Joanna Opiat-Bojarska: Dobro i zło dzieli cienka granica [ROZMOWA]

2019-04-06 13:33:07(ost. akt: 2019-04-06 21:43:07)
Joanna Opiat-Bojarska

Joanna Opiat-Bojarska

Autor zdjęcia: mat. prasowe

Kobiety na co dzień mają więcej obowiązków od mężczyzn i może dlatego łatwiej im planować kryminalne intrygi. Z Joanną Opiat-Bojarską, uznaną autorką powieści kryminalnych, rozmawia Katarzyna Janków-Mazurkiewicz.
— W pani ostatniej książce po raz kolejny łamie pani tabu i pisze o korupcji w policji. Wśród bohaterek są też kobiety, które traktuje pani bardzo przedmiotowo.
— Ja? Pierwsza część serii „Kryształowi” pokazuje świat z męskiej perspektywy. Rozmawiałam z wieloma informatorami mężczyznami. Nawet jeśli byli wśród nich szczęśliwi małżonkowie, mówili wprost, że w męskiej watasze o kobietach rozmawia się po męsku. Przedmiotowo. Często to taka poza, bo w domu są kochającymi partnerami.
Dla równowagi w drugiej części „Kryształowi. Łatwy hajs” (premiera w maju — red.) pokazuję, jak kobiety przedmiotowo traktują mężczyzn.

— Ciekawi mnie, jak dziś traktuje się pisarki?
— W jakim świecie? Prywatnie kobieta pisarka ma pewnie rodzinę, obowiązki domowe. Robi wszystko to, co inne kobiety. Zawozi i przywozi dziecko ze szkoły, musi zrobić obiad. Ja na szczęście mam cudownego męża, który rozumie, że czasem nie ma obiadu, bo żona pisarka np. kończy pisać powieść (śmiech).
Kobiety w świecie literatów radzą sobie, ale mają trudniej. Wystarczy spojrzeć na nagrody literackie. Ile kobiet jest nagradzanych? Bardzo mało. Dlaczego? Czy wynika to z tego, że kobiety piszą gorzej niż mężczyźni, czy z tego, że w jury przeważają mężczyźni? A mężczyźni po prostu częściej czytają mężczyzn.

Biuro Spraw Wewnętrznych Policji to jednostka elitarna, która bada, śledzi i bierze udział w procesie karania policjantów, którzy łamią prawo. W raporcie BSWP za 2016 rok pojawiają się liczby: około 300 policjantom przedstawiono niemal 1000 zarzutów.

— A w świecie policjantów?
— Ktoś kiedyś powiedział, że świat nie dzieli się na kobiety i mężczyzn, tylko na ludzi silnych i słabych. Dwie silne osobowości zawsze znajdą nić porozumienia i płeć nie ma tutaj znaczenia. Jeżeli rozmawiam z policjantami o ich pracy, to ekscytują nas podobne rzeczy, interesują motywacje, które kierują przestępcami. Dogadujemy się. Nie czuję, że przez to, że jestem kobietą, jest mi trudniej. Wręcz przeciwnie, w niektórych sytuacjach ułatwia to sprawę.
Informator, z którym chcę się spotkać, zawsze mnie sprawdzi. Najpierw w internecie, a potem przyjdzie zobaczyć, co ma do powiedzenia ta blondyna. Czy rzeczywiście tak wygląda, czy jej zdjęcia w internecie są wyretuszowane. Na początku spotkania fusze (funkcjonariusze policji — red.) nie są zbyt rozmowni. Muszę ich do siebie przekonać. Zwykle się udaje. I czasem trafiają do mnie informacje, że mój informator wrócił do pracy i powiedział: „Kurde, chyba blondynie powiedziałem za dużo”. To kwestia siły, która jest niezależna od naszej płci.

— Czy po takich doświadczeniach zmieniła pani zdanie o policjantach?
— Na pewno mam do nich mniejsze zaufanie. Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, to jednostka elitarna, która bada, śledzi i bierze udział w procesie karania policjantów, którzy łamią prawo. W raporcie BSWP z 2016 roku pojawiają się liczby: około 300 policjantom przedstawiono niemal 1000 zarzutów. To oficjalne liczby. Nieoficjalnie moi informatorzy mówią, że około 50 procent policjantów jest „czystych”, reszta w mniejszym lub większym stopniu narusza prawo.
Paleta policyjnych złych zachowań jest ogromna: od sprawdzania w systemie, ile sąsiadka zgromadziła punktów karnych, po uczestnictwo w grupach przestępczych. W Warszawie naczelnik wydziału kryminalnego policji zabił swoją żonę. Przecież to się nie mieści w głowie, prawda? Stwierdziłam, że jeśli nikt jeszcze o odważył się mówić o złych psach, to Opiat-Bojarska to zrobi.

