Wstańcie, Pana Boga chwalcie, bo Chrystus zmartwychwstał!

2019-04-21 08:12:00(ost. akt: 2019-04-20 10:29:07)

Autor zdjęcia: Grzegorz Kumorowicz, MWiM

— Życie dawnych Warmiaków było nierozerwalnie związane z rokiem liturgicznym w Kościele — mówi dr Jan Chłosta, autor książki „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Warmii”. — To z Kościołem Warmiacy przeżywali ziemską drogę Chrystusa, a na Jego Zmartwychwstanie przygotowywali się przez cały Wielki Post.
Wielkanoc jest najstarszym i najważniejszym świętem chrześcijańskim, obchodzonym we wszystkich kościołach chrześcijańskich. Upamiętnia misterium paschalne Jezusa Chrystusa: Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie. I choć obchody Wielkiej Nocy sięgają i czerpią z żydowskich obrzędów Pesach — w każdym z regionów świata lokalna społeczność nadawała im swój własny koloryt i szlif. Nie inaczej było na naszej Warmii.

— Świętowanie Wielkiej Nocy na Warmii integralnie związane było z liturgią Kościoła — mówi dr Chłosta. — Wynikało to wprost z faktu, że biskupi i Kapituła Katedralna sprawowali tu władzę tak kościelną, jak i świecką, i był to jeden z tych elementów, który odróżniał katolickich Warmiaków od protestanckich Mazurów. Ponieważ ksiądz cieszył się znacznym autorytetem w sprawach nie tylko kościelnych — wiele zachowań Warmiaków w ich codziennym życiu zespoliło się jakby z modelem wypełniania obowiązków wobec Kościoła.

Niedziela Palmowa, czyli Kwietna


Tak naprawdę obchody Wielkiej Nocy zaczynały się na Warmii już w Niedzielę Palmową, tu zwaną Kwietną. Jeszcze w XVII w., za czasów bpa Michała Stefana Radziejowskiego w czasie procesji czworo dziewcząt ciągnęło na wózku figurę Chrystusa na osiołku. Zgromadzeni wierni wołali „Hosanna na wysokościach!”, a potem wspólnie odprawiali misteria nawiązujące do wjazdu Jezusa do Jerozolimy. Palmy przygotowywano z gałązek wierzby i brzozy, zerwanych dwa tygodnie wcześniej tak, by zdołały do Kwietnej Niedzieli wypuścić bazie i listki.

— Szczególnie bazie po poświęceniu nabierały niezwykłej mocy — tłumaczy dr Chłosta. — Ludzi, którzy je połykali, chroniły przed chorobami gardła, a spalone — stawały się popiołem pokutnym w przyszłoroczną Środę Popielcową. To z tych witek gospodarz wykonywał ponadto małe krzyżyki, które umieszczał następnie na polach ze zbożem: chroniły zbiory przed klęskami żywiołowymi. Gałązki palmowe umieszczano też nad wrotami obór, by chroniły bydło przed chorobami, a wkładane do gniazd drobiu miały zapewnić liczne i zdrowe potomstwo kur, kaczek i gęsi. W domu palmy umieszczano za obrazem ze Świętą Rodziną.

Wielki Tydzień


Wielki Tydzień zwano na Warmii cichym: mięsa nie jadano, w domach przygotowania do Świąt — porządki, pichcenie potraw, zwłaszcza ciast, bielenie kuchni i izb — szły pełną parą, a każdy w każdy wieczór gospodyni odczytywała całej rodzinie fragmenty Męki Pańskiej.

Wielką Środę Warmiacy nazywali Krzywą: tego dnia nie można było tkać, bo nic nie mogło się kręcić, gospodarze nie siali, bo zboże i tak by nie wzeszło, kury znosiły krzywe jaja, a zwierzęta, które w Krzywą Środę przyszły na świat — nie nadawały się do hodowli.

