Joanna Warecha o PGR-ach: Puste pola, ale ludzie zostali [ROZMOWA]

2019-04-06 18:00:36(ost. akt: 2019-04-06 17:06:22)
Joanna Warecha (pirwsza z prawej) na premierze filmu w Olsztynie

Joanna Warecha (pirwsza z prawej) na premierze filmu w Olsztynie

Autor zdjęcia: Przemek Getka

Mówi, że jej się udało, ale inni zostali sami, w szczerym polu. Z Joanną Warechą, dziennikarką, autorką filmu i książki o mieszkańcach zlikwidowanych PGR-ów, rozmawiamy o ich problemach i braku pomysłów na ich rozwiązanie.



— W ciągu 30 lat polska wieś, także na Warmii i Mazurach bardzo się zmieniła. W krajobrazie dominują pensjonaty, mariny, duże drobiowe fermy i zakłady. Czy nie jest tak, że niewidzialna ręka rynku rozwiązała ten problem? 
— Jeśli ktoś myślał, że problem byłych pracowników PGR-ów rozwiąże biologia, bo ludzie ze zlikwidowanych PGR-ów umrą, to się pomylił. Grupa wykluczonych nie maleje, bo jedni umierają, ale rodzą się dzieci i gen PGR-u, jak go nazywam, zostaje przeniesiony na następne pokolenie. Poza tym trzeba odróżnić wieś indywidualnych gospodarzy od dawnego Państwowego Gospodarstwa Rolnego. Tam nic nie było ich własnością.
Rolnicy indywidualni otrzymali szanse, choćby za sprawą środków unijnych mogli otwierać dodatkową działalność poza rolnictwem. Ludzie z dawnych PGR-ów nie dostali nic.
Najprościej jest powiedzieć, że im nie chciało i nie chce się pracować. To jest niesprawiedliwe. Nie zdajemy sobie sprawy, że problem tkwi w bardzo prozaicznych kwestiach — choćby w tym, jak i czym dojechać do pracy. Za co wynająć mieszkanie itd. Na 1666 PGR-ów w Polsce, które zajmowały 4 mln hektarów ziemi, niemal połowa jest oddalona od najbliższego miasteczka o co najmniej 20 km. Dlatego inna sytuacja jest w podolsztyńskich Klewkach, a inna w Grużajnach. Trzeba pamiętać, że państwo po 1989 roku inwestowało przede wszystkim w miasta. W miastach łatwiej było się przekwalifikować. 
———Tutaj ludzie słyszeli, że nie dostaną ryby, tylko mają sobie zrobić wędkę. Tyle że nie mieli do tego żadnych narzędzi. Zostały puste budynki i puste pola. ————
Poza tym nie zapominajmy, że Ustawa z 19 października 1991 roku była zatytułowana obiecująco — ustawa o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa. W tytule nie było nic niepokojącego. Wręcz odwrotnie — była nadzieja, a ludzie z PGR-ów też chcieli zmian Polsce. Nie dostali niczego.
— Jak wygląda ich sytuacja dzisiaj? Teraz zwraca się pani z tym problemem do ludzi władzy, wysyłając im woreczki z ziemią. 
— Nie tylko do ludzi władzy, choć to oni mają kształtują prawo w Polsce. Chcę wszystkim uświadomić, że decyzja o likwidacji PGR-ów była polityczna, a jej społeczne skutki są katastrofalne. Na Warmii i Mazurach było 270 Państwowych Gospodarstw Rolnych. I dlatego mamy tu najwyższe bezrobocie, choć w Polsce ono spada. Dlatego dzieci stąd mają najniższe wyniki w testach gimnazjalnych. Stamtąd jest wszędzie daleko. Do lekarza, pracy, szkoły, na zajęcia pozalekcyjne. Obszary byłych PGR–ów zostały też okaleczone infrastrukturalnie. Mówi się, że jak za PGR-u powstała droga z płyt, to jest taka do tej pory. Samorządy nie chcą inwestować w te miejsca. Moim zdaniem do tego problemu podejść strukturalnie, bo duża część tej społeczności potrzebuje uzdrowienia. Jeżeli ludzie przez lata widzieli za oknem gruzy zawalonych cielętników i jałowników, to jak to działa na psychikę?

— Depresyjnie.

Joanna Warecha od 20 lat zajmuje się losem byłych pracowników. — Moim filmem i książką walczę ze stereotypem, utrwalonym przez film „Arizona” ( Ewy Borzęckiej, nakręconym w 1997 roku), że ludzie z byłych PGR-ów to banda pijaków, nieudaczników i dzieciorobów. Ci ludzie mają swoją wrażliwość, kompetencje i chcą pracować.
 
