Szymon Hołownia: Recepty na życie trzeba realizować!

2019-05-27 12:20:26(ost. akt: 2023-11-17 15:50:08)
— Z czym kojarzy się panu Olsztyn? Kiedy był pan u nas ostatnio? — Specjalnych związków z Olsztynem nie mam. Byłem w nim może ze dwa razy w życiu, za każdym razem z przekonaniem, że chciałbym spędzić tu więcej czasu i jakoś to miasto dokładniej poznać. Olsztyn czeka więc wciąż na moje odkrycie — odpowiada Szymon Hołownia, dziennikarz i publicysta.
— Co pana motywuje, inspiruje, zachęca do jeszcze lepszego życia?

— Przede wszystkim świadomość, że mamy bardzo ograniczoną ilość czasu, w którym możemy zrealizować wszystko to, co zrealizować powinniśmy. Zatem dla mnie znaczną część tego paliwa do działania stanowi właśnie świadomość może nie przemijalności — ale faktu, że czasu jest zwyczajnie mało. A w życiu można i warto robić przecież mnóstwo fajnych rzeczy. Dzielę więc sobie życie na mniejsze etapy, nie patrzę na nie przez pryzmat lat, które mam tu spędzić lub które już spędziłem — tylko na tygodnie, dni. Wtedy wszystkie sprawy nabierają nieco realnego przyspieszenia. Chce się po prostu pracować, robić coś pożytecznego i nie myśleć o głupstwach. Zatem zmiana myślenia o czasie to dla mnie pierwsze źródło motywacji. Druga rzecz, równie ważna, to świadomość, że wszelkie problemy, które początkowo napotykamy po drodze, tylko na pozór wydają się nierozwiązywalne. Liczba nierozwiązywalnych problemów w życiu jest bardzo ograniczona. Nasze życiowe zakręty to przecież nie ronda: za zakrętem zawsze coś na nas czeka, a wiecznych zakrętów nie ma. I wydaje mi się, że takie podejście też wyzwala chęć do działania i nakazuje po prostu iść śmiało do przodu. W każdej sytuacji jest jakieś wyjście, a ja wierzę, że to wyjście jest dobre.

— Tim Ferriss twierdzi, że „kiedyś” to choroba, która każe nam zabrać wszystkie nasze marzenia do grobu. Nie odkłada pan niczego na potem, na kiedyś właśnie?

— Wszystko w życiu ma swój czas. Świat, w którym wszystko działoby się w jednej chwili — byłby koszmarny. Musi więc być jakaś kolejność, moment oczekiwania, sensowność i logika tych zdarzeń. Miejsce musi spotkać się z czasem, rzecz musi się spotkać z miejscem i czasem… Wszystko po prostu musi zagrać. Natomiast z pewnością świadomość teraźniejszości i jej wagi, faktu, że jest to jedyna materia, z którą mam do czynienia, ale też wyzbycie się takiego lęku społecznego — to wszystko są szalenie ważne czynniki. Wielu ludzi nie robi wielu fajnych rzeczy właśnie z powodu lęku. Bo się boją, że zostaną poddani ocenie, bo w przyszłości mogą ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu… A przecież nasze szacunki dotyczące przyszłości są zawsze obarczone błędem — do równania, przed którym stajemy, podstawiamy zmienne, o których nic nie wiemy. Nie mamy przecież pojęcia, jak będzie wyglądał kontekst, w którym przyjdzie nam żyć za tydzień lub dwa, a to może przekłamywać wyniki. Zatem teraźniejszość i wyzbycie się lęku są kluczem do działania. Zwracajmy też uwagę na fakt, jak często ów lęk wywołuje w nas negatywne emocje: agresję, bezsensowne osądzanie innych, skupianie się na działaniach prokrastynacyjnych, przedłużanie czegoś w kółko… A za tym wszystkim stoi lęk. Trzeba więc mieć wizję, ale trzeba też bacznie obserwować to, co się wokół mnie aktualnie dzieje. Trudno przecież oczekiwać, bym przeżywał swoje życie tak, jakby był XII wiek. Musimy więc wiedzieć, gdzie jesteśmy, w jakich warunkach i jakie zmienne świat nam przynosi. I że jest wiek XXI…

— Wielu ludzi wsparcia i motywacji do życia szuka w religii albo w kościele. Albo w kościele, który utożsamiają z religią… Co pan na to?

