Ksiądz Robert Nurczyk śluby kapłańskie zlożył 4 czerwca 2005 roku w Olsztynie. Pochodzi z Bytomia. Tam się wychował, uczył, był ministrantem i to tam podjął decyzję o zostaniu księdzem.
— Myślę, że już w szkole średniej poważnie zacząłem o tym myśleć, ale ostatecznie decyzję podjąłem przed maturą — wspomina ksiądz Robert. — Tak naprawdę to w głębi serca zawsze byłem prawie pewny, że zostanę księdzem.
Przez dwa lata był wikarym w Olsztynie, potem w 2008 roku wyjechał do Argentyny, by tam głosić Słowo Boże. Przebywał w Ameryce Południowej, a dokładniej w Brazylii, gdzie od 30 lat mieszka jego wujek, również ksiądz.
— Po licznych rozmowach z wujkiem zdecydowałem się na ten wyjazd — opowiada. — Chciałem być tam potrzebny, dotrzeć do ludzi i głosić im ewangelię.
Ksiądz Robert przebywał w Argentynie rok, a potem przeniósł się do Brazylii i w miejscowości Lupercio, po dwóch tygodniach pobytu, został proboszczem.
— Trudno mi się było przyzwyczaić do tego kraju, tak odmiennej od naszej mentalności i kultury — zwierza się. — Porozumiewaliśmy się w języku hiszpańskim i portugalskim. Byłem zdziwiony, gdy w każdym kościele w Brazylii zobaczyłem perkusję, elektryczne gitary, bass. A już w totalnym szoku byłem, gdy w kościele nie znalazłem konfesjonału. Okazało się, że został wywieziony do muzeum, bo „nie jest tu potrzebny”. Faktycznie, podczas pobytu niewiele osób korzystało z sakramentu pokuty — opowiada.
Ksiądz Robert po powrocie do kraju był wikarym w Świętajnie, a potem został proboszczem w Farynach, małej miejscowości w gminie Rozogi. Jego parafia liczy 1200 osób, z czego 99 procent to praktykujący katolicy. Pod opieką księdza Roberta są dwie kaplice: w miejscowościach Kowalik i Spaliny oraz dwa kościoły w Farynach i Długim Borku.
Jako proboszcz w Farynach ksiądz Robert spełnia się w swoim kapłańskim powołaniu.
— Mieszkańcy są bardzo przyjaźni i życzliwi — mówi ksiądz Robert. — Chętni do integrowania. Jestem pod wrażeniem ich chęci do wspólnego pielgrzymowania i podróżowania. Prężnie działa miejscowa Ochotnicza Straż Pożarna oraz Stowarzyszenie „Nasze Jutro”. Ja też zostałem strażakiem. Wystarczy jedno hasło i wspólnie przystępujemy do działania.
Co roku proboszcz Nurczyk organizuje wraz z mieszkańcami letnie plenery rzeźbiarskie, podczas których powstają niezwykłe dwumetrowe rzeźby aniołów. Stoją one na straży tej małej miejscowości.
— W przyszłym roku chciałbym kontynuować na większą skalę produkcję aniołów. Mieszkańcy innych miejscowości też chcieliby mieć takich strażników, bo te anioły mają strzec naszej miejscowości. Mamy już aleję Aniołów w Farynach, ale planujemy już kolejne plenery — mówi ksiądz Robert Nurczyk. — Marzyłem, że gdy zostanę proboszczem, to chciałbym, żeby otaczały nas anioły, stąd pomysł letniego pleneru rzeźbiarskiego. Podczas plenerów kilkoro artystów przez cztery dni rzeźbi anioły, które stoją w różnych częściach naszej miejscowości.
Jak podkreśla proboszcz z parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski, plener, warsztaty dla dzieci i wspólna integracja środowiska to był cel imprezy.
— Wiele osób przychodzi zobaczyć postępy prac rzeźbiarskich. Dzieci są zainteresowane i z chęcią same sięgają po kawałek drewna, aby spróbować sił w tej nowej technice — twierdzi. — Wieczorem siadamy przy ognisku, piekąc kiełbaski, grając na gitarach i śpiewając — wspomina.
Anioły są miłą ozdobą tej małej miejscowości. Przejeżdżając przez Faryny, nie sposób nie zatrzymać się przy nich. Natomiast przy plebanii stoi kapliczka, którą ksiądz Robert wyrzeźbił wspólnie ze swoim tatą.
A co o swoim proboszczu mówią parafianie?
— Nasz ksiądz jest naszym dobrym aniołem — zapewniają. — Kiedy objął stanowisko proboszcza w naszej parafii, nie było mu łatwo. Społeczeństwo było skłócone, ludzie negatywnie nastawieni do nowego księdza. Dziś jesteśmy jedną wspólnotą, działamy razem i widzimy, że tylko zgoda buduje. Tak, nasz proboszcz to taki właśnie anioł, którego zesłał nam Bóg.
Joanna Karzyńska