Jadwiga Dębicka, specjalistka do spraw etykiety: Dobre maniery nie krępują, a pomagają [ROZMOWA]
2019-09-08 18:03:35(ost. akt: 2019-09-06 15:03:47)
Savoir-vivre nie krępuje, a wręcz pomaga nam w życiu. Nie ma się tego przysłowiowego szronu na plecach, gdy wchodzi się do eleganckiej restauracji.
Z Jadwigą Dębicką, specjalistką do spraw etykiety, rozmawia Andrzej Mielnicki
— Jest takie powiedzenie: zachowuj się byle jak, ale zachowuj. Co na to savoir-vivre?
— Uzupełniłabym to powiedzenie. Dodałabym: ale zachowuj się przyzwoicie.
— Uzupełniłabym to powiedzenie. Dodałabym: ale zachowuj się przyzwoicie.
— Brakuje nam ogłady towarzyskiej?
— Jest jeszcze dużo do zrobienia w każdym obszarze, począwszy od biznesu, elit politycznych, młodzieży i studentów po rodzinne i towarzyskie spotkania.
— Jest jeszcze dużo do zrobienia w każdym obszarze, począwszy od biznesu, elit politycznych, młodzieży i studentów po rodzinne i towarzyskie spotkania.
— To może savoir-vivre'u trzeba uczyć już w przedszkolu?
— Też tak uważam. Nawet umawiałam się w tej sprawie z urzędnikami z wrocławskiego ratusza, żeby zaproponować im warsztaty w szkołach podstawowych na temat savoir- vivre'u. A jeśli mówić o savoir-vivre w przedszkolach to raczej w najstarszych grupach.
— Też tak uważam. Nawet umawiałam się w tej sprawie z urzędnikami z wrocławskiego ratusza, żeby zaproponować im warsztaty w szkołach podstawowych na temat savoir- vivre'u. A jeśli mówić o savoir-vivre w przedszkolach to raczej w najstarszych grupach.
— Czym jest savoir-vivre?
— Określenie to pochodzi z języka francuskiego i oznacza umieć żyć, potrafić żyć. Dobre maniery nie pojawiły się na podwieczorku wśród dam z wyższych sfer. Dobre maniery przyszły ze świata biznesu. Choć mamy dobrze wykształcona kadrę, ze znajomością języków, to niejednokrotnie niestety pracownicy nie potrafią godnie reprezentować firmy na oficjalnych spotkaniach, przyjęciach. Przez co firmy tracą lukratywne kontrakty. Savoir-vivre nie krępuje, a wręcz pomaga nam w życiu. Nie ma się tego przysłowiowego szronu na plecach, gdy wchodzi się do eleganckiej restauracji — trzeba tylko znać zasady, choćby podstawowe.
— Określenie to pochodzi z języka francuskiego i oznacza umieć żyć, potrafić żyć. Dobre maniery nie pojawiły się na podwieczorku wśród dam z wyższych sfer. Dobre maniery przyszły ze świata biznesu. Choć mamy dobrze wykształcona kadrę, ze znajomością języków, to niejednokrotnie niestety pracownicy nie potrafią godnie reprezentować firmy na oficjalnych spotkaniach, przyjęciach. Przez co firmy tracą lukratywne kontrakty. Savoir-vivre nie krępuje, a wręcz pomaga nam w życiu. Nie ma się tego przysłowiowego szronu na plecach, gdy wchodzi się do eleganckiej restauracji — trzeba tylko znać zasady, choćby podstawowe.
— To może kilka praktycznych rad. Gdy ktoś kichnie zwykle mówimy na zdrowie. Czy to wypada?
— Nie, nie mówimy, ale jeśli już ktoś nam powie na zdrowie, to odpowiadamy dziękuję. Tak samo będąc na przyjęciu, zaczynając posiłek nie mówimy smacznego. Jednak jeśli ktoś tak się do nas zwróci, to też oczywiście odpowiadamy dziękuję.
— Nie, nie mówimy, ale jeśli już ktoś nam powie na zdrowie, to odpowiadamy dziękuję. Tak samo będąc na przyjęciu, zaczynając posiłek nie mówimy smacznego. Jednak jeśli ktoś tak się do nas zwróci, to też oczywiście odpowiadamy dziękuję.
— Inny problem Polaków wiąże się z przyjmowaniem gości w domu. Czy wypada kazać im zdejmować buty?
— Absolutnie nie, takim zachowaniem obrażamy gości. Jeżeli zapraszamy kogoś do domu, to otwieramy przed nim swój dom, gość ma się czuć u nas dobrze. W porze jesienno-zimowej panie powinny wziąć czółenka jako buty zmienne, a panowie wytrzeć swoje obuwie wilgotną ściereczka, w którą powinni się zaopatrzyć przed wyjściem z domu.