— W tym względzie jestem osobą stronniczą, bo sam jestem członkiem Kościoła i sam znajduję w nim wsparcie. Uważam, że wiara, religijność i przeżywanie ich w Kościele to niezwykle ważna część mojego życia. Nie będę więc tego sposobu poszukiwania motywacji do życia negował. Sam przecież ją sobie wybrałem.
Natomiast w Kościele w polskich warunkach ważnym jest, by mieć świadomość, jak bardzo on jest złożony i różnorodny. I że jest w nim mnóstwo zła, głupoty i płytkości. Także mnóstwo takich rzeczy, które zwyczajnie odstręczają. Ale akurat w Polsce, kraju gdzie kościół jest co trzy przecznice, mamy kilkadziesiąt tysięcy księży i kilkanaście portali religijnych, premiery setek jeśli nie tysięcy książek religijnych rocznie — nikt nie może powiedzieć, że w tych warunkach nie jest w stanie znaleźć sobie odpowiedniej religijnej strawy. Jest to tylko i wyłącznie kwestia szukania i samej chęci szukania. Także chęci mądrego ułożenia tego wszystkiego w zgodzie z samym sobą, ze swoją wrażliwością, przekonania, że warto spróbować coś zrobić w tym względzie dla siebie. Bez przyjmowania biernej postawy: co mi dadzą — to wezmę. A jak mi nie będzie odpowiadać — to odrzucę wszystko w całości.

— A jak się motywuje kogoś, kto sam wewnętrznie nie jest zmotywowany?

— Nie jestem człowiekiem, który uważa, że po spotkaniu ze mną ludzie wszystko zaczną przeżywać inaczej. Chciałbym jednak, by moi słuchacze w obrębie rzeczywistości, w której funkcjonują, na swój sposób odzyskali poczucie sprawczości. Zajmuję się tym w bardzo wielu aspektach, bo gdy patrzę choćby na swoje dwie fundacje, które działają na trzech kontynentach i ratują 30 tys. ludzi rocznie — to widzę, że my właśnie przywracamy tym ludziom poczucie sprawczości. Że rzeczywiście w swoim życiu mogą coś zrobić, a w dodatku dokładnie w tym miejscu, w którym są i żyją. Zatem to nie jest tak, że ja muszę zmienić pracę, gdzieś wyjechać, dokonać wielu zmian. Nie. Te warunki, w których obecnie funkcjonuję — mogą być moim punktem startu. Nie muszę też czekać na jakieś nowe rozdania — bo do działania starczą mi te karty, które już leżą na stole. Jeżeli dam radę to poczucie w człowieku obudzić — to on już najczęściej sam będzie wiedział, jakimi narzędziami najskuteczniej coś osiągnąć i wszystko w życiu poukładać. Wystarczy, że wyjdzie z tego paraliżu.

— Wiele z pytanych przeze mnie pracowników, też ja sama, wciąż wskazujemy na pieniądze jako największego motywatora i jednocześnie demotywatora. Wiadomo, że pracodawcy patrzą na ten problem trochę inaczej. Co powie pan obu stronom tego „sporu”?

— Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta i każda organizacja musi sama ją znaleźć. Są różne metody zarządzania, a także jego weryfikacji. Inaczej działa się przecież w reklamie, inaczej w przemyśle ciężkim, a jeszcze inaczej w placówkach edukacyjnych. I nie jest tak, że w każdej organizacji pieniądze są najważniejszym czynnikiem, a socjal — tym najmniejszym. Znam takie firmy, gdzie na starcie wiadomo, że o pieniądzach nie będzie żadnej rozmowy, ale niewielkie elementy socjalu będą stanowić sedno rzeczy. Niektórym wystarczy, że pracodawca zauważy jak bardzo ich praca jest dla firmy ważna. I wybuduje im bardzo ładną, dobrze zorganizowaną stołówkę, gdzie w czasie pracy zjedzą coś za darmo. Że pracodawca uszanuje ich czas przerwy śniadaniowej, że zainteresuje się ewentualnymi problemami pracownika w życiu prywatnym.

