Ich czyn porównywany był z męstwem Spartan pod Termopilami

2018-08-15 20:01:39(ost. akt: 2018-08-15 18:32:39)
Porucznik Stefan Pogonowski

Porucznik Stefan Pogonowski

Autor zdjęcia: archiwum

Swojej matce tłumaczył się, że nie przyjeżdża, bo musi służyć „matce ogólniejszej” — ojczyźnie. Narzeczonej, w zamian za zdjęcie, przyobiecał krzyż Virtuti Militari. Zginął 15 sierpnia 1920 roku na przedpolach Warszawy.
Porucznik Stefan Pogonowski miał w 1920 roku 25 lat, ale także długie doświadczenie bojowe za sobą. Wojnę zaczynał w carskiej armii, walczył z Niemcami na Litwie i pod Rygą. Po rewolucji w 1917 roku przeszedł do formujących się w Rosji polskich oddziałów, rezygnując nawet na jakiś czas z oficerskiej rangi. Ostatecznie znalazł się w 28. Pułku Strzelców Kaniowskich. Walczył o polskie granice wschodnie, o Lwów i Wilno.

14 sierpnia 1920 roku jego batalion ciężkich karabinów maszynowych zajmował stanowiska między Nieporętem a Wólką Radzymińską, na północ od warszawskiej Pragi. Miał rozkaz ataku na 15 sierpnia, lecz słysząc w nocy strzały od strony zbliżających się bolszewików zaalarmował dowództwo i na nic dalej nie czekając poderwał swój oddział do walki.

„O godzinie pierwszej w nocy zaatakował on Wólkę Radzymińską. Pułki rosyjskie, słysząc silną strzelaninę na swoich tyłach, zatrzymały się i poczęły się cofać. Natarciu por. Pogonowskiego przypisuję doniosłe znaczenie. Rosjanie widzieli przed sobą swój cel prawie osiągnięty. Z pozycji ich było widać ognie i światła Warszawy. My broniliśmy naszej stolicy już z rozpaczą. Walczyły nie tylko armaty, karabiny i bagnety, ale serca i psyche obu armii. Oni byli zwycięzcami, my zwyciężonymi. Droga do Warszawy stała otworem” — pisał w swoich wspomnieniach generał Lucjan Żeligowski, wtedy dowódca Pogonowskiego.

Dowodzona przez niego 10. Dywizja Piechoty wraz dywizją litewsko-białoruską pośpiesznie zostały przerzucone pod Radzymin, między innymi przy wykorzystaniu autobusów warszawskiej komunikacji miejskiej. 15 sierpnia to one ostatecznie odrzuciły bolszewików spod stolicy. Kilka godzin, jakie dostały na przegrupowanie, Stefan Pogonowski przypłacił własnym życiem. „W samorzutnej inicjatywie (...) leży wielkość jego czynu (...). Był to niejako moment zwrotny w historii tej wojny z Rosją bolszewicką. Psychologia klęski, cofania się, ciągłych odwrotów została nareszcie przełamana” — oceniał generał Lucjan Żeligowski.

„Porucznik Pogonowski, czujny jak żuraw, posłyszał strzały na północ od swego stanowiska, tam, gdzie dziurą pchali się bolszewicy, i zrobił to, co w takim wypadku robi dobry żołnierz: poszedł w kierunku na strzały, aby nawiązać styczność z nieprzyjacielem” — wspominał w tekście do ówczesnej „Rzeczpospolitej” (nr 65/1920) pułkownik Kazimierz Jacynik.

Czyn I batalionu 28. Pułku Strzelców Kaniowskich i jego dowódcy porucznika Stefana Pogonowskiego porównywany był z męstwem Spartan pod Termopilami. Ciężko już ranny porucznik jeszcze wydawał rozkaz. Swojego zastępcę podobno przestrzegał: „Pamiętaj, abyś mi ludzi nie wygubił”. A przybyłego w pośpiechu pułkowego kapelana Waleriana Olesińskiego prosił: „Waler, teraz pomóż mi nawiązać kontakt z niebem”.

Tak — nim jeszcze opadł wojenny kurz — pisał o obrońcach Warszawy Kornel Makuszyński:
„Oto przed niebieskie sędzię
Święty wiedzie ich kapelan —
A przed tron ich wiedzie Boski,
Jasny rycerz — Pogonowski”.

Ten święty kapelan to ksiądz Ignacy Skorupka, największa legenda cudu nad Wisłą. W komunikacie wojennym sztabu generalnego z 16 sierpnia 1920 roku czytamy: „Oddziały nasze pod Radzyminem, prowadzone osobiście przez generałów Rządkowskiego i Żeligowskiego (...) parokrotnie przechodziły do walki wręcz, paraliżując całkowicie ataki nieprzyjaciela (...). Ze szczególnym uznaniem należy podkreślić bohaterską śmierć księdza Ignacego Skorupki, kapelana 8. Dywizji Piechoty, który w stule i z krzyżem w ręku przodował atakującym oddziałom”.

To, niestety, tylko legenda. Mit powielany przez pokolenia, ostatnio w filmie Jerzego Hoffmana „1920 Bitwa warszawska”. W rzeczywistości 27-letni kapelan zginął wieczorem 14 sierpnia pod Ossowem od zbłąkanej kuli. W chwili, gdy udzielał ostatniego namaszczenia rannemu żołnierzowi. Równie zaszczytna śmierć, mit jednak okazał się trwalszy.

