Czerpię radość z prostych rzeczy [ROZMOWA]
2019-07-30 20:01:43(ost. akt: 2019-07-30 12:39:49)
Anna Kiczyńska jest pilotem wojskowym. Lata śmigłowcem i jest instruktorem. Ma bardzo odpowiedzialną pracę, dosyć zwyczajne hobby i niezwykłe marzenie. Bo w życiu chodzi o równowagę.
— Jesteś wojskowym pilotem śmigłowca. To bardzo trudny i wymagający zawód, do niedawna niedostępny dla kobiet. Kiedy podjęłaś decyzję, że będziesz latać?
— Urodziłam się w Dęblinie. Ojciec był pilotem wojskowym i to było dla mnie czymś absolutnie naturalnym. Mieszkałam blisko lotniska i często na niebie było widać Iskry, czyli szybkie samoloty. Śmigłowce pojawiały się rzadko, ale pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam jeden na niebie. Miałam wtedy 5 albo 6 lat, gdy nad głową przeleciała mi taka maszyna. Do tej pory pamiętam jej kształt. To było MI-2.
— Urodziłam się w Dęblinie. Ojciec był pilotem wojskowym i to było dla mnie czymś absolutnie naturalnym. Mieszkałam blisko lotniska i często na niebie było widać Iskry, czyli szybkie samoloty. Śmigłowce pojawiały się rzadko, ale pamiętam, gdy pierwszy raz zobaczyłam jeden na niebie. Miałam wtedy 5 albo 6 lat, gdy nad głową przeleciała mi taka maszyna. Do tej pory pamiętam jej kształt. To było MI-2.
— Ile miałaś lat, gdy zadecydowałaś że zostaniesz pilotem wojskowym?
— Gdy okazało się, że kobiety również mogą ubiegać się o miejsce w Dęblińskiej Szkole Orląt. To był 1999 rok. Wtedy dostała się pierwsza dziewczyna. Pomyślałam sobie: „O tak, to jest to, co będę robić”.
— Gdy okazało się, że kobiety również mogą ubiegać się o miejsce w Dęblińskiej Szkole Orląt. To był 1999 rok. Wtedy dostała się pierwsza dziewczyna. Pomyślałam sobie: „O tak, to jest to, co będę robić”.
— To musiało być bardzo inspirujące, gdy okazało się, że kobiety też mogą być wojskowymi i startować do szkół, które wcześniej były zarezerwowane tylko dla mężczyzn. A jak zostałaś pilotem śmigłowca?
— Przede wszystkim trzeba mieć końskie zdrowie. Gdy ja startowałam do szkoły, a było to 19 lat temu, to pierwszym etapem były badania w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. Tam otrzymywało się kategorię, która określała możliwości fizyczne i zdrowotne kandydata do studiowania na danym kierunku: naziemnym lub „lotnym”. Następnie były egzaminy, które zawierały część teoretyczną oraz egzamin sprawnościowy. Na koniec była rozmowa kwalifikacyjna. Kilku starszych panów przyznawało dodatkowe punkty za znajomość lotnictwa. Wcześniej latałam już w aeroklubie, więc miałam pojęcie na ten temat, więc poradziłam sobie bez problemu. Bardzo miło to wspominam.
— Przede wszystkim trzeba mieć końskie zdrowie. Gdy ja startowałam do szkoły, a było to 19 lat temu, to pierwszym etapem były badania w Wojskowym Instytucie Medycyny Lotniczej w Warszawie. Tam otrzymywało się kategorię, która określała możliwości fizyczne i zdrowotne kandydata do studiowania na danym kierunku: naziemnym lub „lotnym”. Następnie były egzaminy, które zawierały część teoretyczną oraz egzamin sprawnościowy. Na koniec była rozmowa kwalifikacyjna. Kilku starszych panów przyznawało dodatkowe punkty za znajomość lotnictwa. Wcześniej latałam już w aeroklubie, więc miałam pojęcie na ten temat, więc poradziłam sobie bez problemu. Bardzo miło to wspominam.
— Pamiętasz moment ogłoszenia wyników? Tę chwilę, kiedy spełniają się marzenia?
— Tak, to była czysta radość i euforia. Zdawało nas kilka dziewczyn: 2 dostały się na odrzutowce, a 3 na śmigłowce. Kilka dziewczyn dostało się również na kierunki naziemne: nawigator naprowadzania i kontroler ruchu lotniczego. Ten ostatni to ponoć najbardziej stresujący zawód świata.
