Samorząd a finansowanie oświaty. Rozmowa z Ewą Kaliszuk

2019-05-23 18:10:25(ost. akt: 2019-05-23 14:04:09)
Ewa Kaliszuk

Ewa Kaliszuk

Autor zdjęcia: Bartosz Cudnoch

Oświata potrzebuje spokoju i stabilizacji do realizacji swojego najważniejszego celu, jakim jest edukacja i wychowanie kolejnych pokoleń — mówi Ewa Kaliszuk, wiceprezydent Olsztyna.
— Wzięła pani udział w sobotnim zebraniu sprawozdawczo-wyborczym olsztyńskiego oddziału ZNP, żeby, cytuję: „podtrzymać wolę działania wśród nauczycieli walczących o zmiany w polskiej oświacie”...

— Żeby mieli nadzieję, że coś się zmieni na lepsze, że jednak w końcu jakieś „słońce” dla tej edukacji „zaświeci”. Mówię tutaj i o społecznym szacunku dla tego zawodu, i o wynagrodzeniach, i o tym, jak wyglądają dzisiaj ciągłe zmiany w zakresie prawa oświatowego. Oświata potrzebuje spokoju i stabilizacji do realizacji swojego najważniejszego celu, jakim jest edukacja i wychowania kolejnych pokoleń mieszkańców naszego kraju. Żeby wypracowane w pocie czoła rozwiązania służyły potem uczniom i nauczycielom choćby przez kilka lat, a nie ulegały kolejnym zmianom każdego roku.

— Stare przysłowie mówi, że nadzieja jest matką mądrych inaczej. Nauczyciele musieli odwołać się aż do argumentów ostatecznych w postaci ogólnopolskiego strajku, żeby władze oświatowe zaczęły z nimi rozmawiać o możliwościach naprawy sytuacji. Sama nadzieja to chyba trochę za mało?
— Jestem pełna uznania dla wszystkich pracowników oświaty. Ponad 22 lata pracuję w zawodzie nauczycielskim i po raz pierwszy całe środowisko stanęło przysłowiowym „murem” w walce o swoje prawa, nie tylko o finanse, ale także o jakość programów nauczania, żeby były na miarę obecnych czasów.

— Teraz polska oświata zmienia swoje oblicze...
— Tak naprawdę zetkniemy się z tą rzeczywistością reformy edukacji po raz kolejny 1 września. Po likwidacji gimnazjów w ramach jednego rocznika spotkają się dzieci po szkole podstawowej oraz po gimnazjum. I teraz skonfrontujemy rzeczywistość z teorią głoszoną dotąd przez przedstawicieli Ministerstwa Edukacji, że reforma jest znakomicie przygotowana i przejdziemy przez nią bezboleśnie. To okaże się nie tylko w dniu 1 września, lecz przez kolejne lata kształcenia „dzieci podwójnego rocznika” w szkołach ponadpodstawowych.

— Czy pomieszczą się wtedy w szkolnych ławkach?
— Być może przydarzy się konieczność organizowania zajęć szkolnych w systemie „zmianowym”, kiedy wszyscy nie pomieszczą się na raz w budynku szkoły. Będzie trzeba zatrudnić także większą liczbę nauczycieli... Tylko co się potem z nimi stanie, kiedy ten „krytyczny rocznik” opuści mury szkoły?

— Samorząd Olsztyna nie zdołał wypełnić deklaracji pana prezydenta, który zapowiedział, że postara się wypłacić wynagrodzenie nauczycielom za okres strajku.
— Pan prezydent zastrzegł przy tym: „o ile prawo dopuści takie rozwiązanie”. Największym problemem okazało się dla nas to, że strajk nie został zakończony, tylko zawieszony. Bo kiedy dyrektor szkoły podpisuje, jako pracodawca, porozumienie ze związkami zawodowymi, w którym zachowuje strajkującym prawo do wynagrodzenia, to jednocześnie powinno to oznaczać deklarację tejże strony porozumienia o zakończeniu strajku. Natomiast kiedy strajk został tylko zawieszony, ten pracodawca nie wie, na czym dalej stoi. I w związku z zawieszeniem strajku organ prowadzący jednostki oświatowe w Olsztynie zaproponował inne możliwe na ten moment rozwiązania. Ale decyzję ostateczną w tym zakresie podejmują dyrektorzy.