— Absolutnie nie, takim zachowaniem obrażamy gości. Jeżeli zapraszamy kogoś do domu, to otwieramy przed nim swój dom, gość ma się czuć u nas dobrze. W porze jesienno-zimowej panie powinny wziąć czółenka jako buty zmienne, a panowie wytrzeć swoje obuwie wilgotną ściereczka, w którą powinni się zaopatrzyć przed wyjściem z domu.
— Savoir-vivre towarzyszy człowiekowi od wieków, ale świat się zmienia. Dziś każdy ma telefon komórkowy. Czy w restauracji wypada położyć komórkę na stole?
— Oj nie, absolutnie.
— Oj nie, absolutnie.
— A co ma zrobić w lokalu kobieta z torebką, żeby ktoś nie zarzucił jej braku ogłady?
— To zależy od sytuacji. Czy jest to wieczorne przyjęcie, czy po prostu po pracy idziemy do restauracji, żeby coś zjeść, bo nie chce nam się gotować w domu. Różnica jest zasadnicza. Otóż jeżeli jesteśmy zaproszeni na kolację w godzinach wieczornych, to też powinniśmy być odpowiednio ubrani. I kobieta ma ze sobą małą torebkę, wieczorową. I niestety wiele pań kładzie tę torebkę na stole, co jest absolutnie nie do przyjęcia. Od razu widać, że nie zapoznała się z zasadami savoir-vivre'u.
Jeżeli jest pełne krzesło, to wieczorową torebkę kładziemy za sobą na krześle lub z boku. Etykieta mówi, że najlepiej jest położyć ją na kolanach i przykryć serwetką. Jest jeszcze inne rozwiązanie tzw. wieszaczek do torebki, w dobrych restauracjach już takie wieszaki są przy stołach. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo jednak torebka na kolanach może przeszkadzać.
— To zależy od sytuacji. Czy jest to wieczorne przyjęcie, czy po prostu po pracy idziemy do restauracji, żeby coś zjeść, bo nie chce nam się gotować w domu. Różnica jest zasadnicza. Otóż jeżeli jesteśmy zaproszeni na kolację w godzinach wieczornych, to też powinniśmy być odpowiednio ubrani. I kobieta ma ze sobą małą torebkę, wieczorową. I niestety wiele pań kładzie tę torebkę na stole, co jest absolutnie nie do przyjęcia. Od razu widać, że nie zapoznała się z zasadami savoir-vivre'u.
Jeżeli jest pełne krzesło, to wieczorową torebkę kładziemy za sobą na krześle lub z boku. Etykieta mówi, że najlepiej jest położyć ją na kolanach i przykryć serwetką. Jest jeszcze inne rozwiązanie tzw. wieszaczek do torebki, w dobrych restauracjach już takie wieszaki są przy stołach. Jest to bardzo dobre rozwiązanie, bo jednak torebka na kolanach może przeszkadzać.
— A co z wypadem na obiad po pracy?
— Jeśli idziemy na obiad po pracy, to zwykle kobiety mają duże torby, w których wszystko musi być.
— Jeśli idziemy na obiad po pracy, to zwykle kobiety mają duże torby, w których wszystko musi być.
— Oprócz porządku...
— No, może nie do końca, ale wówczas torebkę kładziemy na podłodze po prawej stronie, przy nodze.
— No, może nie do końca, ale wówczas torebkę kładziemy na podłodze po prawej stronie, przy nodze.
— Czy są narody, z których możemy brać przykład, gdy idzie o ogładę towarzyską?
— Na pewno z obrazów filmowych, książek opowiadających o życiu angielskiej klasy wyższej z początku XIX wieku. Bo jeśli dziś obserwujemy gości w hotelach, restauracjach za granicą, to robią kanapki i wynoszą jedzenie w torbach.
— Na pewno z obrazów filmowych, książek opowiadających o życiu angielskiej klasy wyższej z początku XIX wieku. Bo jeśli dziś obserwujemy gości w hotelach, restauracjach za granicą, to robią kanapki i wynoszą jedzenie w torbach.
— Tak się nie robi?
— Możemy coś wziąć ze stołu szwedzkiego, ale trzeba to załatwić przez kelnera. Zapakuje nam i oczywiście trzeba będzie za to zapłacić. Jest zasadą świętą i żelazną, że z restauracji nie wynosimy potraw.
— Możemy coś wziąć ze stołu szwedzkiego, ale trzeba to załatwić przez kelnera. Zapakuje nam i oczywiście trzeba będzie za to zapłacić. Jest zasadą świętą i żelazną, że z restauracji nie wynosimy potraw.
