Polska w niechlubnej czołówce samobójstw wśród dzieci i młodzieży

2018-10-02 13:35:55(ost. akt: 2018-10-02 19:49:49)
zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

zdjęcie jest tylko ilustracją do tekstu

Autor zdjęcia: pixabay.com

Pod względem liczby samobójstw wśród dzieci i młodzieży Polska jest w niechlubnej czołówce. W grupie 7-12 lat było ich 28, ale już wśród nastolatków w wieku 13-18 lat ponad 700!
Nikola miała zaledwie 17 lat. Naturalna blondynka, spokojna, ułożona. Tak mówili o niej znajomi z rodzinnej wsi między Olsztynem a Dobrym Miastem. Nastolatka zmieniła się po tym, jak zaczęła naukę w liceum w Olsztynie. Koledzy i koleżanki drwili z niej, że pochodzi ze wsi, z niezbyt zamożnego domu. W końcu wydawało się, że rówieśnicy jednak ją zaakceptowali. Otrzymała zaproszenie na imprezę urodzinową koleżanki. Muzyka, alkohol, w pewnym momencie straciła świadomość. Ktoś nagrał kompromitujący filmik. Dziewczyna kolejnego dnia popełniła samobójstwo w przydomowej altanie.

Liczba samobójstw wśród dzieci i młodzieży rośnie, a eksperci podkreślają, że obecne dane to tylko wierzchołek góry lodowej. To rejestrowane samobójstwa, ale prawdziwa skala problemu może być 100-, a nawet 200-krotnie większa. Nieletni czują się nieakceptowani przez środowisko rówieśników, boleśnie przeżywają hejt w sieci, niepowodzenia w szkole i rozterki miłosne.
— To rzeczywiście ogromny problem, a dane są niepełne, ponieważ nikt nie liczy np. wszystkich podejmowanych prób samobójczych, w których udało się dzieci uratować — uważa Robert Banasiewicz, psycholog, terapeuta. — Często takie sytuacje są bagatelizowane i w takich przypadkach tłumaczy się, że próby samobójcze są próbą zwrócenia na siebie uwagi. Oczywiście, że tak, ale nie można na tym poprzestać. Jest to bardzo drastyczna forma, która musi coś oznaczać.

W ostatnich latach Polska znalazła się w czołówce Europy pod względem liczby samobójstw. Wzrost jest nawet kilkudziesięcioprocentowy.

— Trzeba się zastanowić też, dlaczego u nas tych samobójstw jest więcej niż w Europie? — dodaje Robert Banasiewicz. — Zmiany ustrojowe lat 90. spowodowały, że zachłysnęliśmy się wolnością i rzuciliśmy się w wir zarabiania pieniędzy — ocenia. — Skupiliśmy się na poprawie jakości życia, podwyższaniu stopy życiowej. Jednocześnie jednak nie do końca mieliśmy świadomość, że brakuje nam wzorców wychowawczych, których nie mieliśmy. Bardzo często przecież w przeszłości dzieci się chowało, a nie wychowywało. Dopóki braliśmy udział w tym chowie, wszystko było pod kontrolą. Jednak w pewnym momencie przestaliśmy nawet brać w nim udział. W dodatku nasze niespełnione oczekiwania przenieśliśmy na dzieci. Chcieliśmy, by dzieci były dobre we wszystkim. Utalentowane, z najlepszymi stopniami. Do tego miały brać udział w dodatkowych zajęciach, grały na skrzypcach i jeździły konno. My w tym czasie zarabialiśmy pieniądze, bo potrzebowaliśmy ich na fantastyczne wakacje czy kolejnego smartfona. W pewnym momencie zgubiliśmy to, co najistotniejsze, czyli kontakt emocjonalny z własnymi dziećmi.

Nie potrafimy się komunikować, słuchać, mamy słabo rozwiniętą inteligencję emocjonalną. Dużo dzieci nie potrafi zrozumieć, że emocje istnieją, ponieważ dorośli, pochłonięci pogonią za pieniędzmi, nie reagują na ich trudności, nie rozmawiają o nich. Jeśli nawet dziecko powie o swoim złym stanie psychicznym, słyszą w odpowiedzi: „Weź się w garść”.
— Dzieci i młodzież podejmują próby samobójcze, okaleczają się, są uzależnione od dopalaczy, alkoholu — wylicza terapeuta. — Chcą pozbyć się uczuć i emocji, na które nie są gotowe. Zagłuszają je. Jeśli my, dorośli, zwrócimy uwagę, że sami nie mamy kontaktu z własnymi emocjami, to nie będę wiedział, jak o nich rozmawiać z dziećmi. Nie za bardzo też chcemy, by naszymi problemami zajęli się specjaliści. Przecież nie ma na to czasu. Są nowe wyzwania. Plany edukacyjne są coraz bardziej napięte. Nikt nie ma czasu na zajmowanie się takimi pierdołami, jak uczucia i emocje. Pracuję z młodzieżą. Kiedy pytam: „co czujesz?”, „jakie są twoje wartości?”, „co tobą kieruje?”, zaczynają o tym mówić i mówią mi o zasadach, które obowiązywały w starożytnym Egipcie. Wtedy naciskam — „powiedz mi o tym, co czujesz tu i teraz”. Przychodzi im to z trudem.
W wyidealizowanym świecie nie ma miejsca na złe emocje. Wszystko ma być ładne, miłe, sympatyczne, sztuczne.

