Czy Olsztyn kocha swoje pisarki?
2018-07-20 13:36:06(ost. akt: 2018-07-24 15:09:20)
Historia Olsztyna to wiele skomplikowanych losów ludzi wielu narodowości, wyznań i przekonań. To pasmo trudnych relacji polsko-niemieckich z Armią Czerwoną w tle. Ale czy to materiał na powieść? Jeśli tak, to na jaką? Historyczną? Obyczajową? Kryminał?
Czasem myślę, że duch pisarstwa urodził się razem ze mną. Niektórzy mówią, że to grafomania, ale ja nie umiem wyzbyć się nawyku ubierania w słowa i zapisywania większości zdarzeń, które mi się przytrafiają. Opisu ludzi, których spotkam, a dziwnym trafem spotykam w swoim życiu naprawdę nietuzinkowe postacie. Jakiś czas temu za namową rodziny i całkiem obcych ludzi postanowiłam wyjść z moją grafomanią do świata. Na początku było jak striptiz, ale skończyło się wspaniale: wygrałam, bo według opinii jury konkursowego świetnie wplotłam historię Olsztyna w treść opowieści, dialogi były więcej niż dobre, a styl lekki.
Od tamtej radosnej chwili nie umiem przejść obojętnie obok starych olsztyńskich kamienic, z lubością studiuję przedwojenne mapy, bardzo często osobiście porównując je ze stanem obecnym, a stare kościoły i cmentarze chętnie odwiedzam w celach nie tylko sakralnych. Bo Olsztyn to kopalnia historii, czasem obyczajowych, czasem krew w żyłach mrożących, które wciąż czekają na odkrycie. I marzy mi się powieść z Olsztynem, o Olsztynie, dla Olsztyna, przez Olsztyn — godna nagrody Nobla. A niech tam...! Niech będzie nawet cała trylogia, saga, niech przebije liczbą tomów wielką encyklopedię...! Ale niech Olsztyn majaczy na każdej stronicy. Niech kieruje losami bohaterów, niech ich osacza, przytłacza, a w ostatniej chwili niech ratuje z największych opresji.
A jak mają inne olsztyńskie pisarki — chciałoby się powiedzieć: koleżanki po fachu?
A jak mają inne olsztyńskie pisarki — chciałoby się powiedzieć: koleżanki po fachu?
Joanna Jax znana jest głównie jako autorka powieści o losach rodziny Marii Tarnowskiej i Wernera von Becka, a także cyklu „Zemsta i przebaczenie”. Ja osobiście zwróciłam uwagę na jej twórczość za sprawą „Syna zakonnicy”. Bez pudła odgadłam, co mogło stanowić kanwę tej powieści. No dobrze, a gdzie Olsztyn?
— W moich książkach nie ma Olsztyna — odpowiada pani Joanna. I wiem, że taką decyzję poprze solidnymi argumentami. — Nie żebym się wstydziła czy nie lubiła swojego miasta, nie... Chodzi o to, że to miejsce mojego urodzenia i bardzo dobrze znam to miasto. Wiele lat tu mieszkam i zbyt dobrze je poznałam. Gdybym zatem wymyśliła sobie jakąś fabułę i upatrzyła jakieś miejsce, a w tym miejscu wcale nie mieszkałby niezbędny mi do fabuły krawiec, ale — dajmy na to — kucharz, to ten kucharz zepsułby mi całą koncepcję, zaburzył moją wyobraźnię.
Chociaż faktycznie: od jakiegoś czasu myślę o thrillerze, który osadziłabym w Olsztynie. Zauważyłam ostatnio, że wśród autorów kryminałów zapanowała „moda na research”: fabuła, intryga zeszły jakby na dalszy plan, a bardziej liczy się to, co się zgadza lub nie z rzeczywistością. Pamiętam spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim w czasie promocji „Gniewu”, kiedy jedna z czytelniczek wytknęła mu, że prokurator Szacki już na 12 stronie złamał przepisy ruchu drogowego, bo w miejscu, o którym pisał, jest zakaz skrętu w lewo. Miłoszewski tłumaczył, że chciał pokazać określone budynki, kamienice i ten zakręt w lewo po prostu mu pasował.
Dobrze. Bez bicia się przyznaję, że to ja byłam tą czytelniczką!
Chociaż faktycznie: od jakiegoś czasu myślę o thrillerze, który osadziłabym w Olsztynie. Zauważyłam ostatnio, że wśród autorów kryminałów zapanowała „moda na research”: fabuła, intryga zeszły jakby na dalszy plan, a bardziej liczy się to, co się zgadza lub nie z rzeczywistością. Pamiętam spotkanie z Zygmuntem Miłoszewskim w czasie promocji „Gniewu”, kiedy jedna z czytelniczek wytknęła mu, że prokurator Szacki już na 12 stronie złamał przepisy ruchu drogowego, bo w miejscu, o którym pisał, jest zakaz skrętu w lewo. Miłoszewski tłumaczył, że chciał pokazać określone budynki, kamienice i ten zakręt w lewo po prostu mu pasował.
Dobrze. Bez bicia się przyznaję, że to ja byłam tą czytelniczką!