— Zaraz, przecież w wielu restauracjach można zabrać ze sobą to, czego nie zjedliśmy, nawet ładnie nam to wszystko zapakują.
—Tak, tak jest przyjęte, ale są to potrawy wcześniej przez nas zamówione u kelnera. Jeżeli jesteśmy w restauracji, gdzie jest bufet szwedzki, to możemy jeść, pić do woli, ale nie wypada zabierać niczego ze stołu, chyba że — jak wcześniej wspomniałam — sprawę załatwimy przez kelnera.
—Tak, tak jest przyjęte, ale są to potrawy wcześniej przez nas zamówione u kelnera. Jeżeli jesteśmy w restauracji, gdzie jest bufet szwedzki, to możemy jeść, pić do woli, ale nie wypada zabierać niczego ze stołu, chyba że — jak wcześniej wspomniałam — sprawę załatwimy przez kelnera.
— Pani uczy Polaków dobrych manier. Czy nasi rodacy są zainteresowani tą nauką?
— O tak, coraz bardziej. Myślę, że mają coraz większą świadomość, że dobre maniery pomagają w życiu, jak również otwierają drzwi do kariery.
— O tak, coraz bardziej. Myślę, że mają coraz większą świadomość, że dobre maniery pomagają w życiu, jak również otwierają drzwi do kariery.
— Zresztą dziś jest coraz więcej szkół uczących dobrych manier. Kiedyś był tyko Jan Kamyczek i jego „Grzeczność na co dzień” (Jan Kamyczek to pseudonim, którego używała Janina Ipohorska, pisząc w „Przekroju” na temat savoir-vivre'u).
— Mam tę książkę, z niej czerpałam swoją pierwszą wiedzę na temat savoir-vivre'u. Dziś rzeczywiście jest dużo łatwiej, jest tyle możliwości zdobycia takiej wiedzy, jest wiele różnych warsztatów, szkoleń. Kiedyś takie szkolenia były zarezerwowane wyłącznie dla służb dyplomatycznych, a także służb specjalnych.
— Mam tę książkę, z niej czerpałam swoją pierwszą wiedzę na temat savoir-vivre'u. Dziś rzeczywiście jest dużo łatwiej, jest tyle możliwości zdobycia takiej wiedzy, jest wiele różnych warsztatów, szkoleń. Kiedyś takie szkolenia były zarezerwowane wyłącznie dla służb dyplomatycznych, a także służb specjalnych.
— Jak to się stało, że pani zajęła się etykietą?
— Widzę, że odrobił pan lekcję, przeczytał materiały na mojej stronie. Było tak, jak jest tam napisane. Pochodzę z bardzo licznej rodziny. W domu było nas jedenaścioro dzieci. Tata pracował w fabryce, a mama zajmowała się nami, domem. Mieszkaliśmy na wsi. Żyliśmy skromnie, bo wiadomo jakie to były czasy.
— Widzę, że odrobił pan lekcję, przeczytał materiały na mojej stronie. Było tak, jak jest tam napisane. Pochodzę z bardzo licznej rodziny. W domu było nas jedenaścioro dzieci. Tata pracował w fabryce, a mama zajmowała się nami, domem. Mieszkaliśmy na wsi. Żyliśmy skromnie, bo wiadomo jakie to były czasy.
— No tak, nie było wtedy 500 plus.
— Moje wnuki już wyliczyły, że przy takiej gromadce dzieci mielibyśmy 5,5 tys. zł co miesiąc. Ale wtedy to były biedne czasy. Nie było żadnych serwisów, zastawy — tak się żyło. Pewnego razu jako młoda mężatka pojechałam do znajomych do NRD, którzy po wojnie wjechali tam z Opolszczyzny. On był dyrektorem szkoły, ona nauczycielką. Zobaczyłam inny dom: obrusy, serwis kawowy i piękną zastawę stołową. Gospodyni podała tradycyjną śląską roladę z pysznym sosem. No i oblizałam nóż. Na co pani gospodyni powiedziała: „Jadziu, noża się nie oblizuje”. Spiekłam raka, zrobiło mi się po prostu wstyd i postanowiłam to zmienić, nauczyć się dobrych manier.
Jak już powiedziałam, pierwszą książką, z której uczyłam się savoir-vivre’u, była „Grzeczność na co dzień” Kamyczka. Czytałam, czytałam, potem przyszedł czas na kursy, szkolenia. Ukończyłam m.in. kurs trenerski w Krakowie i otrzymałam tytuł: międzynarodowy certyfikowany trener biznesu.
