Spokój daje mi siłę
2019-07-05 15:04:41(ost. akt: 2019-07-05 15:07:48)
Urodziła się bez prawego podudzia. Porusza się przy pomocy protezy, a od lat jest aktywna - tańczy, jeździ konno. O odwadze, życiu i motywacji z Patrycją Plewką rozmawia Katarzyna Janków-Mazurkiewicz.
— Czym jest dla pani odwaga?
— To najwyższa wartość, bez której nie można być konsekwentnym w trwaniu przy innych wartościach. Odwaga pozwala mi nieustannie doświadczać w życiu, bo pozwala przyjąć, że nie istnieje chęć poprawy jakości swojego życia bez strachu przed porażką, nie istnieje pragnienie miłości bez strachu przed odrzuceniem. Odwaga jest dla mnie nieodzownie związana z wrażliwością. To chęć ukazania prawdy, autentycznych emocji. Odwagą jest pokazanie mojej wrażliwości, by inni mogli w niej zobaczyć swoją.
— To najwyższa wartość, bez której nie można być konsekwentnym w trwaniu przy innych wartościach. Odwaga pozwala mi nieustannie doświadczać w życiu, bo pozwala przyjąć, że nie istnieje chęć poprawy jakości swojego życia bez strachu przed porażką, nie istnieje pragnienie miłości bez strachu przed odrzuceniem. Odwaga jest dla mnie nieodzownie związana z wrażliwością. To chęć ukazania prawdy, autentycznych emocji. Odwagą jest pokazanie mojej wrażliwości, by inni mogli w niej zobaczyć swoją.
— Urodziła się pani bez prawego podudzia. Od najmłodszych lat porusza się przy pomocy protezy. W dzieciństwie była pani odważna?
— Tak, ale na pewno nie w taki sposób, w jaki rozumiem odwagę teraz.
— Tak, ale na pewno nie w taki sposób, w jaki rozumiem odwagę teraz.
— Co miało na to wpływ? Jak na pani niepełnosprawność reagowali rówieśnicy?
— Inaczej na każdym z etapów mojej własnej akceptacji, że poruszam się przy pomocy protezy. Miałam w sobie od dziecka ciekawość — do ludzi, świata. To pozwalało mi wchodzić z łatwością w relacje społeczne.
Różnie bywało z akceptacją samej fizyczności. Jednak im bardziej ja sama byłam z tym pogodzona, tym więcej było tych, którzy wykazywali troskę bez nadopiekuńczości. Była to cierpliwość i zwyczajność w relacji.
— Inaczej na każdym z etapów mojej własnej akceptacji, że poruszam się przy pomocy protezy. Miałam w sobie od dziecka ciekawość — do ludzi, świata. To pozwalało mi wchodzić z łatwością w relacje społeczne.
Różnie bywało z akceptacją samej fizyczności. Jednak im bardziej ja sama byłam z tym pogodzona, tym więcej było tych, którzy wykazywali troskę bez nadopiekuńczości. Była to cierpliwość i zwyczajność w relacji.
— Dziś dokonała pani rzeczy dla niektórych niemożliwej. Pomaga pani innym oswoić lęk i stres. Pomaga tym, którzy mają za sobą traumatyczne wydarzenia. To budzi podziw. Czy był ktoś, kto panią do tego przekonał?
— Uznaję to za coś normalnego. Jeśli wiem, jak pomóc sobie, to jestem bardziej skuteczna w pomocy innym. Każde kolejne doświadczenia zawodowe, ludzie których spotkałam, nauczyciele i osobista droga mojego rozwoju przekonywały mnie do tego, by zostać psychotraumatologiem.
— Uznaję to za coś normalnego. Jeśli wiem, jak pomóc sobie, to jestem bardziej skuteczna w pomocy innym. Każde kolejne doświadczenia zawodowe, ludzie których spotkałam, nauczyciele i osobista droga mojego rozwoju przekonywały mnie do tego, by zostać psychotraumatologiem.
— Dziś jest pani ekspertem od pomagania innym, ale znajduje czas na hobby. Jest pani również znana z tego, że grała w piłkę nożną. Choć wcale nie była pani fanką tego sportu. To dopiero musiało budzić zdziwienie…
— Amp futbol (piłka nożna dla osób po amputacjach - red.) był ważnym elementem mojej osobistej terapii. Myślę, że w tamtym czasie sama byłam zdziwiona tym, co się dzieje. Teraz z perspektywy znacznie lepiej to rozumiem.
— Amp futbol (piłka nożna dla osób po amputacjach - red.) był ważnym elementem mojej osobistej terapii. Myślę, że w tamtym czasie sama byłam zdziwiona tym, co się dzieje. Teraz z perspektywy znacznie lepiej to rozumiem.