— Warmińska Wielka Środa różniła się też i tym, że to właśnie tego dnia młodzi chłopcy oblewali dziewczęta i siebie nawzajem. My ten zwyczaj przechowaliśmy na Wielkanocny Poniedziałek — tłumaczy dr Chłosta. — Kto nie chciał, by wyrwano go rankiem ze snu chluśnięciem zimnej wody, musiał wstać naprawdę wcześnie.

Wielki Czwartek Warmiacy nazywali z kolei Zielonym. Tego dnia w miastach odbywały się targi. Jednym z najbardziej znanych był ten w Barczewie, gdzie gospodarze z najdalszych okolic kupowali nasiona do wysiewu i drobne podarki na wielkanocnego zająca dla dzieci. W domach gospodynie starały się przesadzać rośliny i sadzić nowe, bo wierzyły, że posadzone tego dnia drzewa i rośliny wydadzą najobfitszy plon. Dzieciom wypiekano obwarzanki i główne zadanie polegało na tym, by odłamać jak największy kęs: bo to była gwarancja szczęścia w życiu.

Religijnie Zielony Czwartek wiązał się nierozerwalnie z upamiętnianiem wydarzeń z Wieczernika. Biskup w katedrze fromborskiej święcił oleje do udzielania sakramentów chrztu, bierzmowania i namaszczenia chorych. W czasie wieczornego nabożeństwa mył nogi dwunastu starcom z diecezji, obdarowywał ich pieniędzmi i odzieniem, a następnie wszyscy razem udawali się na uroczystą wieczerzę. Po wieczornej liturgii milkły też wszystkie dzwony i organy — Warmiacy mawiali, że udawały się one do Ojca Świętego, do Rzymu.

Wielki Piątek był na Warmii najsmutniejszym dniem Wielkiego Tygodnia i bez jakichkolwiek pokarmów. Wyjątek czyniono jedynie dzieciom i osobom starszym, a i to wolno im było spożyć tylko potrawy całkowicie pozbawione tłuszczu — kluski ze śliwkami, a najlepiej suchy chleb. W domowych paleniskach nie zapalano też ognia. Nie wolno było śpiewać, śmiać się, a nawet głośno mówić. W kościele wierni całowali krzyż w miejscach ran Chrystusa, a następnie kapłan w procesji przenosił go do symbolicznego grobu, przy którym wierni w wielu parafiach całą noc czuwali, śpiewając Gorzkie Żale i inne pieśni wielkopostne. Także w domach warmińskich wszystkie krzyże umieszczano w symbolicznych grobach: na eksponowanym miejscu okrywano je białą chustą lub obrusem.

Sam grób swoją okazałą formę przybrał już w XVI w. dzięki jezuitom, którzy takie groby Chrystusowe przygotowywali, zazwyczaj przy bocznym ołtarzu, w kościołach w Braniewie, Reszlu i Świętej Lipce. Umieszczano w nim krzyż, monstrancję, a wszystko strojono obficie kwiatami i świecami. W kościołach w Głotowie, Dobrym Mieście i Świętej Lipce przy grobie wybrani ludzie trzymali straż.

Wielka Sobota to oczywiście święcenie ognia i wody, także na Warmii. Ogień rozpalano z samego rana przed kościołem, kapłan święcił go, a wierni starali się płonącą żagiew z tego ognia donieść do swoich domów tak, by gospodyni mogła rozpalić nim wygaszone na czas Wielkiego Piątku palenisko. Jeśli się jej udało, na tym świętym ogniu przygotowywała zupę mleczną — po warmińsku muzę, jedyny posiłek tego dnia. Resztkami spalonego drewna wierni kilku wsi na drzwiach domostw pisali K+M+B, ponadto zachowywali je, by podawać do spożycia zwierzętom, gdy zachorowały, a w czasie pożaru wrzucano te węgle do ognia, by się nie rozprzestrzeniał. Wodę święcono przed kościołami w wielkich stągwiach, którą potem wierni czerpali do domów, by wieczorem skropić nią swoje domy i zagrody. Przechowywano ją także na wypadek choroby któregoś z domowników, do kąpieli dziecka, by pobłogosławić młodej parze, która miała ruszyć do ślubu lub któremuś z domowników przed podróżą.

