Superbelfer nie rozstaje się z tabletem

2018-08-09 09:14:22(ost. akt: 2018-08-09 09:18:30)
Jolanta Okuniewska

Jolanta Okuniewska

Autor zdjęcia: Beata Szymańska

Jest jedną z najbardziej znanych nauczycielek w Polsce. Nominowana do Global Teacher Prize, czyli tzw. szkolnego Nobla. Co robi superbelfer na wakacjach? — Odpoczywam, ładuję bateryjki przed nowym rokiem szkolnym — mówi Jolanta Okuniewska, nauczycielka z Olsztyna.
Jeśli czegoś zazdrościć nauczycielom, to na pewno długich wakacji. Tych dwóch miesięcy laby
— Aż tyle wolnego nie mamy, bo bardzo często końcówkę czerwca i pierwsze dni lipca nauczyciele spędzają jeszcze w szkole, jak też ostatni tydzień sierpnia, kiedy trzeba już przygotować się do pracy — mówi Jolanta Okuniewska, nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej w Szkole Podstawowej nr 13 w Olsztynie.

Od 30 lat jest nauczycielką. Uczy w najmłodszych klasach. I jest jednym z najbardziej znanych belfrów w Polsce. Okrzyknięta Superbelfrem, znalazła się w rankingu 100 osób podnoszących umiejętności cyfrowe Polaków. W pracy łączy nowe technologie z tradycyjnymi metodami nauczania. Nominowana do Global Teacher Prize, czyli tzw. szkolnego Nobla, znalazła się gronie 50 najlepszych pedagogów na świecie.

Superbelfer wakacje też spędza z tabletem? — Też, bo najczęściej dokumentuję ciekawego wydarzenia, coś, co może potem posłużyć mi w pracy — mówi Jolanta Okuniewska. — Wczoraj, np. fotografowałam żabę, fajnie mi zapozowała. Była bardzo cierpliwa. Zdjęcia wykorzystam na lekcjach, pokażę je dzieciom, jak też zdjęcia krajobrazów. Chodzi też, by pokazać uczniom, że czas wolny to również dobra pora, żeby podziwiać polską przyrodę, krajobrazy.
Niedawno wróciła z wakacji na Sardynii. Tam nagrała cykające cykady, nagranie także wykorzysta na lekcjach. Podobnie, jak igły sosny piniowej, które przywiozła z wyspy. I na lekcjach z uczniami będzie porównywać te igły z igłami sosny rosnącej w Polsce. — Nie tylko fotografuję, zbieram, ale dużo też czytam, korzystając z czytnika e-booków— dodaje nauczycielka. — Razem z uczniami prowadzę dzienniczek wakacyjnych lektur, zapisuję tytuły przeczytanych książek. Moi uczniowie również w wakacje mają czytać i później na lekcjach będziemy rozmawiać o tych książkach.

Mówi, że odpoczywa na łonie przyrody, bo to jest ten czas, żeby się zresetować, by potem od września zabrać się porządnie, ale łagodnie, do pracy. Nie od razu od klasówek, sprawdzianów, ale tak, by dać sobie i uczniom czas na delikatny rozruch. Dlatego najpierw wspominają wakacje, oglądają zdjęcia. Uczniowie wyciągają wakacyjne skarby z pudełek, które zrobili pod koniec roku szkolnego. Opowiadają o tym, co widzieli, gdzie byli.
Jednak po 30 latach w zawodzie można już czuć się nieco wypalonym. — Wciąż się uczę, rozwijam, nadal jest we mnie ta ciekawość, pasja — podkreśla. — Nie czuje wypalenia zawodowego, bardziej zmęczenie fizyczne, ale to już bardziej wynika z wieku. Przyznam, że tęsknię za uczniami. To są małe dzieci, pogodne, uśmiechnięte , radosne, mają dużo energii i ta energia mi się udziela. Na pewno przez wakacje urosły, zobaczę, komu urosły zęby, a komu wypadły.

Nauczycielka tęskni za uczniami, a ci pamiętają o swojej pani. Właśnie sekretarka ze szkoły przysłała jej sms, że dostała kartki z pozdrowieniami z wakacji od swoich dwóch uczniów, Wojtka i Olka. — Bardzo mnie to cieszy — nie kryje nauczycielka. — Pokolenie cyfrowe, pracują na tabletach, a wiedzą, że są kartki pocztowe. Myślę, że duża tu rola rodziców, żeby pokazać dziecku, że inny świat również istnieje.— Pracuję nie dla nagród zaszczytów — mówi. — Tak się przytrafiło, ale równie dobrze mogłam nie otrzymać tych wyróżnień. I co wtedy? Dalej pracowałabym, jak pracuję.

Marzy, żeby zobaczyć żyjące na wolności pingwiny. Kiedy wybiera się w nieco chłodniejsze strony świata?— Nie wiem, ale na razie mówię o tym głośno, bo jak się o czymś głośno mówi, to się wkrótce ziści, los jakoś się do człowieka uśmiecha, mamy nadzieję, że podobnie będzie z moimi pingwinami — liczy pani pedagog.

W tym, że wybrała zawód nauczyciela, było nieco przypadku, bo na początku chciała być farmaceutką, potem polonistką. — Ale los tak pokierował, że pracuję z młodszymi dziećmi i to było chyba to, co mi los chciał dać jako nagrodę — mówi. — A jest dużo świetnych nauczycieli, mam z kim konkurować, a może bardziej dzielić się, bo nie traktuję tego w kategorii konkurencji, a dzielenia tym, co robię. Może ktoś się zainteresuje, zainspiruje i będzie chciał pójść moim śladem i coś fajnego z uczniami dzięki temu zrobić?

Andrzej Mielnicki