— U niektórych ludzi transformacja wywołała objawy podobne do stresu pourazowego. Dlaczego w takich miejscach nie sprzątnąć tego postransformacyjnego gruzu i dać ludziom prace interwencyjne? Wielu z nich brakuje kilku lat do emerytury, ale nie mają szans na ich wypracowanie, bo jeśli ktoś ich zatrudnia, to tylko na czarno. Trzeba ratować tych, którzy chodzą tam do szkół.
— Przeczytałam „Program wsparcia dla obszarów byłych PGR-ów”, który jest częścią rządowego „Paktu dla obszarów wiejskich w latach 2017-2020 (2030)”. Program zakłada stworzenie takich warunków bytowych, które zachęciłyby ludzi do pozostania w środowisku wiejskim. Ale po co?
 — Po co? To pytanie retoryczne. Gdzie mają pojechać? Co do programów: każdy wymaga wkładu własnego gminy. Samorządy często na to nie stać, a poza tym nie są zainteresowane inwestowaniem w miejscowości popegeerowskie. Wiele programów wyklucza też możliwość skorzystania z nich przez mieszkańców byłych PGR-ów. Na przykład program termomodernizacji zakłada dopłatę do budynków jednorodzinnych czy dwurodzinnych. Tymczasem bloki popegeerowskie są co najmniej czterorodzinne.
 — W Polsce jest dobra sytuacja budżetowa. W styczniu powstał zespół parlamentarny do oceny sytuacji społecznej i ekonomicznej na trenie byłych PGR–ów, kierowany przez prof. Józefinę Hrynkiewicz z PiS. Czy to wszystko wpłynie korzystnie na sytuację byłych pracowników i ich rodzin? 
— Ten temat przez lata był zagłuszany, niezauważany. Wielu ekspertów podkreśla, że choćby program stypendialny dla  najzdolniejszych  dzieci pojawił się zbyt późno. W 2003 roku obiecano byłym pracownikom, że każdy otrzyma 2 ha ziemi, zasadzi tam las i będzie żył z dopłat do jego pielęgnacji. 
— I co? 
— Z 475 tys. uprawnionych, skorzystała tylko jedna osoba. Ustawa okazała się bublem prawnym. Dzisiaj jest większe zrozumienia tego problemu. Dlatego cieszę się, że powstał zespół parlamentarny do oceny sytuacji na terenach byłych PGR-ów. Chciałabym, żeby w polskim parlamencie odbyła się debata na ten temat i by wreszcie ta sprawa połączyła wszystkie siły polityczne. To ostatni dzwonek na systemowe rozwiązania, a nie akcyjne podejście do problemu. Historia Grużajn, którą pokazuję w swoim filmie, jest historią uniwersalną, dokumentującą skutki decyzji politycznej.

Ewa Mazgal



Komentarze (32) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. olsztynianin #2717020 | 88.156.*.* 15 kwi 2019 07:08

    czuby pejsate popowykupywali pegery za grosze , za rzadow pejsatego mazowieckiego i czubka bolka , mieli dalej zatrudniac ludzi , ,a oni popodzielili na działki i sprzedali zarabiajac duze pieniadze , budynki po pegerowskie niszczejo

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. reno14 #2716746 | 83.31.*.* 14 kwi 2019 13:55

      Te dary odbiły się czkawką,obecnie byli pracownicy mają takie same opłaty,jak w mieście.Jeszcze nikt nikomu nie dał,nic za darmo!!!W osiedlach mieszkają ,byli pracownicy,którzy nie otrzymali żadnych odpraw.Natomiast emeryt otrzymuje:ok.1500 PLN.Sytuacja jest dobra ,gdy oboje małżonkowie posiadają dochody.Każdy mógł godnie żyć.

      Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

    2. cde #2715864 | 95.160.*.* 12 kwi 2019 23:36

      Pracownik PGR-u za darmo nie pracował, dostawał pobory, często mieszkanie. Natomiast rolnik indywidualny poborów nie otrzymywał. Teraz ma emeryturę w kwocie ca 1.160 zł netto tak jak mój ojciec mający obecnie 90 lat. Kto ma lepiej ?

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (6)

      1. C#@12yt #2715756 | 5.173.*.* 12 kwi 2019 20:53

        Do "macx". Nieznajomość prawa nie usprawiedliwia. Także ciebie. Nie zabieraj głosu jeśli nie znasz tematu bo tylko obrażasz ludzi i wprowadzasz w błąd czytających. Otóż nie mogli zawiązać Spółki Pracowniczej ani żadnej innej formy działalności. Monitor Polski ustalał zasady tzw. prywatyzacji państwowych firm. Prywatyzacja przez PRZEKSZTAŁCENIE np w spółkę była możliwa tylko dla cyt. "dużych firm". Do nich Rząd zaliczył przedsiębiorstwa zatrudniające PONAD 5000 pracowników. Ile takich firm było w Polsce ? Reszta firm o niższym zatrudnieniu była PRZEKSZTAŁCANA PRZEZ LIKWIDACJĘ. Dotyczyło to tysięcy firm w Polsce, które zatrudniały mniej niż 5 tyś. pracowników. Do nich należały właśnie też PGR. A więc tysiące ludzi zostało skrzywdzonych tylko dlatego że pracowali w PAŃSTWOWYM PRZEDSIĘBIORSTWIE. Mogło być dobre i mieć zyski. Ale likwidowano. Bo co państwowe to kłuło w oczy a idealizowano prywatną własność i wprowadzano ją na siłę. Ten grzech pierworodny kapitalizmu obciąża całą klasę polityczna wywodzącą się z Solidarności. Skrzywdzili ludzi należących do Solidarności i strajkujących w walce z PRL.

        Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

      2. Katon M #2715587 | 83.6.*.* 12 kwi 2019 16:52

        Fragment z wiersza poświęconego pracownikom byłych PGR "My ze spalonych wsi".: "Zostały nam kamienie w dłoniach twardych jak stal , wsi naszych nie ma ,a łuny hen w oddali. I tylko w sercach bunt i żal , że nas zwyczajnie wykiwali".

        Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (32)