— Z jednej strony wszystko musi być light i soft, a z drugiej są oczekiwania dzieci — dodaje Robert Banasiewicz. — Ich potrzeby. Dzieci i młodzież chcą mieć cel w życiu, wyznawać określone wartości, by ktoś wytyczył granice ich wolności. Tego nie robimy. Hasłem dzisiejszych czasów jest stwierdzenie: „czuję się niekomfortowo”. No dobrze, ale czy coś z tym zrobimy? No nie, bo to oznaczałoby wyjście z naszej strefy komfortu.
W czasach, w których tak bardzo stawiamy na rozwój własnych możliwości, na doskonalenie siebie, mówimy tak mało o emocjach. Zapominamy o rozmowie. Jak podkreślają eksperci rozmowa to podstawa kontaktu, komunikacji o naszych myślach, stanach emocjonalnych i pragnieniach.

— Proszę spojrzeć na dzisiejszych rodziców. Zapatrzonych w ekrany smartfonów. Byłem kiedyś świadkiem takiej sytuacji w restauracji, do której mama z synem przyszli na obiad. To znak czasów — uważa Robert Banasiewicz.
I dodaje: — Dzieciak w tym lokalu był przerażająco grzeczny. Kiedyś w badaniach zapytano, co rodzice chcą dla swoich dzieci? Chcą, by były szczęśliwe. Kolejne pytania pokazały, że tak naprawdę chcą, by dziecko nie sprawiało nam problemów, by było grzeczne i ciche. Dziś dzieci mają po 13-14 lat i chorują na depresję. Przepisuje się im masę leków przeciwdepresyjnych i uważa się, że to rozwiąże problem. W ten sposób dzieci nie nauczą się umiejętności radzenia sobie w sytuacji kryzysowej czy jakiejkolwiek. Nie będą potrafiły rozpoznać własnych emocji. To droga donikąd.


kjm

Komentarze (15) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. adam #2593642 | 46.171.*.* 3 paź 2018 13:52

    Kiedyś śmiałem się z samobójców,jacy to tchórze że się boją życia,nie potrafią sobie poradzić z problemami itd. aż sam nie stanąłem w obliczu takiej decyzji,chociaż nie miałem odwagi na ten krok , w głowie kłębiły mi się myśli co by bylo gdyby..bylem w bardzo wielkim dołku psychicznym przez pasmo porażek zarówno w sferze życia prywatnego jak i zawodowej...nie doporowadziło to do tragedii ale od tamtej chwili inaczej patrze na te osoby bo wiem ze sa chwile zwątpienia...i wiem jedno ze najwazniejsza jest rozmowa i zwracanie uwagi na bliskich znajomych czy nie potrzebuja pomocy...bo czasami moze byc za pozno..

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  2. postępowa #2593485 | 109.241.*.* 3 paź 2018 09:39

    ICH CIAŁO, ICH SPRAWA!

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz

  3. producentka dzieci #2593452 | 185.220.*.* 3 paź 2018 09:07

    dajcie nam 1000+ a będziemy produkowały więcej dzieci niż będzie się zabijało :) czysta statystyka

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. gdzie indziej inne dane? #2593443 | 95.90.*.* 3 paź 2018 09:00

      Zadałem w google.pl pytanie o liczbę samobójstw w Polsce w 2017 r. i otrzymałem zupełnie inne dane niż w artykule powyżej! Wrzucam cytat z https://www.rp.pl/Spoleczenstwo/30325994 6-Spada-liczba-samobojstw-w-Polsce.html : "W ubiegłym roku samobójstw było 5276 – o 129 mniej niż w 2016. Jednak w porównaniu z „kryzysową" falą samobójstw, jaka miała miejsce przed kilku laty, spadkowy trend jest już bardziej dostrzegalny. W 2013 i 2014 r. życie odbierało sobie ponad 6,1 tys. osób. Najwięcej samobójstw w 2017 r. miało miejsce na Śląsku, Dolnym Śląsku i w Małopolsce. Najmniej – na Opolszczyźnie i Podlasiu. Feralny dzień to poniedziałek. Zamachu na swoje życie dokonywały głównie osoby w sile wieku – od 25 do 59 lat. Wśród samobójców było ponad 600 seniorów. Niepokoi fakt, że zabiło się więcej nieletnich – łącznie 116 (to o 13 więcej)." I co ja tu czytam? Liczba samobójstw wyraźnie spada w stosunku do 2013-2014 r., i że zabiło się więcej nieletnich – łącznie 116 (to o 13 więcej). Więc jak te 116 ma się do podanej tu liczby 700? Oczywiście nie zmienia to sytuacji, że każde samobójstwo to dramat. Z moich osobistych doświadczeń mogę dodać, że największe spustoszenie u mojego dziecka w okresie nastoletnim zrobił internet, do którego dostęp miało nielimitowane. Uważam to za b. ważny czynnik zaburzeń osobowościowych u dzieci i dziwię się, że nic w artykule na ten temat nie ma.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. www #2593415 | 194.165.*.* 3 paź 2018 08:37

        skąd gazeta bierze tych pożal się Boże pismaków - i kto to akceptuje?? statystyki do jakiego okresu się odnoszą?? tego miesiąca?? tego roku? zeszłego?? a pan Robert B. jest chyba sam tak bardzo zapatrzony w smartfona, że nie dostrzega ludzi, którzy nie korzystają z tego wynalazku i zajmują się dziećmi............

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (15)