— Tak, to była czysta radość i euforia. Zdawało nas kilka dziewczyn: 2 dostały się na odrzutowce, a 3 na śmigłowce. Kilka dziewczyn dostało się również na kierunki naziemne: nawigator naprowadzania i kontroler ruchu lotniczego. Ten ostatni to ponoć najbardziej stresujący zawód świata.
— A czy bycie pilotem wojskowym jest stresującą pracą? W końcu cały dzień... bujasz w obłokach.
— Bujanie w obłokach to może zostawmy poetom. Na mnie spoczywa duża odpowiedzialność i wszystko zależy od tego jakie zadanie wykonuję w danym momencie. Niektóre wymagają większej uwagi. Oczywiście stresuję się, ale bardzo lubię swoją pracę.
— Bujanie w obłokach to może zostawmy poetom. Na mnie spoczywa duża odpowiedzialność i wszystko zależy od tego jakie zadanie wykonuję w danym momencie. Niektóre wymagają większej uwagi. Oczywiście stresuję się, ale bardzo lubię swoją pracę.
— Jak wygląda twój dzień pracy?
— To zależy, czy danego dnia mamy planowane loty czy nie. Pracę zaczynam o 7:30 i do 15:30 wykonuję różne zadania. Chociażby takie jak zajęcia z wuefu. Wiadomo, że żołnierz musi być w dobrej kondycji. Jeżeli mamy loty to musimy poczynić pewne przygotowania, pobrać komunikaty meteo i zapoznać się z planem misji. Następnie wykonujemy lot, a po zakończeniu go omawiamy.
Jestem również instruktorem. Uczę latania, przekazuję swoją wiedzę. Wcześniej służyłam w Dęblinie i tam miałam do czynienia z bardzo młodymi adeptami lotnictwa, więc trzeba było ich kształtować od podstaw. Teraz jest troszeczkę inaczej, odkąd pracuję w Powidzu. Tutaj pracuję już z doświadczonymi pilotami, z którymi doskonalimy techniki lotu.
— To zależy, czy danego dnia mamy planowane loty czy nie. Pracę zaczynam o 7:30 i do 15:30 wykonuję różne zadania. Chociażby takie jak zajęcia z wuefu. Wiadomo, że żołnierz musi być w dobrej kondycji. Jeżeli mamy loty to musimy poczynić pewne przygotowania, pobrać komunikaty meteo i zapoznać się z planem misji. Następnie wykonujemy lot, a po zakończeniu go omawiamy.
Jestem również instruktorem. Uczę latania, przekazuję swoją wiedzę. Wcześniej służyłam w Dęblinie i tam miałam do czynienia z bardzo młodymi adeptami lotnictwa, więc trzeba było ich kształtować od podstaw. Teraz jest troszeczkę inaczej, odkąd pracuję w Powidzu. Tutaj pracuję już z doświadczonymi pilotami, z którymi doskonalimy techniki lotu.
— Zwykły dzień w pracy. A po pracy?
— Wracam do domu, gotuję obiad na następny dzień, sprzątam i zamieniam się w kurę domową. Bardzo to lubię. Takie oderwanie od tego, co robię na co dzień. Człowiek w życiu potrzebuje balansu. Jeżeli ktoś ma mało ekscytującą pracę, to będzie szukał dodatkowych wrażeń. Ja równowagę znajduję w domu przy garach i sprawia mi to ogromną frajdę.
— Wracam do domu, gotuję obiad na następny dzień, sprzątam i zamieniam się w kurę domową. Bardzo to lubię. Takie oderwanie od tego, co robię na co dzień. Człowiek w życiu potrzebuje balansu. Jeżeli ktoś ma mało ekscytującą pracę, to będzie szukał dodatkowych wrażeń. Ja równowagę znajduję w domu przy garach i sprawia mi to ogromną frajdę.
— Twoja córka Alicja ma 4 lata. Czy mówiła ci już, ze jak dorośnie, to zostanie pilotem?
— Jest chyba jeszcze troszeczkę za mała. Jak nad naszym domem przelatywały samoloty czy śmigłowce, to bardzo się bała. Teraz jest już odważniejsza. Oczywiście będę ją wspierała w jej osobistych wyborach, tak jak wspierali mnie moi rodzice. Gdyby nie ich pomoc, nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj.
