Co z tą Brytanią?

2019-02-20 12:00:00(ost. akt: 2019-02-21 13:14:39)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Przyznam, że śledzę to, co się dzieje w spawie brexitu. Nie dlatego, żeby łączyły mnie z Wielką Brytania jakieś interesy. Nic z tych rzeczy. Ja po prostu do niedawana ją podziwiałam.
Za starą demokrację, za Szekspira, za Mary Poppins, za „O czym szumią wierzby”, za „Władcę pierścieni”i, za społeczne kino, szczególnie Kena Loacha, za Beatlesów i Led Zeppelin, za George'a Orwella, za elitaryzm i demokratyzm, za Eton i Harrow, Oksford i Cambridge, London School of Economics, za styl noszenia się rodziny królewskiej, Sherlocka Holmesa, Herculesa Poirot i wiele innych rzeczy. Naprawdę jest tego cała masa, łącznie z angielskim, który jest językiem pięknym i przebogatym, ale wcale niełatwym. Byłam, widziałam, nie rozczarowałam się, jak to czasem bywa, gdy człowiek wyobraża sobie zbyt wiele.

I zawsze, kiedy porównywałam nas kraj ze Zjednoczonym Królestwem porównania wypadało na naszą niekorzyść. Choćby dlatego, że nie mamy niczego, co przypominałoby Oksford. Ale teraz, gdy czytam, co się tam dzieje, jak Brytyjczycy się zachowują, jakie głupoty wygadują i co wypisują sami o sobie, tracę wiarę w ludzi. Ile tam tępego nacjonalizmu, poczucia imperialnej wielkości, a z drugiej strony poczucia niższości. I to wobec kogo?

Wobec Niemców. Wygrali z nimi dwie światowe wojny, a nie mogą wygrać z nimi w piłkę. Po prostu dramat! I powód do śmiertelnej obrazy na całą Europę. Okazało się, że nie tylko my, tu na Wisłą, umiemy strzelać sobie w kolano i jeszcze się tym chwalić. Ale jak żyć?

Ewa Mazgal