierpiącymi na demencję starczą, ale niestety trafiają do nas coraz częściej młodzi pacjenci z uszkodzeniem mózgu po wypadkach, zawałach... A coraz częściej po dopalaczach, o czym należy mówić bardzo głośno. Dlatego w ciągu piętnastu lat, bo tyle działamy, mogliśmy się przekonać, jak bardzo jesteśmy potrzebni naszemu społeczeństwu.
— Każdy z nas w swoim życiu w jakimś momencie znajdzie się w trudnej sytuacji, np. kiedy u schyłku życia po prostu zabraknie sił albo ktoś z bliskich będzie potrzebował pomocy. Nawet wiek nie ma tu znaczenia. W Maltańskim Centrum Pomocy takie sytuacje są codziennością. Opiekujemy się generalnie ciężko chorymi osobami z respiratorami, osobami starszymi cierpiącymi na demencję starczą, ale niestety trafiają do nas coraz częściej młodzi pacjenci z uszkodzeniem mózgu po wypadkach, zawałach... A coraz częściej po dopalaczach, o czym należy mówić bardzo głośno. Dlatego w ciągu piętnastu lat, bo tyle działamy, mogliśmy się przekonać, jak bardzo jesteśmy potrzebni naszemu społeczeństwu.
— Komu najbardziej?
— Nie ograniczamy się już tylko do pacjentów hospicyjnych i paliatywnych, którzy trafiają do nas ze szpitali, ale opiekujemy się też osobami, które rehabilitujemy, a które mają więcej siły i dzięki naszej pracy mogą wrócić do domu. Wiele takich osiągnięć mamy w naszej 15-letniej działalności.
— Nie ograniczamy się już tylko do pacjentów hospicyjnych i paliatywnych, którzy trafiają do nas ze szpitali, ale opiekujemy się też osobami, które rehabilitujemy, a które mają więcej siły i dzięki naszej pracy mogą wrócić do domu. Wiele takich osiągnięć mamy w naszej 15-letniej działalności.
— Po tylu latach łatwiej jest pomagać?
— Łatwiej, bo cały czas się rozwijamy, podnosimy kwalifikacje naszych pracowników, doposażamy placówkę w sprzęt medyczny nowej generacji, planujemy inwestycje, które podniosą jakość i prestiż naszej placówki. To nie znaczy, że nie borykamy się z coraz to pojawiającymi się problemami. Potrzeby finansowe są ogromne, a środki finansowe, którymi dysponujemy na dzień dzisiejszy, niewystarczające, dlatego musimy organizować akcje charytatywne, ponieważ to, co daje nam umowa z NFZ, to niestety za mało. To dzięki pomocy darczyńców, a ci na szczęście są, możemy realizować nasze plany. Dzięki nim udało nam się kupić materiały do terapii zaburzeń otępiennych. Pacjenci ćwiczą pamięć, uwagę i koncentrację.
— Łatwiej, bo cały czas się rozwijamy, podnosimy kwalifikacje naszych pracowników, doposażamy placówkę w sprzęt medyczny nowej generacji, planujemy inwestycje, które podniosą jakość i prestiż naszej placówki. To nie znaczy, że nie borykamy się z coraz to pojawiającymi się problemami. Potrzeby finansowe są ogromne, a środki finansowe, którymi dysponujemy na dzień dzisiejszy, niewystarczające, dlatego musimy organizować akcje charytatywne, ponieważ to, co daje nam umowa z NFZ, to niestety za mało. To dzięki pomocy darczyńców, a ci na szczęście są, możemy realizować nasze plany. Dzięki nim udało nam się kupić materiały do terapii zaburzeń otępiennych. Pacjenci ćwiczą pamięć, uwagę i koncentrację.
— Często starość kojarzy nam się z brakiem siły, utratą pamięci. Ale tego, co dla seniora jest najtrudniejsze, nie widać.
— To prawda, taka osoba jest coraz bardziej zależna od innych. Pogłębiająca się niepełnosprawność z powodu choroby czy wieku wymaga ogromnego zaangażowania bliskich, a w niektórych przypadkach zmusza ich do podjęcia decyzji o umieszczeniu ukochanej osoby w naszej placówce.
