Trzeba umieć spadać z konia

2019-09-22 14:00:00(ost. akt: 2019-09-20 13:49:02)
Trening młodych jeźdźców

Trening młodych jeźdźców

Autor zdjęcia: Archiwum klubu

Sukces Leny Czeszejko-Sochackiej, która wróciła z Mistrzostw Polski Kuców, Małych Koni i Dzieci z tytułem Mistrza Polski, ponownie zwrócił uwagę opinii publicznej na sport jeździecki. Czym on jest dla rówieśników młodej mistrzyni?
Wychowanie dobrego zawodnika zaczyna się w tym sporcie od najmłodszych lat. — Prowadzimy z mężem typową stajnię dziecięcą i staramy się, żeby dzieci weszły od najmłodszych lat w prawdziwe jeździectwo, a nie takie udawane „przewożenie się na koniu” — mówi Kamila Walkowska, właścicielka stajni Polish Pony Club. — Chodzi tu o prawdziwy kontakt ze swoim wierzchowcem. Żeby dzieciaki wiedziały, że to nie jest tylko: zapłaciłem, wsiadłem, przejechałem się i mam to z głowy. Dzieci muszą więc zadbać o swojego czworonożnego przyjaciela. Noszą dla niego wodę w mniejszych wiaderkach.

Jak mówi , część z nich nigdy tego nie kupi. — Konik z filmu „My little pony” jest różowy, czyściutki i sypie za sobą brokatem. A, i jeszcze galopuje po tęczy. A tutaj mamy wielkiego, żywego i brudnego konia, który właśnie zrobił jeszcze do tego kupę. I jeszcze na nogę nadepnął. I parsknął. Ratunku! Dlaczego on się jeszcze do tego rusza?! Powinien być plastikowy i działać na monety, jak ten w hipermarkecie.

Jest jednak także część dzieci, dla których jeździectwo staje częścią życia.
— One w intencji, aby móc przyjechać do stajni, poprawiają oceny w szkole — dodaje Kamila Walkowska. — I to jest piękne, bo te dzieci żyją właśnie tym, a nie tabletem i kolejnymi grami. One nie zbierają pieniędzy na najnowsze play station, tylko na piękny, nowy czaprak dla swojego konia. I naprawdę wyrastają z nich potem inni ludzie.

Agata Dąbrowska z klubu AZS UWM Olsztyn, uczennica VI klasy, zajęła siódme miejsce na Mistrzostwach Polski Kuców, Małych Koni i Dzieci z tytułem Mistrza Polski, które wygrała Lena Czeszejko-Sochacka trenująca w Jeździeckim Klubie Sportowym EKWADOR w Dąbrówce Małej.
— Bez koni nie potrafię żyć. To jest moje drugie życie. Trenuje dwie godziny dziennie, po szkole. Kiedy wraca potem do domu nie zawsze ma jeszcze siłę do odrabiania lekcji, ale nie ma tego powodu kłopotów w szkole — mówi Agata.

Karina Ludwicka ma 13 lat i jeździ konno w LKJ „Gałkowo”. — Tata zawiózł mnie do koni, kiedy byłam mała i zaczęłam od tego czasu bywać w stajni. Karina ma w sercu konie i żyje tym bardzo. Ale żeby mogła to robić, potrzebuje wsparcia ze strony rodziców. — Poświęcamy na to dużo czasu — mówi Andrzej Ludwicki, tata Kariny. — Treningi są kilka razy w tygodniu, trzeba więc dziecko tam zawieźć i poczekać, aż się trening skończy. Kiedy były dwa konie to dosłownie spędzaliśmy w stajni po pięć godzin dziennie, siedem dni w tygodniu. Dzięki temu możemy jednak myśleć ze spokojem o tym, że nasze dziecko ma swoją pasję i nie będzie wtedy błądziło po jakichś manowcach. Najważniejsze, żeby jeszcze dzieciaki godziły szkołę z tą pasją. Karina trafiła do jeździectwa zupełnie przypadkiem, ale kiedy już się w tym odnalazła, to robimy wszystko, żeby ją w tym wspierać.

14-letnia Maja Dzipanow także trenuje w LKJ w Gałkowie. — Jeżdżę już na dużym koniu, bo jestem duża — żartuje dziewczynka. — Konie to całe moje życie — dodaje z błyskiem w oku. — Jakby nie patrzeć – nie możemy mieć za dużo planów wakacyjnych czy innych. Trzeba przecież opiekować się swoim czworonożnym przyjacielem. Oprócz karmienia i czyszczenia trzeb przede wszystkim wciąż na swoim koniu jeździć, żeby nie stracił kondycji. To jest bardzo duża odpowiedzialność. To jest zwierzę, przyjaciel, a nie zabawka. Myślę, że to będzie moje życie. I konie zostaną w nim na zawsze.

Julia Parda trenuje w Polish Pony Club w Tomaszkowie. – Moja mama jeździła konno, kiedy była w moim wieku. Kocham startować w zawodach i chociaż wiem, że nie zawsze się wygrywa — mówi. Julia jeździ i startuje zarówno na kucach, jak i na dużych koniach ponieważ jest wysoka jak na 12-latkę. Ma swoje plany i marzenia związane z jeździectwem. Każdego dnia trenuje od 2 do 4 godzin oraz pomaga w rodzinnej stajni. – Żeby koń szedł ze mną parkury musi mi ufać a ja muszę ufać jemu, to jak wspólne zadanie z przyjacielem. Kucyki u nas zaczynają swoją pracę pod siodłem „z ziemi”. W tym czasie dorośli uczą kucyka aby tolerował wszelkie późniejsze pomysły dzieci. Potem wsiadamy na niego my — dzieci i kucyki doskonale rozumieją o co nam chodzi, bo już im wcześniej pokazano to wszystko z ziemi.
— Spadać też trzeba się nauczyć — dodaje Julia.

Łukasz Czarnecki-Pacyński