Wigilia: kiedyś wolne miejsce zostawiano dla nieboszczyka

2018-12-24 08:30:23(ost. akt: 2018-12-24 15:36:30)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: fot. wikipedia, Przykuta, lic. CC

Dla kogo tak naprawdę stawiamy pusty talerz na wigilijnym stole? I dlaczego zachowujemy tego dnia post a na pasterkę wigilijną wyruszamy akurat o północy? Pochodzenie świątecznych obyczajów jest przedmiotem badań naukowych.
Każdego roku siadamy przy wigilijnym stole, powtarzając znane od dzieciństwa świąteczne rytuały. Któż z nas ma jednak świadomość, że wiele z nich pochodzi jeszcze z czasów przed przyjęciem na naszych ziemiach chrześcijaństwa?
Nasi słowiańscy przodkowie co najmniej cztery razy do roku obchodzili święto ku czci zmarłych, zwane Dziadami. Były więc Dziady Wiosenne, Letnie, Jesienne oraz Zimowe. - Na termin obchodów Bożego Narodzenia wybrano grudzień, adaptując do potrzeb nowej wiary prastary słowiański obrzęd Dziadów Zimowych, podczas których zmarli przychodzą na Ziemię w okresie zimowego przesilenia dnia z nocą - wyjaśnia prof. Krzysztof Gładkowski, antropolog z Wydziału Nauk Społecznych UWM. - Wtedy jak gdyby otwiera się obszar pozostający poza czasem i przestrzenią, w którym egzystują nasi zmarli. Nie wyjaśnimy niczego z Wigilii, jeżeli nie spojrzymy na przedchrześcijańską kulturę Słowian - dodaje profesor.

- Aż tutaj „kipiało” od tych elementów zaduszkowych - dodaje prof. Jacek Pawlik, antropolog kulturowy oraz zakonnik werbista. - To, że się szło na cmentarz na przykład. Do dzisiaj mamy zwyczaj stawiania na stole pustego talerza, który przeznaczano dla ostatniego zmarłego w rodzinie. Nie zmywało się także naczyń po Wigilii, tak samo, jak po pogrzebie, aby dusze zmarłych mogły przyjść nocą i pożywić się resztkami z tych talerzy. Wysłuchiwano ponadto głosów zwierząt, szczególnie wilków, które reprezentowały dusze zmarłych. Nie na darmo babcia i wilk w bajce o Czerwonym Kapturku są elementami wymiennymi.

Dr hab. Izabela Lewandowska, prof. UWM, historyk z Wydziału Humanistycznego UWM badający dzie-dzictwo kulturowe regionu, w swoim opracowaniu pt. „Tradycyjne zwyczaje Warmiaków. Czas Bożego Narodzenia” zwraca uwagę, że: „Decyzja Kościoła, aby (...) dzień przesilenia słonecznego uczynić jednocześnie dniem narodzin Chrystusa, miała na celu zmianę przedmiotu kultu z pogańskiego na chrześcijański. Spowodowało to zachowanie dawnych struktur wierzeniowych, które jednocześnie zostały wprowadzone w kościelny rok obrzędowy“. Przypadający w grudniu okres zimowego przesilenia słonecznego był bowiem od pradawnych czasów pełnym magicznych zabiegów okresem roku, w którym istniała możliwość nawiązania łączności z siłami kosmosu. Jednym z wyrazów tej łączności było mówienie tego wieczoru przez zwierzęta ludzkim głosem.

Jak uzupełnia prof. K.Gładkowski: - W latach 80-tych pracowałem w Katedrze Historii i Etnologii Religii na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Prowadziliśmy badania obrzędowości w całej Polsce i było jasne, że nie mają one nic wspólnego z chrześcijaństwem. No, bo gdzie pod stołem wigilijnym pług. Po co stawia się snopy w każdym kącie izby, w której obchodzi się Wigilię. Po co w sandomierskiem cała podłoga wyścielana jest, jeśli nie sianem, to słomą. Dlaczego otwierano okna i kogo zapraszano? Ano zmarłych przecież, ponieważ są to Dziady Zimowe. Dlaczego był zakaz mówienia przy stole wigilijnym? Dlatego, że odzywając się, można było urazić zmarłego. Nieżyjący przodek jest kimś nadal obecnym w życiu rodziny.

