Jesienna chandra? Nie dla nas!

2018-09-21 10:00:00(ost. akt: 2018-09-20 14:00:01)
Jadwiga Gawryluk ( z lewej) z siostrą Ireną Sacharczuk korzystają z darów jesieni

Jadwiga Gawryluk ( z lewej) z siostrą Ireną Sacharczuk korzystają z darów jesieni

Autor zdjęcia: Fot. Karol Kiłyk

Nordic-walking, grzybobranie czy domowa nutella — nasi bohaterowie znają sposoby na poprawę humoru. I choć zbliża się jesień, nie patrzą z niepokojem w kalendarz. Bo to tylko od nich zależy, jak spędzą tę porę roku.
Irena Sacharczuk z Olsztyna śmieje się, że nie wychodzi z domu bez pomalowannia ust. Z siostrą Jadwigą Gawryluk, która na co dzień mieszka w Wilczętach, wybrały się na zakupy. Przy olsztyńskiej Zatorzance na straganach lśnią warzywa i owoce. A pani Irena planuje zrobić zupę krem z dyni.

Rozmawiamy o tym, jak nie dać się jesiennej chandrze. Pani Irena czegoś takiego nigdy nie doświadczyła. — Ćwiczę całą jesień! Pada czy nie pada. Od sześciu lat tak robię — opowiada.

Pani Irena kijki do nordic walking wypatrzyła właśnie u swojej siostry Jadwigi. Od tej pory nie wyobraża sobie życia bez codziennego spaceru. Potrafi zrobić nawet 12 kilometrów! Swój spacer rozpoczyna w parku Kusocińskiego. A co wtedy, jeśli za oknem jesienna zawierucha i naprawdę nie da się wyjść spod kołdry? — Wtedy zakładam kurtkę przeciwdeszczową i maszeruję dalej — śmieje się pani Irena. — Wiele razy już zmokłam, ale jakoś wcale się nie przeziębiam!

Obie panie lubią też wspólne przejażdżki rowerowe. Kiedy pani Irena zaliczy już codzienną dawkę sportu i nabierze energii na cały dzień, chętnie przygotuje konfitury na zimę. Robi też domową, dietetyczną nutellę, która osłodzi jesienne dni nie tylko jej, ale także bliskim. — Nutella jest ze śliwek — wyjaśnia. — Dodaję cukier trzcinowy i cukier waniliowy, ale musi być koniecznie z prawdziwą wanilią. Taka nutella świetnie się sprawdza do naleśników.

Obie panie są babciami. — Córka zawsze mnie pyta: mamo, a czy ja mogłabym ci podrzucić Julkę? — opowiada z uśmiechem pani Jadwiga. — Wie, że mam jakieś swoje sprawy.

Pani Jadwiga lubi rozwiązywać krzyżówki i jeździć rowerem. Przygotowuje też pyszną pigwę, która jesienią przydaje się do herbaty. Z kolei pani Irena poczyta książkę czy gazetę. Najbardziej lubi romanse. Lubi też bywać w kawiarniach. Chętnie spotyka się z synową na cappuccino. — A co ja mam w domu przed telewizorem siedzieć? — śmieje się. Ma męża i troje wnucząt. Z kolei jej siostra jest wdową i ma dwójkę wnucząt. Ale obie panie zgodnie przyznają, że babcie nie są tylko od tego, żeby zajmować się wnukami. Oczywiście chętnie pomagają rodzinie, ale ich potrzeby też się liczą. Marzeniem pani Ireny jest podróż do ciepłych krajów. Chętnie wygrzałaby się w Hiszpanii. Albo zobaczyłaby Rzym. Z kolei pani Jadwiga ma ochotę polecieć samolotem. Siostry nie składają broni. Wiedzą, że wszystko jeszcze przed nimi. — Bo my przecież jeszcze młode dziewczyny jesteśmy! — mówią za śmiechem.

Wojciech Łukaszewicz z Olsztyna ponad 40 lat pracował jako kierowca zawodowy. Pięć lat temu przeszedł na emeryturę. — Na początku człowiek czy chciał, czy nie, wstawał rano — opowiada. — Jakoś tak organizm się przyzwyczaił. Nie było łatwo przestawić się na nowy rytm.

Pan Wojciech rozpoczyna dzień od wspólnej kawy z żoną. Mija już piąty rok jego emerytury, a on ani przez chwilę nie nudził się. Zwłaszcza jesienią. — Są ryby, grzyby i jagody — opowiada. — I to wszystko z żoną.

Jesienna chandra nie atakuje pana Wojciecha. W dobry nastrój wprawiają go też wspólne spacery z żoną i wyjścia na kawę. — A co robię, jak jest brzydka pogoda? Wychodzę. Bo nie ma nic lepszego niż się przejść — uważa. Czas umilają mu także spacery z wnukami.

Pani Teresa, emerytka z Olsztyna mówi wprost: — Kocham jesień! Szczególnie, gdy jest taka pogoda jak teraz! — uśmiecha się.

Zdrowie jej dopisuje, więc każdego dnia idzie na godzinny spacer. Czasami zabiera swoją wnuczkę. — Lubię patrzeć, jak złocą się liście. Razem z wnuczką robimy bukiety z liści. Zbieramy też kasztany. Fajnie jest się czasami tak zatrzymać – opowiada.

Nigdy na to nie miała czasu. Zawsze w biegu: praca, dom i dzieci. — Myślę, że jak byłam młodsza, nie umiałam cieszyć się porami roku. Ba, ja nawet ich nie zauważałam. Wszystko zmieniło się, jak przeszłam na emeryturę. Potem urodziła się wnuczka. Już nie mogę się doczekać, jak zrobię jej lampion z dyni — opowiada.

Kiedy dokucza jesienna plucha, pani Teresa szydełkuje. Długo się przed tym broniła, ale dzięki koleżance przełamała opór. – Trzeba uczyć się nowych rzeczy — mruga porozumiewawczo. — Kto wie, może jeszcze przede mną kurs tańca?

at