I to są te czynniki, które powodują, że w organizacji powstaje więź i motywacja znacznie silniejsza niż ta finansowa. Poszukiwanie jednej, kategorycznej odpowiedzi na to pytanie to jednak czcze zadanie. Organizacje są przecież różne, ale i różni są ludzie, którzy do nich dołączają. Jeden pracownik chce się po prostu zawodowo spełnić i w związku z tym jest w stanie pogodzić się z mniejszym dochodem — inny nastawia się wyłącznie na utrzymanie rodziny na odpowiednim poziomie materialnym, wszystko jedno za jaką pracę. Co jest jawnym dowodem na to, że zarządzania organizacją nie można postrzegać wyłącznie jako rzemiosła. Że to raczej sztuka, która od zarządzającego wymaga finezji i wręcz poetyckiego podejścia. I przekonania, że się chce coś robić. Nie ma bowiem nic gorszego niż szef, który nasłuchał się mądrości od specjalistów i uwierzył, że tylko jego recepta działa, a nie zauważa, że jego ludzie po prostu tego nie kupują. Dobry szef musi zawsze pamiętać, że jeśli nie będzie dbał o ludzi — to na koniec dnia zostanie sam.

— Czy na sposób motywacji poszczególnych osób wpływ ma miejsce ich zamieszkania? Przyzna pan, że inaczej motywuje się warszawiaka, który w ofertach pracy może przebierać — a inaczej olsztynianina, gdzie wciąż wskaźniki bezrobocia są wysokie.

— Na pewno tak, ale jak już mówiłem — to głównie kwestia mądrości ludzi, którzy są w danym miejscu. Szef olsztyńskiej firmy nie przywiezie sobie pracowników spoza Olsztyna, wszystkich też nie sterroryzuje. W tym wszystkim ważnym elementem, do którego cały czas wracam, jest poczucie sprawczości. Przecież jeśli nawet znajdę się w źle zarządzanej organizacji — to nie jestem niewolnikiem. Zawsze mogę skrzyknąć grupę ludzi i postanowić, że w ten sposób nie damy się traktować, bo oczekujemy czegoś innego. Nawet gdy pracodawca ma w tej sprawie inne zdanie. Nie zawsze spór zbiorowy z pracodawcą musi kończyć się konfliktem i zwolnieniami z pracy. Sam znam przykłady mądrych pracodawców, którzy po takich akcjach mówili, że ok. — otworzyliście mi oczy na sprawy, o których nie miałem pojęcia i cieszę się, że po drugiej stronie mam partnera, który jasno mówi, co chce otrzymać, ale i co w zamian jest w stanie dać, bo wszyscy jedziemy przecież na jednym wózku.

— Proszę opowiedzieć o swoim ćwiczeniu z „przepraszam”, „proszę” i „dziękuję”.

— To jeden z wielu konceptów do stosowania w życiu. Od czytania samej recepty jeszcze przecież nikt na świecie nie wyzdrowiał. Trzeba ją wdrożyć w życie. Proponuję więc ludziom, by na dwa tygodnie zawiesili używanie słów „proszę” i „przepraszam”, a zostali wyłącznie z „dziękuję”. Jest to coś, co początkowo wydaje się kompletnie absurdalne, choć ja znany jestem z robienia w swoim życiu rzeczy, które inny określają jako absurdalne, a potem się okazuje, że część z nich całkiem dobrze wychodzi… Ale to ćwiczenie naprawdę działa…! Kiedy bowiem pojawia się parametr wdzięczności, a znika parametr roszczeniowości, proszenia, frustracji, rozpamiętywania — nagle okazuje się, że życie to jest coś warte zjedzenia. I że mamy za co dziękować, bo obdarowało nas naprawdę wyjątkowo. „Dziękuję” to też słowo, które obsługuje teraźniejszość — „proszę” jest o przyszłości, a „przepraszam” — o przeszłości. A liczy się teraźniejszość. Wiele osób mówi mi, że chciałoby żyć tak jak ja, regularnie jeździć do Afryki, pomagać innym… A ja wtedy mówię: dlaczego mnie prosisz, bym wziął cię do Afryki? Dlaczego nie zaczniesz od podziękowania za to, co masz tu i teraz?