— Jest chyba jeszcze troszeczkę za mała. Jak nad naszym domem przelatywały samoloty czy śmigłowce, to bardzo się bała. Teraz jest już odważniejsza. Oczywiście będę ją wspierała w jej osobistych wyborach, tak jak wspierali mnie moi rodzice. Gdyby nie ich pomoc, nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem dzisiaj.
— Jak to jest być kobietą w wojsku? Wielkie glany, spodnie moro i ty, drobna, śliczna dziewczyna w tym męskim towarzystwie.
— Nie jest łatwo i na pewno trzeba się odnaleźć. Przydają się tak zwane jaja. Jest nas coraz więcej w wojsku na różnych szczeblach zawodowych. Często spotykamy się z różnymi nieprzyjemnościami. Panowie potrafią dosyć głośno mówić o tym, że kobiety jednak nie nadają się do wojska. Trzeba z tym walczyć i pokazywać, że się nadają.
— Nie jest łatwo i na pewno trzeba się odnaleźć. Przydają się tak zwane jaja. Jest nas coraz więcej w wojsku na różnych szczeblach zawodowych. Często spotykamy się z różnymi nieprzyjemnościami. Panowie potrafią dosyć głośno mówić o tym, że kobiety jednak nie nadają się do wojska. Trzeba z tym walczyć i pokazywać, że się nadają.
— Jesteś mamą i wojskowym. Twoja praca wymaga pewnych wyrzeczeń, tak samo jak macierzyństwo. Jak udaje ci się pogodzić obie te role.
— Niektóre wyloty czy elementy szkolenia niestety mnie omijają. Jestem tego świadoma i godzę się na to, ale z czasem, gdy córka podrośnie, też będzie zupełnie inaczej. Być może zdecyduję się na wcześniejszą emeryturę i to jeszcze przed 40. Mogłabym być wtedy pełnoetatową kurą domową. Wcale by mi to nie przeszkadzało.
— Niektóre wyloty czy elementy szkolenia niestety mnie omijają. Jestem tego świadoma i godzę się na to, ale z czasem, gdy córka podrośnie, też będzie zupełnie inaczej. Być może zdecyduję się na wcześniejszą emeryturę i to jeszcze przed 40. Mogłabym być wtedy pełnoetatową kurą domową. Wcale by mi to nie przeszkadzało.
— Będziesz mogła w końcu poświęcić się gotowaniu.
— Zdecydowanie tak. Bardzo mnie to odpręża. Lubię gotować dla rodziny i znajomych. Zamykam się wtedy w kuchni i zaczyna się rytuał łączenia smaków, zapachów i kolorów. Mój mąż często powtarza, że szykuję tego jak dla wojska. Może ma rację, że czasami trochę tego za dużo, ale nic na to nie poradzę.
— Zdecydowanie tak. Bardzo mnie to odpręża. Lubię gotować dla rodziny i znajomych. Zamykam się wtedy w kuchni i zaczyna się rytuał łączenia smaków, zapachów i kolorów. Mój mąż często powtarza, że szykuję tego jak dla wojska. Może ma rację, że czasami trochę tego za dużo, ale nic na to nie poradzę.
— Miałaś kiedyś momenty zwątpienia, że to wojsko to jednak nie był dobry wybór?
— Było wiele sytuacji trudnych, ale nie na tyle, żebym żałowała wcześniej podjętych decyzji. Teraz jest zdecydowanie trudniej, bo jest dziecko, dom, rodzina. Gdy urodziła się Ala wszystko się we mnie zmieniło. Stałam się bardziej asekuracyjna, ostrożna. W Wojsku Polskim jest o tyle dobrze, że mamy tzw. ochronkę. Dziecko do 4 roku życia jest przy matce i nikt nie może mnie oddelegować poza garnizon bez mojej zgody.
— Było wiele sytuacji trudnych, ale nie na tyle, żebym żałowała wcześniej podjętych decyzji. Teraz jest zdecydowanie trudniej, bo jest dziecko, dom, rodzina. Gdy urodziła się Ala wszystko się we mnie zmieniło. Stałam się bardziej asekuracyjna, ostrożna. W Wojsku Polskim jest o tyle dobrze, że mamy tzw. ochronkę. Dziecko do 4 roku życia jest przy matce i nikt nie może mnie oddelegować poza garnizon bez mojej zgody.