Czasami niezbędna jest odpowiednia technologia, która to życie ułatwi, a której po prostu w domu nie ma. W Maltańskim Centrum Pomocy mamy na przykład cyberoko, czyli system C-Eye umożliwiający prowadzenie wielopoziomowej neurorehabilitacji pacjentów z zaburzeniami centralnego układu nerwowego.
Urządzenie to pozwala na alternatywny sposób komunikacji chorego z otoczeniem z zastosowaniem technologii śledzenia wzroku. Kilkunastu pacjentów jest objętych tym systemem. Teraz zamierzamy kupić aparat do terapii dysfagii, czyli zaburzeń połykania.
W zasadzie 90 proc. naszych pacjentów ma ten problem. Po udarze i uszkodzeniu mózgu bardzo często dochodzi do takiej dysfunkcji. Żadna z rodzin nie kupi przecież takiego urządzenia, żeby używać go w domu, bo koszty są wysokie. Jednak nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o jakość życia i utrzymanie sprawności jak najdłużej. Ważni są też inni ludzie niosący pomoc, którzy są blisko w każdej chwili. Nie sztuką jest zamknąć starszego człowieka w domu, żeby w nim czekał, aż ktoś go odwiedzi.
— To prawda, taka osoba jest coraz bardziej zależna od innych. Pogłębiająca się niepełnosprawność z powodu choroby czy wieku wymaga ogromnego zaangażowania bliskich, a w niektórych przypadkach zmusza ich do podjęcia decyzji o umieszczeniu ukochanej osoby w naszej placówce.
Czasami niezbędna jest odpowiednia technologia, która to życie ułatwi, a której po prostu w domu nie ma. W Maltańskim Centrum Pomocy mamy na przykład cyberoko, czyli system C-Eye umożliwiający prowadzenie wielopoziomowej neurorehabilitacji pacjentów z zaburzeniami centralnego układu nerwowego.
Urządzenie to pozwala na alternatywny sposób komunikacji chorego z otoczeniem z zastosowaniem technologii śledzenia wzroku. Kilkunastu pacjentów jest objętych tym systemem. Teraz zamierzamy kupić aparat do terapii dysfagii, czyli zaburzeń połykania.
W zasadzie 90 proc. naszych pacjentów ma ten problem. Po udarze i uszkodzeniu mózgu bardzo często dochodzi do takiej dysfunkcji. Żadna z rodzin nie kupi przecież takiego urządzenia, żeby używać go w domu, bo koszty są wysokie. Jednak nie chodzi tu tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o jakość życia i utrzymanie sprawności jak najdłużej. Ważni są też inni ludzie niosący pomoc, którzy są blisko w każdej chwili. Nie sztuką jest zamknąć starszego człowieka w domu, żeby w nim czekał, aż ktoś go odwiedzi.
— Samotność jest dzisiaj plagą. Zwłaszcza u ludzi starszych.
— Dlatego sztuką jest zadbać o nich w taki sposób, żeby nie czuli tej samotności. Dziś nie ma rodzin wielopokoleniowych mieszkających w jednym domu. Wielu naszych pacjentów albo nie ma rodziny, albo nie może ona być blisko. Są także przypadki, że rodzina z różnych względów nie chce opiekować się swoimi bliskimi. Bo to kłopot, za duże zaangażowanie. Są też rodziny walczące o życie swoich bliskich za wszelką cenę, nawet jeśli człowiek jest podłączony do respiratora i nie ma z nim kontaktu. Często rodzina walczy o to życie, a zapomina o pacjencie, nie myśli o tym, czego on tak naprawdę by chciał. Egoistycznie myślimy o sobie. Bo nie jesteśmy gotowi na to, żeby się pożegnać.
— Dlatego sztuką jest zadbać o nich w taki sposób, żeby nie czuli tej samotności. Dziś nie ma rodzin wielopokoleniowych mieszkających w jednym domu. Wielu naszych pacjentów albo nie ma rodziny, albo nie może ona być blisko. Są także przypadki, że rodzina z różnych względów nie chce opiekować się swoimi bliskimi. Bo to kłopot, za duże zaangażowanie. Są też rodziny walczące o życie swoich bliskich za wszelką cenę, nawet jeśli człowiek jest podłączony do respiratora i nie ma z nim kontaktu. Często rodzina walczy o to życie, a zapomina o pacjencie, nie myśli o tym, czego on tak naprawdę by chciał. Egoistycznie myślimy o sobie. Bo nie jesteśmy gotowi na to, żeby się pożegnać.