I to przecież znamy w całej Polsce: nie wolno było w Wigilię rąbać drewna, prać i wieszać, kobieta nie mogła iść do sąsiadki i pożyczyć czegokolwiek, czego akurat zabrakło jej w domu. Groziło to obrażeniem się na nas naszych przodków, ponieważ to jest dzień święty, szczególny czas. Warto też wspomnieć o dwunastakach - zwyczaju przepowiadania pogody na kolejne miesiące nadchodzącego roku poprzez obserwację pogody przez kolejnych 12 dni od Wigilii.
Popularna obecnie tradycja drzewka iglastego wywodzi się, zdaniem prof. Lecha Ostasza z Zakładu Filozofii Kultury i Dziedzictwa Kulturowego UWM, ze starszego okresu kultury indoeuropejskiej. Jak pisze profesor w swoim dziele pt.: „Filozofia prasłowiańska - próba rekonstrukcji i uzupełnienia”: „Początkowo zawieszano gałązki drzewa iglastego bądź jemioły w dzień przesilenia zimowego. U południowych Słowian nazywano to: „podłaźnik”, bo podłazić kogoś to znaczy stanąć za nim, życząc mu pomyślności i szczęścia. Podłaźnik miał przysparzać dobrobytu, zdrowia i szczęścia. Jego towarzyszem był „badniak” – dolna część drzewa, czyli pniak z pewną liczbą zachowanych kawałków korzeni. Drzewko wieszano u powały (niekiedy czubkiem w dół), natomiast badniaka palono w ognisku bądź kominku.”

Ważnym elementem bożonarodzeniowej obrzędowości, były także - nieszkodliwe a zabawne - psoty wyrządzane sąsiadom. A to rozebrano komuś wóz i zmontowano go ponownie na dachu stodoły, a to zamalowano błotem okna w izbie panny na wydaniu. Była to jedna z nielicznych rozrywek dostępnych zapracowanym na codzień mieszkańcom wsi. Po II Wojnie Światowej ówczesna władza ludowa podjęła próbę wyrugowania tego obyczaju, co jednak napotkało silny opór społeczny. „...zawdi tak robzili, to teraz milicija, to chciała to zakazać ale poziedzieli co niemogą bo usz takie zwyczaje so stare — te psotowanie...” - wyjaśnia cytowany przez prof. Annę Szyfer 90-letni Biernat, gospodarz ze wsi Butryny.

Jak informuje prof. Szyfer, dopiero pod wpływem ludności napływowej po 1945 roku Warmiacy zaczęli przejmować obyczaj kolacji wigilijnej połączony z łamaniem się opłatkiem. Ten obyczaj wywodzi się jeszcze z czasów rzymskich - wyjaśnia prof. Mirosław J. Hoffmann, archeolog z Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie, związany także z Wydziałem Humanistycznym UWM. - Łacińskie słowo oblata oznacza rodzaj cienkiego chleba używanego jako hostia oraz podczas wieczerzy wigilijnej. Ten chleb chrześcijanie przynosili na mszę, gdzie był błogosławiony, spożywany oraz zanoszony do domu dla tych członków rodziny, którzy nie mogli być obecni na mszy. To jest symbolika modlitwy Ojcze Nasz: chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. Ten chleb, będąc czymś doczesnym, był czymś dobrym, czym warto się podzielić, przenosząc nas jednocześnie na płaszczyznę obcowania z Absolutem.

Łukasz Czarnecki-Pacyński

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. az #2649481 | 213.76.*.* 25 gru 2018 10:46

    Nie zostawiłam WOLNEGO TALERZYKA bo jeszcze jakiś pisowiec by chciał przyjść.........

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. jak to jest ? #2649473 | 83.28.*.* 25 gru 2018 10:05

      Ooo ! z nieboszczykiem to ja kolacji nie będę jadł .Chrystus syn Boży , to nie syn Józefa ? , to Maria z kim była ? z Józefem czy z bogiem ?

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Ateista #2649424 | 94.254.*.* 24 gru 2018 21:36

        Dla mnie najgorszy typ człowieka to taki który nabija się z kościoła i ludzi wierzących. Ale jak mamusia z tatusiem krzykną to lecą do ślubu prędko w kościele, ona piękna suknia i wesele na 200 osób. Jak się urodzi dzidziuś to lecą prędko do kościoła chrzcić. Jak dziecko w wieku komunijnym to szybciutko komunia na bogato i wtedy już kościół nie jest taki śmieszny. Jeb.ani hipokryci i jak dla mnie totalnie idioci .

        Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. pan marek #2649405 | 5.173.*.* 24 gru 2018 17:36

          żmija zabija nieboszczyka

          odpowiedz na ten komentarz

        2. janusz #2649397 | 81.190.*.* 24 gru 2018 16:28

          znowu pierdolenie o niczym sizzeee czy jakos tam ciotooo

          Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (4)

          Pokaż wszystkie komentarze (7)