Tym, co w Wielkiej Sobocie wyróżniało Warmiaków jeszcze w XIX i na początku XX wieku był… brak święcenia pokarmów. Jeśli już nawet coś święcono w warmińskich kościołach — to wyłącznie w celu rozdania wśród ubogich.
Późnym wieczorem w podolsztyńskich wsiach „borowano”: szybko i regularnie uderzano sercem dzwonu o brzeg jego czaszy — czym wywoływano donośny, huczący, nieprzerwany i tajemniczy odgłos. — Wszystko, by całej okolicy oznajmić Zmartwychwstanie Pańskie — wyjaśnia dr Chłosta.

Wielka Sobota to także dzień malowania jajek — obowiązkowo naturalnymi „farbkami”. Zielone wychodziły po ugotowaniu ich w wodzie z trawą, żółte i pomarańczowe— z łupin cebulowych, a brązowe — z fusów po kawie zbożowej. Było to główne pożywienie wielkanocne Warmiaków, ale nikt nie nazywał ich tu pisankami.

Wielkanoc


Wielkanoc na Warmii świętowało się 3 dni. W Niedzielę Wielkanocną jeszcze przed świtem dziewczęta biegły nad rzekę lub strumyk, by umyć twarz: w ten sposób chciały zachować zdrowie i urodę. Chłopcy z kolei biegali po okolicy i wołali „Żur do lasu, mnięso do wsi” — oznajmiali w ten sposób koniec Wielkiego Postu i odzyskaną możliwość spożywania najtłustszych nawet potraw. Rezurekcja odbywała się zawsze o godzinie 5, a wierni przybywali na nią hucznie, nierzadko w towarzystwie orkiestry, budząc po drodze wszystkich, którzy zaspali, głośnym okrzykiem: „Wstańcie, Pana Boga chwalcie, bo Pan Chrystus zmartwychwstał!”. — Na Warmii panowało przekonanie, że kto nie poszedł w Wielkanoc do kościoła, ten nie może nazywać się chrześcijaninem — mówi dr Chłosta. — A po mszy wszyscy spieszyli na śniadanie: chleb z masłem, twaróg, ciasto i oczywiście jajka. Po śniadaniu dzieci ruszały do ogrodu na poszukiwania zajączka — najczęściej królewieckich marcepanów. A mięso pojawiało się na stole dopiero w czasie wieczerzy. Zwyczajowo tego dnia wszyscy świętowali we własnych domach, odwiedziny zostawiając na Poniedziałek i Wtorek Wielkanocny. Bywało, że niektóre gospodynie dopiero w Niedzielę malowały jajka.

W Poniedziałek Wielkanocy, zamiast oblewania, na Warmii chłopcy smagali dziewczęta po łydkach kadykiem, czyli jałowcem, prawdopodobnie nawiązując w ten sposób do biczowania z Wielkiego Tygodnia i do Męki Pańskiej. Smagających obdarowywano jajkami, pieniędzmi i kuchą, czyli ciastem. Po mszy zaczynały się odwiedziny u krewnych i przyjaciół.

— Ta odrębność obyczajowa Warmiaków przetrwała nawet po 13 września 1772 r., kiedy to na Warmię wkroczyli pruscy urzędnicy i zaczęli burzyć dawny porządek w życiu publicznym — mówi dr Chłosta. — A jednak ludność, z jednej strony nieco zamknięta na nowości cywilizacyjne, a z drugiej wierna i z pietyzmem przechowująca zwyczaje przodków, nie uległa i wiele z tradycji dotrwało do czasów II wojny światowej, a gdzieniegdzie starzy Warmiacy pamiętają je nawet dziś.

Magdalena Maria Bukowiecka

* W pracy nad artykułem pomógł mi dr Jan Chłosta, który udostępnił mi swój niepublikowany materiał pt. "Wielki Post i Wielkanoc w zwyczajach Warmiaków". Ponadto, korzytsałam tez z jego książki „Doroczne zwyczaje i obrzędy na Warmii”.