— Przydałaby się nam porządna lekcja pokory.
— Tak, mamy taki pomysł. Hospicjum w Pucku jako pierwsze wystartowało z kampanią społeczną „Ostatnie chwile szczęścia”. Opublikowało nawet raport o dobrym umieraniu. Postawiono tam jedno pytanie: czego potrzebuje umierający człowiek? Pacjent ma zupełnie inne potrzeby, niż wydaje się rodzinie. To zupełnie dwa przeciwległe bieguny. Zaproponowałam tamtejszemu hospicjum, żebyśmy połączyli siły w tej kampanii. Żebyśmy mówili o opiece długoterminowej i równocześnie o paliatywnej. Żebyśmy mogli odczarować to tabu. A każdy z nas kiedyś przecież znajdzie się w takiej sytuacji…
— Tak, mamy taki pomysł. Hospicjum w Pucku jako pierwsze wystartowało z kampanią społeczną „Ostatnie chwile szczęścia”. Opublikowało nawet raport o dobrym umieraniu. Postawiono tam jedno pytanie: czego potrzebuje umierający człowiek? Pacjent ma zupełnie inne potrzeby, niż wydaje się rodzinie. To zupełnie dwa przeciwległe bieguny. Zaproponowałam tamtejszemu hospicjum, żebyśmy połączyli siły w tej kampanii. Żebyśmy mówili o opiece długoterminowej i równocześnie o paliatywnej. Żebyśmy mogli odczarować to tabu. A każdy z nas kiedyś przecież znajdzie się w takiej sytuacji…
— Zanim wystartuje kampania, odbędzie się jednak koncert.
— Podczas którego podziękujemy naszym sponsorom, darczyńcom i wspierającym nas instytucjom, ale przede wszystkim podziękujemy pracownikom. Wielu jest z nami od samego początku, kiedy mieliśmy siedzibę w Olsztynie. Po siedmiu latach przenieśliśmy się do Barczewa, gdzie funkcjonujemy z kolei już osiem lat.
Trzeba podkreślić, że to bardzo ciężka praca dla każdej grupy zawodowej: wyczerpująca fizycznie i emocjonalnie, szczególnie w najcięższych przypadkach naszych pacjentów paliatywnych. Jednak w naszym dorobku mieliśmy kilkunastu pacjentów, którzy odłączeni od respiratora wrócili do domu o własnych siłach. I to jest nadzieja naszych pacjentów i ich rodzin. To energia, która napędza nas do jeszcze wydajniejszej pracy. Każdy pacjent jest dla nas wielką niewiadomą, dlatego z nadzieją patrzymy w przyszłość. Bo, jak brzmi nasze motto, tam, gdzie jest nadzieja i cierpienie, tam i my jesteśmy.
— Podczas którego podziękujemy naszym sponsorom, darczyńcom i wspierającym nas instytucjom, ale przede wszystkim podziękujemy pracownikom. Wielu jest z nami od samego początku, kiedy mieliśmy siedzibę w Olsztynie. Po siedmiu latach przenieśliśmy się do Barczewa, gdzie funkcjonujemy z kolei już osiem lat.
Trzeba podkreślić, że to bardzo ciężka praca dla każdej grupy zawodowej: wyczerpująca fizycznie i emocjonalnie, szczególnie w najcięższych przypadkach naszych pacjentów paliatywnych. Jednak w naszym dorobku mieliśmy kilkunastu pacjentów, którzy odłączeni od respiratora wrócili do domu o własnych siłach. I to jest nadzieja naszych pacjentów i ich rodzin. To energia, która napędza nas do jeszcze wydajniejszej pracy. Każdy pacjent jest dla nas wielką niewiadomą, dlatego z nadzieją patrzymy w przyszłość. Bo, jak brzmi nasze motto, tam, gdzie jest nadzieja i cierpienie, tam i my jesteśmy.
ADA ROMANOWSKA
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez