Pasja i praca w rytmie hip hop [ROZMOWA]

2019-05-09 18:00:02(ost. akt: 2019-05-09 13:11:52)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Sylwia "Owca" Jarzyńska jest zdolną tancerką z dużym doświadczeniem instruktorskim. Brała udział w trzeciej edycji programu You Can Dance. Połączyła pasję z biznesem. Prowadzi własne Studio Tańca "Czarna Owca" w Lidzbarku Warmińskim.
— Taniec to twoją największa pasja...
— Tak, odkąd pamiętam mama woziła mnie na zajęcia taneczne do Olsztyna. Musiałam zrezygnować ze spotkań z koleżankami i placu zabaw, ale później stało się to moją pasją.

— I ta pasja przerodziła się we własny biznes?
— Po studiach sytuacja finansowa zmusiła mnie do wyjazdu za granicę. Tam zrozumiałam, że jeżeli nie zacznę czegoś robić, że jeżeli nie zaryzykuję to utknę w martwym punkcie. Pomyślałam wtedy, że nigdy nic nie będzie wychodziło mi lepiej niż taniec – przecież robię to całe życie! 5 lat prowadziłam zajęcia w innych szkołach w Olsztynie, gdzie nabierałam doświadczenia i dorabiałam podczas studiów. O karierze komercyjnej tancerki mogłam już zapomnieć, bo jestem już — delikatnie mówiąc — za stara (śmiech), ale nauka innych była bardzo realną wizją. Stwierdziłam, czemu by nie zaryzykować i nie otworzyć swojego biznesu? Gdy dowiedziałam się o dofinansowaniach na otwarcie działalności z Urzędu Pracy byłam już pewna – zakładam studio tańca!

— I nie żałujesz?
— Już teraz nie, chociaż w pierwszym roku prowadzenia działalności pojawiały się myśli typu "po co mi to było?".

— Czyli początki były trudne...
— Bardzo. Kosztowało mnie to dużo nerwów i stresu. Nie brakowało mi pomysłów, aby wciąż uatrakcyjniać ofertę, ale kosztowało mnie to jednak dużo czasu i energii. Po raz pierwszy znalazłam się w sytuacji, że wszystko zależało ode mnie. To jest mocno obciążające.


— Czego można nauczyć się w twojej szkole?
— Jest hip hop i modern jazz dla dzieci i młodzieży, dla dorosłych pole dance i fitness w studio tańca w Lidzbarku Warmińskim i Bartoszycach oraz zajęcia dla seniorów z Uniwersytetu Trzeciego Wieku działającym przy Lidzbarskim Domu Kultury. W sezonie prowadzę nauki pierwszego tańca dla młodych par.

— Myślisz, że to twoja droga zawodowa na długo?
— Mam nadzieję, że zdrowie i energia pozwolą mi prowadzić to studio do końca życia. Zawsze gdy o tym myślę, to przypominam sobie warsztaty taneczne, w których brałam udział. Prowadziła je pani, która miała 70 lat.

— A co najbardziej cenisz w swojej pracy?
— To, że nie da się w niej nudzić. Tu nie ma mowy o rutynie. Ta praca zmusza mnie do ciągłego rozwoju i stawiania sobie oraz moim kursantom wyzwań. Super jest też to, że pracuje z ludźmi w różnym wieku.


— Jakieś zabawne momenty?
— Najbardziej bawi mnie to, że chociaż moja firma jest na rynku prawie dwa lata, to do tej pory, gdy ktoś dzwoni zapytać o zajęcia, czuję nutkę niepewności w głosie, gdy pyta: "przepraszam, czy dodzwoniłam się do Czarnej Owcy?". Jakby nie dowierzał, że tak nazwałam firmę.

— Twoje plany...
— Efektowne zakończenie sezonu tanecznego. 12 czerwca organizujemy Wielkie Letnie Show Taneczne "Oby do wakacji" w Lidzbarku Warmińskim. To będzie dość duże wydarzenie, w którym weźmie udział około 200 tancerzy ze Studio Tańca Czarna Owca, Wrzuć na Luz z Olsztyna oraz Moving Art z Bartoszyc i Górowa Iławeckiego. Zatańczą oni na scenie plenerowej Lidzbarskiego Domu Kultury. Z tym też wiąże się przyszłość. Chciałabym zintegrować tancerzy z Lidzbarka Warmińskiego i okolic, dać możliwość nauki tańca i rozwoju nawet w najmniejszych miejscowościach. Gdy ja zaczynałam, nie miałam takich możliwości. Musiałam jeździć do Olsztyna.


— Największe marzenie?
— Moim największym marzeniem jest wyjazd na trzymiesięczny kurs tańca do Stanów Zjednoczonych. Chciałabym się tam rozwinąć tak, by móc uczyć dzieci i młodzież u siebie w studio na światowym poziomie. Niestety, taki wyjazd jest bardzo kosztowny...

— Na kogo możesz liczyć?
— Rodzina bardzo mnie wspiera, nie tylko psychicznie, ale w pierwszym roku także materialnie. Dziadek zawsze służył technicznymi umiejętnościami, babcia nakręcała koleżanki, żeby zapisały wnuczki na zajęcia, wujek zawsze służył radą biznesową, a mama wciąż przypominała o promocji na facebooku. Zawsze też mogę liczyć na zaprzyjaźnione szkoły tańca, które pomagają w organizacji różnych wydarzeń, a także służą dobrą radą i wsparciem. Przy organizacji eventów tanecznych zawsze pomocą służy Lidzbarski Dom Kultury, a także rodzice dzieci, którzy podsuwają nowe pomysły na stroje, czy proponują pomoc.


— Jak się reklamujesz?
— Głównie na facebooku. Mamy swoją stronę. Posiłkujemy się też plakatami. Niezawodna jest też poczta pantoflowa. W mniejszych miastach działa najlepiej.

— Co jest najtrudniejsze w byciu swoim własnym szefem?
— 24 godziny na dobę sama odpowiadasz za wszystko. To od ciebie zależy, ile energii, czasu i uwagi poświęcisz swojej firmie. Jesteś w jednej osobie instruktorem tańca, menadżerem, księgowym, kierownikiem do spraw marketingu, kierownikiem działu planowania i rozwoju, panią sprzątającą, kasjerką, specjalistą do spraw personelu, kierownikiem do spraw obsługi klienta, zarządcą bazy danych oraz na koniec jeszcze prezesem...

— Nie oddałabyś firmy za świetny etat?
— Zdecydowanie nie!

— Twoja rada dla tych, którzy myślą o własnym biznesie...
— Na pewno nie można bać się ryzyka.

Milena Siemiątkowska

Szukamy przedsiębiorczych ludzi, którzy chcą się pochwalić swoim pomysłem na sukces w biznesie. W naszym cyklu „Na swoim” chcemy pokazywać nasze lokalne firmy. Te, które dopiero startują, a także te, które są już znane. Przede wszystkim jednak chcemy pokazywać ludzi, którzy je wymyślili, którzy nimi kierują. Co ważne: szukamy nie tyle ludzi biznesu, co ludzi, dla których biznes jest pasją. Chcecie się pochwalić? Napiszcie do mnie na Facebooku lub na Messengerze.
Igor Hrywna

Na swoim: