Moja babcia też miała taki strój!
2018-09-22 12:00:00(ost. akt: 2018-09-19 12:00:47)
Pokochała warmińską przyrodę, historię, folklor, chociaż to nie są jej rodzinne strony. Urodziła się na Kresach Wschodnich między Święcianami, Hoduciszkami i Lyntupami. Do Lidzbarka Warmińskiego trafiła kiedy miała 12 lat.
Krystyna Tarnacka od wielu lat zadziwia swoimi umiejętnościami rękodzielniczymi. Spod jej palców wychodzą misterne koronki i hafty, ale też rzeźbione w drewnie "Warminki" — pamiątki regionalne.
W Lidzbarku Warmińskim mieszka od 60 lat. W tym roku mija też 20 od kiedy bardzo intensywnie zaczęła interesować się regionem. Prawdziwy warmiński strój uszyła sobie na Dni Lidzbarka Warmińskiego w 1998 roku. — Wystroiłam się w dopiero co uszyty kostium, do koszyka wzięłam gipsową gęś i ruszyłam na przedzamcze — wspomina lidzbarczanka. Ktoś zrobił mi zdjęcia na tle zamku. Ukazały się w gazetach.
Strój pani Krystyny jest wzorowany na tych z przełomu XVIII-XIX wieku. Udało się go wiernie odtworzyć. Dowodem na to była między innymi uwaga jednego z niemieckich turystów: „O Boże, moja babcia taki miała!”
Zainteresowanie Krystyny Tarnackiej tradycjami warmińskimi jest wyrazem tęsknoty za rodzinnymi Kresami Wschodnimi.
— Nie mogę mieszkać i kontynuować tradycji w rodzinnych stronach, to robię to tutaj w Lidzbarku Warmińskim.
Zainteresowanie Krystyny Tarnackiej tradycjami warmińskimi jest wyrazem tęsknoty za rodzinnymi Kresami Wschodnimi.
— Nie mogę mieszkać i kontynuować tradycji w rodzinnych stronach, to robię to tutaj w Lidzbarku Warmińskim.
Przez Lidzbark Warmiński płyną aż dwie rzeki. W pobliżu jednej z nich, Łyny, mieszka pani Krystyna. Ma tu ukochany ogród z malowniczym zboczem ciągnącym się do niewielkiego dopływu Łyny. Tu hoduje rośliny ozdobne, ale przede wszystkim warzywa, owoce i zioła, a w domu tworzy swoje rękodzieło, między innymi "Warminki", drewniane rzeźbione i malowane ręcznie lalki w strojach warmińskich, które wyróżniono w konkursie na pamiątkę regionalną. W domowej pracowni powstają też malowane w tradycyjne warmińskie wzory bombki i jajka, w tym te największe — strusie i najmniejsze — wróbla. Te ostatnie zdobiła z pomocą lupy. Haftuje i szyje, maluje obrazy, także te na szkle.
Pani Krystyna była laborantką, później księgową, dekoratorką, animatorką kultury, jednak najbardziej wciągnęło ją rękodzieło. Haftowała w zasadzie od zawsze, malowała też obrazy. Marzyła się jej własna pracownia. W 1997 roku dostała propozycję prowadzenia kursu haftu dla bezrobotnych kobiet. W następnym roku sama ukończyła kurs, ale… małego biznesu. To był spory krok do otwarcia wymarzonej pracowni. Sama kończyła remont pomieszczeń pod pracownię. Była już wtedy po poważnej chorobie, na rencie, jednak jej aktywność nie zmalała.
Pracownia ruszyła. Zaczęły w niej powstawać koronki, haftowane serwety, obrazy i sztandary. Jeszcze przed rozpoczęciem jakiejkolwiek działalności, któregoś dnia Krystyna naprawiała ornat z kościoła. Zaintrygował ją haft na tym ornacie, bo był na różnych podkładach. Okazało się, że był kiedyś zwyczaj oddawania kościołom czepców. Czepcowe hafty wykorzystywano do szycia między innymi ornatów. Bardzo się hafciarce te czepcowe motywy spodobały i od tamtej pory wykorzystuje je w swoich pracach. To ją wyróżnia wśród ludowych twórców. Jako jedyna wykorzystuje motywy haftów warmińskich czepców do ozdabiania pisanek, bombek, ceramiki i szkła. Popularny w tych motywach kwiat i owoc prawdopodobnie krokosza barwierskiego (gatunek rośliny jednorocznej z rodziny astrowatych), wyróżniają prace Krystyny Tarnackiej. Symbole tych roślin artystka wykorzystuje też, zdobiąc uszytą przez siebie odzież.
Pani Krystyna najczęściej wystawia swoje wyroby na jarmarkach i festynach. Czasami wykonuje coś na zamówienie. Bierze też udział w konkursach, w których często wygrywa nagrody. Robi też przetwory. Kojarzą jej się z tymi piękniejszymi latami dzieciństwa.
— Pamiętam konfitury z truskawek, które wyjadałyśmy po cichu z kuzynkami — zwierza się lidzbarczanka. — Wtedy były rarytasem, bo cukier w tamtych czasach był nie do zdobycia.
Kolorowe słoiki z przetworami są wyrazem tęsknoty pani Krystyny za dawnymi smakami i dlatego jej spiżarnia jest wypełniona przetworami własnej roboty.
Kocha swój ogród, ale też wędruje po łąkach i lasach warmińskich w poszukiwaniu ziół, leśnych owoców, grzybów, które później zamyka w słoiki. Zioła ma także w ogrodzie. Na grządkach rosną: waleriana, mięta, lawenda, pysznogłówka, arcydzięgiel.
Kolorowe słoiki z przetworami są wyrazem tęsknoty pani Krystyny za dawnymi smakami i dlatego jej spiżarnia jest wypełniona przetworami własnej roboty.
Kocha swój ogród, ale też wędruje po łąkach i lasach warmińskich w poszukiwaniu ziół, leśnych owoców, grzybów, które później zamyka w słoiki. Zioła ma także w ogrodzie. Na grządkach rosną: waleriana, mięta, lawenda, pysznogłówka, arcydzięgiel.
Pani Krystyna jest stałym gościem tradycyjnych Kaziuków-Wilniuków. Na jej straganie można zobaczyć wielkie piernikowe serca Kaziukowe, czy palmy wileńskie. Nie brakuje też Warminek, pisanek i lnianych myszek, pięknie haftowanych obrusów, bluzeczek robionych igłą.
Krystyna Tarnacka już teraz nie wie, czy kocha bardziej rodzinne Kresy, czy Warmię. Pewnie dlatego jej Kaziukowe serca piernikowe są takie wielkie.
EL
Krystyna Tarnacka już teraz nie wie, czy kocha bardziej rodzinne Kresy, czy Warmię. Pewnie dlatego jej Kaziukowe serca piernikowe są takie wielkie.
EL
Komentarze (0) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zaloguj się lub wejdź przez