— Terapeutyczną rolę miał też taniec? Zresztą tańczy pani salsę kubańską, kizombę czy tańce afrokubańskie.
— To jedna z wspaniałych form kontaktu z ciałem. Taniec pokazuje mi gdzie są w moim ciele napięcia, blokady i jednocześnie to właśnie w tańcu one potrafią zniknąć. Podobnie w jodze, czy jeździe konnej którą regularnie uprawiam.
— To jedna z wspaniałych form kontaktu z ciałem. Taniec pokazuje mi gdzie są w moim ciele napięcia, blokady i jednocześnie to właśnie w tańcu one potrafią zniknąć. Podobnie w jodze, czy jeździe konnej którą regularnie uprawiam.
— Ma pani w sobie ogromną siłę. Skąd się u pani bierze?
— Ze spokoju. Im bardziej jestem spokojna, tym silniejsza. Dbam o to. To jak codzienna higiena. Psychologiczne BHP.
Z postrzegania siebie jako całości w rozumieniu ciała, psychiki, ducha i umysłu. Nie rozdzielam tego.
— Ze spokoju. Im bardziej jestem spokojna, tym silniejsza. Dbam o to. To jak codzienna higiena. Psychologiczne BHP.
Z postrzegania siebie jako całości w rozumieniu ciała, psychiki, ducha i umysłu. Nie rozdzielam tego.
Dlatego w gabinecie istotne dla mnie jest zajęcie się każdym z tych aspektów. Poza pracą terapeutyczną pacjenci mogą korzystać z masaży, ćwiczeń jogi, które nie narzucają żadnej ideologii. Każdy ma swoją. Ważne są tam aspekty kontaktu z ciałem, które uruchamia myśli, emocje. Zainteresowanie końmi i obcowanie z tymi zwierzętami daje mi przestrzeń do rozwoju mojej wewnętrznej mocy. Stały się też one formą działań związanych z pracą warsztatową, gdzie odnajduję wspólny obszar w pracy z doświadczeniem silnego stresu. Już samo obcowanie z końmi doskonale pokazuje, jak ważne są trzy filary zdrowia psychicznego: świadomość emocji jakie przeżywam, umiejętność zarządzania tymi emocjami i umiejętność proszenia o pomoc, gdy jest źle.
— Kiedy ktoś mówi, że dzięki pani stał się silniejszy, to dodaje pani skrzydeł?
— Nie, bo w procesie terapii nie chodzi o mnie. Chodzi o dobro pacjentów, którzy obdarzają mnie ogromnym zaufaniem. To jest dla mnie zbyt cenne, by dowartościowywać się w ten sposób. Nie muszę tego robić.
Natomiast wzruszam się, gdy ktoś ma pełną świadomość tego, że sam tą siłę w sobie odnalazł poprzez pracę jaką wykonał w procesie terapii. Na tym dla mnie polega rzetelna praca terapeuty.
— Nie, bo w procesie terapii nie chodzi o mnie. Chodzi o dobro pacjentów, którzy obdarzają mnie ogromnym zaufaniem. To jest dla mnie zbyt cenne, by dowartościowywać się w ten sposób. Nie muszę tego robić.
Natomiast wzruszam się, gdy ktoś ma pełną świadomość tego, że sam tą siłę w sobie odnalazł poprzez pracę jaką wykonał w procesie terapii. Na tym dla mnie polega rzetelna praca terapeuty.
— Wyobraża sobie pani dzień, w którym los jednak nie obdarzył pani niepełnosprawnością?
— Bez tej niepełnosprawności nie byłoby mnie w tym miejscu, nie osiągnęłabym tego co mam. To mój zasób.
— Bez tej niepełnosprawności nie byłoby mnie w tym miejscu, nie osiągnęłabym tego co mam. To mój zasób.
— Została pani też w Olsztynie. To tu jest pani miejsce na ziemi?
— Do Olsztyna wróciłam dwa lata temu. Przez 14 lat mieszkałam w Warszawie. W Olsztynie urodziłam się, tu mam rodzinę. Gdy tylko okoliczność spotkała możliwość i nadarzyła się okazja do powrotu, zrobiłam to. Po prostu.
— Do Olsztyna wróciłam dwa lata temu. Przez 14 lat mieszkałam w Warszawie. W Olsztynie urodziłam się, tu mam rodzinę. Gdy tylko okoliczność spotkała możliwość i nadarzyła się okazja do powrotu, zrobiłam to. Po prostu.
Katarzyna Janków-Mazurkiewicz