Do toalety tylko na przerwie

2018-10-30 19:18:50(ost. akt: 2018-10-30 19:25:22)
Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: Przemysław Getka

W jednej ze szkół wprowadzono zakaz wychodzenia podczas lekcji do toalety. — To nieludzkie — zarzucają internauci. — Uczniowie często wykorzystują te wyjścia w innych celach, a to my za nich odpowiadamy — bronią się nauczyciele.
Lekcja matematyki. Uczniowie po kolei chodzą do tablicy rozwiązywać zadania. Niby nie na ocenę, ale gdy ktoś wykaże się skrajną niewiedzą, można zarobić jedynkę. Kamil siedzi z tyłu, wie, że siedząca za biurkiem nauczycielka nie za bardzo zdaje sobie sprawę, gdzie dokładnie. Wylicza sobie, kiedy przyjdzie jego kolej i jakieś 5 minut wcześniej zgłasza się do wyjścia do toalety. Wraca po 15 minutach, kolejka dawno go ominęła.

Jego wyjście z klasy niewiele ma wspólnego z potrzebą fizjologiczną. Mija sporo czasu zanim nauczycielka orientuje się w sytuacji. W odpowiedzi wprowadza zakaz wychodzenia podczas lekcji. Co oczywiście powoduje oburzenie wielu uczniów oraz niektórych rodziców. Czy słusznie? Ostatnio temat wychodzenia uczniów z klasy podczas lekcji z błahostki urósł do rangi prawdziwej medialnej burzy.

— Przez takie durne rozporządzenia można stracić zdrowie. Przez to, że za każdym razem trzeba było pytać nauczyciela o zgodę na wyjście do toalety, a często trzeba było wręcz żałośnie prosić, żeby pozwolili, nabawiłem się zespołu jelita nadwrażliwego. Aktualnie mam 21 lat i do tej pory nie mogę przez to normalnie funkcjonować. Gdybym wtedy był mądrzejszy i bardziej bezczelny, powinienem był wychodzić z sali i jeszcze trzaskać drzwiami. Teraz nie musiałbym cierpieć. Serdecznie polecam rodzicom, żeby walczyli z takimi przepisami jak te, bo inaczej mogą zrobić swoim dzieciom straszną krzywdę na resztę życia— grzmi jeden z internautów.

Artur Hebel, nauczyciel historii w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 1 w Olsztynie na początku każdego roku ustala na pierwszych zajęciach organizacyjnych, że na jego lekcji klasy się nie opuszcza. Dlaczego?

— Po pierwsze w tych wszystkich zakazach chodzi o bezpieczeństwo. Mało który z uczniów wychodzi tak naprawdę za potrzebą. Zdarza się, że uczeń wychodzi w sali i przepada na 20 minut tylko po to, żeby gdzieś zapalić. Poza tym — o czym warto pamiętać — to nauczyciel bierze odpowiedzialność za ucznia podczas lekcji. Przepisy mówią, nie może zostawić go bez opieki. Niesforny uczeń może w tym czasie coś zdewastować lub np. skacząc z kilku schodków skręcić nogę — odpowiada.

Żyjemy w czasach solidnych ubezpieczeń. Czy to nie wystarczy?

— Pierwsze rzecz, o jaką ubezpieczalnia zapyta, jeśli uczeń wraz z rodzicami zgłoszą się po wypłatę odszkodowania, to to, czy dziecko było pod opieką nauczyciela. Jeśli nie, to dlaczego? I zaczyna się ta cała papierologia, możliwe jest ciąganie po sądach. Mamy amerykanizujące się społeczeństwo, ludzie coraz odważniej korzystają z porad prawników, wytaczają sobie procesy. Wypuszczenie ucznia poza klasę wiąże się z presją i odpowiedzialnością — zauważa historyk.

Jego opinię podzielają nauczyciele internauci.

— Pracuję w szkole średniej i wiem, że jeśli wypuszczę uczniów do ubikacji, to pobiegną szybciutko do sklepiku albo będą — brzydko mówiąc — szwendać się po korytarzu. Dyrektor jest na to wyczulony, a wówczas to nauczyciel dostaje po tyłku. Więc trudno mi ich wypuszczać. A po drugie — klasy są liczne, więc czasami po wyjściu ucznia do ubikacji zapomina się o tym, że wyszedł. A on to wykorzystuje i nie wraca lub wraca przed samym dzwonkiem.

Nauczycielka o nicku "Furia narasta" na forum dla nauczycieli nie przebiera w słowach.