— No i ja właśnie chcę unikać takich sytuacji — ze śmiechem kontynuuje Joanna Jax. — Chociaż zawsze spokojnie mogę napisać, że mój bohater stał w długim korku na Lubelskiej. Jednak właśnie dla uniknięcia konfrontacji z realiami, ale też z kilku innych powodów lubię pisać o przeszłości. W tej chwili piszę książkę, której akcja dzieje się w przedwojennym Wilnie i wprawdzie mapy mam cały czas rozłożone na biurku, ale wiem też, że dziś trudno będzie sprawdzić, czy w 1937 r. w jakimś wileńskim zaułku był sklep, czy jednak go nie było. A jak był, to jaki asortyment sprzedawał. Żeby nie było jak z tym zakazem skrętu w lewo! Mam zatem więcej swobody. Pisząc książkę, nie lubię się też nudzić. A poszukiwania, szperanie w starych dokumentach, zdjęciach sprawiają mi wielką frajdę. Czy pani wie, ile ciekawych rzeczy można dowiedzieć się z rocznika statystycznego województwa wileńskiego? Takie buszowanie w przeszłości to dla mnie po prostu wartość dodana do przyjemności z samego pisania. Bardzo interesuję się historią czasów II wojny światowej, te tematy są mi bliskie i dobrze mi z nimi. Poza tym czuję, że pisząc o Olsztynie, nie mogłabym sobie pofolgować, że to byłoby zdradzanie zbyt intymnych szczegółów z naszej relacji, bo przecież włączyłyby się w to pisanie jakieś wątki autobiograficzne, a tego w swojej twórczości absolutnie chciałabym uniknąć
.
To całkiem inaczej niż ja myślę i czuję...
A co by na to powiedziała druga moja pisarka-olsztynianka?
Wioletta Sawicka jest dziennikarką i publicystką, a swoją pierwszą książkę napisała w ramach autoterapii.
.
To całkiem inaczej niż ja myślę i czuję...
A co by na to powiedziała druga moja pisarka-olsztynianka?
Wioletta Sawicka jest dziennikarką i publicystką, a swoją pierwszą książkę napisała w ramach autoterapii.
— A ja wręcz celowo umieszczam akcję moich książek w Olsztynie, bo po prostu kocham Olsztyn! — odpowiada bez wahania. — To miejsce, z którym jestem związana emocjonalnie. Moja pierwsza saga o miłości, pieszczotliwie przez czytelników zwana kocią, czyli „Wyjdziesz za mnie, kotku?”, „Będzie dobrze, kotku”, „Jeśli się odnajdziemy, kotku”, dzieje się w Olsztynie. W listopadzie tego roku wydaję kolejną powieść „Piękną miłość”, też z Olsztynem w tle. A zatem Olsztyn żyje nie tylko we mnie, ale też w moich książkach. Jest mi miło, kiedy czytelniczki z najdalszych zakątków Polski piszą do mnie, że przeczytawszy powieściowe opisy Olsztyna, chcą do nas przyjeżdżać, żeby te wszystkie miejsca zobaczyć. Umieszczam więc akcje na dobrze mi znanych uliczkach, w zaułkach... Tych ładnych i tych trochę ładnych inaczej. Od miejsc fikcyjnych, w których także mogę osadzać akcje książek, wolę rzeczywiste, ponieważ są mi bliskie.
A skąd ta wielka miłość pani Wioletty do Olsztyna?
A skąd ta wielka miłość pani Wioletty do Olsztyna?
— W Olsztynie przede wszystkim jestem u siebie — odpowiada. — Przekonałam się o tym po kilku latach spędzonych na emigracji. Musiałam wyjechać, żeby zrozumieć, że — jaki by Olsztyn nie był — jest mój. Nie zamieniłabym go na żadne inne miejsce, nawet najpiękniejsze, na świcie, ponieważ czułabym się tam po prostu obca. Jest to zatem taka miłość po przejściach. Ponadto emigracyjna tęsknota uzmysłowiła mi wyjątkowość mojego miasta. Dlatego z całą premedytacją piszę o Olsztynie i tu osiedlam moich bohaterów.
Dwie uznane autorki, dwa wzory do naśladowania i dwa punkty widzenia.
A ja mam na uwadze te dwa razy w swoim życiu, kiedy na zawsze chciałam Olsztyn opuścić. Zobaczyć przekreślony napis na znaku drogowym i nigdy nie wrócić. I dwa razy los nie dał na to swojej zgody. A może to był Olsztyn?
A ja mam na uwadze te dwa razy w swoim życiu, kiedy na zawsze chciałam Olsztyn opuścić. Zobaczyć przekreślony napis na znaku drogowym i nigdy nie wrócić. I dwa razy los nie dał na to swojej zgody. A może to był Olsztyn?
Szczerze powiedziawszy tom pierwszy tej — powiedzmy skromnie na początek — trylogii już leży w mojej szufladzie. A egzystencja, którą obecnie wiodę, mrożące krew w żyłach przypadki mojego dnia codziennego oraz malownicze postacie, które nagminnie napotykam na swojej drodze — wszystkie one wołają o więcej. Prawdopodobnie przydałby się w tym momencie jakiś wydawca, ale kto by się tam przejmował tak przyziemnymi sprawami. Niech będzie. Materiału mam pod dostatkiem i już dziś zaplanuję moje kolejne dzieło. Koniecznie kryminalne i koniecznie z Olsztynem w charakterze areny wypadków!
mmb
Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie
Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Zaloguj się lub wejdź przez
czytelnik #2542891 | 188.146.*.* 25 lip 2018 01:12
Cienka jest linia między geniuszem a szaleńcem.
Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz
artysta #2542749 | 88.156.*.* 24 lip 2018 20:17
Olsztyn nie kocha artystów. Kultura w tym mieście została zabita lata temu...
odpowiedz na ten komentarz
Ja #2542683 | 81.190.*.* 24 lip 2018 17:21
Nie rozumiem dlaczego ta "pisarka" nie podpisała się imieniem i nazwiskiem?
Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)
Nie tylko Olsztyn #2542679 | 83.6.*.* 24 lip 2018 17:12
lecz Cała Polska Kocha PiS- arki
Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz
Kiedyś mieszkałem w OL #2542664 | 213.76.*.* 24 lip 2018 16:51
Wyjechałem poza miasto. I niestety są piękniejsze miejsca...
Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (2)