Magdalena Bieńkowska: zimę spędzę na kontrakcie w Indiach [ROZMOWA]

2018-12-23 18:02:12(ost. akt: 2018-12-23 20:32:30)

Autor zdjęcia: Instagram/Magdalena Bieńkowska

Po starcie w konkursie Miss Supranational 2018, w którym Magdalena Bieńkowska została II wicemiss, pozostało już tylko wspomnienie. Najpiękniejsza Polka 2015 roku święta spędzi na Mazurach, w swoich rodzinnych Mikołajkach, z najbliższymi.
— Od konkursu Miss Supranational 2018 minęło już trochę czasu. Emocje opadły?
— Emocje opadły, bo już włączył mi się klimat świąteczny. Jestem akurat w drodze na Mazury i myślę już tylko o bliskich. Ale ze startu wciąż się bardzo cieszę. To był mój ostatni konkurs międzynarodowy. W przygotowania włożyłam dużo serca, dlatego uważam, że pierwsza trójka to bardzo dobry wynik. Radość wzrastała z każdym etapem. Najpierw najlepsza dziesiątka, potem piątka. Biorąc pod uwagę ilość pracy, jaką włożyłam w ten konkurs, to osiągnięty sukces musi cieszyć.

— I jak to jest być tą najpiękniejszą?
— Wie pan, to bardzo miłe uczucie. Miło, że ktoś docenia nie tylko naszą urodę, bo to trzeba podkreślić. Wszystkie dziewczyny są oceniane na wielu płaszczyznach. Przed tym show pokazywanym w telewizji, galą na scenie, jesteśmy przygotowywane trzy tygodnie wcześniej. To są rozmowy, nasza ciężka praca, kontakty z innymi dziewczynami.
Wybór najpiękniejszej to nie tylko ocena wyglądu zewnętrznego. On jest ważny, ponieważ to konkurs piękności, ale brane są też pod uwagę inne aspekty. Tym bardziej cieszę się, że moja praca i zaangażowanie zostały docenione.

— Jak wiele wyrzeczeń kosztował panią ten konkurs?
— Od pewnego czasu zawodowo zajmuję się modelingiem, więc nie miałam żadnych problemów z przygotowaniem fizycznym. Staram się ćwiczyć regularnie, poza tym zdrowo się odżywiam. Oczywiście przed samą galą musiałam trochę więcej ćwiczyć, ale tak naprawdę to normalny etap przygotowań. To nie był mój pierwszy udział w międzynarodowym konkursie, wiedziałam więc, jak podejść do przygotowań, żeby na scenie zaprezentować pełnię swoich możliwości.

— Zastanawiał mnie zawsze fakt, że wszystkie dziewczyny na scenie są cały czas uśmiechnięte. Nawet kiedy już wiadomo, że tego tytułu nie zdobędą...
— Kiedy spędzamy ze sobą trzy tygodnie praktycznie non stop niektóre dziewczyny naprawdę się ze sobą zżywają. Te uśmiechy biorą się często z czystej sympatii, kiedy na przykład wygrywa nasza faworytka, współlokatorka czy dziewczyna, z którą przed konkursem miało się świetny kontakt. Same za siebie też trzymamy kciuki. Inna sprawa, że jak tego uśmiechu na scenie brakuje, to wygląda to dość komicznie. Często już samo to, że jest się na scenie, w finale, dla wielu dziewczyn jest wielkim osiągnięciem.
W Krynicy było osiemdziesiąt dziewczyn z całego świata i wszystkie wygrywały już konkursy w swoich krajach. Podczas zgrupowania panowała bardzo dobra i przyjazna atmosfera. Na scenie zawsze są duże emocje, najczęściej jednak pozytywne. Pewnie, że niektórym dziewczynom jest przykro, każda zna swoją wartość, ale każda z nas traktuje takie konkursy jak przygodę. Proszę sobie wyobrazić, że w konkursie Miss Supranational niektóre dziewczyny, które przyjechały do Polski, pierwszy raz w życiu widziały śnieg. Sama ta przygoda z konkursem, który jako jedyny rozgrywany jest zimą, jest więc dla nas wielkim przeżyciem.

— A jest między wami jakaś zazdrość, niezdrowa rywalizacja?
— Na etapie konkursów międzynarodowych nie spotkałam się z tym. My wszystkie mamy jakieś doświadczenia za sobą. Ten konkurs był dla nas wyzwaniem, przygodą, a nie rywalizacją.

— Skąd pomysł na taką właśnie drogę życiową?
— U mnie wyszło to trochę przez przypadek. Wszystko zaczęło się od konkursu regionalnego. Zachęcona przez rodziców, zwłaszcza przez tatę, który nigdy mi tego nie powiedział wprost, ale on bardzo chciał, żebym wzięła udział, a ja wiedziałam, że sprawi mu to radość. Wygrałam konkurs na Warmii i Mazurach, potem poszło lawinowo. Zostałam Miss Polski 2015 i w efekcie wystartowałam w konkursie Miss World 2017. W konkursie Supranational, który należy do ścisłej czołówki, jest taka tradycja, że startuje w nim bezpośrednio Miss Polski, ta, która konkurs wygrała. W ubiegłym roku nie mogłam wziąć udziału, dlatego wystartowałam teraz.
Mogę powiedzieć, że kolejne etapy były następstwem wygranej w konkursie regionalnym. Dużo z tych startów wyniosłam, mam kontakt ze sceną, nabrałam pewności siebie. Przez ten czas bardzo dużo podróżowałam, zwiedziłam kawałek świata.
Biorąc pod uwagę te wszystkie plusy, myślę, że gdybym miała jeszcze raz stanąć przed takim wyborem, podążyłabym tą samą drogą. Bo wbrew pozorom te konkursy — choć na pozór mogą wydać się płytkie — są naprawdę ciekawą przygodą życiową.

— Plany na przyszłość?
— Skończyłam właśnie studia i zastanawiałam się nad drugim kierunkiem. W styczniu lecę jednak na dwumiesięczny kontrakt do Indii. To dla mnie całkowicie nowy kierunek. Ten kraj jest wielką zagadką, ale słyszałam też, że to bardzo niesamowite miejsce. Zanosi się na to, że dwa miesiące zimy spędzę na kontrakcie modelingowym w Indiach.

— Mówiła pani, że jedzie na Mazury. Święta spędzi pani wśród najbliższych?
— Tak. W tym roku bardzo mało czasu spędziłam z bliskimi, głównie przez podróże i pracę. Będę w domu kilka dni przed świętami, żeby pomóc mamie w przygotowaniach. Nie wyobrażam sobie tych świąt bez bliskich.

Marek Szymański