— Droga do i ze szkoły jest kwestią odpowiedzialności rodziców. Niewypuszczanie do toalety jest ochroną własnego tyłka i tyle. Mając uczniów na lekcji, jestem za nich odpowiedzialna, głupotą jest wypuszczanie jednego bez nadzoru. Przepisy są popieprzone i dopóki nauczyciel odpowiada za wszystko swoją głową, to nie będzie wypuszczania do toalety. Proste.

Niektórzy się oburzają, że to ograniczenie podstawowych wolności. Dla innych zakaz wychodzenia podczas lekcji do toalety jest zrozumiały.

— Jeszcze sama niedawno byłam w szkole, teraz mam dziesięcioletnią córkę. Ona się buntuje i mówi, że nie po to ma przerwę, żeby przestać całą w kolejce w łazience, ale ja wiem, że to tylko taka przekora nastolatki. Chodzi o to, by czasem urwać się z lekcji, bo jest nudno albo boi się wyrwania do odpowiedzi. Warto, aby pewnych zasad dzieci uczyły się od początku— zauważa Justyna Malinowska w Olsztyna.

Nie wrzucajmy jednak wszystkich do jednego worka. Zdarzają się przecież problemy z nerkami lub pęcherzem.

— Wtedy uczeń przynosi zaświadczenie od lekarza i wychodzi bez żadnych przeszkód. W mojej karierze coś takiego miało miejsce może dwa, trzy razy — mówi Artur Hebel.

Zdarza się też, że chorzy nie jesteśmy, ale po prostu zapomnimy o skorzystaniu z toalety. Ten argument nie przekonuje olsztyńskiego historyka.

— O ile mogą o tym zapomnieć dzieci z pierwszych klas podstawówki, o tyle jest mało prawdopodobne, aby zapomniał o tym nastolatek. Niemniej zawsze trzeba uwzględnić czynnik ludzki. Jako nauczyciel znam swoich uczniów. Jestem w stanie stwierdzić, czy ktoś musi wyjść naprawdę. Z doświadczenia wiem, że wycieczkowiczami poza mury klasy są prawie zawsze te same osoby. Jeśli o zgodę na wyjście poprosi mnie ktoś, kto do tej pory tego nie nadużywał, z pewnością takową uzyska. Pozwalanie na wychodzenia każdemu o każdej porze skutecznie zaburza rytm lekcji. Robi się bałagan — zauważa Hebel.

Tak jak omijanie niektórych części lekcji z premedytacją u nastolatków jest nagminne, tak trudno o taką przebiegłość posądzać siedmiolatków.

— Na każdej przerwie przypominam maluchom, że teraz jest czas, żeby się załatwić. Przepisy są przepisami, niezależnie od tego, czy dziecko ma 6 czy 16 lat. Ale one szybko się do tego przyzwyczajają. Oczywiście zdarzyło mi się wypuścić dziecko podczas lekcji. Taki maluch nie ma jeszcze do końca wykształconych mechanizmów samokontroli i potrafi się np. podczas przerwy przejeść.
Największym paradoksem jest to, że taki uczeń klas początkowych sam może już przyjść do szkoły i z niej wrócić, ale nie może sam podczas lekcji bez asysty nauczyciela udać się do łazienki — zauważa Ewelina Jasińska, nauczycielka wczesnoszkolna z Olsztyna.

AP

Komentarze (41) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. asia2035XD #2850643 | 31.178.*.* 16 sty 2020 23:04

    Ja i tak mam wyznaczone godziny chodzenia do toalety, rano, 14:00 i wieczór i muszę się ich trzymać niezależnie od tego gdzie jestem. Jest 17:00 i mam bardzo pełny pęcherz? Muszę wstrzymywać i czekać do wieczora i nic na to nie poradzę.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Szkoła szkołą #2614498 | 83.6.*.* 31 paź 2018 22:10

    u mnie w w pracy nowy pracownik do toalety chodzi 6-8 razy dziennie przez 8 godzin,chyba na neta,raczej

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  3. Ciekawe #2614374 | 77.112.*.* 31 paź 2018 19:40

    Ciekawe co by było jakby klawisz osadzonemu zabronił do ubikacji iść? Pewnie by miał sprawę dyscyplinarną i po dodatku na parę miesięcy

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  4. tak zawsze było #2614277 | 88.156.*.* 31 paź 2018 17:08

    do toalety tylko na przerwie.To chyba oczywiste - czemu sie tu dziwić

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  5. k #2614207 | 89.228.*.* 31 paź 2018 15:10

    Ten przykład z początku to jakaś mamałyga nie nauczyciel. W mojej podstawówce jak ktoś w trakcie lekcji wychodziła za potrzebą na powrocie za każdym razem był pytany. Skutecznie ukróciło to wychodzenie do kibelka. Chyba że przyniósł informację od rodziców że musi. Choć byli tacy którzy chcieli podciągnąć średnią...

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (41)