— W swoim wystąpieniu podczas zebrania sprawozdawczo-wyborczego ZNP odniosła się pani do kwestii „reform, które naszą edukację dotykają od wielu, wielu lat”.
— Odniosłam się, m.in., do tzw. „reform miękkich” czyli zmian podstaw programowych w kształceniu ogólnym oraz zawodowym. Te podstawy zmieniają się często. I to nie jest tak, że wychodzi kolejny akt prawny, my go wdrażamy do realizacji i pracujemy. Owo „wdrożenie” aktu prawnego to jest poważna praca dla szkoły, związana m.in. ze zmianą programów nauczania, które trzeba czasem napisać zupełnie od nowa. Dotyczy to w szczególności kształcenia zawodowego. Do tego dochodzą zmiany statutów szkolnych, zasad oceniania, regulaminów I procedur, których w naszych szkołach jest coraz więcej.

— Czasem w ciągu roku szkolnego?
— Oczywiście, że tak, ponieważ do nowego roku szkolnego trzeba przygotować się jeszcze w trakcie trwania roku bieżącego. Nauczyciel musi mieć potem szansę odpocząć podczas urlopu i nabrać sił do do realizacji zadań zawodowych. Każda najdrobniejsza zmiana niesie za sobą pracę ludzi. I kiedy wypracowaliśmy pewną jakość, standardy i wprowadziliśmy je do naszej pracy, poczuliśmy chwilę spokoju, okazuje się, że następuje kolejna zmiana. To ile ten nauczyciel może wytrzymać?!

— A uczeń?
— A jeszcze w tym wszystkim jest uczeń, jako podmiot naszych działań. A tymczasem nauczanie schodzi na dalszy plan, bo rzeczą, która spędza sen z powiek nauczycielom oraz dyrekcjom szkół są nieustanne zmiany, za którymi trzeba podążać. I na co brakuje już czasu.

— Musicie działać zgodnie z prawem.
— Tak, nie mamy wyjścia, musimy wdrażać te zmiany. Ale w momencie, kiedy nastąpiła już pewna stabilizacja i ja wiem, na czym stoję, to „ciach, i kolejna zmiana”. I znowu wszystko od nowa.

— Ostatni punkt Pani wystąpienia dotyczył kwestii finansowania oświaty.
— A ściślej oczekiwania od władz miasta podwyżek wynagrodzeń nauczycieli, dodatków motywacyjnych czy funkcyjnych. My cały czas korzystamy z minimum określonego przez ustawę.

— Bo samorządu na więcej nie stać?
— W tej chwili niestety nie. Obecnie ponad 40% budżetu miasta stanowi edukacja i oświata. W tym oczywiście ogromne koszty przygotowania reformy edukacji i zmian, które wprowadza rząd. To wszystko pochłania kolejne, ogromne środki. Żeby tu dołożyć, to trzeba to zrobić kosztem czegoś innego. A budżet ma też swój limit.

— Ministerstwo twierdzi, że wszystko załatwia subwencja oświatowa.
— No, niestety, nie załatwia. Ośmielam się powiedzieć, że ta subwencja jest bardzo niska w stosunku do potrzeb. Do nowych zadań, które się pojawiają, bo rząd je narzuca, nie zapewniając jednak przy tym odpowiednich środków na ten cel. Do tych nowych zadań musi przez cały czas dokładać miasto.

— To co robić, pani prezydent?
— Niedawno na spotkaniu Związku Miast Polskich przedstawiono analizę sytuacji w oświacie. Wynikało z niej jednoznacznie, że jeżeli rząd nie zmieni swojej polityki w zakresie dotowania edukacji i oświaty, to pogarszająca się wciąż pod tym względem sytuacja doprowadzi do upadku samorządów.

Łukasz Czarnecki-Pacyński