Stefan Pogonowski oddał życie kilka godzin później. Młody oficer od dziecka miał wszystkie cechy bohatera romantycznego. „Sarmackie tradycje starej jego rodziny (Pogonowski, herbu Ogończyk, urodził się w majątku Domaniewo na ziemi łęczyckiej — red.) nuciły kołysanki małemu Stefankowi, a gdy się niemowlę zmieniło w cichego, o poważnem spojrzeniu chłopaczka, szarą godziną ojciec brał go na kolana i w duszę dziecka rzucał płomienne słowa opowieści o sławnych mężach, o wielkich czynach i o losach „Tej, co nie zginęła” (...). Ciemnowłose chłopię chłonęło echa przeszłości, niby iskry zamykało je w sercu i tylko w szarych oczach mignął czasami promyk wielkiego zrozumienia i tylko skrzydła melancholii przez długie, długie lata muskały mu skronie (...). I śladem innych polskich serc stworzył bolesne marzenie życia, na dziecięce sny upadła biało-amarantowa wstęga — pragnienie czynu dla Ojczyzny” — czytamy w nekrologu bohatera pochodzącego z ”najdroższej Mu ręki”.

Gimnazjalistkę Czesławę Żyźniewską młody porucznik poznał wiosną 1920 roku stacjonując w okolicach Wilna. Zakochali się, byli „domówieni”. On nazywał ją „Iskierką”, pisał do niej z frontu.

Po jego śmierci panna opowiedziała wierszem o wspólnych postanowieniach:
„Prosiłeś mnie, bym ci portrecik dała...
Rzekłeś: — Za portret, w boju zdobyć muszę,
I dam ci w zamian — Krzyż Virtuti.
Tylko rok minął...
Znów maj w kwiatach tonie...
W grób z sobą wziąłeś fotografię,
Twój Krzyż Virtuti miałam w trwożnej dłoni,
Myśląc: czy z Krzyżem żyć potrafię?...”.

Za swój „czyn orężny” porucznik Stefan Pogonowski pośmiertnie został awansowany do stopnia kapitana i odznaczony Virtuti Militari. Pochowany został w Łodzi. Jego — wystawiony w 1929 roku — pomnik na starym łódzkim cmentarzu zdobi figura husarza. Zbrojny w jednej ręce trzyma rogatywkę, drugą kładzie róże na tablicy upamiętniającej poległego. Poniżej znajduje się napis: „Ś.p. Stefanowi Pogonowskiemu, największemu z rycerzy poległych w obronie Ojczyzny przed nawałą bolszewicką w roku 1920. Łodzianinowi — Łodzianie”.

„Wielki Boże, wzbudzaj nam często takich bohaterów i niebem ich nagradzaj” — sięgając najwyższych tonów mówił podczas poświęcenia pomnika ksiądz oficjał Jan Bączek.


Stanisław Brzozowski
Na podstawie m.in. J.Pogonowski, Bohater Radzymina, Warszawa 1934

Pomnik Porucznika Stefana Pogonowskiego

Komentarze (16) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kolo #2557790 | 188.147.*.* 18 sie 2018 13:37

    O jakim cudzie tu piszecie ? Z wojskowego punktu widzenia bitwa warszawska nie mogła się inaczej zakończyć jak klęską Rosjan . Siły obydwu armii były prawie takie same , a żeby myśleć o sukcesie natarcia Rosjanie powinni mieć co najmniej 3 krotną przewagę . Następne bzdury jakie tu wypisujecie to że wojska rosyjskie miały kontynuować marsz na zachodnią Europę . 100 tysięczna armia nawet po wygranej bitwie warszawskiej nie była by zdolna do marszu na zachód , prawdopodobnie nie dała by rady utrzymać zdobytych terenów . Bitwa warszawska była tylko wygraną bitwą przegranej wojny , wojny którą wywołał Piłsudzki w 1919 roku

    odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. ot i cała prawda #2556858 | 83.28.*.* 17 sie 2018 05:13

      Cudem to była pomoc USA Francji Węgier Ukrainy , żeby nie ta pomoc to by Ruski nas wgniótł w ziemię i tyle by po nas zostało . A ksiądz Skorupko i gadanie o cudzie to wielka bzdura , powtarzana przez kościelnych oszołomów .

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. do wyborca #2556391 | 95.160.*.* 16 sie 2018 11:32

      Hitler bał się zaatakować Szwajcarię buhahahahahahaha no tak Rosji, Francji, Polski się nie bał ale potęgę Szwajcarii tak hahaha

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. wyborca #2556389 | 62.210.*.* 16 sie 2018 11:29

        W 100. lecie polski rząd obiera broń legalnym posiadaczom.. Jak myślicie, dlaczego Hitler bał się zaatakować Szwajcarię? Bo prawie każdy miał broń. Teraz legalnym posiadaczom chcą ją odebrać i całkowicie rozbroić polskie społeczeństwo. Taki mamy prezent na 100. lecie niepodległości.

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-8) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (3)

        1. alf #2556309 | 176.221.*.* 16 sie 2018 08:58

          czesc waszej pamieci bohaterowie

          Ocena komentarza: warty uwagi (7) odpowiedz na ten komentarz

        Pokaż wszystkie komentarze (16)