Jaka by ona nie była — masz pracę, a wiele osób jej nie ma. Wylicz więc, ile kosztuje godzina twojej pracy, podziel pensję przez liczbę przepracowanych godzin. Ustaw sobie zegarek na wtorek od 10 do 11 — to będzie czas, który przepracujesz dla ludzi, którzy mają gorzej od ciebie. Opatrzysz ich rany, wykopiesz studnię, dasz jeść. I wyślij te pieniądze organizacji, która zajmuje się takimi sprawami. W ten sposób twoja praca i błogosławieństwo, że ją masz — stanie się też życiodajnym źródłem innych. Bez ruszania się z miejsca. Tak się rozwija i rośnie świat. A ty też coś dostajesz i wreszcie masz poczucie, że działasz i coś zmieniasz. Oczywiście, nie zawsze to tak zadziała, ale myślę, że stanowczo zbyt mało doceniamy słowo „dziękuję”. A to nie jest jedynie kurtuazyjny kwiatek uprzejmości — tylko realna broń w walce z różnymi kłopotami.

— Dlaczego zdecydował się pan wziąć udział w Kongresie Przyszłości? Czego pan się spodziewa po tym wydarzeniu i czego mogą się spodziewać słuchacze?

— Ja po prostu lubię mówić do ludzi, a Kongres daje taką możliwość. Mam rocznie ponad 150 wystąpień dla różnego rodzaju audytorium i za każdym razem jest to sytuacja ekscytująca. Niezależnie bowiem gdzie i do kogo mówię — wiem, że taka konfiguracja już się nie powtórzy, że w tym zestawie spotkaliśmy się raz w życiu. Nigdy nie mam żadnych oczekiwań — jestem zawsze ciekaw, co to spotkanie mi przyniesie, czym mnie zaskoczy, co się wydarzy. Każda z osób na sali to przecież osobna zmienna… W związku z Kongresem też nie mam żadnego projektu — po prostu cieszę się na to spotkanie…!

Magdalena Maria Bukowiecka

Szymona Hołownię wraz z jego prelekcją pod tytułem "Jak robić dobrze?" będziecie mogli wysłuchać podczas III Kongresu Przyszłości, który odbędzie się już 6 czerwca. Zostało niewiele biletów! Wejściówki do nabycia na: http://kongresprzyszlosci.pl/


Szymon Hołownia

(ur. 1976), polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, "Wiktora Publiczności". Pracował m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Newsweeku”, kanale Religia.tv, prowadził autorski program w TVP1, obecnie w stacji TVN współprowadzi z Marcinem Prokopem program „Mam Talent!”, jest też felietonistą „Tygodnika Powszechnego”. Wydał kilkanaście książek o tematyce społecznej i religijnej. Założył i prowadzi Fundację Kasisi i Fundację Dobra Fabryka, finansujących działalność Domu Dziecka w Zambii, hospicjum w Rwandzie, wiejskiego szpitala i ośrodka leczenia głodu w Demokratycznej Republice Konga, spółdzielni rolniczej w Burkina Faso i szkoły zawodowej w Senegalu. Odznaczony przez Rzecznika Praw Dziecka „Odznaką honorową za zasługi dla ochrony praw dziecka”. Jest Ambasadorem Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ.

Obrazek w tresci


Komentarze (5) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. reno14 #2739133 | 83.31.*.* 28 maj 2019 13:03

    W Mam talent": Flip i Flap Pan Hł-to niedoszły kleryk,który wszystkie rozumy zjadł.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. As #2738796 | 87.187.*.* 28 maj 2019 00:41

    Jestem przeszczęśliwy

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-1) odpowiedz na ten komentarz

  3. Zebra #2738785 | 31.0.*.* 27 maj 2019 23:42

    Brakuje informacji gdzie kupić wejściówkę na spotkanie z p. Hołownią, gdzie jest to spotkanie i o której godzinie.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  4. cwaniak #2738449 | 89.229.*.* 27 maj 2019 14:45

    Następny autorytet z TVNazi będzie mówił jak kto ma żyć i co robić. Kto to qr..wa jest ?!

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)

    1. Opieka naprzemienna #2738388 | 193.243.*.* 27 maj 2019 13:07

      jest najlepszą dla dzieci formą sprawowania pieczy nad dziećmi po rozstaniu się rodziców. https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/userf iles/_public/k9/petycje/petycje_wielokro tne/pw90117/uwagi_e_trzesowska-greszta_u ksw.pdf

      odpowiedz na ten komentarz