— Dziś, jeśli sytuacja by tego wymagała, nie zadzwoni pani na policję?
— Wiem, że telefon na policję nierzadko nie daje żadnych rezultatów. Cokolwiek by się nie stało, zadzwoniłabym najpierw do moich zaprzyjaźnionych funkcjonariuszy, żeby ustalić, jak mam postępować, by osiągnąć odpowiedni efekt.

— Nie obawia się pani, że komuś się narazi?
— Może to przykre, ale mechanizmy łamania prawa są powielane. Słyszę, że w Poznaniu fusz prowadził agencję towarzyską. Zaczynam podpytywać w innych miastach i nagle okazuje się, że tak też było i tu, i tam. Nie opisuję jednostkowych przypadków, poznaję mechanizmy i o tym piszę, jakkolwiek jest to brutalna prawda o policji. Nie boję się, że się narażę, bo nie sięgam do akt policyjnych, nie piszę o prawdziwym Kowalskim.
W czasie spotkań autorskich czytelnicy często mnie pytają, czy istnieje zbrodnia idealna. Mówię wtedy, że jeśli znasz procedury policyjne i wiesz, jak pozbyć się śladów, to możesz wszystko. Wielu policjantów zdaje sobie z tego sprawę. Wiedzą, jak łamać prawo i korzystają z tej wiedzy. W trakcie pracy nad „Kryształowymi” w prasie zaczęły się pojawiać informacje, że antyterroryści nie powinni sobie dorabiać, pracując na przykład jako ochroniarze na bramkach. Statystyczny Kowalski pewnie pomyśli: „O co chodzi? Jak ma małą pensję, to niech sobie dorabia”. Dlaczego służby mundurowe miałyby tego nie robić?
Bo na przykład ochraniają kluby, w których często spotyka się mafia. Właściciele klubów lubią też zatrudniać firmy ochroniarskie, które mają w składzie funkcjonariuszy, bo jeśli coś się dzieje, mają też gwarancję, że policja zareaguje szybciej. W tym przypadku dobro i zło dzieli cienka granica.

— Pisarz musi być również psychologiem?
— Zależy od tego, jakim rodzaj kryminału się zajmuje. Może wybrać kryminał klasyczny i w kolejnych książkach powielać schematy: ciało, sprawca, motyw. Pisanie jest moją pasją, ale potrzebuję wciąż nowych wyzwań. Znajduję więc kolejne tematy, które mnie intrygują. Książki mają być rozrywką, ale lubię też, kiedy przy okazji poznaję coś nowego. Moim czytelnikom daję więc i wiedzę, i rozrywkę. Dodaję też do tego emocje.
Jestem wrażliwa społecznie i zauważam pewne rzeczy. Dlatego nie czuję, że grzebię się tylko i wyłącznie w błocie, brudzie. Pokazuję też motywacje. Kto wie, może dzięki mnie ktoś dokona innego wyboru? W książkach razi mnie też nadmiar zbędnych słów. Jestem z wykształcenia ekonomistą, a oni są raczej oszczędni w słowach.

— Nie rezygnuje pani jednak z atrybutów kobiecości. Na spotkaniach pojawia się pani obowiązkowo w szpilkach...
— Jestem kobietą. Wnętrze mam ciemne, w życiu postępuję bardziej jak mężczyzna. Szybko podejmuję decyzje, nie lubię chodzić po sklepach, bo szkoda mi na to czasu. Jednak czasami lubię zmylić otoczenie. Jestem tak samo niejednoznaczna, jak moje książki.

Katarzyna Janków-Mazurkiewicz


Absolwentka poznańskiej Akademii Ekonomicznej. Zadebiutowała autobiograficzną powieścią „Kto wyłączy mój mózg?”. Dziś jest uznaną autorką serii kryminalnych. W powieści „Kryształowi. Świeża krew”, która jest pierwszym tomem kryminalnej trylogii; opisuje skorumpowanych policjantów i elitarne Biuro Spraw Wewnętrznych Policji.

Joanna Opiat-Bojarska: