Kiedy zastąpią nas roboty?

2019-07-17 20:03:21(ost. akt: 2019-07-17 17:01:10)
Krzysztof Sopyła

Krzysztof Sopyła

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Nie pytamy, czy roboty nas zastąpią, tylko kiedy się to stanie? I czy mamy czego się bać? Rozmawiamy z dr Krzysztofem Sopyłą z Katedry Metod Matematycznych Informatyki UWM i z olsztyńskiej firmy Ermlab.
— Nasz region zaczął się chyba automatyzować, robotyzować. Robi się coraz bardziej informatyczny?
— Na pewno coś się dzieje. Z jednej strony Alnea mocno robotyzuje region. Znam też kilka firm, które starają się wdrażać sztuczną inteligencję, albo z niej już korzystają.

— Ciekawe jaką...
— Mogę się pochwalić swoją (śmiech). Ale na pewno pojawiają się u nas nowe firmy. Zanim jednak staną się rozpoznawalne, musi upłynąć czas potrzebny do rozwoju. I to nadal za mało. Nie ma odpowiedniego wsparcia władz. Może przydałaby się konferencja skupiona tylko na firmach działających ze sztuczną inteligencją, na której włodarze usłyszeliby o tym, czego nam potrzeba, z jakimi problemami się mierzymy, co możemy zaoferować w przyszłości itd. To mogłoby pomóc w rozwoju. Jakby co, pomogę (śmiech).

— Co robi Ermlab? Bo uczenie maszynowe to hasło dla większości wciąż enigmatyczne.
— Teraz pełna nazwa to Ermlab Software. Niedawno dodaliśmy ten komponent. Gdy zakładaliśmy spółkę, chcieliśmy, żeby była zakorzeniona w Warmii. Nazwa Ermlab jest parafrazą słowa Ermland, czyli Warmii po niemiecku. Tworzymy oprogramowanie, systemy informatyczne z komponentem uczenia maszynowego, czyli rozpoznawania pewnych wzorców, tekstu, zdjęć itd. Jeden z naszych produktów, to GoodWrite.it. Będziemy badać algorytmy sztucznej inteligencji, które pomogą nam pisać. Nie będą wyłapywać błędów typowo słownikowych, ale kontekst wypowiedzi. Gdy napiszemy „Marta poszedł do sklepu”, to żadne narzędzie dzisiaj nie rozpozna tego jako błędu. A tych pomyłek zdarza się dużo. To by pomogło w pracy np. dziennikarzy. Sami tworzymy dużo dokumentów, ktoś coś przeklei i nagle zdanie wychodzi kompletnie bez sensu. Rozmawiamy z prawnikami, firmami, które mają działy obsługi klienta. To ułatwi pracę wielu osobom.

— Jest też projekt codoczytania.pl. To narzędzie rekomendacji książek, analiza przez SI ich treści. Projekt ambitny, bo przecież mówimy o setkach stron.
— Robimy tam kilka rzeczy. Z jednej strony oceniamy sentyment książki, czyli, na ile jest romantyczna, fantastyczna, historyczna itd. Cech jest osiemnaście. Wybraliśmy je ze społecznością i ekspertami od językoznawstwa i literaturoznawstwa. Są cechy, które są dobrze rozpoznawalne, są też takie, które dopracowujemy. Jest też takie zjawisko, jak named-entity recognition, czyli m.in. rozpoznawanie obiektów w książkach, np. osób. Wiemy wtedy, jacy bohaterowie są w książce. Chcemy takie rzeczy włączać do rekomendacji książek. Pierwsza wersja jest już wdrożona. Książek w bazie mamy ponad 100 tys.

— To taka nowoczesna biblioteka.
— Brakuje tylko opcji „wypożycz” (śmiech). Ale to też chcieliśmy odzwierciedlić. Bibliotekarza, który doradzi itd. System może pomóc w podniesieniu poziomu czytelnictwa. Ale chodzi też o udostępnianie ludziom ciekawych książek, które nie mają np. budżetu na marketing, a są naprawdę wartościowe. Nasz algorytm jest bezstronny. Posiłkujemy się też opiniami od użytkowników.

— Jak to było z Microsoftem i Google, które was podobno zniszczyły?
— Bardziej nasza niewiedza i umiejętności biznesowe (śmiech). Ermlab powstał jako startup. Na początku sami chcieliśmy zrobić oprogramowanie. Nazywało się plon.io. Pozwalało dokonywać obliczeń w chmurze. Było widać np. kto co zmienił w dokumencie itd. W 2014 roku dostaliśmy dofinansowanie, pracowaliśmy dwa lata i w tym czasie wyszły podobne rzeczy od Microsoftu i Google. Nie mieliśmy takiego budżetu marketingowego i doświadczenia biznesowego.

— SI to dalej coś programowalnego, więc to my na razie tym rządzimy, ale nazwy można się przestraszyć.
— To szerokie pojęcie. W SI wchodzi robotyka, uczenie maszynowe, rozszerzona rzeczywistość itd. Powiedzmy, że jest coś takiego, jak mocna sztuczna inteligencja. Do tego nam jeszcze bardzo daleko. Nie mamy mocy obliczeniowych, technik, które byłyby w stanie radzić sobie w środowisku. My posiadamy taką inteligencję. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że np. podnoszenie kubka, chodzenie, umawianie się na spotkania to rzeczy wymagające pracy w niedopracowanym środowisku pełnym bodźców. Jeśli napotkamy schodek czy kamień na drodze, to nawet nie myślimy o tym, że musimy podnieść nogę itd. Do tego sztucznej inteligencji jeszcze daleko.

— Skoro o uczeniu maszynowym, to nie boisz się, że maszyny nauczą się za dużo?
— Nie. SI potrafi lepiej analizować np. zdjęcia z tomografii komputerowej. Nie przegapi, nie zmęczy się. Dlaczego nie wspomóc więc kogoś w medycynie, pisaniu itd.? Powstaje lepszy produkt, decyzja. Z drugiej strony dynamit powstał do ułatwienia pracy, a wiadomo, do czego go też wykorzystano. Z uczeniem maszynowym może być podobnie, ale to zależy od człowieka. Każda technologia ma dwie strony medalu. Debaty były zawsze: od dynamitu, przez kolej, po internet.

— Kiedyś pytaliśmy „czy roboty nas zastąpią”, dziś pytamy „kiedy”. To kiedy?
— Uważam, że faktycznie nas zastąpią. W kwestii podstawowych prac to już się stało. W gigantycznych halach Amazona pracuje kilka osób. Paczkami zarządza automatyka. Uważam jednak, że to dobrze.

— A co z tymi, którzy nie mają pracy?
— Znajdą inną. Jesteśmy w okresie przejściowym, więc pojawia się strach. Polecam film moich znajomych: Julii Górniewicz oraz Jacka Barcikowskiego, którzy wygrali w kategorii krótkometrażowych filmów na Microsoft Imagine Cup 2007, w której pokazali wioskę, gdzie ludzie ciężko pracowali. Do wioski trafił młody chłopak z wujkiem naukowcem. Zrobili maszynę, która wszystko za nich robiła. Nie wiedzieli, co ze sobą zrobić, więc zwrócili się w stronę biblioteki. Zaczęli się uczyć, tworzyć kreatywne rzeczy. Robot ich wyręczył. Wykorzystali potencjał umysłowy do rozwoju.

— A jakby zastąpić księgowych? Przecież to już możliwe.
— No i co w tym złego? To się nie zadzieje z dnia na dzień. Skoro są zastąpieni, to nikt nie będzie szkolił księgowych, tylko uczył czegoś nowego. To okres przejściowy. Ci ludzie już są i się boją, ale to nie będzie przecież zaraz. Czynnik ludzki i tak będzie w pewnym stopniu potrzebny. Jeśli te programy zaczną powoli wchodzić, to fakt — ten zawód może wymierać. Ale przecież szewców mamy do dziś, choć już nie są tak masowo potrzebni. A nie przypominam sobie wielkiego strajku szewców, gdy wypierały ich nowe technologie.

— W wojsku jednak są zagrożenia...
— Boję się sobie wyobrazić maszyny na tyle skuteczne, że się przed nimi nie schowamy, a z drugiej strony, jeśli wda się w takiej sytuacji błąd...

— A na pewno tak będzie...
— Tak jest urządzona informatyka. Zero może się stać jedynką i tutaj zagrożenie jest ogromne, bo konsekwencje będą poważne. Są już opracowane technologie, ale niech tylko ktoś się odważy zastosować to bez testów, które powinny trwać kilka lat...
Z punktu widzenia działań wojennych jakaś decyzja będzie skuteczna, ale kwestia natury etycznej zostanie pominięta. Dopiero zaczyna się mówić o etyce w sztucznej inteligencji, ale to jest trudne do zaprogramowania. Dopiero są prowadzone badania nad wprowadzeniem symulacji emocji do SI.

— Strach widać w popkulturze. Był „Terminator”, „Ja, robot”. Ale przed nami premiera gry „Cyberpunk”, który pokazuje co może stać się ze światem zdominowanym przez technologię. A sam problem takiej cywilizacji omawiano już w latach 80.
— On istnieje od czasów tworzenia jakichkolwiek algorytmów, które nas miały w czymś wyręczyć. Wizja jest straszna, ale straszne jest też to, że nie ma demokratyzacji SI. Przerażające jest to, gdy jakieś państwo będzie miało dominującą rolę w tej dziedzinie na świecie. Pojawią się pomysły zdobycia reszty świata. Jeżeli któreś z państw osiągnie przewagę w SI, to może zapoczątkować wojny. Wystarczy zniewolić kogoś ekonomicznie.

— Mamy dwa takie państwa...
— USA i Chiny walczą na wielu frontach. Można to porównać do zimnej wojny. Pompują gigantyczne pieniądze w SI. Chiny mają nawet odpowiednie ministerstwo. Ale dobrze, że ruszyła się w tej kwestii także Europa. Jestem bardziej optymistą, ale trzeba patrzeć na drugą stronę.

pj

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. ROBOT #2764513 | 5.173.*.* 19 lip 2019 18:55

    ......właściwie to już u was jesteśmy[jak nie wierzycie,to przeszukajcie dobrze damskie torebki,nocne szafki waszych dziewczyn,żon,córek,kochanek,gospodyń ,sekretarek,księgowych.....]eh,gdyby nie ta ciągle niezadowalająca pojemność akumulatorków...

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Nick #2764162 | 95.223.*.* 18 lip 2019 22:17

    Im wiecej robotow i automatyzacji w produkcji tym wiecej bezrobotnych. I tym trzeba bedzie tez placic .

    odpowiedz na ten komentarz

  3. ROBOT #2763925 | 5.173.*.* 18 lip 2019 11:15

    .....idziemy po was,po wasze żony,córki......

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz

  4. GieTek #2763862 | 5.173.*.* 18 lip 2019 08:50

    Pierwszy robot niech zastąpi kaczora !

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  5. cyborg #2763855 | 188.147.*.* 18 lip 2019 08:39

    Proponuję zacząć od urzędów państwowych ! Tam nic nie robią i dostają za to kasę z naszych podatków! Roboty będą tańsze i lepsze!

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)