— Kiedyś odejdziesz z wojska. Nadejdzie zasłużona emerytura. Czy w cywilu będziesz latała?
— Często się nad tym zastanawiałam. Myślałam, że w cywilu będę latała w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym, ale to bardzo ciężka praca. Załoga LPR wylatuje do najcięższych przypadków. Narodziny córki bardzo mnie uwrażliwiły i patrzenie na cierpienie innych jest chyba zbyt obciążające. Mogłabym być ewentualnie taką panią co wozi pana prezesa z punktu A do punktu B. To jeszcze mogłabym robić. Najbardziej marzy mi się jednak praca w domu. Zwyczajne obowiązki i proste przyjemności jak wypicie kawy na ganku. Czerpię radość z naprawdę prostych rzeczy.
— Często się nad tym zastanawiałam. Myślałam, że w cywilu będę latała w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym, ale to bardzo ciężka praca. Załoga LPR wylatuje do najcięższych przypadków. Narodziny córki bardzo mnie uwrażliwiły i patrzenie na cierpienie innych jest chyba zbyt obciążające. Mogłabym być ewentualnie taką panią co wozi pana prezesa z punktu A do punktu B. To jeszcze mogłabym robić. Najbardziej marzy mi się jednak praca w domu. Zwyczajne obowiązki i proste przyjemności jak wypicie kawy na ganku. Czerpię radość z naprawdę prostych rzeczy.
— Twój mąż też jest emerytowanym pilotem wojskowym. Czy w tym środowisku jest tak, że kobiety w mundurze wybierają sobie na partnerów również wojskowych lub takich, którzy służyli?
— Większość kobiet mundurowych wybiera sobie partnerów z własnego środowiska. Nikt inny jak inny mundurowy nie zrozumie specyfiki tej pracy, ciągłych wyjazdów, szkoleń. Nie jest to oczywiście reguła, bo mam koleżanki, które mają mężów pilotów w cywilu i to też się sprawdza.
Natomiast ja bardzo sobie cenię to, że mój mąż nosił mundur. Zawsze mogę mu się wygadać. Używamy często różnych wojskowych skrótów myślowych. Nazywamy to pieszczotliwie „patologią wojskową”.
— Większość kobiet mundurowych wybiera sobie partnerów z własnego środowiska. Nikt inny jak inny mundurowy nie zrozumie specyfiki tej pracy, ciągłych wyjazdów, szkoleń. Nie jest to oczywiście reguła, bo mam koleżanki, które mają mężów pilotów w cywilu i to też się sprawdza.
Natomiast ja bardzo sobie cenię to, że mój mąż nosił mundur. Zawsze mogę mu się wygadać. Używamy często różnych wojskowych skrótów myślowych. Nazywamy to pieszczotliwie „patologią wojskową”.
— Jeżeli mówimy o slangu wojskowym, to na pewno macie swoje lotnicze pozdrowienia. Czego mogłabym ci życzyć, żeby działo się pomyślnie?
— Tyle lądowań, ile startów — tak na szczęście.
— Tyle lądowań, ile startów — tak na szczęście.
Karolina Rogóz-Namiotko
Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
tak naprawdę chodzi tylko o to #2772525 | 164.127.*.* 5 sie 2019 16:42
"Być może zdecyduję się na wcześniejszą emeryturę i to jeszcze przed 40."
Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz
krzroy #2771130 | 81.190.*.* 2 sie 2019 08:57
Idę o zakład, że następnego dnia po uzyskaniu prawa do minimalnej emerytury pani pilot będzie już cywilem. Całokształt wypowiedzi tej pani świadczy o tym że pomyliła się wybierając ten zawód.
Ocena komentarza: warty uwagi (14) odpowiedz na ten komentarz
? #2770092 | 82.145.*.* 31 lip 2019 10:26
"Narodziny córki bardzo mnie uwrażliwiły i patrzenie na cierpienie innych jest chyba zbyt obciążające." I to mówi ŻOŁNIERZ? Patrzenie na cierpienie innych ludzi jest zbyt obciążające? Żołnierz z takim podejściem nie powinien być żołnierzem tylko "siostrą miłosierdzia".
Ocena komentarza: warty uwagi (16) odpowiedz na ten komentarz
ela #2770032 | 46.171.*.* 31 lip 2019 08:33
Fajna dziewczyna. Powodzenia!
Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz