Tragedia w Michałkowie. Kobieta zginęła w wyniku pożaru

2019-07-20 10:58:45(ost. akt: 2019-07-20 11:56:16)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Grażyna Jonowska

W sobotę, 20 lipca w godzinach porannych strażacy zostali wezwani do pożaru, który prawdopodobnie wybuchł... w piątek wieczorem. Na miejscu znaleziono ciało kobiety.
Do tragicznego zdarzenia doszło w Michałkowie (gm. Barciany). Jak relacjonują kętrzyńscy strażacy, w sobotę rano otrzymali zgłoszenie alarmowe z numeru 112 o znalezieniu pogorzeliska i ciała ofiary. Na miejsce zadysponowano zastępy JRG z Kętrzyna oraz OSP Barciany. Na miejscu pojawił się też oficer dyspozycji. — Jest to osoba, która wyjeżdża do takich zdarzeń w imieniu komendanta — mówi kpt. Kamil Golon, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej.

Podczas przeszukania i dogaszania pogorzeliska potwierdzono znalezienie ciała ok. 90-letniej kobiety. Pożar prawdopodobnie wybuchł w piątek wieczorem w kuchni, która uległa spaleniu. Przyczyną śmierci kobiety mogło być zaczadzenie. — Nie wiemy w tej chwili czy to była instalacja elektryczna, czy jakiś garnek na kuchni. To będzie ustalać policja. Mogło być tak, że kobieta próbowała sama to ugasić, ale nie dała rady ze względu na podeszły wiek. Budynek nie uległ spaleniu, tylko pomieszczenie kuchenne — dodaje Golon

Jak to możliwe, że skoro nikt tego pożaru nie ugasił, to ogień się nie rozprzestrzenił i nikt go nie zauważył? — Prawdopodobnie ogień był tak mały, że wypaliły się tylko te elementy, które się nim zajęły i po prostu samoistnie on się ugasił. Poza tym w momencie, kiedy okna i drzwi są szczelnie pozamykane, to mogło dojść do tego, że nie było dopływu tlenu, który mógłby ten ogień bardziej rozniecić. To był domek jednorodzinny, położony w znacznej odległości od kolejnego i dlatego nikt nie zauważył, co się dzieje — odpowiada rzecznik kętrzyńskich strażaków.

Podczas przeszukiwania pogorzeliska nie znaleziono innych osób. Strażacy zakończyli już swoje działania. Na miejscu pracują funkcjonariusze policji.

Wojciech Caruk