— Moje wnuki już wyliczyły, że przy takiej gromadce dzieci mielibyśmy 5,5 tys. zł co miesiąc. Ale wtedy to były biedne czasy. Nie było żadnych serwisów, zastawy — tak się żyło. Pewnego razu jako młoda mężatka pojechałam do znajomych do NRD, którzy po wojnie wjechali tam z Opolszczyzny. On był dyrektorem szkoły, ona nauczycielką. Zobaczyłam inny dom: obrusy, serwis kawowy i piękną zastawę stołową. Gospodyni podała tradycyjną śląską roladę z pysznym sosem. No i oblizałam nóż. Na co pani gospodyni powiedziała: „Jadziu, noża się nie oblizuje”. Spiekłam raka, zrobiło mi się po prostu wstyd i postanowiłam to zmienić, nauczyć się dobrych manier.
Jak już powiedziałam, pierwszą książką, z której uczyłam się savoir-vivre’u, była „Grzeczność na co dzień” Kamyczka. Czytałam, czytałam, potem przyszedł czas na kursy, szkolenia. Ukończyłam m.in. kurs trenerski w Krakowie i otrzymałam tytuł: międzynarodowy certyfikowany trener biznesu.
— A z zawodu kim pani jest?
— Moja praca zawodowa zawsze związana była z przemysłem. Ostatnio pracowałam w dziale marketingu, byłam specjalistą do spraw realizacji dostaw dla energetyki, dostarczałam części zamienne do elektrowni w całej Polsce.
— Moja praca zawodowa zawsze związana była z przemysłem. Ostatnio pracowałam w dziale marketingu, byłam specjalistą do spraw realizacji dostaw dla energetyki, dostarczałam części zamienne do elektrowni w całej Polsce.
— Wielu osobom wydaje się, że jak mówią dzień dobry, do widzenia i jeszcze przepraszam, to są dobrze wychowani.
— A jak bekają przy obiedzie, mlaskają, siąkają czy też pierwsi rzucają się do talerza, kiedy inni goście nie otrzymali jeszcze potrawy?
— A jak bekają przy obiedzie, mlaskają, siąkają czy też pierwsi rzucają się do talerza, kiedy inni goście nie otrzymali jeszcze potrawy?
— Rozumiem, że trzeba poczekać, aż kelner doniesie danie innym gościom.
— Tak, ale nie mówimy tu oczywiście o długim stole na np. dwadzieścia nakryć. Nim usiądziemy, trzeba też poczekać aż wszyscy goście podejdą do stołu. Dopiero wtedy siadamy.
— Tak, ale nie mówimy tu oczywiście o długim stole na np. dwadzieścia nakryć. Nim usiądziemy, trzeba też poczekać aż wszyscy goście podejdą do stołu. Dopiero wtedy siadamy.
— Polacy lubią całować panie w rękę. Całować czy nie całować?
— W obszarze biznesu absolutnie nie całujemy kobiety w rękę. W towarzystwie możemy pocałować w rękę nobliwą, starszą panią, z uwagi na jej wiek, nasz szacunek dla niej. A tak naprawdę nie całujemy, a tylko markujemy pocałunek, nasze usta nie powinny dotknąć dłoni kobiety. I oczywiście nie całujemy na dworze, a jedynie w pomieszczeniach.
— W obszarze biznesu absolutnie nie całujemy kobiety w rękę. W towarzystwie możemy pocałować w rękę nobliwą, starszą panią, z uwagi na jej wiek, nasz szacunek dla niej. A tak naprawdę nie całujemy, a tylko markujemy pocałunek, nasze usta nie powinny dotknąć dłoni kobiety. I oczywiście nie całujemy na dworze, a jedynie w pomieszczeniach.
Andrzej Mielnicki
Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
wot #2788380 | 83.9.*.* 9 wrz 2019 11:29
PoPiS braku wychowania widać i słychać również podczas debat polityków w radiu i telewizji. Bywa że wszyscy mówią jednocześnie. Niemal nie sposób wstrzelić się innym gościom w słowotok Sasina, "Obatela" Czarneckiego i wielu innych.
odpowiedz na ten komentarz
b #2788176 | 79.187.*.* 8 wrz 2019 19:36
J Ja w pierwszej klasie szkoły średniej miałam kurs dobrego wychowania, nawet na końcu był konkurs z nagrodami, to była świetna sprawa ,bo nie wszyscy mogli z domu wynieść zasady savoir-vivre. Do dziś mnie denerwuje widok łokci na stole przy jedzeniu-nawet znane osoby tak siedzą np. w programach kulinarnych
odpowiedz na ten komentarz