Idą na front jak na piknik

2018-07-17 11:03:02(ost. akt: 2018-07-17 11:05:16)
Okładka książki Johna Boyne'a „Zostań, a potem walcz”

Okładka książki Johna Boyne'a „Zostań, a potem walcz”

Autor zdjęcia: materiały promocyjne

Rzadko zdarza się, że książkę, która nie jest kryminałem ani powieścią sensacyjną, chcę przeczytać od razu, od deski do deski. Taką jest nowa powieść Johna Boyne'a „Zostań, a potem walcz”. Przeczytałam ją w jeden (długi) wieczór.
Książka mówi o pierwszej wojnie światowej, a więc porusza bolesny temat. Ale autor nie epatuje nas okrucieństwem wojny, ale w powściągliwy sposób przedstawia losy ludzi, na których jednak odcisnęła ona swoje piętno. Boyne pisze o młodych mężczyznach, którzy idą na front, tak jakby szli na piknik, a wracają do domu okaleczeni fizycznie i psychicznie. Mówi o zmianach, jakie zachodzą w ludziach, którzy pozostali w domu. O tym wszystkim opowiada z perspektywy dziecka — głównym bohaterem powieści jest bowiem chłopiec.

Szczęśliwe dzieciństwo Alfiego Summerfielda skończyło się w dniu jego piątych urodzin. Tego bowiem dnia Wielka Brytania wypowiedziała wojnę Austro-Węgrom i Niemcom. Mimo wszystko mama chłopca przygotowała przyjęcie urodzinowe. Następnego dnia jego tata pojawił się w mundurze, a potem wyjechał. Alfie jest zagubiony. Nie rozumie, dlaczego jego najlepsza przyjaciółka Kalena Janáček i jej tata zostali internowani i wywiezieni na wyspę Man. Dziwi się, że niektórzy mieszkańcy Damley Road nazywają pana Janáčka szpiegiem i obcym — przecież mieszkał tu z córką odkąd pamięta. Nie rozumie też, dlaczego jego babcia i inni ludzie zaczęli źle odnosić się do Joego Patience'a, który pozostał jedynym młodym mężczyzną na ich ulicy, bo przecież to najlepszy przyjaciel jego taty.

Wojna sprawia, że Alfie musi szybko dorosnąć. Zwłaszcza że po trzech latach listy taty z frontu przestają przychodzić. Podobno spełnienia jakąś tajną misję i dlatego nie może pisać do żony i syna. Tak przynajmniej twierdzą jego najbliżsi. Jednak chłopiec podejrzewa, że Georgie Summerfield nie żyje. Jego mama, aby utrzymać rodzinę, podjęła pracę. Została pielęgniarką w szpitalu. Dodatkowo szyje i pierze cudze ubrania, ale w domu coraz częściej brakuje pieniędzy.

Alfie postanawia więc też zarabiać. Ma już prawie dziewięć lat. W tajemnicy przed mamą i babcią zostaje pucybutem na stacji King’s Cross. Spotyka tam różnych ludzi — żołnierzy powracających z pola walki i pełnych zapału młodych ochotników wyjeżdżających na front, a także urzędników, bankierów, polityków. Dzięki przypadkowi dowiaduje się, gdzie tak naprawdę przebywa jego ojciec.
Poznaje nowe nieznane sobie słowa, jak np. nerwica frontowa. Chłopiec postanawia działać i uratować ojca. Nie zdradzę dalszych losów małego bohatera.

Zachęcam do przeczytania tej książki. Autor po mistrzowsku operuje słowem. Oszczędny i powściągliwy styl pisarski Johna Boyne'a sprawia, że książkę czyta się z zainteresowaniem. Kolejny atut to dziecięcy narrator. To z jego perspektywy oglądamy świat, który się zmienił. Stał się groźny i niezrozumiały. Jedyną stałą i niezmienną wartością w życiu Alfiego jest miłość. Jego uczucie do mamy i taty sprawia, że podejmuje działania, na które w normalnych warunkach by się nie poważył. Również matka w imię miłości stara się oszczędzić dziecku okropnej prawdy o wojnie, tacie i innych ludziach. Wreszcie miłość rodziców, którą nie zachwieje nawet choroba jednego z nich.

Polecam również inne książki Johna Boyne'a: „Chłopiec w pasiastej piżamie” i „Chłopiec na szczycie góry”.

Hanna Tomaszewska-Reich
Warmińsko-Mazurska Biblioteka Pedagogiczna w Olsztynie