Sąd trzy razy powiedział nie
2019-05-17 11:41:39(ost. akt: 2019-05-17 11:47:19)
Iwona Piatczyc i Bogusław Pakuła osiem lat temu zamieszkali w Purdzie. Pan Bogusław kupił tu mieszkanie. Cisza, spokój, a i blisko Olsztyna. Wydawało im się, że będzie się im dobrze tu mieszkać. Tyle że spokój prysnął, kiedy dostali pierwsze rozliczenie za centralne ogrzewanie. Kwoty ich poraziły.
Budynek, w którym mieszkają, tak jak sąsiednie trzy, należał wcześniej do SKR, ale w momencie, gdy upadła komuna, upadła też miejscowa SKR. Powstała Spółdzielnia Mieszkaniowa "Purda", która przejęła administrowanie czterema budynkami, ale dziś jeden z bloków ma już innego zarządcę.
Z czasem lokatorzy wykupili swoje lokale, stając się ich właścicielami. Ostatni lokal w budynku pana Bogusława w grudniu 2012 roku kupiła zresztą sama spółdzielnia. I z tą chwilą powstała wspólnota mieszkaniowa, a spółdzielnia utraciła status zarządcy. Jednak właściciele lokali nie wybrali zarządu, nie zawarli też nowej umowy z SM "Purda" na dalsze zarządzanie nieruchomością, ale ta dalej to robiła, choć — jak się później okazało — bez żadnej podstawy prawnej i na własne ryzyko.
Radość pani Iwony i pana Bogusława z własnego kąta nie trwała długo.
Prysnęła, kiedy dostali półroczne rozliczenie za centralne ogrzewanie. Mimo że zaliczkowo zapłacili prawie 3 tys. zł, kwota niedopłaty ich zmroziła. Opiewała na ponad 1800 złotych. — Byliśmy nowi, więc poszłam do sąsiadów zapytać, czy to normalne, żeby aż tyle płacić za ogrzewanie — wspomina pani Iwona. — Powiedzieli, że tak tu jest. Nie zapłacili wszystkiego, bo, jak mówi pani Iwona, nie wiedzieli dokładnie za co, nie mówiąc o tym, że nieraz kaloryfery były zimne. Poprosili o rozliczenie i kalkulację. I wtedy skończył się spokój, a zaczęły sprawy sądowe.
Prysnęła, kiedy dostali półroczne rozliczenie za centralne ogrzewanie. Mimo że zaliczkowo zapłacili prawie 3 tys. zł, kwota niedopłaty ich zmroziła. Opiewała na ponad 1800 złotych. — Byliśmy nowi, więc poszłam do sąsiadów zapytać, czy to normalne, żeby aż tyle płacić za ogrzewanie — wspomina pani Iwona. — Powiedzieli, że tak tu jest. Nie zapłacili wszystkiego, bo, jak mówi pani Iwona, nie wiedzieli dokładnie za co, nie mówiąc o tym, że nieraz kaloryfery były zimne. Poprosili o rozliczenie i kalkulację. I wtedy skończył się spokój, a zaczęły sprawy sądowe.
Było ich kilka, zawsze o to samo — o dopłaty za ogrzewanie. Tyle że co proces, to kwota była inna. Spółdzielnia, która bez umowy zarządzała nieruchomością oddała sprawę do sądu, najpierw domagając się od Bogusława Pakuły zapłaty 8749, 31 zł. Z tytułu, jak utrzymywała, sprawowania przez nią zarządu nieruchomością, w tym pokrycia zaległych opłat za centralne ogrzewanie.
W listopadzie 2015 roku Sąd Rejonowy w Olsztynie oddalił powództwo, uznając roszczenia spółdzielni za bezprawne, nieudowodnione, bowiem ta nie wykazała faktycznego zakresu wykonanych świadczeń oraz ich kosztów w części przypadającej na mieszkanie zajmowane przez panią Iwonę i pana Bogusława. Spółdzielnia odwołała się od wyroku, ale Sąd Okręgowy w Olsztynie w maju 2016 roku odrzucił apelację. Tym samym wyrok stał się prawomocny.
Mimo to spółdzielnia znowu wystąpiła do sądu, domagając się od pani Iwony i pana Bogusława tym razem zapłaty 5712,90 zł z tytułu… zaległości w opłatach. Dokładnie takich samych, których dotyczyła poprzednia, przegrana przez spółdzielnię sprawa. Nic więc dziwnego, że spółdzielnia znowu przegrała. W styczniu 2017 roku sąd, oddalając kolejne powództwo spółdzielni, stwierdził, że nie wykazała, jakie faktyczne usługi, w jakim zakresie i jakiej wartości świadczyła na rzecz pozwanych, a obciążanie ich kwotą ponad tą, którą już uiścili, jest nieuzasadnione.
Pani Iwona i pan Bogusław pracują i nie uciekają od swoich rachunków, ale chcą wiedzieć za co płacą. Gdyby w mieszkaniach były liczniki ciepła, to nie byłoby sprawy. Ale nie ma ich, bo w 2010 roku tak zdecydowała rada nadzorcza SM "Purda". Od tego czasu właściciele mieszkań za ciepło płacą proporcjonalnie do metrażu swoich mieszkań. Dziś stawka wynosi 4,50 zł za metr kwadratowy – tak ustaliła spółdzielnia, której formalnie dopiero w listopadzie 2016 roku, właściciele mieszkań powierzyli zarząd ich nieruchomością.
