Disco polo to takie „must have” na ślubach

2019-04-28 15:53:09(ost. akt: 2019-04-26 13:26:01)
Agnieszka Herman pomaga zakochanym parom w weselnych przygotowaniach

Agnieszka Herman pomaga zakochanym parom w weselnych przygotowaniach

Autor zdjęcia: Koto Foto

Para młoda chce przeżyć najważniejszy dzień w życiu po swojemu, ale z polską tradycją trudno dyskutować. Czy wesele bez disco polo i alkoholu może się udać? I czy można zafundować sobie odrobinę szaleństwa? Z Agnieszką Herman, konsultantką ślubną, rozmawia Ada Romanowska
— Co teraz w trawie piszczy?
— Sezon ślubny! Już powoli się rozkręca, za chwilę wiele par młodych powie sobie to najważniejsze ”tak” w życiu”.

— Czyli teraz czas przygotowań i emocji.
— I to panie są bardziej zafiksowane na temat wesel. Sama wiem to po sobie, bo szykuję się do ślubu. Gdy byłam małą dziewczynką, marzyłam o sukni ślubnej. Wyobrażałam sobie pierwszy taniec, oczepiny… Już wtedy byłam księżniczką z bajki. Myślę, że podobnie ma każda kobieta.

— I każda marzy o księciu z bajki.
— Każda księcia znajduje, skoro decyduje się na wesele. I później trzeba się zastanowić nad wszystkim, co sprawi, że dzień ślubu będzie wyjątkowy. A dzisiaj mamy zupełnie inne czasy niż lata temu. Nasi rodzice pobierali się w zupełnie innych okolicznościach. Zmieniła się też trochę tradycja.
Gdy myślę o swoich rodzicach, to wiem, że wtedy świat wyglądał zupełnie inaczej. Tata przyjechał do teściów prosić o rękę mamy. Były więc oficjalne oświadczyny, a dopiero potem zaręczyny. Później cała rodzina planowała wesele.
Dziś to młodzi mają najwięcej do powiedzenia. Realizują swoje oczekiwania, a nie wizje rodziców. Odchodzimy od tego schematu. Zresztą kiedyś były znacznie większe przyjęcia. Zjeżdżała się cała rodzina. Dziś zaprasza się mniej gości. Zdarzają się wesela na 50 osób. Oczywiście tych liczniejszych nie brakuje. Ale bywają też obiady na 20 osób. Bez hucznej zabawy.

— Dziś możemy też wziąć ślub nawet w balonie!
— Mamy takie czasy, że można zrealizować dosłownie wszystko. Co ciekawe, coraz większą popularność zyskują śluby w plenerze. Kiedyś widziało się takie w filmach, najczęściej tych amerykańskich. W „Dynastii” na przykład. Zachwycały nas te łuki, te baldachimy… Dziś spełniamy te marzenia.

— Ślub też nie musi być tylko biały.
— Instytut Pantone co roku wybiera kolor przewodni. W tym roku padło na Living Coral — żywy, energetyczny i słoneczny odcień koralowy. Branża weselna też to wykorzystuje. Na weselach będzie więc kolorowo. I ciekawie za sprawą detali. Na przykład suknie ślubne będą piękne dzięki koroneczkom. Bo teraz ważna jest zwiewność, lekkość i natura. Panny młode uwielbiają wianki i delikatne welony.

— Czyli jednak nie „Dynastia”.
— Ale wesela glamour też są modne! Jeśli odbywa się w miejscu, które świetnie się wpasowuje w ten styl, to mamy wesele jak z bajki. Ale bajkowe też się zdarzają i to dosłownie. Mowa o weselach tematycznych. „Alicja w krainie czarów” to moje marzenie. Mam nadzieję, że w niedługim czasie takie zorganizuję. Za sobą mam już wesele wiejskie, a teraz szykuję się do wesela z motywem podróżniczym. W maju będę miała leśny klimat. Będą królowały mech i sukulenty. Na pewno będzie bardzo klimatycznie. Przecież o to chodzi. Ma być wyjątkowo.

— Panowie też mają być wyjątkowi. O nich moda nie zapomina?
— Oni są tak samo ważni jak panny młode. Dla nich od lat zagwarantowana jest czerń i granat. Takie kolory zawsze są modne i świetnie wyglądają. Ale garnitur nie musi być nudny, może być kolorowy. Świetnie wygląda też butelkowa zieleń czy bordo. A nawet kraciaste czy w kropki. Jedna z firm produkuje nawet garnitury na zamówienie — robi podszewki, na których są wybrane zdjęcia. Tematyczne mogą też być skarpetki, krawaty i muszki. Pan młody może sobie pozwolić na wszystko, na co ma ochotę, a przy tym będzie elegancki.

— A gafy się zdarzają?
— Nawet jeśli, to trzeba je potraktować z przymrużeniem oka. Ale ostatnio coraz modniejsze są wesela bezalkoholowe.

