Starosta Andrzej Abako: Czekają nas ogromne wyzwania

2018-11-30 12:00:00(ost. akt: 2018-11-30 11:03:02)
Andrzej Abako

Andrzej Abako

Autor zdjęcia: Starostwo Olsztyńskie

W kampanii wyborczej za dużo było polityki, za mało samorządu i problemów, z którymi się boryka. Z Andrzejem Abako, starostą olsztyńskim, rozmawiamy o wyborach i największych wyzwaniach, przed którymi stoją dzisiaj samorządy.
— Po zawarciu koalicji między Naszym Powiatem a Koalicją Obywatelską wybór zarządu powiatu był już tylko formalnością. Słowem, żadnych niespodzianek.
— Nie do końca, bo za taką myślę trzeba uznać to, że każdy z członków zarządu został wybrany zdecydowanie większą liczbą głosów, niż dysponuje nasza koalicja. Mamy 16 radnych w 25-osobowej radzie, podczas gdy każdy z członków zarządu otrzymał ponad dwadzieścia głosów.
Traktuję to jako duży kredyt zaufania ze strony radnych opozycji. Być może przekonały ich moje słowa o otwartości urzędu starosty, że jesteśmy tu po to, żeby pomagać mieszkańcom w rozwiązywaniu ich problemów. A rada, zarząd i starosta powinny stanowić jedność.
— Nie ma pan wrażenia, że podczas tych wyborów mówiono o wszystkim, tylko nie o samym samorządzie, jego problemach?
— W stu procentach zgadzam się z tą opinią. Cała kampania prowadzona przez partie polityczne była ukierunkowana na wybory parlamentarne, które odbędą się za rok. Wszystkie poruszane kwestie w 90 procentach dotyczyły bardziej polityki państwa niż zadań, z którymi mają do czynienia samorządy.
Stąd myślę ten sukces naszego ugrupowania samorządowego Nasz Powiat. Te ponad 15 tys. głosów, które dostaliśmy. Nasz program dotyczył powiatu, jego mieszkańców i spraw, które trzeba rozwiązać tu, na miejscu. I nie było żadnej polityki.
— Jak pan wyobraża sobie tę otwartość urzędu starosty, o którym pan wspomniał?
— Tak jak to powiedziałem po wyborze na stanowisko, że chciałbym prowadzić otwarty urząd. I to robię. Odbieram każdy telefon, nie uciekam od problemów. Chcę wprowadzić dyżury, na których będę przyjmował interesantów, bo do tej pory nie było czegoś takiego w urzędzie. A jeśli komuś nie odpowiadałby te godziny, zawsze postaram się znaleźć trochę czasu, żeby spotkać się w innym terminie.
— Według pana, co jest dziś największym problem powiatu olsztyńskiego, który przecież jest najbogatszym powiatem w regionie?
— Najbogatszym też w problemy. A mówiąc już poważnie, rzeczywiście, w porównaniu z innymi powiatami nasz budżet może wydawać się duży. Na przyszły rok po stronie wydatków jest to 184,5 mln zł, a po stronie dochodów 156 mln zł. I jest to największy budżet w dwudziestoletniej historii powiatu, ale też w 2019 roku będziemy mieć kumulację inwestycji, które zaczęły się w minionej kadencji i teraz trzeba będzie je rozliczyć.
Bezsprzecznie największą naszą bolączką są drogi i infrastruktura komunikacyjna: chodniki, ścieżki rowerowe. Tu mamy najmniej pieniędzy, bo dostajemy z budżetu państwa tylko ok. 3,8 mln zł dotacji na utrzymanie 858 km wszystkich dróg powiatowych. Po odliczeniu ok. 1,5 mln zł na zimowe utrzymanie dróg i utrzymanie Powiatowej Służby Drogowej, to na same drogi i ich remonty zostaje nam ok. półtora miliona złotych.
Oczywiście są różne programy, choćby rządowy budowy dróg lokalnych, czy Zintegrowane Inwestycje Terytorialne, z których korzystamy i będziemy dalej korzystać. Jednak tu pojawił się ogromny problem, który dotknął nas, dotknął inne samorządy.
— Jaki?
— Dziś mamy rynek przedsiębiorcy. I wszystkie wcześniejsze szacunki, wyliczenia co do kosztów inwestycji mają się dziś nijak do obecnej rzeczywistości. Ceny poszły 100 procent w górę albo więcej. Pokazują to przetargi.
I tak np. inwestycja zakładająca poprawę ekomobilności na terenie gminy Jonkowo, a chodzi konkretnie o przebudowę jednej z dróg, miała kosztować — według naszych wyliczeń — 13 mln zł. Po przetargu wyszło, że będzie kosztować 22,4 mln zł.
Podobnie jest z przetargami na inne inwestycje, choćby w gminie Purda. A liczyliśmy, że na te inwestycje z ZIT otrzymamy 85 proc. dofinansowania unijnego, podczas gdy po przetargu w przypadku np. inwestycji w Jonkowie będzie to tylko 37 proc., a pozostałe 63 proc. będą musiały wyłożyć samorządy, my i gmina.
— Macie w budżecie na to pieniądze?
— Nie, dlatego będziemy musieli zaciągnąć 28,5 mln zł kredytu, żeby móc zrealizować te planowane inwestycje drogowe. I będę zabiegał o zgodę rady. Ale jeśli mamy zrealizować te zadania, dotrzymać złożonych jeszcze w poprzednich kadencjach obietnic, to nie ma innego wyjścia.
— Poza modernizacją dróg jakie inne, ważne inwestycje planowane są w tej kadencji?
— Przyszłoroczny budżet jest mocno proinwestycyjny, bo na inwestycje przeznaczamy aż 75,4 mln zł. Najwięcej pieniędzy trafi oczywiście na drogi, bo 58 mln zł, ale z tych największych inwestycji trzeba wymienić choćby remont bloku operacyjnego, centralnej sterylizatorni i OIOM w szpitalu w Biskupcu. Prace zaczęły się w tym roku i zostaną zakończone w 2019 roku. Ich koszt to 16 mln zł.
Chcemy też wesprzeć kupno nowego USG, jak też skomputeryzować szpital w Dobrym Mieście, co ułatwi obieg dokumentów. Kolejny etap e-mapy pochłonie 3,6 mln zł, ale to znacznie poprawi obsługę inwestorów w powiecie. Planujemy też cyfryzację urzędu, co również przyczyni się do szybszej obsługi naszych interesantów. Czekaja nas więc ogromne wyzwania.
Andrzej Mielnicki
a.mielnicki@gazetaolsztynska.pl

podpis
Fot. Starostwo Powiatowe w Olsztynie
Andrzej Abako: Rada, zarząd i starosta powinny stanowić jedność