Po przegranych sprawach SM Purda nie mogla już dochodzić swoich pieniędzy jak spółdzielnia. Wówczas z pozwem o zapłatę wystąpiła Wspólnota Mieszkaniowa, domagając się jeszcze większych pieniędzy. Najpierw podjęto uchwałę, że pan Bogusław jest winny Wspólnocie ponad… 18 tys. zł! — Z pomocą pani senator Lidii Staroń zaskarżyliśmy tę absurdalną uchwałę i sąd ją oczywiście uchylił – mówi pan Bogusław. Jednak Wspólnota Mieszkaniowa i tak poszła do sądu, domagając się … 15,2 tys. zł.! – Prezes chciał chyba w ten sposób otworzyć sobie „trzecią instancję” albo zrobił to tylko po to, aby nam dokuczyć! – mówi pani Iwona. Co byśmy zrobili gdyby sąd zasądził te horrendalne i wirtualne sumy? – zastanawia się pani Iwona.
W grudniu 2018 roku Sąd Rejonowy w Olsztynie oddalił powództwo. Sąd uznał, że wspólnota nie wykazała, aby faktycznie poniosła koszty, których dochodzi. Wspólnota odwołała się od tego wyroku do Sądu Okręgowego w Olsztynie. Sąd 19 marca tego roku oddalił apelację. Już trzecią. — Nie mieszkamy tu za darmo. Płacimy regularnie, teraz dla Wspólnoty — mówi pan Bogusław. Miesięcznie płacą za swoje mieszkanie 572 zł czynszu. Oddzielnie płacą za ciepłą wodę. Założyli bojler, bo nie chcą płacić 35 zł za metr sześcienny podgrzanej wody, bo takie stawki ma SM„Purda”. Bardzo dużo, dlaczego aż tyle, tego nie wiedzą.
— I co półrocze dopłacamy jeszcze 500-600 zł do ogrzewania — dodaje pan Bogusław. — Chciałbym wiedzieć, po ile SM Purda kupuje olej opałowy, zobaczyć faktury, jakiś licznik... Bo za to, co tu płacimy za ogrzewanie mieszkania, można byłoby spokojnie ogrzać dom jednorodzinny (stwierdził to nawet sąd!).
Oprócz nich w budynku mieszka jeszcze jedenaście rodzin. — Nie reagują, tylko my. Jesteśmy sami — dodaje pan Bogusław, który za sąsiadów ma m.in. prezesa SM Purda, bo też mieszka w tym budynku. — Może to wyjaśnia ten brak reakcji – dodaje.
Oprócz nich w budynku mieszka jeszcze jedenaście rodzin. — Nie reagują, tylko my. Jesteśmy sami — dodaje pan Bogusław, który za sąsiadów ma m.in. prezesa SM Purda, bo też mieszka w tym budynku. — Może to wyjaśnia ten brak reakcji – dodaje.
Pani Iwona i pan Bogusław poprosili o wsparcie senator Lidię Staroń. To właśnie tylko dzięki jej pomocy wygrali wszystkie sprawy w sądzie. I nie mają, co do tego
żadnych wątpliwości. — Gdyby nie pani senator, pracownicy jej biura, ich ogromne zaangażowanie pewnie inaczej potoczyłyby nasze sprawy — mówi pani
Iwona. — Jesteśmy im ogromnie wdzięczni za pomoc. — Pani senator bardzo nam pomogła — dodaje pan Bogusław. — I to przez tyle lat.
żadnych wątpliwości. — Gdyby nie pani senator, pracownicy jej biura, ich ogromne zaangażowanie pewnie inaczej potoczyłyby nasze sprawy — mówi pani
Iwona. — Jesteśmy im ogromnie wdzięczni za pomoc. — Pani senator bardzo nam pomogła — dodaje pan Bogusław. — I to przez tyle lat.
Sąd już trzy razy stwierdził, że nie są winni nawet złotówki, ani spółdzielni, ani — jak teraz — wspólnocie. Czy to koniec batalii sądowych? — Oby — ma nadzieję Bogusław Pakuła. — Ale już naprawdę jesteśmy zmęczeni tym wszystkim. Kto zapłaci za lata walki, stracone nerwy, zdrowie? Ciekawe za czyje pieniądze pracował prawnik Spółdzielni – mówi rozgoryczony. — Gdyby nie pani senator, nic byśmy nie mogli zrobić!
Co na to prezes SM Purda? — Jesteśmy bezsilni i wściekli, bo zostaliśmy skrzywdzeni tą decyzją sądu — uważa Kazimierz Chwedczuk, prezes SM „Purda.” — Zaległości się przedawniły, bo minęły już trzy lata. I w tej chwili, ani spółdzielnia, ani wspólnota nie mają żadnych możliwości, żeby ten dług wyegzekwować. Jesteśmy bezradni, bo jest prawomocny wyrok, co zamyka sprawę. Nie ma już o co walczyć. To koniec.
Lidia Staroń:
Wyrok w tej sprawie nie mógł być inny. Wspólnota żądała kosztów rzekomo poniesionych przez spółdzielnię, których spółdzielnia dochodziła już przed sądem dwukrotnie – oczywiście bezpodstawnie! I prezes, który inspirował działania najpierw Spółdzielni a potem Wspólnoty znowu przegrał! We wszystkich sprawach sąd stwierdzał naruszenia prawa bądź zasad współżycia społecznego przez Spółdzielnię i jej prezesa – kierowanie oczywiście bezpodstawnych, nieudowodnionych roszczeń!
Tu już koniec wieloletniej gehenny pani Iwony i pana Bogusława. Rozważę złożenie zawiadomienia do prokuratury związanego z odpowiedzialnością za krzywdę wyrządzoną tym ludziom. Chciałabym także, aby pani Iwona i pan Bogusław dowiedzieli się w końcu, za co dokładnie płacą. W tej sprawie też postaram się im pomóc