— Co na to wujkowie?
— Tak, to twardy orzech do zgryzienia. Para młoda chce przeżyć ten dzień po swojemu, ale z polską tradycją trudno dyskutować. Niektórzy potrafią uszanować tę wolę, ale nie wszyscy. Goście wtedy chodzą do pobliskiego sklepu i kupują procenty. Albo przywożą alkohol ze sobą. Zawsze powtarzam, że wesele, owszem, robi się dla siebie i po swojemu, ale o gościach też nie należy zapominać. Jeśli nie lubimy mocnych alkoholi, można zdecydować się na lżejsze.

— A disco polo? Wujkowie też je lubią.
— Większość par młodych nie chce tej muzyki na swoim weselu. A później, gdy goście już wyjdą na parkiet, czegoś brakuje. Disco polo to takie „must have” na ślubach. Niby nie lubimy, a jednak chcemy tańczyć przy takich rytmach. Największe hity muszą być, nie ma zmiłuj. Bez Czadomana i jego „Rudej” nie ma zabawy. Albo bez Zenka Martyniuka nie ma zabawy i jego „Oczu zielonych”. Nieraz się przecież tak zdarza, że jakaś ciocia ma właśnie zielone oczy i trzeba jej to zaśpiewać.

— Zielone kojarzy się też z kolorem pieniędzy. Wesele kosztuje…
— Trudno mówić o pieniądzach. Bo można zrobić wesele na 20 osób i wydać sto tysięcy złotych, a można zorganizować je dla stu gości i zapłacić za nie 20 tysięcy. Niestety wiele par zaciąga kredyty na swoje wesela. Osobiście nie jestem fanką takiego rozwiązania, ale każdy sam decyduje o swoim portfelu. Wiele osób pracuje za granicą. Przyjeżdżają do Polski, biorą ślub i znowu wracają do pracy. Zwłaszcza w taki sytuacjach przydaje się konsultant ślubny, który na miejscu spina wszystko na ostatni guzik. Zresztą nie tylko w takich. Muszę przyznać, że pomoc konsultanta to kolejny trend ślubny.

— Zakochanym nie chce się organizować wesel?
— Można zażartować, że szczęśliwi czasu nie liczą. Ale tak naprawdę większość nie do końca wie, czym zajmuje się konsultant ślubny. Rzeczywiście pierwsze, co przychodzi do głowy, to oddanie wszystkiego w jego ręce. Tak też się zdarza, że para młoda chce „przyjechać” na gotowe. Ale z reguły konsultant ślubny tylko pomaga. To młodzi organizują i decydują.

— Po co w taki razie jesteś?
— Nieskromnie powiem, że jestem fachowcem w swojej branży. Tak jak projektant wnętrz wie, jak ustawić kanapę, a gdzie biurko — wykorzystując najlepsze nasłonecznienie. Ja znam się na organizacji imprez. I znam branżę ślubną, więc jest mi łatwiej. Para młoda zazwyczaj, gdy zaczyna myślenie o ślubie, wpada na głęboką wodę. Nie zna obiektów, gdzie odbywają się wesela. Szuka fotografów, kamerzystów, zespoły muzyczne, dekoratorów. W Olsztynie mamy ogromny potencjał i nie dziwię się, że gdy się wszystko przegląda, można zwariować. A już na pewno zmęczyć.

— Ale ślub to spełnienie marzeń. Naprawdę można zwariować?
— Proszę sobie wyobrazić, że do ślubu są jeszcze dwa lata. Niby jest zamówiona sala, fotograf i zespół. I czas biegnie, biegnie, biegnie. I do ceremonii zostało tylko pół roku. Trzeba znaleźć suknię, garnitur, dodatki, kwiatki, winietki, samochód, noclegi. Logistyka pełną parą. Można to zrobić samemu, ale kiedy? Albo w pracy, gdy szef nie widzi, albo po godzinach, wieczorem. A wtedy nie za bardzo się chce… Dlatego jestem pomocna. Podsyłam parom wybrane propozycje. Z dziesięciu łatwiej jest wybrać niż na przykład ze stu. Dzięki temu zakochani zyskują mnóstwo czasu, który mogą spędzić znacznie przyjemniej niż na przykład przed komputerem. Nie muszą się kłócić o salę, o fotografa, o samochód. Po prostu miłość wtedy kwitnie!

— Czyli jesteś wsparciem.
— Czasem dosłownie. Pamiętam, jak z samego rana, tuż po szóstej, zadzwonił do mnie pan młody. Był bardzo zdenerwowany. Mówił, że nie da rady słowa wykrztusić z siebie w kościele, że pierwszy taniec na pewno mu nie wyjdzie. Mówił, że na pewno zemdleje. Poradziłam mu, żeby wyszedł z psem i się rozluźnił. Bo nawet jeśli się pomyli, to przecież nic się nie stanie. Będzie fajnie! Będzie przynajmniej co wspominać. I o tym powinna pamiętać każda para młoda.

Ada Romanowska